Blisko ludzi"Mama i tata nie są terrorystami". Adoptowali ją, gdy była nastolatką

"Mama i tata nie są terrorystami". Adoptowali ją, gdy była nastolatką

"Mama i tata nie są terrorystami". Adoptowali ją, gdy była nastolatką
Źródło zdjęć: © Twitter
Magdalena Drozdek
27.10.2017 14:05, aktualizacja: 27.10.2017 15:43

Kiedy mówi znajomym, kim są jej rodzice i jakiej są wiary, od razu zadają jej jedno pytanie: Czy przypadkiem mama i tata nie uczą Rebeki robienia bomb. Dziewczyna miała 12 lat, gdy została adoptowana przez małżeństwo z Pakistanu. Rodzina w składzie: muzułmanie i "biała Brytyjka" (jak sama o sobie mówi dziewczyna) musiała budzić kontrowersje. I wciąż budzi.

W sierpniu media nagłośniły sprawę kilkuletniej dziewczynki, która trafiła decyzją sądu do dwóch muzułmańskich rodzin zastępczych. Opiekunowie, jak się okazało, zakazali dziecku jedzenia mięsa i zmuszali do nauki arabskiego. O historii dziecka rozpisywali się dziennikarze nie tylko w Wielkiej Brytanii – skąd pochodzi dziewczynka – ale i na całym świecie. Zwierzenia dziecka i ustalenia policji generowały mnóstwo komentarzy. Większość skrajnych.

"The Telegraph" cytował słowa pracownika socjalnego, który sprawował nadzór nad dziewczynką. Jak mówił, dziecko nie chciało wracać do rodziców zastępczych. Dziennikarze "The Times" dotarli do dokumentów, w których pisano o tym, że 5-latka płakała, bo nowi rodzice nie pozwalali jej mówić po angielsku, kobiety w rodzinie zasłaniały twarz nikabami, odebrano jej łańcuszek z krzyżykiem i nie pozwalali jeść mięsa. - Zamiast być kochaną, czuć się bezpiecznie, trafiła do obcego świata, który neguje wszystko, co zna - mówiła matka dziewczynki. Według prawa sąd, który zdecydował się przydzielić 5-latkę do tej rodziny zastępczej, popełnił błąd. Urzędnicy powinni uwzględnić religię, pochodzenie kulturowe i język dziecka.

Po tym, jak sprawa trafiła do mediów, sąd wycofał się ze swojej decyzji i zezwolił na powrót dziewczynki do biologicznych rodziców. I choć sprawa zakończyła się pozytywnie, to odbiła się głośnym echem wśród internautów. Nie brakowało komentarzy na temat tego, jak sąd powinien postąpić z muzułmańską rodziną, podsycając tym samym nienawiść do muzułmanów.

To właśnie dlatego Rebecca postanowiła opowiedzieć swoją historię.

Jestem częścią rodziny

- Mówię znajomym o rodzicach, a oni od razu zaczynają rzucać podejrzeniami: "Założę się, że macie w domu materiały wybuchowe lub bomby". Przecież ja tu mieszkam. W wolnym czasie nie uczę się, jak wysadzać ludzi w powietrze – oburza się Rebecca w rozmowie z dziennikarzem BBC. Dziewczyna zgodziła się opowiedzieć, jak wygląda jej życie w muzułmańskiej rodzinie. Sama z islamem nie ma nic wspólnego.

Brytyjka trafiła do domu Shanaz i Muhammada 6 lat temu. Miała wtedy 12 lat. Jak przyznaje, gdyby nie małżeństwo Arshadów, nie miałaby nikogo na świecie. Zwracała się do nich per "mamo" i "tato" po trzech miesiącach od pojawienia się w rodzinie. Rebecca nauczyła się podstaw języka urdu, by się do nich zbliżyć. Pojechała nawet z nową rodziną do Pakistanu, by poznać ich korzenie kulturowe i dalszych bliskich. Gdy dowiedzieli się o tym jej znajomi, byli w szoku.

Kiedyś usłyszała, że "żyje z terrorystami". Inni mówili o nich jako "wybuchowej rodzinie". Dla Rebeki są po prostu rodzicami. Dziewczyna nerwowo odpowiada na obelgi, jakimi obrzucają ją koledzy. Przecież najważniejsze jest to, że są dobrymi ludźmi – nie to, w jakiego boga wierzą. Ona sama przyznaje, że nie była nigdy namawiana do przejścia na islam. Nie jest też zagorzałą katoliczką.

- Ludzie myślą, że jeśli dziecko trafi do rodziny wyznającej inną religię, straci swoją osobowość. Zastanawiają się: czy mała będzie taka jak wy? Czy zamierzacie zaaranżować jej małżeństwo z kimś, kogo nie zna? Staramy się dbać o nasze dzieci, jak tylko możemy. Rebeka będzie Rebeką. Nic tego nie zmieni – mówi mama dziewczyny, Shanaz. – Adopcja nie polega na tym, by namawiać kogoś do zmiany wyznania. Rodzice adopcyjni nie mogą niszczyć swoich dzieci. Celebrujemy każdą kulturę i religię w naszym domu. Świętujemy Boże Narodzenie i inne wydarzenia ważne dla członków rodziny – dodaje. Shanaz pod swój dach przyjęła też chłopca z Afganistanu i dziewczynkę z Kenii.

Wychowują, nie narzucają

O podobnych adopcjach słyszy się coraz więcej. Angelina Jolie mówiła kiedyś w rozmowie z dziennikarzami "Parade": - Razem z Bradem wychowujemy dzieci w poszanowaniu dla każdego. Mamy w domu półkę z książkami, na której są Biblia, Tora, Koran, wszystko. Zabieramy ze sobą dzieci do kościoła, synagogi, na buddyjskie ceremonie, do meczetów, opowiadając im o różnorodności wyznań. Tylko od nich zależy, jaką wiarę wybiorą. Dodała również: - Szanuję wszystkie religie. Z czym się nie godzę, to wykorzystywanie religii do atakowania innych. Spotkałam ludzi w różnych, bardzo odległych miejscach na świecie, którzy próbują jakoś przetrwać i którym pozostała jedynie wiara. To im w pewien sposób pomaga i nigdy bym ich nie pozbawiła tej wiary.

Jednak nie zawsze takie adopcje przebiegają szczęśliwie. Przykład 5-latki z Londynu nie jest odosobniony. BBC przytacza rozmowę z Jeromem – chłopakiem, który został adoptowany przez małżeństwo wyznające islam. Przyznaje, że nowi rodzice zignorowali jego religię i rodzinne tradycje.

- Rolą rodzica jest to, by pokazać ci świat, wyjaśnić go. Moi nie potrafili szanować kultury, w której mnie wychowano w pierwszych latach życia. A co więcej, nie potrafili pokazać mi swojej. Patrzyliśmy z rodzeństwem na to, jak się modlą, ale nigdy nie rozumieliśmy, dlaczego to robią. Zwyczajnie ich kopiowaliśmy – mówi chłopak.
Jednak zarówno Jerome, jak i Rebecca podkreślają, że nie można z góry przesądzać o tym, że muzułmanie są złymi rodzicami adopcyjnymi. Czasem dzieje się tak, że różnic kulturowych nie da się pogodzić.

Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Komentarze (135)
Zobacz także