"Między nami". Katarzyna Dąbrowska: Nasza scena polityczna mnie zazwyczaj mierzi
- Kobiety są oceniane bardzo ostro. I to nie tylko merytorycznie, za umiejętności czy kompetencje. Źle jeśli jesteśmy za bardzo męskie, ale na wysokim stanowisku nie możemy być też za bardzo kobiece - mówi w rozmowie z Wirtualną Polską Katarzyna Dąbrowska, odtwórczyni głównej roli w serialu Polsatu "Wotum nieufności".
02.03.2023 06:00
Dominika Frydrych, dziennikarka Wirtualnej Polski: Marszałkini Daria Seyda, w którą się wcielasz w serialu "Wotum nieufności", jest silna. Scena rozmowy z prezydentem z pierwszego odcinka zapada w pamięć. Jak grało się taką postać?
Katarzyna Dąbrowska, aktorka: Fantastycznie. W ogóle mam szczęście do grania takich charakternych kobiet. Bardzo mnie to cieszy, bo jest to pociągające i inspirujące. Wiem, że mam taki, a nie inny, głos, postawę i pewien sposób bycia, który powoduje, że podobno sprawiam wrażenie siłaczki, jednak sama tak siebie nie postrzegam. To mój ochronny bufor, ale w środku jest wrażliwa, delikatna, czasem też słaba Kaśka.
I właśnie ta moja wrażliwość pozwala mi wniknąć w charakter postaci, dzięki niej odkrywam kolejne warstwy moich bohaterek. Człowiek nigdy nie jest jednowymiarowy. Zawsze staram się wyszukiwać w scenariuszu tę drugą stronę osobowości, to, co na pierwszy rzut oka ukryte.
Jaka jest Seyda? Jakbyś ją opisała?
To kobieta, która przez większość tej historii znajduje się w potrzasku. Świetnie, że dostrzegłaś siłę Seydy. Ale ja tę siłę widzę przede wszystkim w tym, jak radzi sobie z wszelkimi przeciwnościami. Nie poddaje się bez walki. A scena, w której sprzeciwia się prezydentowi, jest dla mnie kluczowa dla zrozumienia tej postaci.
Już miała odejść z podkulonym ogonem, ale odwraca się i mówi "nie". Nie da się kolejny raz potraktować jak dziewczynka. W ekspozycji serialu widzimy, że pani marszałek jest otoczona facetami, którzy mówią jej, co i jak ma robić, a to jest pierwsza sytuacja, w której mówi "dość" i walczy o swoją niezależność.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Oczekiwałabyś w polityce, ale też w ogóle w przestrzeni publicznej, więcej takich liderek?
Zdecydowanie. Seyda jest opisana przez Remigiusza Mroza jako empatyczna idealistka. To nie karierowiczka ani krwiożercza, żądna władzy kobieta. Jest w polityce ze względu na wiarę w wartości i ideały. Bardzo mi zależało, żeby pokazać ją w ten sposób. Myślę, że w prawdziwej polityce przydałoby się więcej idealistów. Muszę przyznać, że nasza scena polityczna mnie zazwyczaj mierzi.
Jak widzisz kobiety w polityce?
Mniej się nam wybacza. Najlepszym przykładem jest dla mnie premierka Finlandii i te wszystkie awantury wokół niej. Oceniano jej strój, krytykowano ją za imprezę, a nie pamiętam, żeby kiedykolwiek tak rozliczano za tego typu rzeczy jakiegoś faceta.
Kobiety są oceniane bardzo ostro. I to nie tylko merytorycznie, za umiejętności czy kompetencje. Źle, jeśli jesteśmy za bardzo męskie, ale na wysokim stanowisku nie możemy być też za bardzo kobiece. To się zaczyna już w szkole – zwraca się nam uwagę na nasz strój, krótkie spódniczki i dekolty nie są mile widziane, bo rozpraszają kolegów, podczas gdy chłopcy bez problemu mogą bez koszulki grać w piłkę.
W "Wotum nieufności" jest kilka silnych kobiet. Zwróciłam uwagę na Teresę Swobodę z Unii Republikańskiej. Pomyślałam, że to abstrakcyjne - kobieta liderką polskiego ugrupowania, i to konserwatywnego? Wierzysz, że to w ogóle możliwe?
Wierzę. Świat się zmienia i nawet konserwatywna strona nie powstrzyma tych zmian. Daria Seyda reprezentuje w serialu ugrupowanie liberalne, więc przygotowując się do roli, szukałam przykładów po tej stronie.
Mam wrażenie, że coraz więcej młodych kobiet jest zainteresowanych polityką. Niektóre z nich były moimi informatorkami podczas pracy nad serialem. Pytałam, co przyciągnęło je do polityki, jak łączą ją ze swoim życiem osobistym, na ile spełnia to ich ambicje, w czym przeszkadza i jak wyglądają ich kontakty z mężczyznami w pracy.
Jak można się domyślić, bywa ciężko. Tak jak wspomniałaś, większość osób u władzy to mężczyźni, najczęściej po 60. I, z całym szacunkiem, ale ich perspektywa jest już inna. Nie chcę generalizować, bo są i tacy, których obchodzi los przyszłych pokoleń, i to, jak będzie wyglądał ten kraj za 30 czy 50 lat, ale kiedy słyszę starszych panów mówiących w mediach, że ocieplenia klimatu nie ma, to myślę, że jest ogromna różnica między własnymi poglądami a negowaniem faktów.
A na drugim biegunie mamy młode zaangażowane ekologiczne aktywistki, które walczą o lepszy świat, bo to im przyjdzie żyć z konsekwencjami kryzysu klimatycznego, to ich pokolenie poniesie dramatyczne konsekwencje naszego braku zaangażowania.
Ale nie zapominajmy, że istnieją też wspaniali i mądrzy mężczyźni, którzy szanują i wspierają kobiety. Potrzebujemy równowagi, mądrego feminizmu, wzajemnego szacunku i przyzwoitości. Tymczasem wciąż zdarza się, że o prawach kobiet mówią w programach telewizyjnych sami mężczyźni...
Problemem jest też niska pewność siebie. Kobiety częściej surowiej oceniają swoje umiejętności i rezygnują chociażby z wypowiedzi w mediach.
Ostatnio uderzyły mnie badania przeprowadzone wśród liderek, kobiet na kierowniczych stanowiskach. Okazało się, że wiele z nich uważało swoją rolę jedynie za wspierającą. Faceci widzieli siebie jako kierujących, przedsiębiorczych, najważniejszych, a kobiety same stawiały siebie na drugim planie. Pomyślałam, że rzeczywiście zmiana musi wyjść także od nas. Musimy uwierzyć we własne możliwości. Mam wielką wiarę w kobiety i widzę, jak potrafimy się wspierać. Chociaż nie lubię słowa "siostrzeństwo".
Dlaczego?
Sama idea jest mi bardzo bliska. Ale wolę określenie "kobieca solidarność". Siostrzeństwo budzi rodzinne skojarzenia, a to dla mnie wypacza samą ideę wzajemnego wsparcia i porozumienia kobiet niezależnie od stopnia pokrewieństwa czy nawet bliskości relacji. Czytam jednak, że według badań wciąż głównie ze sobą rywalizujemy, widzę to też wokół siebie.
Moje informatorki polityczki także poruszały ten temat. Pytałam, jakie ich zdaniem są powody takich zachowań. Okazuje się, że wiele kobiet w polityce z góry zakłada, że w najwyższych strukturach będą mniejszością, więc nie starają się sprawić, żeby było ich więcej, tylko walczą między sobą o stanowiska. Nawet w ramach tej samej partii zachowania konkurencyjne są normą. Próbowaliśmy też to pokazać w serialu – w pierwszym odcinku spotykają się ze sobą koalicjantki i nawet nie podają sobie ręki.
Wracając do kwestii pewności siebie – czy ciebie to spotkało? Zrezygnowałaś z czegoś z powodu takich obaw?
Nie. Nigdy nie poddałam roli z obawy, że zadanie mnie przerośnie. Według mnie im trudniej, tym lepiej. Lubię wyzwania i nie chodzi o nadmierną pewność siebie, tylko o to, żeby odważnie iść w nieznane. Zdarzyło mi jednak zrezygnować z projektu ze względów światopoglądowych – dlatego, że nie zgadzałam się z jego wymową. Ciekawe zadanie aktorskie i duża rola to jedno, ale na szali leżało pokazywanie świata w sposób, który mi nie odpowiadał.
Oczywiście miewam sytuacje, w których nie czuję się pewna siebie. Chociażby wtedy, kiedy czeka mnie wywiad (śmiech). Bo nie chcę wpaść w banał, ale nie jestem też jakąś skandalistką.
Wiem, że najlepiej sprzedaje się dziś to, co kontrowersyjne, ale nie będę udawać kogoś, kim nie jestem tylko dlatego, że to może popłacać. Rozmawiamy teraz o kobietach, i sama słyszę, że moje odpowiedzi są dość wyważone. Ale ja po prostu nie odnajduję się w rozwścieczonym feminizmie. Rozumiem, że niektóre z nas widzą to jako jedyny sposób na przebicie się z komunikatem, ale mnie jest to raczej obce.
Ale uważasz się za feministkę?
Bliskie są mi tematy walki o prawa kobiet – więc tak. Absolutnie. Moim zdaniem feminizm nie powinien być jednak oparty o stereotypy, schematy i przedstawianie facetów jako wrogów. Może jestem naiwna, ale chciałabym żyć w uczciwym świecie. Jeśli o jedno stanowisko ubiega się mężczyzna i kobieta, ale ona ma lepsze predyspozycje i więcej doświadczenia, to powinna zostać wybrana i otrzymać pensję równą temu, co dana firma na tym samym stanowisku proponuje facetowi. Prosta sprawa.
Ale z drugiej strony nie możemy mieć pretensji, gdy kolega idzie do pracodawcy i prosi o podwyżkę, umie to uzasadnić i czuje się jej wart, a my tego nie robimy, bo myślimy sobie "nie, nie powinnam". Czasem ta różnica na niekorzyść może wynikać z nas samych, z naszego braku wiary w siebie. Problem jest wtedy, kiedy poprosiłyśmy o tę podwyżkę, mamy argumenty, i on dostał, a my nie.
Trudno nie poruszyć też tematu seksizmu. Spotkałaś się z seksistowskimi zachowaniami w swojej karierze?
Wielokrotnie. Najczęściej były to jakieś niewybredne komentarze, które próbowałam traktować jako żart. Kiedy stawiałam pierwsze kroki w zawodzie, nie wiedziałam, jak sobie radzić w takich sytuacjach.
Niedawno byłam świadkiem sytuacji, kiedy kobieta nie zbagatelizowała jakiejś odzywki, powiedziała, że komentarz kolegi jej się nie spodobał. Odeszła, a wtedy facet do swoich kolegów bardzo nieelegancko to skomentował – wiedział, że przegiął, ale zaczął odwracać tę sytuację, robiąc z niej kogoś przewrażliwionego i, jak to określił, bez poczucia humoru.
Zmiana podejścia jest potrzebna, my musimy nauczyć się, jak stawiać granice, a panowie, jakie zachowania są niedozwolone i krzywdzące. Ale dla uczciwości dodam, że widziałam też na planie seksistowskie zachowanie kobiety w stosunku do młodego, przystojnego kolegi. Nie radził sobie z jakimś zadaniem i usłyszał, że jest tak ładny, że już nawet grać nie musi… To miało mu rzekomo schlebić. Wiem, że takie sytuacje dużo częściej spotykają kobiety, ale w drugą stronę to też nie powinno mieć miejsca.
Rozmawiała Dominika Frydrych, dziennikarka Wirtualnej Polski
Zapraszamy na grupę FB - #Wszechmocne. To tu będziemy informować na bieżąco o terminach webinarów, wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl