Blisko ludziMiłość minęła, raty zostały. Kredyt po rozstaniu nie zniknie

Miłość minęła, raty zostały. Kredyt po rozstaniu nie zniknie

Kredyt jest pewniejszy od miłości. Przekonała się o tym 30-letnia Agnieszka, PR-owiec z Warszawy. Razem ze swoim facetem wzięła kredyt na 800 tys. zł. Rozstali się dwa tygodnie później. Teraz stoją przed dylematem. W końcu co zrobić, kiedy kończy się miłość, ale raty zostają?

Miłość minęła, raty zostały. Kredyt po rozstaniu nie zniknie
Źródło zdjęć: © Fotolia
Paulina Brzozowska

Miłość za 800 tysięcy

Agnieszka i Michał byli parą przez 4 lata. Pracowali w jednej firmie i mieszkali razem. W pewnym momencie związku zdecydowali, że chcą zainwestować we wspólne gniazdko. Nie chcieli jednak kawalerki na obrzeżach miasta. Marzyło im się duże mieszkanie, w którym mogliby prowadzić wygodne życie i wychowywać dzieci.

Zakochani udali się do banku i wzięli kredyt hipoteczny na skromną sumę 800 tys. zł. Wybrali mieszkanie, zaczęli przygotowania do remontu i przeprowadzki i nagle stało się coś, co przekreśliło ich długoterminowe plany.

Na jaw wyszło, że Michał zdradzał Agnieszkę z koleżanką z biura. Ich romans trwał kilka tygodni i mężczyzna stwierdził, że to jednak jego kochanka jest kobietą, z którą chce spędzić życie. Rozstanie przebiegło burzliwie i pojawił się problem. Co z prawie milionowym kredytem?

Rozstanie nie ma znaczenia

- W gruncie rzeczy dla banku nie ma znaczenia, czy przystępujące do kredytu osoby są małżeństwem (i nabywają nieruchomość w ramach małżeńskiej wspólnoty ustawowej), czy żyją w wolnym związku. Dla instytucji są współkredytobiorcami odpowiedzialnymi za terminową spłatę zaciągniętego zobowiązania. Również po rozwodzie albo rozstaniu – mówi prawniczka, mecenas Alicja Wieczorek.

Agnieszka i Michał postanowili, że kredyt spłacać będą oboje. Każde swoją część. Mimo to w mieszkaniu zostanie tylko Agnieszka. Michał wykazał się dobrą wolą i oddał je partnerce ze względu na to, że rozpad związku nastąpił z jego winy. I tak oto został bez mieszkania, z 400 tys. do spłaty, ale za to z nową dziewczyną.

Alternatywne rozwiązanie

Byli zakochani mieli jednak inne wyjście. Mogli zdecydować się na przeniesienie obowiązku płatniczego na jedną ze stron. - Niezależnie od postanowień umownych partnerzy mogą – korzystając z możliwości tzw. przejęcia długu – zawrzeć porozumienie, w którym jedno z nich przejmie cały kredyt. Takie porozumienie będzie skuteczne dopiero po wyrażeniu zgody zarówno przez oboje z partnerów, jak i bank. W praktyce byli małżonkowie lub partnerzy prowadzą negocjacje z bankiem co do przejęcia długu przez jednego z nich, w wyniku czego jest zawierany aneks do umowy kredytowej – dodaje prawniczka.

Oznacza to, że jedna ze stron może wziąć cały dług na siebie - jeśli tylko bank zgodzi się na to, to znaczy uzna, że osoba ta jest w stanie udźwignąć zobowiązanie. Może też jego ciężarem "podzielić się" z kimś innym, uwalniając wcześniejszego partnera od zobowiązania.

- Przeniesienie kredytu na jednego z byłych małżonków lub partnerów jest uzależnione od kilku czynników, w tym od dobrej woli obu stron. Zanim nastąpi zmiana umowy kredytu (w formie aneksu), bank zbada zdolność kredytową tej osoby, która ma pozostać kredytobiorcą. Gdyby się okazało, że odłączenie jednego z kredytobiorców doprowadzi do pogorszenia perspektyw spłaty kredytu, bank może zażądać dodatkowych zabezpieczeń: hipoteki na innej nieruchomości, poręczenia lub włączenia innego współkredytobiorcy (np. nowego partnera życiowego albo rodziców). W przeciwnym wypadku może dojść do rozwiązania umowy kredytowej w trybie nadzwyczajnym – tłumaczy mecenas Wieczorek.

Bez ślubu gorzej?

Po usłyszeniu historii Agnieszki i Michała postanowiłam porozmawiać o niej ze znajomymi. Większość z nich zgadza się co jednego. Jak można wziąć kredyt na prawie milion złotych, nie będąc nawet narzeczeństwem? – Przecież nieformalny związek nie daje nam żadnej pewności ani stałości, a jednak kredyt to sprawa, której ot tak się nie rozwiąże. Jak go brać, to tylko z kimś, z kim mamy stabilną relację – powiedziała mi Renata, znajoma z siłowni.

Pozostałe z moich znajomych tylko jej wtórowały. Kredyty dopiero po ślubie. I chociaż częściowo się z nimi zgadzam, to jednak nie możemy zapomnieć o tym, że przecież małżeństwa też się rozstają. W ich przypadku jednak podział majątku i zobowiązań finansowych następuje w drodze postępowania sądownego. W związku nieformalnym dwójka ludzi musi się po prostu dogadać.

Bitwa o dom

W przypadku Małgorzaty, która swoją historią podzieliła się w popularnej facebookowej grupie, sprawa nie skończyła się polubownie. – Mieliśmy kredyt, ale nie mieliśmy ślubu. Byliśmy zaręczeni. Kupiliśmy mieszkanie, żeby tam budować przyszłość. Niestety kilka miesięcy przed ślubem się rozstaliśmy. Różnica charakterów, rodzinna tragedia, za dużo emocji, których nie umieliśmy uporządkować. Związek się skończył, ale został kredyt. Myślałam, że uda nam się dogadać, ale bardzo się pomyliłam. Wiadomo, kredyt dalej był na nas oboje, ale musieliśmy zdecydować, kto zostanie w mieszkaniu. Mój były uparł się, że należy się jemu, bo kupił do niego więcej mebli i bibelotów. Ja uważam, że jako mężczyzna powinien być honorowy i mi ustąpić – opowiada kobieta.

- Skończyło się tak, że on próbował zrzucić na mnie obowiązek płatniczy, założył mi sprawę w sądzie i zrobiło się straszne bagno. Na szczęście sąd odrzucił jego powództwo. Do dzisiaj kredyt spłacamy oboje. W mieszkaniu został on. Wolałam odpuścić niż drzeć koty. Za nami 6 lat, zostało jeszcze 14 - dodaje Gosia.

Chcesz podzielić się z nami swoją historią? Prześlij ją nam przez dziejesie.wp.pl

Zobacz też: Nowa szansa dla kredytobiorców frankowych. "Sądy zaczynają bardzo przychylnie patrzeć na sprawy"

Źródło artykułu:WP Kobieta
kredytkredyt hipotecznerozstanie

Wybrane dla Ciebie

Komentarze (330)