Mania retuszowania i absurdalne wymogi. Fotografowie ślubni mówią, jak dziś wygląda ich praca
Wynajmowanie fotografa na wesele jest powszechne, dlatego branża się rozrasta, a klienci stają się coraz bardziej roszczeniowi. - "Wyretuszujcie zielone skarpetki", "czarne spinki na blond włosach", "ojca, żeby nie było widać, że ledwo stoi na podziękowaniach" - przytacza przykłady Anna.
12.08.2021 | aktual.: 06.10.2022 14:57
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Anna pracuje jako fotograf już od 10 lat, dlatego widziała wiele. Kobieta twierdzi, że pandemia i liczne obostrzenia sprawiły, że klienci stali się jeszcze bardziej roszczeniowi. - Mam wrażenie, że ludzie zaczęli trochę pomiatać naszym zawodem, oczekując od nas bardzo wiele. Najlepiej za darmo - mówi w rozmowie z WP Kobieta.
- Niektóre wymagania są absurdalne. Pamiętam parę, która oczekiwała, że podporządkuję swój strój kolorystycznie pod wystrój sali, włącznie ze sznurówkami w butach. Kiedyś dostałam maila, w którym znajdowało się trzydzieści pytań - w tym, czy mam dziecko, bo nowożeńcy nie chcą, żebym odbierała w trakcie pracy telefony od dzieci czy męża. Trafiła mi się również panna młoda, która upomniała mnie, że nie powinnam wychodzić do toalety, gdy goście bawią się na parkiecie – mówi Anna w rozmowie z WP Kobieta.
Na podejście klientów duży wpływ ma fakt, że obecnie mogą przebierać w ofertach. Konkurencja na rynku jest ogromna, a osoby, które dopiero zaczynają budować portfolio, oferują atrakcyjne ceny usług.
- Dzisiaj fotografem może zostać każdy, kto zainwestuje w sprzęt, nauczy się jego obsługi i ma "dobre oko". Ja dodatkowo skończyłam szkołę fotografii, ale to nie jest must have, żeby robić piękne zdjęcia – zauważa Aleksandra Graczyk z firmy "Mikrolove".
Decydując się na doświadczonego fotografa z profesjonalnym sprzętem, musimy liczyć się z adekwatną do tego ceną. – Niektórym wydaje się, że te 3-4 tysiące dostajemy za siedzenie i jedzenie przy stole. Jedna z zaproszonych pań celowo uderzyła w mój samochód, po czym stwierdziła, że fotografowie i tak mają dużo kasy – wspomina Anna.
- Niektórzy nie biorą pod uwagę, ile godzin pracujemy ani ile inwestujemy – mówi Anna, która w tym roku musi przeznaczyć 15 tysięcy zł na nowy aparat. – Wiadomo, że to nie jest wydatek, który pojawia się co roku, ale i tak są inne. Lampa, serwis aparatu, złamany statyw, akumulatory do wymiany – wylicza.
Dodatkowo teraz, w czasie pandemii, dostęp do profesjonalnego sprzętu jest utrudniony. – Lockdown sprawił, że wiele fabryk nie pracowało. Premiery sprzętów były przesunięte o kilka miesięcy, a niektóre obiektywy niedostępne w całej Unii. Szukałem dwóch i żaden z dystrybutorów nie był w stanie nawet określić, kiedy będą na rynku – zaznacza fotograf Artur Godek.
Musi być jak z żurnala
Piękna fotografia ślubna jest pojęciem bardzo subiektywnym, ale w głowach nowożeńców zazwyczaj oznacza fotografie bez zmarszczek, podwójnych podbródków, nieestetycznych bibelotów w mieszkaniach czy nieatrakcyjnej okolicy. Słowo retusz jest odmieniane przez wszystkie przypadki.
Anna często słyszy kuriozalne prośby. – "Wyretuszujcie zielone skarpetki", "czarne spinki na blond włosach", "ojca, żeby nie było widać, że ledwo stoi na podziękowaniach" – wspomina.
Fotografka musiała kiedyś wystosować przedsądowe pismo wzywające do zaprzestania gróźb, ponieważ panna młoda twierdziła, że na zdjęciach zrobionych przez Annę wygląda o wiele gorzej niż na swoich selfie. – Awanturowała się. Mówiła, że zmasakrowałam jej wesele, że wszyscy mówią, jak tragicznie wygląda na moich zdjęciach. To nie była moja wina. Prędzej makijażystki i fryzjerki, które uwydatniły mankamenty jej urody. Poza tym każda osoba wygląda inaczej na selfie – tłumaczy.
Magia Instagrama i Pinteresta sprawiły, że dzisiaj każdy marzy o nietuzinkowym przyjęciu, którym później będzie można pochwalić się w mediach społecznościowych.
– Najczęściej fotografuję boho. Albo bardziej wyobrażenie o boho. Niestety coraz więcej par chce gwiazdkę z nieba, ale żeby nie kiwnąć w tym kierunku palcem. Klienci chcieliby mieć wypasione dekoracje i liczą, że ktoś im je przygotuje. Najlepiej za darmo. To nie jest nasze zadanie, ale później i tak niektórzy mają pretensje, że nie ma na zdjęciach fajnych detali. Tylko jak miałyby być, skoro nie było ich na sali? – pyta retorycznie fotografka Sandra Mróz.
Najważniejsze są emocje
Osoby, które uwieczniają przyjęcia, chciałyby, żeby klientom aż tak bardzo nie zależało na retuszu głównie z jednego powodu. – Reportaż ślubny musi być prawdziwy. Niepozowany, nieustawiany, bez zakrzywiania rzeczywistości. Inaczej nie będzie reportażem – tłumaczy Aleksandra Graczyk.
- W umowie mam zawarty punkt, że jest to fotoreportaż i nie retuszuję ludzi. Mówię, że to dzień ślubu, a nie sesja modowa – dodaje Anna.
Mimo tego nowożeńcy mają szalone pomysły na sesje. – Plac budowy, plac zabaw, karuzele w wesołym miasteczku, brodzenie w błocie, sesja na nartach, na sankach – wylicza Anna.
Efekt często nie ma nic wspólnego z pomysłem, który tlił się w głowie, dlatego w kwestii sesji warto zaufać profesjonalistom i posłuchać ich rad. Aleksandra Graczyk zapewnia, że świetnie wychodzą sesje tzw. first look, czyli uchwycenie momentu, w którym zakochani spojrzą na siebie pierwszy raz w dniu ślubu. – Tutaj nie ma żadnych ustawek, jedynie możemy zaaranżować miejsce np. w parku niedaleko kościoła. Liczy się ta jedna chwila, ten moment. Wtedy na twarzach widać wszystkie emocje, miłość, radość, wzruszenie – tłumaczy. - To jest najpiękniejsza pamiątka - kończy.
Zapraszamy na grupę FB - #Wszechmocne. To tu będziemy informować na bieżąco o terminach webinarów, wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was! Chętnie poznamy wasze historie, podzielcie się nimi z nami i wyślijcie na adres: wszechmocna_to_ja@grupawp.pl.