Zgubne skutki "zoom fatique". "Mężczyźni zaczęli się malować, młode kobiety chodzić na botoks"
– Za każdym razem, jak loguję się na Zooma w pracy czy Google Meet w szkole, mam odruch wymiotny. Patrzę na swoje odbicie i widzę starą kobietę, z dziwnymi konturami twarzy – mówi WP Kobieta Hanna. 28-latka zaczęła regularnie korzystać z zabiegów oferowanych przez gabinety medycyny estetycznej. Jak wynika z badań, w trakcie pandemii zapotrzebowanie na usługi upiększające wzrosło o 30 procent.
13.10.2021 15:16
To, co mówi nam Hanna, potwierdzają eksperci pracujący w gabinetach psychoterapeutycznych. – Aktualnie mam wielu klientów, którzy borykają się z wypaleniem zawodowym pośrednio przez tzw. zjawisko zoom fatique (czyli zmęczenie zoomem – przyp. red.). Jeden z moich klientów, menadżer w dużej firmie, maluje się przed konferencjami, inna klientka, młoda osoba, zaczęła się umawiać na botoks. To w dużej mierze efekt przeciążenia pracą zdalną – ocenia psychoterapeutka Dorota Minta.
Anna Podlaska, WP Kobieta: "The Guardian" podaje, że niektóre pracownice biurowe, studentki, biznesmenki obserwując się na co dzień w kamerce uznały, że ich wizerunek jest niedoskonały. Zaczęły regularnie stosować zabiegi medycyny estetycznej. Czy ma pani w gabinecie klientki, które postępują podobnie?
Dorota Minta, psychoterapeutka: Od ponad roku spotykam takie osoby. Wiem, że moje koleżanki i koledzy również. Faktycznie ludzie żalą się, że źle wyglądają. Mówią, że się postarzeli. Porównują się do innych i wyolbrzymiają swoje niedoskonałości. W większości przypadków dotyczy to kobiet, ale mam też klienta, który stosuje zabiegi niwelujące zmarszczki, poprawiające koloryt skóry, a przed konferencjami i spotkaniami na Zoomie czy Teamsie robi sobie makijaż. To nie jest jednostkowy przypadek, takich panów jest wielu.
Jak podaje z kolei Derma Institute w Wielkiej Brytanii, czyli akademia specjalizująca się w szkoleniu przyszłych lekarzy medycyny estetycznej, wśród panów wzrósł również odsetek tych, którzy decydują się na przeszczep włosów. Jakie zabiegi dominują u kobiet?
Paradoksalnie, młode kobiety w dużym stopniu borykają się ze skutkami pracy w systemie zdalnym i z użyciem kamery. Mają obniżony nastrój, poczucie, że straciły sens. Nadmiarowe skupienie się na swoim wyglądzie, przede wszystkim na twarzy towarzyszy wypaleniu zawodowemu. Dotyka osób, które nie poradziły sobie z balansem w sferze zawodowej i prywatnej w pracy zdalnej. Pogubiły się.
Te młode kobiety, w tym moje klientki, nadmiernie zaczęły dbać o swoją powierzchowność, stosować botoks, wstrzykiwać sobie kwas hialuronowy. Jak wynika z badań przeprowadzanych przez koreańskich i amerykańskich naukowców, w czasie pandemii zapotrzebowanie na zabiegi medycyny estetycznej wzrosło o 30 procent.
Czytałam, że ludzie potrafią rezygnować z pracy tylko dlatego, że muszą w niej godzinami patrzeć w swoją twarz widoczną w kamerce. Co więcej, czasami doprowadza ich to do zaburzeń o podłożu psychicznych.
Syndrom wypalenia zawodowego u wielu pracowników nasila się właśnie teraz. Zmęczeni wielomiesięczną pracą z domu, w izolacji od innych, zaczynają popadać w marazm, czuć zniechęcenie. Niektórzy podejmują decyzję o rezygnacji z pracy. Z kolei do działów HR docierają coraz częściej informacje o depresji u pracowników.
Czy to naturalne, aby kilka godzin np. w pracy, na zajęciach w szkole czy na uczelni, wpatrywać się w swoje odbicie? Chodzi oczywiście o kamerę na Zoomie czy Teamsie.
Oczywiście, że nie. To pytanie trochę prowokacyjne. Komunikacja z drugim człowiekiem, budowanie z nim relacji, to nie tylko używanie aparatu mowy, ale także odczytywanie sygnałów pozawerbalnych, mimiki, spojrzenia. Siłą rzeczy dzięki temu odbieramy więcej treści w kontakcie z drugą osobą. W sytuacji, kiedy siedzimy przed ekranem i obserwujemy swoją twarz wśród innych twarzy, to po pierwsze nie jesteśmy skoncentrowani na innych osobach, po drugie przyglądamy się nadmiarowo sobie.
W niekórych firmach jest wymóg włączania kamery. Z badań wynika, że kobiety patrzą wówczas na siebie i doszukują się niedoskonałości w wyglądzie. Zazwyczaj je znajdują.
We włączeniu kamery chodzi o to, aby widzieć innych. Większość narzędzi do komunikacji zdalnej ma funkcję, w której możemy ukryć własną twarz. Czasami o tym zapominamy. Czytałam badania według których po pierwszej fazie izolacji pojawiło się zjawisko nazwane covid face, które zaowocowało szturmem na gabinety medycyny estetycznej. Wzmożony ruch potwierdzają zresztą lekarze tej specjalizacji w Polsce. Badacze mówią, że to efekt namiarowego przyglądania się sobie, wyszukiwanie w sobie mankamentów, co doprowadza z kolei do obniżenia poczucia własnej wartości.
Na to wszystko nakłada się nam obraz pokazywany w mediach społecznościowy przez influencerki, które w większości przypadków prezentują zdjęcia obrobione, przefiltrowane.
Możemy zgasić własną kamerę, ale pokusa, aby się sobie poprzyglądać, jest duża.
Lubimy siebie oglądać. Wiele osób wykorzystuje też narzędzia do poprawy swojego wyglądu dostępne w programach do pracy online. Chcą się lepiej prezentować bądź czują się nieatrakcyjne i powiększają sobie oczy, usta, zmniejszają nos.
Później chcą też tak prezentować się w tzw. realu. Stąd te zabiegi w gabinetach kosmetycznych czy medycyny estetycznej?
Jedną z motywacji jest zapewne, żeby na żywo wyglądać tak, jak na monitorze, ale moim zdaniem głównym powodem jest jednak poszukiwanie samoakceptacji właśnie w takich zabiegach. Poprzez upiększanie twarzy chcemy często wyrównać deficyty związane ogólnie z samooceną i poczuciem własnej wartości. I takich pacjentów jest teraz w gabinetach psychoterapeutów najwięcej.
Źródło: "Post Covid-19 Aesthetic Sector Boom Explained", DermaInstitiute.co.uk"From a pandemic to plastic surgery: how Covid changed the way we see our faces", The Guardian
Zapraszamy na grupę FB - #Samodbałość. To tu będziemy informować na bieżąco o wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!