Meryl Streep wściekła. „Próbują zablokować wolny dostęp do antykoncepcji”
21.07.2016 15:37, aktual.: 21.07.2016 17:37
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
„Przestań tyle myśleć o tym, ile ważysz, Meryl. To kompletna strata czasu” - gdyby Meryl Streep mogła cofnąć czas, dałaby sobie taką radę. Gwiazda w najnowszym wywiadzie w magazynie "Pani" mówi też o prawach kobiet i blokowaniu dostępu do antykoncepcji.
Streep uważa się za nieformalną ambasadorkę kobiet. Łatwo się irytuje, gdy pyta się ją o ich prawa na świecie. - Z jednej strony, ostatnie dekady to czas, kiedy cieszyły się większą wolnością niż przez całe wcześniejsze tysiąclecia. Dziś jesteśmy częścią historii, nie stoimy obok, piszemy ją, ale każda dobra akcja prowokuje raz na jakiś czas złą reakcję, taka jest dynamika rozwoju. W Stanach Zjednoczonych jest tak samo. Zawsze się coś znajdzie - teraz na przykład pewni decydenci próbują zablokować wolny dostęp do antykoncepcji. Fundamentalizm nasila się we wszystkich zakątkach świata. Raz na jakiś czas odrobinę cofamy się w czasie. Jestem zmęczona tym, że ten temat wciąż wraca, że ktoś próbuje dzisiaj robić takie rzeczy - przyznała w rozmowie z miesięcznikiem „Pani”.
Zapytana o autorytety, odpowiedziała: Nie tak dawno uczestniczyłam we wspólnym panelu z niemiecką minister obrony narodowej Ursulą von der Leyen. Ta kobieta ma siedmioro dzieci! Jako matka rozumie, czym jest potrzeba przeorganizowania życia i priorytetów, a jednocześnie pełni odpowiedzialną, wymagającą ogromnych kompetencji funkcję i odpowiada definicji kobiety sukcesu.
Meryl ma czworo dzieci. Od ponad czterdziestu lat jest żoną rzeźbiarza - Dona Gummera. Mimo że jest zapracowana, to najważniejsze jest dla niej życie prywatne.
- Nie googluję komentarzy na temat tego, co kiedykolwiek w życiu zrobiłam lub powiedziałam, ponieważ gdybym to robiła, moja pewność siebie spadłaby do zera. Świat jest przepełniony jadem, złośliwością i beznadzieją - mówi w „Pani”.
Zapytana o to, jakiej rady udzieliłaby sobie, gdyby mogła cofnąć czas, odpowiedziała: Przestań tyle myśleć o tym, ile ważysz, Meryl. To kompletna strata czasu.
Dodajmy, że aktorka dziś nie przejmuje się wyglądem i upływem czasu. Jest zagorzałą przeciwniczką operacji plastycznych. Jej zdaniem w pewnym wieku należy zaakceptować proces starzenia. Gwiazda ma 67 lat, a wciąż wygląda świetnie, co wśród wielu osób wzbudza podejrzenia, czy naprawdę nie korzysta z usług specjalistów medycyny estetycznej. Ona kategorycznie zaprzecza, że kiedykolwiek poprawiała urodę. Nie popiera nawet wstrzykiwania botoksu, nie mówiąc już o liftingu lub zabiegach bardziej inwazyjnych. - Kiedy skończyłam czterdzieści lat, dostałam trzy oferty zagrania czarownicy w ciągu jednego roku. I żadnej innej propozycji. Trzy oferty zagrania czarownicy, ale żadnej roli romantycznej, żadnej kobiety naukowca, żadnej miłośniczki przygód ani bohaterki gotowej ratować świat. Tylko czarownice. Pomyślałam sobie: Boże, chyba czeka mnie jeszcze coś innego - wspominała w jednym z wywiadów.