Małżeństwo zamiast wakacji. Piętnastoletnia panna młoda
„W dniu ślubu wyrywałam się i kopałam. Potem nauczyłam się kochać swojego męża. Ty też się nauczysz.” Piętnastoletnia Yasmine skończyła szkołę podstawową, gdy matka zdecydowała, że pojadą do Palestyny odwiedzić rodzinę. Nie była to jednak zwykła wycieczka. Na dziewczynkę, w obcym dla niej kraju, czekał już przyszły mąż.
Każdego dnia do wzięcia ślubu jest zmuszanych na całym świecie 39 tysięcy dziewcząt. Najgorzej jest w krajach arabskich, gdzie nawet 80 proc. małżeństw jest aranżowanych. Pannami młodymi zostają kilkunasto-, a nawet kilkuletnie dzieci. Większość wspomina dzień ślubu jako koszmar, później popadają w depresję, zdarzają się samobójstwa. Mimo to kolejne pokolenia babć i matek pielęgnują tę tradycję, wywierając nacisk na własne córki, wnuczki. Kobiety gotują piekło kobietom. Oto historia nastoletniej panny młodej, której po ślubie udało się uciec od męża i rodziny.
Edukacja na gosposię
Rodzice Yasmine byli urodzonymi w Jerozolimie Palestyńczykami, którzy wemigrowali do USA. Ona sama przyszła na świat w Chicago i tam wychowywała się razem z siostrami. Po śmierci ojca dzieci zostały pod opieką mamy i babci – obie kobiety Yasmine wspomina jako surowe i przywiązane do muzułmańskiej tradycji. Co prawda dziewczynki nie były posyłane do szkoły w hidżabach, ale zakładały je do meczetu, codziennie musiały również nosić stroje dokładnie zakrywające ich ciała. Nie każde ubranie zyskiwało aprobatę. Gdy któregoś dnia Yasmine przyszła do domu w ukochanych, ale lekko już przyciasnych dżinsach, mama z babcią pocięły je na kawałki, uznając spodnie za zbyt wyzywające. Yasmine pamięta, że w ich domu niedozwolone były żadne atrybuty amerykańskiej popkultury, nie wolno im było oglądać kanałów muzycznych uwielbianych przez rówieśników ani wieszać na ścianach plakatów z idolami.
W 2013 dziewczyna kończyła podstawówkę. Już od kilku tygodni dopytywała matkę, do jakiej szkoły średniej pójdzie po wakacjach, ale ta wymigiwała się od odpowiedzi. Wreszcie nadszedł wrzesień, rozpoczęły się pierwsze lekcje, ale Yasmine wciąż siedziała w domu. Sprzątała, gotowała, pomagała matce w obowiązkach. Wreszcie zrozumiała, że jedyną edukacją, jakiej pragną dla niej obie z babcią, jest przyuczenie do roli gosposi.
- Znajomi przekonywali, że to nielegalne, że mam prawo chodzić do szkoły – wspomina Yasmine. – Te słowa docierały do mnie, ale nie miałam pojęcia, komu mam to zgłosić. Przecież mojej mamy to nie obchodziło.
Najgorsze zaczęło się jednak, gdy poznała pewnego chłopca. Początkowo spotykała się z nim potajemnie, ale pewnego dnia, gdy zadzwonił do drzwi, otworzyła jej matka.
- Zapytała, co robi w naszym domu, a on odpowiedział, że jest moim chłopakiem – Yasmine przewraca oczami na samo wspomnienie. – Zatrzasnęła mu drzwi przed nosem.
Od tego czasu dziewczyna stała się dosłownie więźniem we własnym domu – bez możliwości wychodzenia, zamykana na klucz za każdym razem, gdy ktoś starszy opuszczał mieszkanie. Areszt trwał dwa tygodnie, aż w końcu matka oświadczyła, że wyjeżdżają do Palestyny odwiedzić rodzinę.
- Najpierw cieszyłam się ze spotkania ze starszymi siostrami, które w Jerozolimie wyszły za mąż i urodziły dzieci. Mieszkały tam już od dobrych kilku lat. Ale gdy usłyszały o moich randkach z „białym” chłopakiem, zaczęły się ze mnie śmiać.
Baw się dobrze
Któregoś dnia podczas pobytu w Jerozolimie starsze siostry odwiedziły Yasmine i przyniosły jej nowe ubrania. Otoczyły ją, zaczęły malować, ubierać, czesać. Na zadawane pytania, odpowiadały tylko:
- Nie przejmuj się. Spróbuj dobrze się bawić. Ktoś przyjdzie cię poznać.
Tym kimś miał być jej przyszły mąż. Starszy od niej o 10 lat, co oznaczało, że Yasmine ma wyjątkowe szczęście, bo nie trafiła na starca. Dużo niższy, z ułamaną jedynką. Tak go zapamiętała.
- Ma pracę i dom. To wystarczy – powiedziała matka o mężczyźnie, z którym Yasmine miała spędzić resztę życia.
Dziewczyna wpadła w furię, nie mogła uwierzyć, że jej własna rodzina zaplanowała dla niej taki los.
- Czułam się zdradzona, było mi niedobrze, płakałam. Moja mama też była smutna, ale powiedziała, że to dla mnie najlepsza opcja. Babcia spoliczkowała mnie, gdy zaczęłam krzyczeć, że nigdy go nie poślubię.
Postanowienie, mimo że żarliwe, nie było takie proste do realizacji. Yasmine wiedziała, że jest obywatelką USA, a zmuszanie nastoletnich Amerykanek do małżeństwa mija się z prawem, szybko jednak odkryła, że babcia zabrała jej paszport. Nie wiedziała też, do kogo może zwrócić się o pomoc.
Ślub został wyznaczony na 30 września. Wszystkie dni do tej daty przepłakała. Siostry, które jak zrozumiała później, przeżyły tę samą historię, próbowały ją pocieszać. Przekonywały, że mogła trafić gorzej, na kogoś znacznie starszego lub niesympatycznego. Rzeczywiście, jej przyszyły mąż, który teraz odwiedzał ją raz w tygodniu, wydawał się równie przerażony, jak ona.
- W dniu ślubu, całą drogę krzyczałam i kopałam – powiedziała Yasmine najstarsza siostra – Ale w końcu nauczyłam się kochać swojego męża. Ty też się nauczysz.
Nie znam swojego nazwiska
Od zawarcia wymuszonego małżeństwa mijały jednak tygodnie, a miłość wciąż nie przychodziła i Yasmine nie zamierzała czekać na to uczucie. Przy pierwszej okazji, gdy tylko udało jej się dostać do laptopa, skontaktowała się ze znajomymi z Chicago. Przesłali jej numer najbliższej ambasady. Odwagę do wykonania telefonu zbierała przez kilka kolejnych dni.
- Jestem obywatelką USA, moja rodzina siłą wydała mnie za mąż. Chcę wracać do domu – wypaliła, gdy w końcu zdecydowała się zadzwonić.
Resztę pamięta jak przez mgłę. Pytano ją o numer ubezpieczenia, którego nie znała, i numer paszportu, który jej skradziono. Musiała podać imiona rodziców, ich amerykański adres, miejsce obecnego pobytu i wreszcie nazwisko męża, które teraz należało również do niej. Wtedy uświadomiła sobie, że nie potrafi udzielić odpowiedzi na dwa ostatnie pytania.
Weryfikacja danych i wszystkie procedury trwały długie dwa miesiące, podczas których Yasmine po kryjomu musiała kontaktować się ambasadą, niemal codziennie dokuczały jej migreny. Datę ucieczki wyznaczono na 3 grudnia, Yasmine bez problemu udało się wyjść z domu pod nieobecność męża. W ustalonym miejscu czekał na nią kierowca, który zawiózł ją do hotelu. Na parkingu ochrona sprawdziła jeszcze, czy dziewczyna nie ma ze sobą bomby. Było jej już wszystko jedno. Z tymi obcymi, przeszukującymi ją ludźmi, czuła się bezpieczna i wolna po raz pierwszy od wielu miesięcy.
Matka Yasmine przekonywała później amerykańskiego sędziego, że córka chciała wyjść za mąż. Siostra napisała w liście, że jej nienawidzi i nie chce więcej znać, że zrujnowała reputację całej rodziny.
Yasmine Koenig mieszka obecnie w USA, wychowuje się w rodzinie zastępczej, właśnie kończy szkołę średnią, od września rozpocznie naukę na Uniwersytecie Illinois.