Małżeńskie pułapki

Każda miłość jest pierwsza, jedyna, niepowtarzalna i do innych niepodobna. Ale małżeńskie ścieżki są jak linie równoległe. Czyhają na nich te same pułapki oraz przeszkody. Dochodzimy do nich wcześniej lub później. A to czy uda się je szczęśliwie wyminąć, zależy nie tylko od siły uczuć. Trzeba wiedzieć, jak sobie radzić.

Małżeńskie pułapki

15.03.2006 | aktual.: 30.05.2010 14:13

Każda miłość jest pierwsza, jedyna, niepowtarzalna i do innych niepodobna. Ale małżeńskie ścieżki są jak linie równoległe. Czyhają na nich te same pułapki oraz przeszkody. Dochodzimy do nich wcześniej lub później. A to czy uda się je szczęśliwie wyminąć, zależy nie tylko od siły uczuć. Trzeba wiedzieć, jak sobie radzić.

Czy mężczyznę można zmienić?
Najlepiej od razu wybierać model, który nam najbardziej odpowiada. Ale wiadomo, że miłość nosi różowe okulary i dopiero szara codzienność małżeńskiego życia pokazuje kim naprawdę jest poślubiony książę. Tylko w telewizyjnych serialach ponury brutal zmienia się w łagodnego baranka pod wpływem zakochanej w nim kobiety. W życiu nie ma tak dobrze. Awantury, wyrzuty i ciągle powoływanie się na wymarzony wzorzec, może tylko pogorszyć sprawę. Jeśli wady męża są nie do zaakceptowania, chyba nie warto się męczyć licząc na cud. Kolejne dziecko raczej skomplikuje problem, niż go rozwiąże. Ale wiele drobniejszych mężowskich przywar po prostu da się oswoić i polubić. A niektóre cierpliwą pracą wychowawcą można zmniejszyć. Wszak kropla drąży skałę. Byle ciągłym narzekaniem nie drążyła dziury w brzuchu.

Czy okazywać zazdrość?
Każda próba naruszenia naszej małżeńskiej własności budzi uzasadniony niepokój. Istnieją dwie szkoły postępowania w takiej sytuacji. Pierwsza radzi - od razu pod klucz chłopa. A najlepiej w ogóle nie spuszczać go z oka na wszelki wypadek. Zwolenniczki drugiej szkoły mówią - będzie, co ma być. Nie przetrząsają kieszeni, nie pytają skąd wraca po nocy. A jak widzą na horyzoncie inną panią, szybko wdają się same we flirt z cudzym mężem. W obu wypadkach przesada nie popłaca. Zamęczanie podejrzeniami może zburzyć związek. Ale powiedzenie w porę - zależy mi na tobie, jestem zazdrosna o ciebie - uratowało nie jedno małżeństwo.

Czy obowiązki domowe należą tylko do żony?
Chyba nie ma kobiety, która na to pytanie odpowie - tak. A jednak ogromnie dużo pań zwalnia swoich partnerów ze wszystkich domowych prac. Z miłości - ja to kochanie zrobię za ciebie. Z przekonania, że tylko one to potrafią - ty nawet kurzu porządnie nie wytrzesz. Itp. Na początku czują się dzielne i wspaniałe. Mąż się przyzwyczaja do wygód i nawet śmieci nie wyniesie. A kobiecie jest coraz ciężej. Tym bardziej, że nikt nie chce podziwiać, jak pięknie zapastowała podłogę, czy umyła okna. Nie wie, jak wybrnąć. Cierpi. Potem narzeka i robi awantury. Nie tędy droga. W każdym momencie, gdy żona poczuje się przytłoczona nadmiarem obowiązków musi poprosić resztę domowników, nie tylko męża, o pomoc. A dokładniej o rozdzielenie domowych zadań na wszystkich. Nawet jeśli na początku nie będzie idealnie posprzątanie, czy ugotowane. Sztuka w tym, żeby to zrobić bez obarczania nikogo winą, obrażania się, grożenia odejściem itp. Za to dużo chwalić i dziękować za odciążenie.

Czy dzieci powinna wychowywać przede wszystkim kobieta?
Wystarczy się rozejrzeć dokoła, żeby przekonać się kto chodzi na wywiadówki, z dziećmi do dentysty, kto z nimi odrabia lekcje i siedzi z nimi w domu, gdy się przeziębią. Kto wymaga, pilnuje i wyznacza kary. A kto w niedzielę idzie z dziećmi na lody i na spacer. Ale niedzielnych tatusiów wychowują same kobiety, które mówią im - ty nie potrafisz zająć się dzieckiem, ja to zrobię. I potem zostają same z różnymi problemami. Mężczyźni rzeczywiście nie zawsze wiedzą, jak sobie poradzić. Można jednak i warto ich tego nauczyć. Nie tylko wtedy, gdy dziecko jest małe. Od dziś włączyć tatę w rozwiązanie każdego problemu i nie zostawać w domu, gdy reszta rodziny wybiera się do kina, albo na wycieczkę.

Czy w dzisiejszych czasach mąż jest jeszcze głową rodziny?
Większości mężczyzn na tym zależy. A mądre kobiety, które rządzą domem swoją delikatną rączką, pozwalają im panować. Niepotrzebne niszczenie autorytetu męża odbija się na całej rodzinie. Mąż czuje się niedoceniony, zamyka się w sobie, odsuwa. Dzieci go lekceważą, choć potrzebują wsparcia nie tylko matki. Żona też nie czuję się dobrze w związku z partnerem, którego zredukowała do zera. Wszelkie nieporozumienia między małżonkami nie powinny mieć wpływu na oficjalną pozycję pana domu. Można nawet się kłócić nie odmawiając sobie nawzajem prawa do szacunku. Nawet malowany król jest lepszy, niż zupełnie bezkrólewie. Nie warto brać męża za bardzo pod pantofel.

Czy w zaciszu domowym można czuć się zupełnie swobodnie?
Jeśli to znaczy, że małżonkowie chodzą po mieszkaniu w starych szlafrokach i rozdeptanych kapciach - NIE. Ona w lokówkach i z maseczką na twarzy, on z weekendowym zarostem i pachnący piwem. Atrakcyjność fizyczna jest ważna w każdym momencie związku. Nawet po kilkudziesięciu przeżytych wspólnie latach. Nigdy nie można powiedzieć sobie - teraz już nie muszę się starać. Czy kiedykolwiek mówimy sobie - teraz już nie chcę się podobać? Odrzucenie niedobrych przyzwyczajeń i zadbanie o siebie owocuje nagłym przypływem uczuć nawet w pozornie wystygłych małżeństwach. Warto spróbować.

Co ważniejsze: mąż czy dzieci?
To pytanie jest źle postawione. Nie można dokonywać takiego wyboru. Robi krzywdę swoim dzieciom kobieta, która przede wszystkim troszczy się o partnera ich kosztem. Ale instynkt macierzyński broni większość matek przed takim postępowaniem. Częstsza jest sytuacja, że po urodzeniu dzieci mąż schodzi na drugi plan. To bardzo niebezpieczny układ. I kobiecie i jej dzieciom potrzebna jest rodzina. Zaniedbany, odepchnięty mąż łatwo może poszukać pocieszenia tam, gdzie będzie ważny i potrzebny. I tragedia rodzinna gotowa. Nawet wtedy, gdy kobieta bardzo pochłonięta jest swoim macierzyństwem, nie może zapominać, że dzieci ma się we dwoje, a rola matki nie wypełni jej całego życia.

Czy warto w małżeństwie być całkowicie szczerą?
Na pewno warto być wobec męża lojalną. Musi on mieć przekonanie, że nie zostanie oszukany, zdradzony, opuszczony w trudnej sytuacji. Tego oczekuje się przecież od partnera. Ale w każdy związku trochę inaczej podchodzi się do szczegółów. W jednym małżeństwie bardzo ważne są pieniądze i wtedy posiadanie ukrytych przed partnerem zasobów finansowych, nawet niewielkich, może być potraktowane, jako nielojalności. Zazdrośnik poczuje się oszukany, jeśli żona nie powie mu o spotkaniu kolegi ze szkoły. Po prosty trzeba mieć wyczucie, co dla partnera jest ważne. I nie ranić go nadmiarem tajemnic. Ale rzadko zdarza się związki, które potrafią udźwignąć całą prawdę o przeszłości i wszystkich drobnych partnera. Lepiej nie mówić o detalach kosmetycznych, nie odsłaniać kulis dobrego wyglądu. Odrobina tajemniczości i dystansu dodaje partnerom atrakcyjności.

Co z seksem?
Niektóre związki po latach przekształcają się z jakieś bezpłciowe układy dwojga ludzi, którzy pozornie pogodzili się, że w ich życiu intymnym nic się nie dzieje. Są ze sobą, bo dzieci, bo wspólny dom, majątek. Nawet twierdzą, że się kochają, tylko w sypialni jest im jakoś smutno i źle. Nie warto rezygnować z seksu. To zawsze jest poważne zagrożenie związku. Jeśli nawet nastąpił odpływ namiętności, to trzeba popracować nad przypływem. Wiek nie ma tu żadnego znaczenia. Tyle jest możliwości uczenia się czegoś nowego. Eksperymentowania. Po co wzdychać, albo szukać wrażeń gdzieś na boku. Lepiej zachęcić partnera do spróbowania jeszcze raz i jeszcze raz.

Czy mówić o miłości?
Tak. To ważne dla każdego związku. Pozornie twardzi, zapracowani mężczyźni też chcą wiedzieć, że są kochani. Nie zawsze potrafią odpowiedzieć na wyznanie czułym słowem, które kobiety chciałyby usłyszeć. Trzeba nauczyć się rozumieć ich język miłości. Mąż nie potrafi, wstydzi się powiedzieć - jesteś moim skarbem, ale przybije półkę, ugotuje coś dobrego, poda herbatę. Nie zawsze znajdzie w sobie odwagę, żeby przynieść kwiaty, ale kupi pęczek szczypiorku, albo dorodne jabłka. Nie może zostać wyśmiany, zlekceważony. Trzeba go cierpliwie uczyć okazywania czułości. Cenić to, dawać dobry przykład. Tyle jest codziennie okazji, żeby dać partnerowi znak - jesteś dla mnie najważniejszy. Nie koniecznie musza to być słowa. Czasem wystarczy poprawić mu szalik i powiedzieć - tylko mi się nie przezięb. Wszyscy tego potrzebujemy.

Ile wymagać?
Dużo. Błąd popełniają te kobiety, które z miłości, niczego od swoich mężczyzn nie wymagają. Tak kochają, że biorą na siebie cały ciężar walki ze światem zewnętrznym, byle ukochanego oszczędzić. Prędzej, czy później czują się z tym nieszczęśliwe. A i panom nie jest dobrze w takim układzie. Urodzili się, żeby walczyć, zdobywać dla swojej kobiety. Ona powinna mówić, czego chce i nagradzać za wysiłek. Przekonywać swojego mężczyznę, że jest zdolny i dzielny. Wtedy może naprawdę wiele osiągnąć. Ale nie wolno przebrać miary. Traktowanie partnera instrumentalnie, jako narzędzia do zdobywania równych dóbr i żądanie ciągle więcej i więcej, nie służy związkowi. Miłość musi podpowiedzieć, gdzie jest granica, której nie wolno przekraczać.

Ciągle razem, czy czasem osobno?
Na początku związku chciałoby się spędzać z partnerem cały czas. Potem to się zmienia. I nienaturalnym staje się wymaganie - trzymaj mnie ciągle za rękę. Związki, w których małżonkowie nie odstępują się na krok, tylko pozornie są bardziej trwałe. Każda próba wyrwania się na wolność może stać się wielką pokusą. Dlatego lepiej pozwalać sobie na dystans. Utrzymywać związek według zasady - jesteśmy razem, bo się kochamy i chcemy być ze sobą, a nie musimy. Poza tym partnerzy, którzy mają swoje odrębne światy zainteresowań, swoich znajomych , są dla siebie atrakcyjniejsi. Coś nowego wnoszą do związku. I najlepiej, gdy obie strony mają jakiś margines swobody. Wiele kobiet dobrowolnie zrzeka się takiego prawa. Nie chcą prowadzi życia towarzyskiego bez męża i w ogóle nigdzie bez niego nie bywają. A jemu mają za złe, gdy wyskoczy z kolegami na piwo, na mecz, czy po prostu pogadać. Po co robić z siebie niewolnicę domowego ogniska? Panowie wcale tego nie cenią. Lepiej spotykać się z koleżankami, chodzić do kina na
romanse, na damskie ploteczki. To poprawia humor i dobrze wpływa na związek.

Czy to jeszcze wypada być słabą kobietą?
Panie nauczyły się radzić sobie w życiu zawodowym i domowym nie gorzej niż mężczyźni. Potrafią być twarde, wytrzymałe i niezawodne. Ale wcale nie wzbudzają tym podziwu partnerów. Im bardzo staroświecko imponują kobietki słabe, proszące o pomoc, delikatnego zdrowia. Więc po co się tak natężać? To żaden wstyd powiedzieć - zmęczyłam się, boli mnie głowa, boję się. Przytulić do silnego męskiego ramienia i poprosić - poradź, pomóż, obroń mnie. Wielu mężczyzn czeka na takie słowa. Chcą się czuć potrzebni, silni, opiekuńczy. W domu chcą mieć kobietę, a nie kolegę z wojska, który z nimi we wszystkim rywalizuje. Warto podkreślać, co nas od mężczyzn różni, a nie upodabniać się do nich.

Kto rządzi pieniędzmi?
Coraz rzadziej słyszy się skargi kobiet, którym pracujący mężowie wydzielają na dom. Częstsze są narzekania pań, że on oddaje całą pensję i potem już w ogóle nie troszczy się o to na co te pieniądze starczą. Kobieta jest rodzinnym ministrem finansów i ona sama boryka się z domową dziurą budżetową. Panie nie początku są dumne, że wszystko zależy od nich. Dopiero z czasem rozumieją, jak niewdzięczne przyjęły na siebie zadanie. I wtedy powinny powiedzieć - stop. W dzisiejszych czasach kłopoty finansowe to za duże obciążenie dla jednej osoby. W planowaniu domowych wydatków powinni brać udział wszyscy członkowie rodziny. Również dzieci. Zwłaszcza starsze. Uczą się tedy gospodarowania, ale również zrozumienia sytuacji materialnej rodziny. Nie męczą wygórowanymi wymaganiami, bo wiedzą na co można sobie pozwolić. Kobieta unika wielu trudnych sytuacji, wyrzutów, pretensji, jeśli cała rodzina wspólnie decyduje o tym, jak podzielić pieniądze. Powinno być tak zwłaszcza wtedy, gdy jedno z partnerów jest bezrobotne i
wcale nie zarabia, albo, gdy żona przynosi do domu dużo więcej pieniędzy, niż mąż. Zasada wspólnej odpowiedzialności za kasę, cementuje rodzinę.

Czy wybaczyć niewierność?
Zdrada jest zawsze poważnym problemem w każdym związku. Ale wcale nie musi oznaczać jego końca. Wszystko zależy od okoliczności. Pochopne decyzje, unoszenie się ambicją, słuchanie rad nie zawsze szczerych znajomych, może zniszczyć życie. Gdy dojdzie do odkrycia zdrady - a nie o każdym potknięciu trzeba się dowiedzieć, - warto okazać dobremu i kochającemu dotąd partnerowi odrobinę zaufania. Warto przezwyciężyć własny ból i wysłuchać go. W bardzo wielu przypadkach warto wybaczyć. Miłość i to potrafi. Ale nie warto znosić rozmyślnych upokorzeń, notorycznych zdrad i lekceważenia. Wierność partnera, to oznaka miłości.

Komentarze (0)