Malina Błańska: Panie ministrze Czarnek, proszę zostawić nasze córki w spokoju! [Opinia]
Ostatni rok regularnej walki PiS z kobietami musiał zmęczyć rządowych polityków na tyle, że postanowili ulepszyć swój pomysł na atak na prawa kobiet. Walkę z dorosłymi kobietami zamieniono na walkę z łatwiejszym, bo młodszym i bezbronnym przeciwnikiem. Z dziewczynkami.
Ujawnione właśnie priorytety oświatowe Ministerstwa Edukacji i Nauki na najbliższy rok są zamachem na dziewczynki. Na ich rozwój i prawo do nauki. Na późniejsze szczęście i spełnienie zawodowe. Są próbą uciszenia zawczasu i zdławienia w zarodku kompetencji, niezależności oraz nieposłuszeństwa. W myśl zasady, czego Janinka się nie nauczy, Janina nie będzie umiała, chce się pozbawić dziewczynki nauki umiejętności niezbędnych do bycia kiedyś niezależnymi, krytycznymi, odważnymi, nieposłusznymi obywatelkami. Nie można inaczej nazwać chęci edukowania dziewczynek poprzez styl, który doradca Ministra Edukacji i Nauki Paweł Skrzydlewski określił jako "ugruntowanie cnót niewieścich".
Minister Przemysław Czarnek nie pierwszy raz zdradził swoje dyskryminujące uczennice poglądy. Wcześniej chciał je odchudzać, gdyż twierdził, wbrew danym statystycznym, że dziewczynki mają większy problem z otyłością, niż uczniowie.
Czytaj też: "Cnoty niewieście" zamiast "ideologii LGBT" w polskich szkołach? Minister o pomyśle MEiN
Dzisiejszym problemem dziewczynek jest minister Czarnek. Od kilkudziesięciu godzin zastanawiamy się nad tym, co skrywa się pod enigmatycznym hasłem rodem z brewiarza. Ugruntowanie cnót niewieścich – to nic innego, jak używanie publicznej edukacji do formowania zastępów uległych, posłusznych, grzecznych, skromnych, cichych, przeglądających się w męskich oczach i im służących od rana kobiet.
Kobiet, które nie znają swoich praw, swoich pragnień, swoich ciał. Znających obowiązki względem innych – czyli mężczyzn, którzy sprawują nad nimi władzę, używają ich ciał, którym należy służyć i być posłuszną. Nadzór nad formowaniem mają czynić wszechmocni kuratorzy oświaty, którym zwiększenie kompetencji ma pozwolić na interweniowanie w program zajęć szkolnych. Nadciąga czarny czas dla dziewczynek wychowujących się w Polsce, w kraju, w którym do tej pory i tak nie miały lekko.
Rodzisz się kobietą w Polsce i masz przerąbane. Dyskryminacja dziewczynek nie jest złudą. Jest codziennością. Codziennie naszym córkom odbiera się szanse i prawo do rozwoju. Wiedzą coś o tym choćby dziewczynki z warszawskiego Mokotowa, którym nie pozwolono trenować na lokalnym Orliku, gdyż uznano, że pierwszeństwo w dostępie do boiska powinni mieć chłopcy.
Sprawą zajął się Rzecznik Praw Obywatelskich Adam Bodnar. W efekcie takich sytuacji w okresie nastoletności 71 proc. chłopców uprawia sporty, dziewczynek zaledwie 28 proc. O dyskryminacji może opowiedzieć także Róża, córka przedsiębiorcy internetowego Artura Kurasińskiego, która usłyszała w warszawskiej szkole, że nie może zapisać się na zajęcia z robotyki, gdyż te są zarezerwowane tylko dla chłopców. Artur w efekcie swojej wściekłości wydał książkę "Róża, a co chcesz wiedzieć?". Komiks, w którym naukowcy oraz naukowczynie, specjaliści i specjalistki technologiczni objaśniają Róży tajemnice swoich dziedzin. Podcinanie skrzydeł dziewczynkom świat ma we krwi. Badania mówią, że mimo braku różnic między inteligencją chłopców a dziewczynek, już 6-letnie dziewczynki są mniej skłonne niż chłopcy wierzyć, że przedstawicielki ich płci są bardzo mądre.
Czytaj też: Ginekolog ostro o aferze w szpitalu w Oleśnicy. "Pacjentki w ciąży nie mogą słuchać takich tekstów"
Galopujące stereotypy pozbawiają nasze córki szans. Każdy dorosły powinien z troską, uważnością i czułością pochylić się nad bliskimi dziewczynkami i zajrzeć w głąb swoich uprzedzeń i przyzwyczajeń, które krzywdzą dziewczynki. I wtedy, w tym nierównym świecie, pojawia się minister Czarnek.
Rolą szkoły i nauczycieli jest walka z stereotypami, wyrwanie głęboko zakorzenionego seksizmu i podarowanie dziewczynkom równych szans. Szkoła pod rządami zaściankowego, ksenofobicznego i konserwatywnego Przemysława Czarnka cofa feminizm o ponad 100 lat. Cofa nasze córki do czasów naszych prababek, które nie mogły mieć głosu, potrzeb ani praw.
Panie ministrze, zostaw nasze córki w spokoju!