Miała pracować jako modelka, została niewolnicą. Nikt nie wierzył, że to przeżyje
Po tym, co przeszła, niewielu dałoby radę dalej żyć. Norma Bastidas jako nastolatka stała się ofiarą handlu ludźmi. Zmuszano ją do brania narkotyków, wielokrotnie bito i gwałcono. Długo nie mogła uporać się z traumą. Jedynym wyjściem był dla niej sport.
- Pierwszy raz zostałam zgwałcona, gdy miałam 11 lat – mówi w jednym z wywiadów.
Urodziła się w biednej rodzinie w niewielkim Mazatlan w Meksyku. Ojciec zmarł, zostawiając jej matkę samą z piątką dzieci. Kobieta nie miała czasu zajmować się rodziną. Któregoś dnia, podczas jej nieobecności, Normę zgwałcił jej wujek.
- To nie był ostatni raz. Koszmar trwał jeszcze przez wiele lat i powtarzali go różni oprawcy. Nikt nigdy nie potrafił mi pomóc, nikt nie potrafił tego zatrzymać. Byłam bezradna – wspomina.
Jedyną opcją, by uciec od problemów, był wyjazd za granicę. Miała 19 lat, gdy przyjaciółka zaoferowała jej pracę modelki w Japonii. To było jak wybawienie. Matka była przerażona, ale wiedziała, że nie może jej zatrzymać. W końcu przecież nadarzyła się okazja, by jej córka zaznała w życiu trochę szczęścia. – Desperacko chciałam, żeby to była prawda – przyznaje w rozmowie z CNN.
Od razu po przyjeździe do Tokio wiedziała, że to nie będzie zwykła praca modelki. Pracownicy agencji, która ją zatrudniła, odebrali jej paszport i zabrali do klubu dla bogatych Japończyków. Powiedzieli jej, że musi odpracować to, co zostało jej zaoferowane. Miała pracować jako kobieta dla towarzystwa. Pocieszała się, że szybko spłaci swoje długi i będzie mogła wyjechać.
Zamiast tego Norma została wystawiona na sprzedaż. Kupił ją jeden z prominentnych Japończyków. Nie wiedziała, kim dokładnie był. Powiedzieli jej tylko tyle, że dał za nią ogromną sumę. Norma straciła całkowicie kontrolę nad tym, co działo się w jej życiu. Mężczyzna traktował ją jak swoją własność. Nie znała japońskiego, nie miała pieniędzy i kontaktu z rodziną. Wszystko co znała, zostało jej odebrane.
- Nie mogłam iść nawet na policję, bo przyklejono mi łatkę prostytutki – opowiada.
Była bita, gwałcona, odurzana narkotykami. Jednego dnia pobito ją tak dotkliwie, że trafiła na posterunek policji. – Nic nie zrobili. Powiedzieli, że jestem złą dziewczyną, że pracuję w barach – wspomina.
Po kilku latach udało się jej uciec. Pomogły jej siostry zakonne, które mieszkały w pobliżu. Norma nie wróciła do Meksyku. Trafiła do Kanady i założyła swoją rodzinę. Szybko zrozumiała, że nie jest w stanie uciec od przeszłości. To, co spotkało ją do tej pory, nie dawało jej spokoju. Popadła w alkoholizm, żeby zagłuszyć ból. Wkrótce rozpadło się jej małżeństwo, miała problemy z utrzymaniem się w pracy.
Uratować nie tylko siebie
Jej życie zmieniło się, gdy dowiedziała się o chorobie syna. Zdiagnozowano u niego poważną chorobę oczu, która groziła całkowitą utratą wzroku.
- Byłam zdezorientowanym, samotnym rodzicem. U mojego 11-letniego syna zdiagnozowano chorobę oczu, podczas gdy ja, będąc dokładnie w jego wieku, po raz pierwszy w życiu zostałam zgwałcona przez niewidomego wujka. Czułam, że moje życie zatoczyło jakieś koło, a ja nie jestem w stanie uciec od przeszłości – mówi.
Zamiast pić, postanowiła działać. Zaczęła biegać. Na początku w środku nocy, kiedy jej dzieci spały. Nie chciała, żeby słyszały jak płacze. – Biegłam, ryczałam i biegłam dalej – dodaje. To był jej sposób na przepracowanie lęków i traumy. Pół roku później kupiła sobie swoje pierwsze profesjonalne buty i zakwalifikowała się do jednego z najbardziej prestiżowych biegów, czyli Boston Marathon.
- Zostałam dobrym biegaczem, bo miałam tak wiele stresu w życiu i musiałam sobie z tym jakoś poradzić. Wreszcie mogłam coś kontrolować. Nie miałam wpływu na postępującą chorobę syna, ani na to, czy ktoś mnie wreszcie wyrzuci z pracy. Mogłam jedynie trenować – opowiada.
Tak zaczęła się jej nowa droga w życiu. Niedługo po maratonie Norma zdobyła siedem największych szczytów świata, przy okazji wspierając organizację charytatywną, która działa na rzecz rzadkich chorób oczu.
W 2013 roku rzuciła sobie największe wyzwanie – pobicie rekordu świata w triatlonie. Tak chciała zwrócić uwagę społeczeństwa na problem handlu ludźmi. Razem z organizacją iEmphatize cel zrealizowała w 2014 roku. Przez 65 dni biegła z rodzinnego Meksyku, dokładnie z Cancun, do Waszyngtonu w USA. W sumie pokonała dystans 6053 kilometrów.
Dla Normy najpiękniejsze były ostatnie kilometry biegu, bo wtedy dołączyli do niej ludzie, którzy też przed laty byli ofiarami niewolnictwa. To był ich protest przeciw bestialskiemu traktowaniu ludzi.
- Handel ludźmi jest czymś, co nas spotkało, ale nie determinuje tego, kim jesteśmy. Jeśli myślimy, że osoby, które przez to przeszły, nie mają w sobie potencjału, to tak jakbyśmy mówili, że to ich wina. Nie mogę zmienić tego, co się już stało. Żyjąc tak jak dziś, daję siłę innym ofiarom. Ktoś, kto kiedyś żył w piekle, teraz żyje swoimi marzeniami – przyznaje Norma.