Maja Bohosiewicz: Depresja potrafi zrujnować życie
Maja Bohosiewicz nie boi się otwarcie mówić o tematach trudnych. Publicznie powiedziała m.in. o swoich problemach ze zdrowiem psychicznym, czym wywołała głośną dyskusję. - Zastanawiam się, czy dostanę kolejny kontrakt reklamowy, jeśli otwarcie przyznam, że mam problemy psychiczne. Nie brzmi to zbyt fajnie, prawda? - mówi w rozmowie z WP Kobieta.
Patrycja Ceglińska-Włodarczyk, dziennikarka Wirtualnej Polski: Czujesz się bardziej aktorką czy bizneswoman?
Maja Bohosiewicz: Obecnie w mojej karierze zawodowej czuję się prawdziwą bizneswoman, ponieważ prowadzę mój własny biznes w dynamiczny i intensywny sposób. Nie pozwalam jednak, aby to mnie ograniczało, skupiam się na tym, co życie przynosi mi obecnie. Ostatnie doświadczenie prowadzenia programu dla Netfliksa było dla mnie ogromnym źródłem radości i zrozumiałam, że nie chcę się przypisywać tylko do jednej dziedziny. Mam szczerą nadzieję, że w przyszłości znów będę mogła cieszyć się zarówno aktorstwem, jak i moją karierą biznesową.
Biznes to był twój plan B na życie czy wymusiła to sytuacja spowodowana np. brakiem ról?
Biznes nie był moim planem B na życie ani nie był wynikiem braku ról. Decyzja o zaangażowaniu się w biznes była moim świadomym wyborem, który wynikał z mojego charakteru i potrzeby samodzielnego zarabiania na życie. Jako aktorka byłam zależna od decyzji reżyserów i nie mogłam samodzielnie planować swojego budżetu. Ponadto branża aktorska jest nieprzewidywalna, co sprawia, że nie zawsze można polegać na regularnych rolach.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Kiedy poświęciłaś się bardziej biznesowi, pojawiały się komentarze, że nie dostawałaś ról, bo jesteś np. nieuzdolniona. Dotykają cię takie rzeczy?
Staram się nie zwracać uwagi na takie negatywne opinie, ponieważ wierzę, że rynek sam weryfikuje moje umiejętności. Mam na swoim koncie wiele udanych projektów od 16. roku życia, co stanowi dla mnie dowód, że jestem zdolną osobą zarówno w biznesie, jak i w show-biznesie. Koncentruję się na rozwoju, ponieważ to, co najważniejsze, to moje wewnętrzne przekonanie, chęci i plany. Dlatego nie zamierzam na siłę udowadniać, że czarne jest czarne. Wierzę w siebie, swoje możliwości i dążę do osiągania sukcesów, zarówno biznesowych, jak i artystycznych.
Mówiłaś, że masz smykałkę do biznesu po tacie. To u was rodzinne?
Pochodzę z ormiańskiej rodziny, gdzie handel jest dobrze znany, zawsze miałam w sobie ducha przedsiębiorczości. Już od najmłodszych lat prowadziłam własne małe "biznesy", takie jak domowy bar o nazwie "Jabuszko", próbowałam też udzielać lekcji angielskiego dzieciom z jednego bloku. Co prawda, nie znałam w ogóle języka, ale oferowałam konkurencyjne ceny.
Mam szczęście, że pod tym samym dachem mieszkam z prawdziwym biznesmenem, który ma w sobie tę przedsiębiorczą krew. Natomiast rad nie lubię przyjmować od nikogo. Chyba że o nie proszę.
Uczysz się na własnych błędach?
Zawsze lubiłam iść pod prąd. Jak wszyscy stali w szeregu, byłam pierwsza, która wyciągnie nogę i ustawi się inaczej. Lubię robić biznes na własnych zasadach. Pewnie mogłabym go skalować przy pomocy profesjonalistów, ale ustawiłam sobie priorytety. Wiem, czego chcę w życiu. Chcę wyjść na lekcję tenisa o 16:00, odebrać dzieci ze szkoły, a w weekend wyłączyć telefon.
A czego nie chcesz?
Nie chcę żyć w korporacyjnym trybie, tylko u siebie w firmie. Rezygnuję z wyższego zarobku, ale w zamian dostaję spokój, przyjemność i satysfakcję.
Fokus na własną działalność coś ci odbiera?
To miecz obosieczny. Dostarcza mi wiele możliwości i korzyści, ale odbiera równie dużo. Czasem czuję się jak na huśtawce, nie potrafiąc o godzinie 16:00 zamknąć drzwi biura i oderwać się od pracy. Jestem uzależniona od ciągłego monitorowania KPI (kluczowe wskaźniki efektywności - przyp. red.), analizy wyników, obserwowania średnich zwrotów... Wiem, że na mnie spoczywa ogromna odpowiedzialność, ponieważ wszyscy pracownicy, których zatrudniam, są uzależnieni od mojej motywacji, przekazywanych informacji i atmosfery, jaką tworzę wokół naszej pracy.
Prowadzenie własnego biznesu miało również negatywny wpływ na moje zdrowie psychiczne. Musiałam świadomie zaplanować chwile, kiedy mogę się odciąć od pracy: gdy wchodzę do domu, uruchamiam tryb "nie przeszkadzać". To pomaga mi skoncentrować się na rodzinie, ponieważ czasami człowiek może się w tym wszystkim zagubić. W pewnym momencie zdarzało się, że jedną ręką odpowiadałam na maile, a drugą pomagałam dziecku w kolorowankach. Jednak prawda jest taka, że nie da się być jednocześnie w dwóch miejscach. Teraz uczę się, jak znaleźć równowagę między pracą a życiem rodzinnym.
Od dłuższego czasu poruszasz w sieci tematy związane ze zdrowiem psychicznym. Czy to, że nie jesteś zależna już od żadnej telewizji, nie jesteś powiązana kontraktami - daje ci większą swobodę w mówieniu o tematach tabu?
Wiadomo, że temat stygmatyzacji osób z problemami psychicznymi jest trudny. Zastanawiam się, czy dostanę kolejny kontrakt reklamowy, jeśli otwarcie przyznam, że mam problemy psychiczne. Nie brzmi to zbyt fajnie, prawda? W społeczeństwie często mamy dwuznaczne podejście. Chcielibyśmy autentycznych osób, które nie udają na Instagramie, ale gdy ktoś mówi otwarcie o swoich problemach, nagle pojawiają się komentarze typu: "Czy naprawdę musisz o tym mówić publicznie?". Chociaż wiem, że mam prawo mówić o swoim zdrowiu psychicznym, robię to głównie dlatego, że kiedy pierwszy raz się tym podzieliłam, dostałam mnóstwo wiadomości od innych osób. Uświadomiłam sobie, jak dużym problemem to jest dla społeczeństwa.
Znam wiele osób, które boją się szukać pomocy psychiatrycznej. Ja też miałam te obawy. Dzięki terapii możemy naprawić nie tylko nasze zdrowie, ale także nasze relacje z innymi. Bo prawda jest taka, że depresja i inne choroby psychiczne potrafią zrujnować życie rodzinne.
Kiedy zrozumiałaś, że jest z tobą źle?
Rozpoznałam, że coś było nie tak, gdy nie mogłam dłużej ignorować ani tłumaczyć swojej trudności w radzeniu sobie z życiem. Kiedyś emanowałam radością, byłam zawsze pełna energii i uśmiechu.
Gdy zaczęłam chorować, przemieniłam się w cień samej siebie, obawiałam się odebrać telefon, a nawet najmniejsze problemy wydawały mi się nie do pokonania. Moja praca nie spełniała oczekiwań, jako żona i matka czułam się beznadziejna i niecierpliwa. Poczucie winy jeszcze bardziej mnie przytłaczało, czułam, że wpadam w wir beznadziejności.
Dopiero gdy rozpoczęłam leczenie farmakologiczne, dostrzegłam, że znalazłam się w ciemnym miejscu. Byłam jak pływak tonący w mrocznych falach własnego umysłu.
Otwarcie też mówisz o rezygnacji z alkoholu.
Uważam, że alkohol potrafi być przyjemny, jeśli ktoś umie z niego korzystać z umiarem. Ja zrozumiałam, że potrafię korzystać z życia w pełni bez niego. Nie mam nic przeciwko temu, żeby inni pili, ale wiem, że alkohol szkodzi zdrowiu i relacjom. Nigdy nie słyszałam pozytywnej historii związanej z piciem: "Wiesz, w naszej rodzinie nikt się nie dogadywał, ale nagle dziadek zaczął pić i wszystkie problemy zniknęły". Tak to nie działa. Jako świadomy rodzic dwójki dzieci, nie chcę, aby moje dzieci widziały mnie kiedykolwiek pijaną czy pijącą. Alkohol to obrzydliwa trucizna, która uzależnia i niszczy ludzi i całe rodziny. Ja mam piękną rodzinę, zamierzam o nią dbać i troszczyć się najlepiej jak potrafię.
Gdy kobieta odmawia alkoholu na imprezie lub rodzinnej uroczystości, od razu pada pytanie: "Czy jesteś w ciąży?".
To pokazuje skalę obecności alkoholu w życiu ludzi. W takich sytuacjach warto się przyjrzeć ludziom, którymi się otaczamy. Bo jeśli przestaniesz spożywać cukier, nikt nie zwróci na to uwagi. Jeśli przestajesz jeść gluten, nie wywołuje to zdziwienia. Dlaczego więc alkohol wzbudza takie emocje? Naprawdę uważam, że ludzie piją, bo nie chcą czuć: bólu, cierpienia, smutku.
Sporo mówisz o dzieciach. Kiedy poczułaś prawdziwą radość z macierzyństwa?
Od początku miałam dużą radość, bo marzyłam, żeby być mamą. To od zawsze było to moje największe pragnienie. Są różne etapy macierzyństwa i dla jednych łatwiejsze jest spacerowanie trzy godziny z niemowlakiem, a dla innych długie rozmowy nocą czy poskramianie emocji, których dziecko nie potrafi jeszcze nazwać.
Dla mnie najtrudniejszy czas to ten kiedy po prostu nie spałam. Mając kilkumiesięczne nieśpiące dziecko i będąc w drugiej ciąży, postanowiłam wyjechać bez męża na wakacje do Tajlandii. Ja, nieutulony płacz niemowlaka, tropikalny deszcz i nudności spowodowane ciążą - brzmi doskonale, to się nie mogło nie udać.
Dziś jesteś w stanie podejmować takie odważne decyzje?
Nie lubię, jak jest stagnacja. Mój mąż powtarza, że u nas pewne są jedynie cztery najbliższe godziny, ale też nie do końca. Często zmieniamy plany i nasze dzieci są do tego przyzwyczajone. Wynika to z mojego charakteru. Dziś jednak bardziej stawiam na wygodę, nie muszę wszystkiego robić sama, żeby coś udowadniać.
Czym jest dla ciebie luksus?
Luksus może być różnie definiowany przez różne osoby, ale dla mnie luksus nie jest związany z materialnymi dobrami, takimi jak podróże, auta czy domy, dla mnie to poczucie bezpieczeństwa.
To pewność, że możesz spokojnie zasnąć, wiedząc, że masz zdrowie i że w razie potrzeby możesz pomóc swojej rodzinie i przyjaciołom. To także poczucie, że w razie jakichkolwiek trudności czy kryzysu, zawsze znajdzie się kilka osób gotowych zrobić dla ciebie wszystko. Rodzice, moje rodzeństwo, przyjaciele, mąż i dzieci - to jest mój prawdziwy luksus, którego każdemu życzę.
Rozmawiała Patrycja Ceglińska-Włodarczyk, dziennikarka Wirtualnej Polski
Jeśli znajdujesz się w trudnej sytuacji i potrzebujesz rozmowy z psychologiem, zadzwoń pod bezpłatny numer 116 123 lub 22 484 88 01. Listę miejsc, w których możesz szukać pomocy, znajdziesz też TUTAJ.