Maja Berezowska – subtelna skandalistka
Była optymistką i kochała życie. Kochała je, chociaż ono jej nie rozpieszczało.
Wymarzony mąż, i utalentowany plastyk, któremu zawodowo bardzo wiele zawdzięczała, okazał się alkoholikiem i damskim bokserem, co zniszczyło po sześciu latach jej pierwsze i zarazem ostatnie małżeństwo.
13.04.2016 | aktual.: 13.04.2016 10:48
Była optymistką i kochała życie. Kochała je, chociaż ono jej nie rozpieszczało. Wymarzony mąż i utalentowany plastyk, któremu zawodowo bardzo wiele zawdzięczała, okazał się alkoholikiem i damskim bokserem, co zniszczyło po sześciu latach jej pierwsze i zarazem ostatnie małżeństwo.
W maju 1942 roku trafiła do niemieckiego obozu koncentracyjnego w Ravensbrück. Za serię, wykonanych jeszcze przed wojną, karykatur Hitlera, skazano ją na karę śmierci.
Przyszła na lekcje w greckiej tunice
13 kwietnia 1893 roku urodziła się Maja Berezowska, wielka dama polskiego rysunku, mistrzyni subtelnej i…pikantnej kreski, ukazującej piękno ludzkiego ciała. „Bez miłości nie byłoby życia. Dla mnie nie ma nic wspanialszego niż ciało ludzkie i póki żyję, będę je rysować. Jak najpiękniej” – wyznała w 1977 roku w wywiadzie dla tygodnika „Szpilki”. Z pismem tym, podobnie jak z krakowskim „Przekrojem” współpracowała przez wiele lat.
W zgrzebnych czasach PRL-u jej tętniące pasją życia subtelne erotyki, pełne muskularnych, przystojnych młodzieńców i długonogich wysmukłych panien przykuwały wzrok wyposzczonej socrealizmem publiczności.
Sama Berezowska nie była podobna do bohaterek swych dzieł. Nie lubiła rzucać się w oczy, a jej ubiór był bardzo skromny. No może z wyjątkiem lat szkolnych, gdy zauroczona postacią amerykańskiej tancerki Isadory Duncan przyszła kiedyś na lekcje ubrana w grecką tunikę.
Kochanego ciała nigdy nie za wiele
Wielbiąca piękne ciała artystka sama niestety nie była obdarzona urodą. W latach 20-lecia międzywojennego, gdy zaczęła się moda na szczupłe, wysportowane sylwetki, ona wyróżniała się obfitymi kształtami. Do swojego wyglądu podchodziła z dystansem. Z humorem wspominała słowa męża Kazimierza Grusa, który po ślubie z niedowierzaniem miał zapytać: „Maju, to wszystko moje?”
Swoje wdzięki akceptowała przez całe życie. Gdy jako siedemdziesięcioparoletnia pani pozowała do portretu słynnej fotografce Zofii Nasierowskiej, założyła letnią sukienkę na ramiączkach, która bardzo uwydatniała jej potężny, nie krępowany stanikiem biust. Choć strój ten, podyktowany wygodą, kłócił się z artystyczną wizją Nasierowskiej, Maja Berezowska nie zrezygnowała z niego i nie poddała się żadnym sugestiom fotografki.
Uwielbiała swój ogródek na Starym Mokotowie
Wielka malarka i graficzka zapisała się w historii polskiej plastyki nie tylko śmiałymi erotykami. Eryk Lipiński, sam znany i uznany rysownik i karykaturzysta oraz jej przyjaciel, zwracał uwagę na to, że najchętniej malowała kwiaty, które hodowała we własnym ogródku na Starym Mokotowie.
Berezowska miała tu działkę w Pracowniczym Ogrodzie Działkowym „Wołoska”. Po jej śmierci w 1978 roku nazwę ogrodu zmieniono i od tej pory aż do dzisiaj patronuje mu artystka. (Do dzisiaj można także oglądać jej działkę – nosi ona numer 27 i znajduje się przy głównej alejce.)
Maja Berezowska kochała życie i umiała czerpać z niego radość. Widać było to na wszystkich jej rysunkach i akwarelach, niezależnie od ich tematu.
Nie lubiła lalek, wolała ołówek i farby
Wychowana w rodzinie inżyniera Edmunda Berezowskiego, podpułkownika armii carskiej i budowniczego kolei transsyberyjskiej, od dzieciństwa zamiast lalkami wolała bawić się ołówkiem, kredkami i akwarelami.
„Byłam maleńka, na Syberii (…) najlepszą dla mnie zabawą było rysowanie. Złościłam się bardzo, gdy mi przeszkadzano, odwołując na przykład do jedzenia” – wspominała po latach na łamach "Szpilek".
Edukację w dziedzinie sztuki rozpoczęła w 1908 roku w prywatnej szkole plastycznej w Petersburgu. Studiowała również na uczelniach artystycznych w Krakowie i w Monachium. Pierwszą wystawę, w Kijowie, miała jeszcze za caratu – w 1916 roku.
Dwa lata później „wybuchła” niepodległość, a ona wzięła ślub z Kazimierzem Grusem, malarzem, karykaturzystą i scenografem. Starszy o dwanaście lat mąż nauczył Berezowską (i po ślubie zachowała własne nazwisko) patrzeć na świat okiem karykaturzysty.
Z Grusem dzieliła nie tylko pasje twórcze. Wkrótce po ślubie małżonkowie wyjechali na Śląsk, gdzie włączyli się w walkę o przyłączenie tego regionu do Polski. Wyraziste, bardzo antyniemieckie plakaty pary plastyków wywieszano na hotelu Lomnitz w Bytomiu.
Za obrazę Hitlera dostała wyrok śmierci
Sława Berezowskiej rosła. Młoda artystka nawiązała współpracę z licznymi pismami satyrycznymi – „Cyrulikiem Warszawskim”, „Szpilkami” i „Szczutkiem”. Projektowała także scenografię do kabaretów i kostiumy dla gwiazd rewiowych (w tych najbardziej głośnych - Zuli Pogorzelskiej i Hanki Ordonówny) oraz operetek i kabaretów.
W trakcie trzyletniego (1933-1936) pobytu w Paryżu opublikowała serię antyhitlerowskich karykatur pt. „Miłostki słodkiego Adolfa”. Po ich ukazaniu się, ambasada III Rzeszy w Paryżu wystąpiła przeciwko niej do sądu. Choć wyrok ograniczył się do symbolicznej grzywny, Niemcy o Berezowskiej nie zapomnieli.
W 1942 roku została uwięziona na Pawiaku, a następnie przewieziona do Ravensbrück. Do obozu koncentracyjnego trafiła z wyrokiem śmierci – za obrazę wodza „Tysiącletniej Rzeszy”. Nie miała prawa przeżyć, ale jej się to udało.
Ducha sobie i innym współwięźniarkom dodawała rysując ołówkiem ich portrety. „Wiedziałam, że poślą je rodzinom i chciałam te rodziny pocieszyć, a także chciałam, by one same były zadowolone, choćby z własnej urody. Kobietom zwłaszcza to pomaga przeżyć” – wspominała już po wojnie.
Ulubiona ilustratorka Jana Sztaudyngera
Po 1945 roku kontynuowała pracę. Współpracowała nadal ze „Szpilkami”. Ilustrowała także książki. Była ulubioną ilustratorką fraszek Jana Sztaudyngera, w tym też, oczywiście, tej najsłynniejszej: „Myjcie się dziewczyny/Nie znacie dnia ani godziny”.
Dziś trudno wyobrazić sobie subtelny erotyzm fraszek Sztaudyngera bez równie subtelnie erotycznych rysunków Mai Berezowskiej.
wch