Magia jarmarków
Światła, dzwonki, dekoracje i choinki. Europa przygotowuje się do świąt Bożego Narodzenia. Dla wielu samo przygotowanie i czekanie jest równie przyjemne co późniejsze spotkania w rodzinnym gronie.
Światła, dzwonki, dekoracje i choinki. Europa przygotowuje się do świąt Bożego Narodzenia. Dla wielu samo przygotowanie i czekanie jest równie przyjemne co późniejsze spotkania w rodzinnym gronie.
Coraz częściej gwiazdkowa gorączka zaczyna się zaraz po uprzątnięciu supermarketów ze zniczy i chryzantem. Wielkie sieci handlowe w Europie nakręcają spodziewaną sprzedaż prezentów już od listopada. Jednak prawdziwie świąteczną atmosferę poczujemy nie w bezosobowych domach towarowych. Coraz częściej i u nas pojawiają się adwentowe jarmarki. Choć jeszcze nie są tak popularne jak u naszych zachodnich sąsiadów, gdzie zapoczątkowały swoją tradycję.
Berlin
Berlin to nie tylko stolica Niemiec. To także stolica adwentowych jarmarków. I zgodnie z nazwą rozpoczynają one swoją działalność w pierwszą niedzielę adwentu. No, powiedzmy, że jedynym odstępstwem jest otwarcie straganów w weekend poprzedzający pierwszą niedzielę. Ale i tak trzeba by odwiedzić codziennie dwa–trzy miejsca, żeby do Wigilii zobaczyć wszystkie bożonarodzeniowe stoiska.
Każda dzielnica przygotowuje coś specjalnego dla swoich mieszkańców. To sposób życia w przedświątecznej atmosferze. Często spotkania znajomych z pracy i przyjaciół odbywają się właśnie tam, mimo czasem siarczystych mrozów. W żadnej restauracji grzane wino z korzeniami nie smakuje tak jak pomiędzy straganami, na stojąco, często w ścisku innych złaknionych bożonarodzeniowego klimatu. A nawet jeśli zima nie jest ostra, trzeba spróbować grzańca i zrobić choćby symboliczne zakupy. Bo przecież ozdoby, prezenty czy nawet zwykłe bibeloty dostaniemy w każdym innym sklepie. Tutaj, nawet jeśli zapłacimy drożej, to przecież chłoniemy specjalną atmosferę: zapach prażonych migdałów i orzechów miesza się z podgrzewanymi kiełbaskami i kapustą. Piernikowe ozdoby choinkowe sąsiadują z aromatycznymi świeczkami i drewnianymi zabawkami. Do którego z jarmarków się udać? Popularne są Charlottenburg, Jarmark Przy Operze a także na Aleksander Platz. Tam dodatkową atrakcją jest sztuczne lodowisko. Choć niewielkie, to jest bardzo
malowniczo położone wokół fontanny Neptuna, z widokiem na Ratusz oraz wieżę telewizyjną (Fernesehturm). Turyści i miejscowi przynajmniej raz odwiedzą Gendarmenmarkt, choć to jedyny gdzie płaci się za wstęp symboliczne euro.
Budziszyn
W Berlinie jest tłoczno, ale to nie Berlin szczyci się najstarszym niemieckim targiem. Serbsko-łużycki Budziszyn twierdzi, że oni dzierżą palmę pierszeństwa. Barokowe kamienice budziszyńskiej Starówki są malowniczym tłem dla straganów. Król czeski Wacław IV ten przywilej przyznał już w 1384 roku. Dlatego Jarmark Wacławski bywa uważany za najstarszy w Niemczech. Organizatorzy wywodzą tradycję jarmarku od targów mięsnych. Nic więc dziwnego, że to tutaj powstała jedna z najlepszych musztard na świecie – idealny dodatek do mięs. Musztardy są w różnych smakach – od ostrych do słodkich. Nie może ich zabraknąć na świątecznym stole.
Lipsk
Kto muzykę przedkłada nad proste uciechy ciała, powinien udać się do Lipska. Miasto urodą nie powala, ale ma swoje ukryte, muzyczne piękno. W okresie świątecznym najpopularniejszym „hitem” jest Oratorium Na Boże Narodzenie Jana Sebastiana Bacha. W tutejszym kościele Świętego Tomasza kompozytor był dyrygentem miejscowego chóru. Thomana, jak popularnie nazywany jest Chór Chłopięcy Świętego Tomasza, to jeden z największych skarbów Lipska. Historia chóru to ponad 800 lat! A dodatkowo miasto słynie z Orkiestry Gewandhaus. To najlepszy dowód na to, że Lipsk żyje muzyką. A lista mieszkańców, którzy mieszkali tu i tworzyli, też zaimponuje melomanom: prócz Bacha byli to Jerzy Filip Telemann, Feliks Mendelssohn Bartoldy, Robert Schumann, Ryszard Wagner, Edward Grieg, Albert Lortzing i Gustaw Mahler. Aż dziw bierze, że najpopularniejsza kolęda nie powstała tutaj. „Stille Nacht”, czyli „Cicha noc”, pochodzi spod Salzburga.
Salzburg
Austriacki Salzburg może się z Lipskiem licytować, które z miast jest bardziej umuzykalnione. Ale przed 25 grudnia nawet Mozart musi ustąpić skromnemu organiście Franzowi Gruberowi. To on skomponował melodię do słów księdza Josepha Mohra „Cicha noc”. Jak chce tradycja, wikary został natchniony zaraz po udzieleniu chrztu w Wigilię Bożego Narodzenia, w jednej z biednych rodzin z okolic Oberndorf. Już niedługo kolędzie stuknie dwieście lat. Kiedy jednak podjedziemy do miejsca narodzin najsłynniejszej kolędy świata, możemy być rozczarowani. To bardzo skromny kościółek z malutkim muzeum. Oczywiście możemy wysłuchać kolędy w wielu wersjach.
Przetłumaczono ją na ponad 300 języków. I choć jest to jedyne miejsce, gdzie Cicha Noc rozbrzmiewa przez cały rok (z taśmy), to jednocześnie ważne jest przypomnienie, że kolędy, zgodnie ze zwyczajem powinniśmy śpiewać dopiero od Bożego Narodzenia. Czego pilnie przestrzegają gospodarze malutkiej i skromnej kaplicy.
W austriackiej metropolii nie przestrzega się tak ściśle tradycji. Już od 13 listopada wokół Ratusza rozpoczął działalność Wiedeński Czar Adwentowy. Plac Ratuszowy zamienił się bajkową krainę. Morze światełek nie pozwala na zimową depresję. Przy 150-letnim Ringu znajdziemy także inny popularny jarmark na placu Marii Teresy, pomiędzy Muzeum Historii Naturalnej i Historii Sztuki. Ja jednak wolałem wizytę w Starej Klinice. Nie, nie z nadmiaru słodyczy czy przedawkowania grzanego wina. To osiemnastowieczne budynki służące niegdyś jako szpital – także dla umysłowo chorych. Jeden z jego budynków nazywany był szaloną wieżą. Pod koniec XX wieku przekształcono wszystkie budynki w nowoczesne sale wykładowe – do niektórych auli można zajrzeć wprost z dziedzińców. Ale w czasie przedświątecznym możemy tu spróbować tradycyjnej zimowej gry. Zabawa jest lepsza niż kręgle, bo odbywa się na świeżym powietrzu. Eisstockschissen to austriacka odmiana curlingu.
Montreaux
W curling na świeżym powietrzu zagramy za to w Szwajacarii. Na Dachu Europy można zawsze liczyć na ujemne temperatury. Jeśli zaś chcemy odwiedzić przedświąteczny jarmark to trzeba wybrać się na Montreux Noël. Jest ono uznawane za najlepsze w całym kraju. Francuskojęzyczni mieszkańcy miasta doścignęli wzorce z niemieckojęzycznej Europy Grzane wino, wybór serów smakołyków jest podobny jak w innych miastach. Ale tu mamy też koncerty na rogach alpejskich. A także bliskość umieszczonych na liście UNESCO winnic Lavaux. Choć raczej nie znajdziemy tych win w kotle z podgrzewanymi przyprawami. Faktem jest, że z roku na rok świąteczne miasteczko rozrasta się – od początkowej promenady nad Jeziorem Genewskim aż po okoliczne wzniesienia. Z przedświątecznych zwyczajów szwajcarskich najbardziej przypadł mi do gustu ten, który miałem okazję poznać w okolicach Champery (także francuskojęzyczne). Mieszkańcy jednej z ulic stworzyli oryginalny kalendarz wigilijny. Każdego dnia wieczorem przed innym domem (a numerów tam jest
nieco ponad 20) gospodarze wynoszą grzane wino i małe przekąski. I tak na symbolicznych toastach spędza się czas. Prócz zacieśniania więzów sąsiedzkich, jest to także jeden ze sposobów na uniknięcie przedświątecznej gonitwy.
Bamberg
Kto nie lubi tłoku, a ma choć trochę zdolności manualnych, zamiast na targach może spędzić czas na majsterkowaniu. Przed świętami oczywiście najlepiej jest wystrugać szopkę. Ich historia rozpoczęła się od świętego Franciszka. Zakonnik nawet nie przypuszczał, że ten zwyczaj, mający uświadomić ludziom znaczenie Bożego Narodzenia, przetrwa tak długo. W sposób szczególny tradycja przetrwała w niewielkim siedemdziesięciotysięcznym miasteczku na północy Bawarii. (Biada temu, kto mieszkańca Bambergu nazwie bawarczykiem. Choć miasto jest w tym landzie od dwóch wieków, warto pamiętać, że mamy do czynienia z Frankończykami) Od pierwszej niedzieli adwentu wystawiane są pierwsze sceny związane z życiem Jezusa. Pierwsze, bo wiele tutejszych szopek zmienia swój wystrój w zależności kalendarza liturgicznego.
Początkowo mamy więc skromne Zwiastowanie Najświętszej Maryi Pannie, a dopiero potem kolejne etapy wśród których - oprócz narodzenia – jest wizyta Trzech Króli a nawet znalezienie Pana Jezusa w świątyni. Oczywiście znajdziemy tu także muzeum szopek: a nawet dwa – jedno prywatne i jedno miejskie. Jest też jedyna w swoim rodzaju Szkoła Budowania Szopek Bożonarodzeniowych. I choć szopki bamberskie są jedyne w swoim rodzaju, to i tak najbardziej podobały mi się te nasze. Z krakowskiego konkursu szopek. Nie zapomnijmy odwiedzić podwawelski gród w świątecznym okresie. Wesołych Świąt.
Mieczysław Pawłowicz