Magdalena Adamowicz w rocznicę śmierci męża: "Chciałabym poznać prawdę. Co lub kto go do tego zainspirował"
13 stycznia 2019 roku, podczas gdańskiego finału Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy Stefan W. ugodził nożem prezydenta Gdańska, Pawła Adamowicza. Samorządowiec zmarł dzień później w szpitalu. W drugą rocznicę śmierci Magdalena Adamowicz opowiedziała o swoich emocjach i przeciągającym się procesie.
12.01.2021 | aktual.: 03.03.2022 05:24
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
"Śmierć mojego męża nie dodaje mi autorytetu, ale dodaje odwagi. W mojej rodzinie kobiety zawsze były silne. Twardość i odwagę mam chyba w genach" – powiedziała w rozmowie z "Faktem" Magdalena Adamowicz.
"Ważniejsze jest poznać prawdę"
Magdalena Adamowicz udzieliła szczerego wywiadu, w którym wyznała, że nie czuje nienawiści do mordercy męża, ale chce wiedzieć, dlaczego to zrobił i czy ktoś go do tego zainspirował. Ponieważ proces zabójcy się przeciąga, żona Adamowicza została zapytana, czy wierzy, że Stefan W. poniesie karę. Odpowiedziała, że tak, ale ważniejsza jest dla niej prawda. "Chciałabym poznać prawdę. Dlaczego tak się stało, co lub kto go do tego zainspirował?" – powiedziała.
Wyznała też, że rocznice są dla niej najtrudniejsze, a zaczynają się one już 1 listopada. "Potem jest 2 listopada, czyli urodziny Pawła. Następnie 11 listopada, który kojarzy się z Paradą Niepodległości. Dziewczyny zawsze na tę paradę chodziły z tatą. Od takich malutkich na rękach albo na barana czy w wózku. Nie było roku bez Parady Niepodległości" - tłumaczyła.
Proces zabójcy Pawła Adamowicza
Paweł Adamowicz został zaatakowany 13 stycznia 2019 r., w czasie gdańskiego finału Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. Zmarł dzień później w szpitalu. Napastnik, 27-letni Stefan W., został zatrzymany bezpośrednio po ataku na samorządowca. Opinia publiczna liczyła na sprawne śledztwo zakończone aktem oskarżenia.
Tak się jednak nie stało. Nie uzyskano bowiem odpowiedzi: czy podejrzany o zabójstwo Stefan W. był w chwili popełniania czynu poczytalny, czy też miał na tyle silne zaburzenia psychiczne, które wpłynęły na jego zachowanie. W grudniu zdecydowano się postępowanie po raz kolejny przedłużyć – podają Wiadomości WP.