Lulla La Polaca: Ludzie pytają często, skąd biorę siłę

Lulla La Polaca: Ludzie pytają często, skąd biorę siłę

Lulla La Polaca w scenicznym żywiole
Lulla La Polaca w scenicznym żywiole
Źródło zdjęć: © Licencjodawca | Photographer: Piotr Kala
Katarzyna Pawlicka
08.04.2024 06:00

Na scenie zadebiutowała 12 lat temu. Jest najstarszą aktywną polską drag queen, która opowiedziała o sobie w książce "Lulla La Polaca. Żyć to ja potrafię". - Niech się społeczeństwo obudzi i zwróci w kierunku nas, ludzi tęczowych, kolorowych ptaków - mówi w rozmowie z Wirtualną Polską.

Katarzyna Pawlicka, Wirtualna Polska: Zazdroszczę ci trochę urny w kształcie buta na szpilce. Jeszcze pozłacanej 24-karatowym złotem! To jedyny taki egzemplarz w Polsce.

Andrzej Szwan/Lulla La Polaca: Nie widziałem się w trumnie ani w klasycznych urnach w kształcie amfory czy misy. "To nie mój styl", jak śpiewała Maryla Rodowicz. Uznałem, że przy moim emploi szpilka jest najlepszym pomysłem. Bogna Kowalczyk podczas kręcenia filmu "Boylesque" podjęła się zadania znalezienia pracowni, która taki projekt wykona. Trafiliśmy do cudownej artystki Tradycji Chojnowskiej, dzięki której - mam nadzieję - moje prochy będą stały w takim pięknym cacku, w ciekawym miejscu, u przyjaciół, którzy będą chcieli je przechować.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

O śmierci myślisz jednak chyba tylko tyle, ile potrzeba. Skupiasz się na życiu. Ba, czerpiesz z niego garściami.

Życie na pewno jest dominujące, ale pewne rzeczy trzeba zaplanować. Dlaczego ci, którzy pozostaną, mają mieć kłopot i zastanawiać się, jak Lulla chciałaby być pochowana.

Dopóki mam energię i mogę przekazywać ją innym, będę robił to z przyjemnością. Choroby? Każdego z nas dotknęły, dotykają lub dotkną, ale takie są koleje ludzkiego życia. Nie walczmy z nimi jednak na smutno, dodajmy trochę uśmiechu, a łatwiej zniesiemy wszelkie przeciwności.

Ludzie pytają często, skąd biorę siłę. A przecież na rozmowę, uśmiech, pójście do baru, przeczytanie z kimś fajnego reportażu czy obejrzenie filmu, a potem przedyskutowanie jego treści, jest czas w każdym wieku. Chociaż mam 85 wiosen, nie zamierzam być stetryczałym dziadkiem. Staram się czerpać z kulturalnej oferty Warszawy - tu się urodziłem, przeżyłem wojnę i powstanie, w związku z czym jeżeli czegoś dla siebie szukam, to w tym mieście, które kocham.

Dziś po naszej rozmowie zaplanowane mam wyjście do kina i to na queerowy film. Już cieszę się, że w tym roku Lulla mogła wziąć udział w akcji Żonkile upamiętniającej powstanie w getcie warszawskim i promującej ideę wspólnotowości ponad podziałami. To ogromny zaszczyt.

Andrzej w trakcie przemiany w Lullę
Andrzej w trakcie przemiany w Lullę© Archiwum prywatne | Photographer: Piotr Kala

W spektaklu "Orlando. Biografie" w Teatrze Powszechnym jako Lulla wspominasz przemiłe spotkanie z berlińskimi policjantami, którzy pozowali z drag queens w objęciach do zdjęć. W Polsce to wciąż mało realny widok. A może zauważasz znaczące zmiany w podejściu do środowiska LGBTQ+?

Widzę zmiany. Na pewno jest lepiej niż za poprzedniej ekipy rządzącej. W Berlinie, podchodząc do policjantów w dragu, nie miałem żadnych lęków. W Warszawie 15 czerwca będę się mocno zastanawiał, czy taki gest wykonać. Może w którymś momencie zejdę z platformy, spróbuję podejść do upatrzonego wcześniej policjanta i zapytać, czy możemy się razem sfotografować. Ciekaw jestem reakcji.

Wspaniale, że parady równości odbywają się już nie tylko w Warszawie, ale też w innych polskich miastach. Chciałbym, żeby ci, którzy nie biorą w nich udziału, spoglądali na uczestników przychylnie. Jesteśmy tęczowi, kolorowi, pokojowi. Idący w dragu wyglądają jak rajskie ptaki i chyba nikomu nie powinno to przeszkadzać - przecież jesteśmy tacy sami, jak reszta społeczeństwa. A że inaczej się ubieramy w dniu parady, występujemy na scenie? To przecież dobry rewiowy teatr!

Ciągle mi się śni, żebyśmy doczekali prawdziwej sceny dragowej w stolicy. Żeby to nie było - tak jak często teraz - chałupnicze, tylko żebyśmy mieli profesjonalne garderoby, wizażystki, które nas umalują, fryzjerki, które ułożą peruki. Dlaczego ciągle mamy to robić sami? Dlaczego to ma być takie siermiężne? Potrzebujemy sceny, na której wystąpimy wszystkie i zrobimy show jak u Ru Paula, który tworzy sztukę dragu od lat, tyle że u niego pracuje na nią cała fabryka, jak w Hollywood. Może musiałby powstać w mieście pełnomocnik do spraw dragu? Dlaczego nie? (śmiech).

Klubowe scenki są fajne, tylko zamykają się w niedużych salach, niewiele osób to ogląda. Otwórzmy wrota dragu dla większej społeczności. Niech się społeczeństwo obudzi i zwróci w kierunku nas, ludzi tęczowych, kolorowych ptaków. Bardzo bym sobie tego życzył.

Do Andrzeja (Lulli) lgną ludzie
Do Andrzeja (Lulli) lgną ludzie© Archiwum prywatne | Marek Zimakiewicz

Pozwól, że teraz wrócę do czasów, w których drag w Polsce nie istniał wcale. "Warszawa usłana jest pikietami i erotycznymi wspomnieniami gejów w PRL-u" - mówisz Wiktorowi Krajewskiemu w książce "Lulla La Polaca. Żyć to ja potrafię".

Mieliśmy swoje kawiarnie i bary. Był to - takiej nazwy używam od lat - "szlak hańby" (śmiech). To była cudowna Alhambra w alejach Jerozolimskich, zaraz na rogu Kruczej słynna Roxana ze świetnym tarasem. Siadywał tam aktor Karol Hanusz, miał swój stolik. Widziałem, jak zachowywał się, gdy ktoś mu się spodobał. Potrafił puścić do takiego chłopaka oczko lub nawet wskazać palcem i jeżeli podrywany był zainteresowany, po prostu podchodził. A ja, będąc młodym człowiekiem, poznałem Karola Hanusza, odwiedzając jego mieszkanie z hrabią Henrykiem Rostworowskim, którego z kolei spotkałem w łaźni pod Messalką.

Potem dalej, również w Alejach, bar kawowy Kopciuszek, w którym kilkanaście razy zostałem zaczepiony i były to miłe zaczepki. Czasem rozwijała się z nich dłuższa przygoda. Sam nie przyjmowałem absztyfikantów, bo długie lata mieszkałem w niewielkim mieszkanku z rodzicami, natomiast jeżeli ktoś mnie zapraszał do siebie, często z takich propozycji korzystałem.

Mieliśmy też cudowną kafejkę Lajkonik na rogu Nowego Światu i Placu Trzech Krzyży, na którym była słynna pikieta, tzw. grzybek i tam też toczyło się towarzyskie życie gejów. "Różowe balety", czyli gejowskie imprezki odbywały się również w domach.

A oprócz tego całkiem zapomniane dziś łaźnie miejskie.

Słynna Łaźnia pod Messalką, gdzie zadebiutowałem za namową mojego pierwszego przyjaciela. Drugim takim zakładem kąpielowym była cudowna Diana na Chmielnej, której też już nie ma, bo spłonęła. Bardzo żałuję, że Messalka nie została zrewitalizowana i przywrócona do użytku. Bardzo bym sobie życzył, aby władze stolicy się tym zajęły, by mogli korzystać z niej mieszkańcy i turyści odwiedzający Warszawę. Gdy jadę do Berlina, wiem, gdzie mam pójść do tzw. łaźni, żeby poczuć fajną atmosferę.

Okładka książki Wiktora Krajewskiego "Lulla La Polaca. Żyć to ja potrafię"
Okładka książki Wiktora Krajewskiego "Lulla La Polaca. Żyć to ja potrafię"© Materiały prasowe

Lulla swój debiut sceniczny zaliczyła u boku, niestety już nieżyjącej, Kim Lee w 2012 roku. Jednak "przebieranki" mają w twoim życiu znacznie dłuższą tradycję.

Początek to przełom lat 60. i 70. Nie mieliśmy dostępu do butików, ciucholandów. Poza tym nie było mowy o publicznych występach, dlatego wkładanie damskich ciuszków nazywaliśmy po prostu "przebierankami". A wyglądały one tak, że brało się narzutę, kawałek firanki lub zasłonki i kombinowało się z tego płaszczyk czy pelerynę. To nas cieszyło, stawało się strojem, w którym czuliśmy się jak inna, fajniejsza osoba. Ustawiało się muzykę w radio i do niej się tańczyło czy popisywało. Na krześle, na dywanie powstawały nawet "układy taneczne".

Całe szczęście, że w moim środowisku znalazła się Małgosia, która miała maszynę do szycia i gdy znalazła chwilę, mówiła: "dziewczyny, przynieście materiał". Tworzyła z niego kilka kreacji. Jest nawet zdjęcie, do którego pozujemy wszystkie w sukienkach z takiego samego materiału, ale każda jest inna.

Lulla to odważna artystka
Lulla to odważna artystka© Archiwum prywatne | Marek Zimakiewicz

W środowisku dragowym ważna jest wzajemna pomoc, także debiutantom, którzy być może właśnie szyją swoją pierwszą sukienkę ze starej firanki.

Niech się odzywają! My, bardziej doświadczone, zawsze wyciągniemy do nich rękę. Szalenie istotne, żeby taki chłopak, który mieszka 30 km od Pcimia i marzy o dragu, miał pewność, że jak skontaktuje się z jedną z nas, na pewno otrzyma pomoc.

Skąd dziś bierze swoje kreacje Lulla?

Lulla szczęśliwie, choć przez przypadek, doczekała się stylistki. Z Mikaelą Sandell spotkaliśmy się, gdy Ralph Kamiński zaprosił mnie do swojego teledysku. Od tamtej pory Mikaela trzyma Lullę za rękę, doradza i stylizuje.

Oglądasz pierwszy polski program telewizyjny o dragu "Drag me out"?

Oglądam i uważam, że trzy pary, które pozostały i będą walczyć o koronę, mają za sobą fajne występy. Mam swoich faworytów, ale nic nie zdradzę. Natomiast cieszę się, że w tym programie udział biorą moje koleżanki, które piszą tym samym cudowną historię.

"Dopóki mam energię i mogę przekazywać ją innym, będę robił to z przyjemnością"
"Dopóki mam energię i mogę przekazywać ją innym, będę robił to z przyjemnością"© Archiwum prywatne | Photographer: Piotr Kala

Masz swoje ulubienice w polskim środowisku dragowym?

Scena dragu w Polsce bardzo się rozrosła. Koleżanki w poszczególnych miastach wiążą się w grupy, organizują świetne występy. W Krakowie Pappina McQueen prowadzi cykl rewiowy połączony z burleską i pokazem iluzji na bardzo wysokim poziomie.

Mam trójkę, którą ustawiłbym na podium, ale zaznaczam, że podaję losowo, nie w kolejności od pierwszego miejsca, bo tego nie jestem w stanie wskazać. Lady Brigitte, Shady Lady, Gąsiu. Muszę dodać jeszcze Twoją Starą i Himerę. Wszystkie są postaciami szalenie mi bliskimi, życzliwymi, pomagają mi także w moim dragu, bo ja np. nie robię sobie sam makijażu. Himerze zawdzięczam piękny makijaż na paradę równości w Poznaniu dwa lata temu. Ciągle się gdzieś spotykamy, wzajemnie uzupełniamy i uczymy od siebie. Jestem dla nich pełen uznania i dopóki starczy mi sił, będę je wspierał i stawiał jako przykład.

Kiedy Lulla się czuje najlepiej?

Kiedy ma przy sobie przyjaciół. Gdy jest fajna pogoda, można być wyluzowanym, uśmiechniętym, cieszyć się, że będzie fajny wieczór, bo szykują się występy w dragu, albo kiedy dostaje wiadomość z teatru, że "Orlando" wraca na scenę. To wszystko ładuje akumulatory, nakręca i sprawia, że dalej mi się chce.

A o czym Lulla marzy?

Nie ma już tych marzeń zbyt wiele, ale chciałaby zwiedzić jakiś ciekawy zakątek świata. Całe życie Lulli się śniło i marzyło, żeby odwiedzić Chiny. Może jeszcze mogłoby się to ziścić? A na co dzień marzy o zdrówku, bo jest najważniejsze, fajnych przyjaciołach, których zawsze można przygarnąć, przytulić, pocałować. Bez umiaru! No i nowych propozycjach, które przyniosłyby Lulli frajdę i radość.

Rozmawiała Katarzyna Pawlicka, dziennikarka Wirtualnej Polski

© Materiały WP
Źródło artykułu:WP Kobieta