ModaMania retuszowania i absurdalne wymogi. Fotografowie ślubni mówią, jak dziś wygląda ich praca

Mania retuszowania i absurdalne wymogi. Fotografowie ślubni mówią, jak dziś wygląda ich praca

Wynajmowanie fotografa na wesele jest powszechne, dlatego branża się rozrasta, a klienci stają się coraz bardziej roszczeniowi. - "Wyretuszujcie zielone skarpetki", "czarne spinki na blond włosach", "ojca, żeby nie było widać, że ledwo stoi na podziękowaniach" - przytacza przykłady Anna.

Nie każdy pomysł na sesję jest dobry
Nie każdy pomysł na sesję jest dobry
Źródło zdjęć: © Adobe Stock
Klaudia Stabach

Anna pracuje jako fotograf już od 10 lat, dlatego widziała wiele. Kobieta twierdzi, że pandemia i liczne obostrzenia sprawiły, że klienci stali się jeszcze bardziej roszczeniowi. - Mam wrażenie, że ludzie zaczęli trochę pomiatać naszym zawodem, oczekując od nas bardzo wiele. Najlepiej za darmo - mówi w rozmowie z WP Kobieta.

- Niektóre wymagania są absurdalne. Pamiętam parę, która oczekiwała, że podporządkuję swój strój kolorystycznie pod wystrój sali, włącznie ze sznurówkami w butach. Kiedyś dostałam maila, w którym znajdowało się trzydzieści pytań - w tym, czy mam dziecko, bo nowożeńcy nie chcą, żebym odbierała w trakcie pracy telefony od dzieci czy męża. Trafiła mi się również panna młoda, która upomniała mnie, że nie powinnam wychodzić do toalety, gdy goście bawią się na parkiecie – mówi Anna w rozmowie z WP Kobieta.

Na podejście klientów duży wpływ ma fakt, że obecnie mogą przebierać w ofertach. Konkurencja na rynku jest ogromna, a osoby, które dopiero zaczynają budować portfolio, oferują atrakcyjne ceny usług.

- Dzisiaj fotografem może zostać każdy, kto zainwestuje w sprzęt, nauczy się jego obsługi i ma "dobre oko". Ja dodatkowo skończyłam szkołę fotografii, ale to nie jest must have, żeby robić piękne zdjęcia – zauważa Aleksandra Graczyk z firmy "Mikrolove".

Decydując się na doświadczonego fotografa z profesjonalnym sprzętem, musimy liczyć się z adekwatną do tego ceną. – Niektórym wydaje się, że te 3-4 tysiące dostajemy za siedzenie i jedzenie przy stole. Jedna z zaproszonych pań celowo uderzyła w mój samochód, po czym stwierdziła, że fotografowie i tak mają dużo kasy – wspomina Anna.

- Niektórzy nie biorą pod uwagę, ile godzin pracujemy ani ile inwestujemy – mówi Anna, która w tym roku musi przeznaczyć 15 tysięcy zł na nowy aparat. – Wiadomo, że to nie jest wydatek, który pojawia się co roku, ale i tak są inne. Lampa, serwis aparatu, złamany statyw, akumulatory do wymiany – wylicza.

Dodatkowo teraz, w czasie pandemii, dostęp do profesjonalnego sprzętu jest utrudniony. – Lockdown sprawił, że wiele fabryk nie pracowało. Premiery sprzętów były przesunięte o kilka miesięcy, a niektóre obiektywy niedostępne w całej Unii. Szukałem dwóch i żaden z dystrybutorów nie był w stanie nawet określić, kiedy będą na rynku – zaznacza fotograf Artur Godek.

Musi być jak z żurnala

Piękna fotografia ślubna jest pojęciem bardzo subiektywnym, ale w głowach nowożeńców zazwyczaj oznacza fotografie bez zmarszczek, podwójnych podbródków, nieestetycznych bibelotów w mieszkaniach czy nieatrakcyjnej okolicy. Słowo retusz jest odmieniane przez wszystkie przypadki.

Anna często słyszy kuriozalne prośby. – "Wyretuszujcie zielone skarpetki", "czarne spinki na blond włosach", "ojca, żeby nie było widać, że ledwo stoi na podziękowaniach" – wspomina.

Fotografka musiała kiedyś wystosować przedsądowe pismo wzywające do zaprzestania gróźb, ponieważ panna młoda twierdziła, że na zdjęciach zrobionych przez Annę wygląda o wiele gorzej niż na swoich selfie. – Awanturowała się. Mówiła, że zmasakrowałam jej wesele, że wszyscy mówią, jak tragicznie wygląda na moich zdjęciach. To nie była moja wina. Prędzej makijażystki i fryzjerki, które uwydatniły mankamenty jej urody. Poza tym każda osoba wygląda inaczej na selfie – tłumaczy.

Magia Instagrama i Pinteresta sprawiły, że dzisiaj każdy marzy o nietuzinkowym przyjęciu, którym później będzie można pochwalić się w mediach społecznościowych.

– Najczęściej fotografuję boho. Albo bardziej wyobrażenie o boho. Niestety coraz więcej par chce gwiazdkę z nieba, ale żeby nie kiwnąć w tym kierunku palcem. Klienci chcieliby mieć wypasione dekoracje i liczą, że ktoś im je przygotuje. Najlepiej za darmo. To nie jest nasze zadanie, ale później i tak niektórzy mają pretensje, że nie ma na zdjęciach fajnych detali. Tylko jak miałyby być, skoro nie było ich na sali? – pyta retorycznie fotografka Sandra Mróz.

Najważniejsze są emocje

Osoby, które uwieczniają przyjęcia, chciałyby, żeby klientom aż tak bardzo nie zależało na retuszu głównie z jednego powodu. – Reportaż ślubny musi być prawdziwy. Niepozowany, nieustawiany, bez zakrzywiania rzeczywistości. Inaczej nie będzie reportażem – tłumaczy Aleksandra Graczyk.

- W umowie mam zawarty punkt, że jest to fotoreportaż i nie retuszuję ludzi. Mówię, że to dzień ślubu, a nie sesja modowa – dodaje Anna.

Mimo tego nowożeńcy mają szalone pomysły na sesje. – Plac budowy, plac zabaw, karuzele w wesołym miasteczku, brodzenie w błocie, sesja na nartach, na sankach – wylicza Anna.

Efekt często nie ma nic wspólnego z pomysłem, który tlił się w głowie, dlatego w kwestii sesji warto zaufać profesjonalistom i posłuchać ich rad. Aleksandra Graczyk zapewnia, że świetnie wychodzą sesje tzw. first look, czyli uchwycenie momentu, w którym zakochani spojrzą na siebie pierwszy raz w dniu ślubu. – Tutaj nie ma żadnych ustawek, jedynie możemy zaaranżować miejsce np. w parku niedaleko kościoła. Liczy się ta jedna chwila, ten moment. Wtedy na twarzach widać wszystkie emocje, miłość, radość, wzruszenie – tłumaczy. - To jest najpiękniejsza pamiątka - kończy.

Zapraszamy na grupę FB - #Wszechmocne. To tu będziemy informować na bieżąco o terminach webinarów, wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was! Chętnie poznamy wasze historie, podzielcie się nimi z nami i wyślijcie na adres: wszechmocna_to_ja@grupawp.pl.

Wybrane dla Ciebie

Komentarze (141)