Uwaga!

Ta strona zawiera treści przeznaczone
wyłącznie dla osób dorosłych.

Blisko ludzi"Mamo, po coś ty mnie urodziła". Los tej dziewczynki stał się symbolem cierpienia ofiar "dziecięcego Auschwitz"

"Mamo, po coś ty mnie urodziła". Los tej dziewczynki stał się symbolem cierpienia ofiar "dziecięcego Auschwitz"

Kinder-KL Litzmannstadt, funkcjonujący od końca 1942 roku, był jedynym obozem koncentracyjnym dla dzieci uruchomionym przez Niemców na terenach okupowanej Polski. Symbolem cierpienia małych więźniów przetrzymywanych w tym piekle na ziemi stał się tragiczny los zaledwie 13-letniej Urszuli Kaczmarek z Poznania.

Apel małych więźniarek Kinder-KL Litzmannstadt. W drzwiach stoi Eugenia Pol
Apel małych więźniarek Kinder-KL Litzmannstadt. W drzwiach stoi Eugenia Pol
Źródło zdjęć: © Materiały prasowe

Powyższy tekst stanowi fragment książki Błażeja Torańskiego pt. "Kat polskich dzieci".

Aresztowano ją we wrześniu 1942 roku w łapance, gdy poszła po chleb. Teresa Owczarzak dokładnie pamięta chudziutką Ulę, bo z racji wieku były w jednej sztubie dla starszych dziewcząt, nadzorowanej przez Eugenię Pol.

"Na początku Kaczmarek była bita, jak każda z nas, za drobne przewinienia lub z powodu złego humoru nadzorczyni. Ula została okrutnie zbita za kradzież chleba. Każdemu zależało na okruchu i każdy walczył o chleb. W takiej nędzy i biedzie nie można się dziwić, że jedna drugiej kradła chleb. Urszula nie skradła kawałka chleba z rozkoszy".

Ula zwierzała się jej, jak Pol prowadziła ją na wartownię "do bicia". "Tak ją mocno pobiła".

"Po biciu wrzucano ją zmokniętą do karca"

Maria Jaworska o Uli: "Kradła chleb albo marchew gdzieś wyrwała. Moczyła się. Za to ją bito, bito do tego stopnia, że miała jelita na wierzchu (…). Po biciu wrzucano ją zmokniętą do karca. Mokra była dlatego, że po omdleniu oblewała ją wodą. Robiła to Polowa albo na jej polecenie dziewczynki".

Ula stale była brudna od kału i moczu. Pewnego razu, jak zapamiętała Brygida Casselius, "Polowa kazała wsadzić Urszulę Kaczmarek do balii i szorować ją szczotką ryżową w zimnej wodzie".

Urszula Kaczmarek na zdjęciu wykonanym po jej aresztowaniu
Urszula Kaczmarek na zdjęciu wykonanym po jej aresztowaniu © Materiały prasowe

Bogdan Borowski zapamiętał Ulę jako "małą, szczupłą dziewczynkę". Wachmanka "wyżywała się na niej biciem, niedawaniem życia, dawaniem pracy przy kiblach. Przez to wycieńczanie fizyczne i moralne Ula Kaczmarek zmarła (…). Zakończyła życie na dyżurze Pol".

"Ulę biły wszystkie nadzorczynie"

Wacławie Kiziniewicz (z domu Sośnickiej, w obozie była od dwunastego do szesnastego roku życia) żal było Uli: "Biedna weszła pod łóżko, aby zjeść chleb, który ukradła z paczki. Dziewczynka, której była paczka, zameldowała to Polowej. Polowa dała Ulce pejczem dwadzieścia uderzeń w dłonie po jednej stronie i po drugiej. Aż jej się zrobiło zakażenie. Ona jeszcze za to samo dostała bicie na stole od wachmanów".

Danuta Kęsik o Uli: "Była strasznie wychudzona. Wszystko na niej wisiało (…). Ulę biły wszystkie nadzorczynie (…). Często dostawała bicie, bo ona miała taki charakter, że kradła nawet z naszych paczek (…). Zabierała jedzenie i części niezjedzone wyrzucała do ubikacji (…).Wszystkie denerwowałyśmy się na to i byłyśmy złe na nią, bo każdy był głodny i pragnął jedzenia".

"Raz do bicia – na wartowni w części męskiej – prowadziła Ulę Eugenia Pol. Ula ledwo powłóczyła nogami. Tam nie było dostępu dla więźniów, nie było świadków. - Mogli ją bić, gdzie chcieli" – dodaje Danuta Kęsik.

"Bili ją albo w jadalni, albo w pralni"

"Dostała sto batów od wachmanów – zeznawała w procesie Halina Kryszkiewicz z domu Cubrzyńska. – Bili ją albo w jadalni, albo w pralni. Widziałyśmy to przez dziurkę od klucza. Bili ją rozłożoną na dwóch ławkach (…). Pani wychowawczyni Pol stała obok (…). Wynieśli ją, bo nie ustała o własnych siłach".

Siostra Haliny, Adolfina Jakubowska, powtarza o Uli niemal to samo: "Była prowadzona do łaźni przez dwóch wachmanów na sto batów i za nimi z tyłu szła pani Pol (…). Po tym pobiciu chyba długo nie żyła, bo ona miała takie dziury powybijane". (…)

Apolonia Szkudlarek (w obozie Beda): "Była [Urszula] w szczególny sposób dręczona i prześladowana (…). W karcu leżał trup dziewczynki". Jadwiga Pawlikowska: "Ją każdy popychał". Barbara Olejniczak: "Kiedyś Pol kazała jednej dziewczynce położyć na brzuchu siedzącej przy izbie chorych Urszuli Kaczmarek pokrywę od beczki. Pol w ten sposób chciała sprawić Urszuli ból".

Łucja Nowak (wtedy Mrozek) była z Ulą w jednej sztubie. "Widziałam, jak Pol i Stawicka ciągnęły i targały Urszulę Kaczmarek za włosy. Było to gdzieś miesiąc po moim przyjeździe". A do obozu trafiła 18 marca 1943 roku. "Na ich twarzach malowała się uciecha" – dodawała.

"Ciało jej odpadało"

Plan niemieckiego obozu dla polskich dzieci przy ulicy Przemysłowej w Łodzi
Plan niemieckiego obozu dla polskich dzieci przy ulicy Przemysłowej w Łodzi © materiały partnera | AusLodz

Janina Gajewska siedziała na kamieniu przed barakiem, kiedy usłyszała krzyk dobiegający z izby chorych: "Ty polska świnio! Jeszcze żyjesz?". Zajrzała przez okratowane okno. Pol ze Stawicką biły Ulę. "Dziewczynka już nie miała siły krzyczeć. Gdzieś tydzień później zmarła". Gajewska była przerażona do tego stopnia, że uciekła do baraku i wtuliła się w pościel.

Krystyna Szpigiel (z domu Pacut) dostrzegła przechodzącą obok Ulę: "Popuchnięta, nogi sine".

Kiedy dziewczynki wysłano do ogrodu pielić grządki, Irena Bogacz wspomina, że Ula poszła z nimi. Ale "nie mogła pracować, bo była słaba. Ciało jej odpadało". Eugenia Pol "pobiła ją po nogach i całym ciele". Pod tymi razami Ula się przewróciła, bo "przewracała się po każdym schyleniu". Później już Irena jej nie widziała. "Dziewczynki mówiły, że ciało Uli odpadło i wreszcie zmarła".

Z wartowni pobita Ula wracała o własnych siłach. Ledwie się trzymała na nogach. Miała zbity siny bok. Rany wyglądały jak od bicia pejczem. Zapewne, jak podejrzewa Teresa Owczarzak, cienki koniec długiego pejcza zawijał się i uderzał w dolną część brzucha. "Gdyby ją bito twardym przedmiotem, toby była poprzecinana skóra. Z tego bicia wytworzyła się cuchnąca rana".

Danuta Kęsik: "Ula miała ranę na biodrze. Taką miała dziurę jak moja pięść. Można było rękę włożyć (...). Rana była od bicia pejczem, bo pejcz trafiał zawsze w to samo miejsce. Z początku ona chodziła z tą dziurą. W sztubie z tej rany śmierdziało. Nadal była bita. W gołe siedzenie, bo musiała zdjąć majtki. Bijąca musiała widzieć ranę, bo myśmy widziały. Ona już nie płakała, jakby ją w ogóle nie bolało. (…)"

"Miała rany, wrzody jej się robiły na nogach"

"Wynoszono ją na dwór i polewano wodą, by spłukać kał. Ja widziałam, że Urszula od tego bicia miała na boku z prawej czy lewej strony głęboką ranę. Przez tę ranę wychodziły jej jelita" – Maria Jaworska. Jadwiga Pawlikowska widziała to wyraźniej: "Eugenia Pol pejcz podobny do kija włożyła w ranę, do brzucha Urszuli Kaczmarek, przewracała jej wnętrzności".

Teresa Stefaniak nie była świadkiem tej sceny, ale powtarza za koleżankami: mówiły, że "pani Pol nadepnęła nogą na brzuch Kaczmarek i że wierciła kijem w jej ranie". Marianna Kowalewska dodawała, że wachmanka "przy pomocy węża gumowego, wodą pod ciśnieniem polewała ranę na brzuchu Urszuli". Wreszcie Ulę przeniesiono do separatki przy izbie chorych. Ułożono ją na gołej żelaznej pryczy.

Zabrano jej siennik, bo "robiła pod siebie". "Łóżko Urszuli nie miało ani materaca, ani siennika. Leżała nago, niczym nieprzykryta, na sprężynach żelaznego łóżka". Ula zmarła na jej oczach. Brygida Casselius (z domu Sierant):

"Moczyła bardzo często łóżko (…). Ktoś to zauważył i została pozbawiona posiłku na trzy dni. To było ponad jej siły i zabrała komuś coś z paczki. To doszło do wychowawcy i dostała bicie (…). Wyglądała coraz gorzej, miała rany, wrzody jej się robiły na nogach. Robiła już tam, gdzie stała, i bardzo od niej śmierdziało. Ja osobiście od niej uciekałam, bo bałam się jej, tak strasznie wyglądała (…)".

"Jeśli coś zginęło, to już nikt nie pytał, bo wszyscy wiedzieli, że wzięła to Ula. Ona stale była pozbawiona posiłków i opadała z sił".

"Nigdy jej nie biłam"

Eugenia Pol
Eugenia Pol© Materiały prasowe

Eugenia Pol: "Urszula w agonii została przeniesiona do separatki. Tylko ja podawałam jej wodę. Wszyscy ją wyśmiewali. Dziewczynki omijały. Strasznie cierpiała, nim zmarła. Kradła żywność. Była przez wszystkich popychana i maltretowana".

"Nie tylko przez same dziewczynki, ale głównie przez Bayer i Reichel, które ciągle ją biły i popychały przy każdej okazji. Mówiłam im nieraz: "Dajcie jej spokój", ale nic to nie pomagało. Nie widziałam u niej żadnej rany na brzuchu. Nigdy jej nie biłam. Owszem, chorowała dosyć długo i miejscami miała odparzenia, które sama jej przemywałam".

W separatce Ula była przez dwa tygodnie. Do zgonu. Początkowo dziewczynki wyprowadzały ją do mycia pod studnię lub do pralni. Później ją wynosiły, bo do pompy było ze trzydzieści metrów. Nadzorczyni pilnowała tego mycia, ale wkrótce go zaniechano. Polewanie Uli Kaczmarek wodą z węża przez Eugenię Pol widziała Barbara Wódka (z domu Seemann): "To się odbywało na dworze, bo wąż był przeciągnięty od pralni (…). Gdy ją prowadzono rozebraną do kąpieli, to zobaczyłam u niej ranę". (…)

"Zawyła i umarła"

Izbę chorych nadzorowała Bayerowa, znała stan Uli. Przez cztery dni więźniarka nie dostawała posiłków. W piątym dniu Sydonia Bayer nakazała Helenie Sznerch, aby zaniosła jej pajdkę chleba i kawę.

"Gdy ja przyszłam, to Urszula siedziała na łóżku, a nogi miała w szczeblach łóżka. Ja powiedziałam do niej, że przyniosłam jej jedzenie, ale Urszula już była taka słaba, że nic mi nie odpowiedziała, tylko coś zamruczała. Po chwili wpadła Bajerowa i kazała Urszuli posprzątać (…). Nic nie mówiła (…). W końcu ruszyła się i chciała wyjąć nogi z tych szczebli. W pewnym momencie wykrzywiła się, zawyła i umarła" – tak zapamiętała to Helena Sznerch (z domu Węglińska).

Od czasu do czasu do Uli przychodził żydowski lekarz. Bywały wachmanki. Trzy, cztery dni przed zgonem nic jej nie podawano. Nawet wody. (…)

Brygida Casselius (Sierant) widziała ją tuż przed śmiercią. Wołała o wodę. "Nie podałam jej, bo się bałam. Ulę wynoszono przed budynek na słońce. Często siedziała w kocu i kiwała się". Albo leżała naga na sienniku w pobliżu ściany baraku.

"Zmarła w niedzielę, przed południem"

Jadwiga Pawlikowska: "Przechodziła obok niej Polowa z trzymanym w ręku kijem, po uprzednim włożeniu go w ranę, zaczęła przewracać jej wnętrzności i kłuć ją wewnątrz brzucha. Na drugi dzień po tej »operacji« Ula zmarła". To samo potwierdziła Krystyna Fintzel: "Pol wetknęła w ranę Urszuli Kaczmarek brudny kij i nim ponaruszała wnętrzności".

W słoneczną niedzielę przed obiadem dziewczynki znowu zajrzały przez otwarte okno. Prosiła o wodę. Mimo zakazu podały jej kubek. Wypadł jej z ręki. Myślały, że zasłabła, i wszczęły alarm. Przyszedł komendant, przystawił Urszuli lusterko do ust i stwierdził zgon. To samo, jak opowiada Danuta Kęsik, zrobiła Eugenia Pol: "Przystawiła do ust lusterko i po tym dopiero powiedziała, że już nie żyje i nie oddycha".

Inaczej zapamiętała to Barbara Olejniczak: "Pol przyszła z jakimś Niemcem. Nacisnęła nogą na brzuch dziewczynki i kał zielony wyszedł, i oboje się śmiali, że »zesrała się jak krowa«".

Teresa Owczarzak (z domu Seemann): "Zmarła w niedzielę, przed południem, i było wtedy ciepło, było to chyba w maju albo w czerwcu 1943". Eugenia Pol nakazała dziewczynkom odejść. Danuta Kęsik: "Zmarła w maju 1943".

"Mamo, po coś ty mnie urodziła"

"Wynieśli ją w otwartej trumnie. Strasznie przeżywałyśmy. Nie mogłyśmy uklęknąć, aby się pomodlić. Przegoniono nas. Byłyśmy dziećmi. Pod strachem" – wspominała Teresa Owczarzak (Seemann). Inaczej zapamiętała to Danuta Kęsik: "Ula była na podłodze, na deskach czy w trumnie. Uklękłam, a Polówna przyłożyła jej lusterko do ust i powiedziała, że nie żyje". Adolfina Jakubowska nie pamięta trumny, tylko "pudło": "Wywoziliśmy jedną dziewczynkę w takim pudle już nieżywą".

Ciało Urszuli Kaczmarek
Ciało Urszuli Kaczmarek © Materiały prasowe

Eugenia Pol: "To ja jej przyłożyłam lusterko. Wszyscy się modlili. Gdy zmarła, żegnałam ją i odmawiałam razem z dziewczynkami modlitwy. (…) Płakałyśmy".

Brygida Casselius: "Kiedy Ula zmarła, to musiało być już ciepło, bo chodziliśmy bez trepów".

W aktach procesu Eugenii Pol jest zdjęcie Urszuli Kaczmarek w trumnie. "To ta dziewczynka, która była polewana wodą i miała ranę z boku" – nie ma wątpliwości Eugenia Kubiak z domu Wódka, która po Uli odziedziczyła numer obozowy 99. Opowiadano jej, jak majaczyła: "Mamo, po coś ty mnie urodziła". Jak prosiła o chleb. "Na niej była skóra i kości". Jak była katowana, polewana zimną wodą z pompy. Od tego polewania się przewracała. Eugenia Pol podpierała ją wtedy.

"Tkanki tłuszczowej na pewno u dziewczynki nie było"

Walenty Lenkowski i Edmund Orszański, biegli z Zakładu Medycyny Sądowej Wojskowej Akademii Medycznej w Łodzi, na podstawie zeznań świadków doszli do wniosku, że "włożenie kija do rany pogorszyło ciężki stan chorej i przyczyniło się do śmierci (…). Samo przebicie powłok i rana przechodząca na otrzewną była groźna. Świadkowie mówili o tym, jak gdyby uzewnętrzniły się wnętrzności". Potwierdzili, że ciało Uli składało się wyłącznie ze skóry i kości: "Tkanki tłuszczowej na pewno u dziewczynki nie było".

Z aktu zgonu, który Franciszek Kaczmarek dostał od komendanta obozu Arna Wrucka, wynikało, że jego córka zmarła na atak serca. Biegli jednoznacznie to wykluczyli: "Zawał u tak młodych osób jest opisywany jako zjawisko zupełnie wyjątkowe (…). Brak jest jakichkolwiek danych, aby wnioskować o chorobie układu krążenia".

Pomnik Pękniętego Serca poświęcony małym więźniom „obozu przy ul. Przemysłowej” w Łodzi
Pomnik Pękniętego Serca poświęcony małym więźniom „obozu przy ul. Przemysłowej” w Łodzi © Archiwum Prywatne | Piotr Matyja

"Straszono nas potem Urszulą"

I jeszcze jedna opinia biegłych stawiająca kropkę nad i: "Dokumentacja niemieckich władz obozu była dokumentacją nierzetelną i kłamliwą, choćby tylko w kwestiach prawdziwych przyczyn zgonu dzieci w obozie" (z pisma prokuratora Zbigniewa Piechoty z listopada 1973 roku). O śmierci Urszuli Kaczmarek Eugenia Pol wypowiada się stanowczo:

"Był to jedyny przypadek śmierci więźniarki w obozie. Zmarła śmiercią naturalną na skutek choroby. Była ona chora na zapalenie płuc, przeziębiła się i umarła. Pamiętam, że jeszcze przywołałam dziewczynki, aby ją pożegnać, bo była taką fajną dziewczynką (…). Ja jej nigdy nie biłam".

Krystyna Szpigiel (z domu Pacut): "Straszono nas potem Urszulą, grożąc, że każdą z nas może spotkać to samo". Irena Bogacz, z domu Hardyn, po raz pierwszy po zakończeniu wojny zobaczyła Pol w sądzie. "Poznałam ją od razu i nie mam żadnej wątpliwości, że to ona biła Ulę Kaczmarek".


Powyższy tekst stanowi fragment książki Błażeja Torańskiego pt. "Kat polskich dzieci". Ukazała się ona w 2022 roku nakładem wydawnictwa Prószyński i S-ka.
Powyższy tekst stanowi fragment książki Błażeja Torańskiego pt. "Kat polskich dzieci". Ukazała się ona w 2022 roku nakładem wydawnictwa Prószyński i S-ka.© materiały partnera

Błażej Torański – pisarz i dziennikarz publicysta. Członek Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich i Stowarzyszenia Pisarzy Polskich. Autor książki "Kat polskich dzieci" ora współautor książki "Mały Oświęcim".

Wybrane dla Ciebie

Komentarze (34)