Blisko ludziMiłość niejedno ma imię

Miłość niejedno ma imię

Trudno określić, czym jest miłość. Uczuciem, relacją międzyludzką, stanem ducha, darem czy przekleństwem? O rodzajach miłości i ich wpływie na nasze postępowanie, odczuwanie, a nawet życie rozmawiam z Eugenią Herzyk, psychoterapeutką i specjalistką zajmującą się pomocą osobom – głównie kobietom – uzależnionym od miłości.

Miłość niejedno ma imię
Źródło zdjęć: © Magazyn Wesele | Justyna Abdank Kozubska

Miłość potrafi odmienić nasze życie o 180 stopni. Trudno bez niej żyć, jest jak tlen. Jednak tę miłość, którą otrzymujemy i czujemy na przykład do rodziców, trudno porównać do tej, jaką obdarowujemy naszą drugą połówkę. To są dwa różne uczucia. Czy w psychologii istnieje jakiś podział na typy miłości?
Miłości nie można zdefiniować, bo ludzie nadają jej różne znaczenia. Pani porównuje ją do tlenu, a to jedyny gaz, który jest potrzebny naszemu organizmowi. Rodzajów miłości jest kilka, każdy z nich wiąże się z aktywacją odmiennych obszarów mózgu, odmiennych sieci neuronalnych. Zupełnie inaczej odczuwamy stan zakochania, a zupełnie inaczej współczucie, które jest składnikiem tak zwanej miłości bezwarunkowej. Miłość Romea i Julii to coś kompletnie różnego od miłości Chrystusowej, o której pisze święty Paweł w swoim liście do Koryntian, często czytanym podczas kościelnych ślubów. Jeszcze innym rodzajem miłości jest miłość partnerska, warunkowa.

Przed nami najpiękniejsza pora roku – wiosna. Świat budzi się do życia. Na drzewach pojawiają się pąki, a na kwiatach motyle, choć te stworzenia możemy też czuć… w brzuchu. Wiosna sprzyja zauroczeniom, sercowym uniesieniom. Czy taki stan miłosnego wrzenia jest pani zdaniem dobry? Jaki ma wpływ na relacje rodzące się między dwojgiem zakochujących się w sobie ludzi?
Nie wartościuję psychofizycznych stanów na "dobre" czy "złe" – ważne, żeby mieć ich świadomość. To znaczy umieć nazwać, czym w istocie są, a także potrafić nimi zarządzać. Niestety ludziom, szczególnie młodym, brak tej umiejętności, dlatego że w szkole czy później, na studiach, większy nacisk kładzie się na ćwiczenie racjonalnego umysłu niż na rozwijanie emocjonalnej inteligencji.
Zauroczenie, zakochanie jest ewolucyjnie wykształconym mechanizmem gwarantującym przetrwanie gatunku. Jego podstawą jest popęd seksualny – odczuwają go zarówno mężczyźni, jak i kobiety. To ogromna siła, której trudno się przeciwstawić. Jeśli brak nam emocjonalnej inteligencji, to gdy na horyzoncie pojawia się ktoś pobudzający w nas seksualną energię, to interpretujemy ów stan jako objaw dozgonnej miłości. W takich sytuacjach kobiety mówią o zakochaniu się, a niektóre nawet planują wystrój wspólnego mieszkania. Tak jest zwykle u pań, natomiast u mężczyzn może się wtedy odezwać instynkt drapieżnego zdobywcy.

Brzmi niepokojąco. Jak temu zaradzić? Nie zakochiwać się? To przecież niemożliwe…
Warto rozróżnić uczucia, emocje i popędy. To trzy różne psychofizyczne stany. Jeśli ktoś nie jest świadomy, że te „motyle w brzuchu” są objawem rozbudzonego popędu – a sporo kobiet niestety nie jest – to staje się w takim stanie zupełnie bezradny. Mężczyźni mają zwykle większy kontakt ze swoją seksualnością niż kobiety. Otoczenie daje im też większe przyzwolenie, aby ją uzewnętrzniali. Kobiety z powodów uwarunkowań kulturowych są w obszarze seksualności mocno zablokowane, przez co trudniej im nazwać po imieniu to, co się z nimi dzieje na widok atrakcyjnego mężczyzny. Interpretują ten stan jako uczucie, a nie – po prostu – jako popęd.
Zakochanie to miłość, która wyłącznie bierze, jest nastawiona na zaspokajanie własnych potrzeb. Gdy zakochanej osobie wydaje się, że poświęciłaby dla obiektu swojej miłości wszystko – na przykład chce uszczęśliwiać swoją drugą połówkę, tak naprawdę robi to tylko z jednego powodu. By ją przy sobie zatrzymać. Zminimalizować ryzyko, że odejdzie. Nie jest to ani miłość bezwarunkowa, ani partnerska.

Czym zatem jest miłość partnerska?
To miłość nie determinowana przez popędy, czyli nie polegająca na zaspokajaniu tylko własnych potrzeb, ale uczucie rozumiane jako bliskość emocjonalna oparta na wymianie. To chęć zarówno "brania" w relacji, jak i gotowość do "dawania". Ciekawość poznania drugiej osoby, otwartość na jej potrzeby. Partnerzy darzą się wzajemnym szacunkiem, czyli akceptują się bez osądzania. Tworzą związek przy zachowaniu autonomii każdego z nich. Nie jest to związek dwóch połówek, bo przy takim modelu zatraca się podmiotowość każdego z partnerów.
Miłość partnerska to także zobowiązanie, czyli umówienie się na coś, ustalenie zasad, których partnerzy chcą w związku przestrzegać. Niestety, często młodzi ludzie szykujący się do ślubu, większą wagę przykładają do oprawy ceremonii czy organizacji wesela niż do wypracowania warunków umowy, która ich za chwilę zwiąże. I dopiero po ślubie okazuje się, że on miał zupełnie inne pojęcie o wierności niż ona, a ona zupełnie inaczej wyobrażała sobie podział domowych obowiązków. Stąd konflikty, których konsekwencją są rozwody.

Faktycznie rozwodów jest coraz więcej. Według danych GUS od kilku lat wskaźnik rozwodów utrzymuje się na zbliżonym poziomie i dotyczy co roku około 60 tysięcy par. W miastach rozpada się prawie co trzecie małżeństwo, na wsi co piąte. Najczęstszą przyczyną jest niezgodność charakterów. Jakie zatem rady dała by pani naszym czytelnikom, którzy dopiero zaczynają razem iść przez życie? Jak rozwiązywać konflikty, które na pewno będą się pojawiać, aby nie doprowadzały do rozpadu związku?
Związek oparty na miłości partnerskiej można przyrównać do zakładanego wspólnie ogrodu. Zanim to jednak nastąpi, zarówno kobieta, jak i mężczyzna muszą stworzyć swoje własne ogrody, co jest metaforą niezwykle ważnego etapu w rozwoju każdego człowieka – indywiduacji. Chodzi tu o odpępowienie się od rodziców lub innych autorytetów i zbudowanie własnej tożsamości. Rozumiem przez to: stanięcie na własnych nogach, nabycie umiejętności zaspokajania swoich potrzeb i radzenia sobie z emocjami czy osiągnięcie niezależności – zarówno finansowej, jak i emocjonalnej.
Dopiero wtedy człowiek jest gotowy do budowania partnerskiego związku. Nie porzucając własnego ogrodu, do którego tylko rzadziej niż kiedyś przychodzi, buduje z kimś wspólną przestrzeń. To, jak ten ogród wygląda, opiera się na wzajemnych uzgodnieniach, a nie na kompromisach, kiedy to jedno ulega, podporządkowuje się dla przysłowiowego świętego spokoju. Takie kompromisy prowadzą z czasem do niezadowolenia i frustracji.
Innym, niekorzystnym dla pary scenariuszem jest bezustanna walka o władzę, czyli kłótnie o to słynne "kto ma rację". Przy konflikcie potrzeb czy wartości wypracowanie rozwiązania odpowiadającego obojgu partnerom może być żmudne, ale takie rozwiązanie jest trwałe. Dotyczy to na przykład kwestii wychowania dzieci. Jeśli każde z rodziców będzie je wychowywało po swojemu, stracą na tym wszyscy, a najbardziej dzieci.

W Fundacji Kobiece Serca pomaga pani kobietom, które są uzależnione od miłości. Jaki rodzaj miłości uzależnia i czym ona się charakteryzuje?
To nie rodzaj miłości uzależnia, ale podejście do niej. Zaburzenie to rozwija się wtedy, gdy druga osoba staje się regulatorem emocji. Od tego, co zrobi, a czego nie, jak się zachowa, co powie, czy jest w kontakcie, czy odeszła w siną dal, zależy stan emocjonalny, samopoczucie, szczęście uzależnionej osoby. Najczęściej uzależnione od miłości są kobiety – panowie przeważają wśród uzależnionych od seksu.
Nałóg miłości ma różne wzorce – jest wzorzec miłości obsesyjnej, współuzależnienia, fantazjowania. Każdemu z tych wzorców odpowiadają określone nałogowe zachowania. I tak we wzorcu miłości obsesyjnej pojawia się nieustanne sprawdzanie ukochanego – gdzie jest, co robi – czy też dążenie do spędzania z nim każdej chwili. We wzorcu współuzależnienia nałogowym zachowaniem jest przekierowanie się na zaspokajanie potrzeb drugiej osoby, ratowanie jej. Fantazjowanie to koncentrowanie myśli na obiekcie fantazji, na przykład na mężczyźnie niedostępnym – ten wzorzec często rozwija się u kobiet preferujących kontakty internetowe.
W nałogowym zachowaniu zawsze chodzi o uzyskanie pożądanego efektu emocjonalnego: przy obsesji podniecenia, przy współuzależnieniu uspokojenia, przy fantazjowaniu – oderwania od realnego świata. Takie trzy rodzaje efektów dają środki psychoaktywne, od których ludzie się uzależniają, a wiadomo, że uzależnić się można również od zachowań. Uzależnienie od miłości zalicza się do uzależnień behawioralnych. W Fundacji Kobiece Serca zarówno ja, jak i inne pracujące w zespole psychoterapeutki pomagamy kobietom, które zdiagnozowały się jako uzależnione od miłości i uświadamiają sobie destrukcyjny wpływ tego zaburzenia na ich życie.

Sądzę, że duże znaczenie ma środowisko, w którym dorastamy. Presja rodziny, stereotypy, informacje medialne sprawiają, że staramy się dopasować do obowiązujących trendów. Również to, co wynosimy z domu, ma wpływ na to, jakimi staniemy się osobami. Wydaje mi się, że jeśli rodzice wychowali nas w poczuciu miłości, to łatwiej jest ją później oddać drugiemu człowiekowi. Zgodzi się pani ze mną?
Tak, to wszystko, co pani wymieniła, ma wpływ na to, jaką mamy osobowość, jakie mamy priorytety, jaki światopogląd. Ale proces budowania własnej tożsamości polega właśnie na tym, że się spod tej presji wyzwalamy, że się uwalniamy od stereotypów i stajemy odporni na pranie mózgu, jakie fundują media. Rodzicielskie wychowanie w poczuciu miłości może mieć różne oblicza. Jedni rodzice, stosujący autorytarny model wychowania, uważają, że dziecko jest gliną, którą trzeba ulepić. Inni, że ich zadaniem jest towarzyszenie dziecku w rozwoju, czyli pełnienie wobec potomstwa roli służebnej. Ten pierwszy sposób wychowania zabija indywiduację, a zatem powoduje, że dorosły już człowiek nie jest w stanie budować związków partnerskich. No chyba że pójdzie na psychoterapię w nurcie humanistycznym i tam przejdzie proces indywiduacji. Jeśli ktoś chce tworzyć związki symbiotyczne – oparte na modelu dwóch połówek – to ewidentnie sam nie jest odpępowiony, odseparowany emocjonalnie od swoich rodziców. Wciąż jest dzieckiem.

Mówi się, że miłość rodzica do dziecka powinna być miłością bezwarunkową. Czym według pani taka miłość jest?
Miłość bezwarunkowa to taka miłość, która tylko daje, bez oczekiwania niczego w zamian. Czyli to ten rodzaj miłości rodzicielskiej, w której rodzice są dla dzieci, a nie odwrotnie. Taki, w której rodzice mają poczucie zobowiązania wobec dziecka za to, że powołali je do życia na tym świecie. A gdy ich rola się kończy, ułatwiają dziecku wyfrunięcie z gniazda w szeroki świat bez obciążania ich koniecznością odwdzięczenia się za to, co im dali. Im więcej tej bezwarunkowej miłości doświadczyliśmy w dzieciństwie, tym więcej jesteśmy jej wstanie dawać, będąc osobami dorosłymi. Czyli kochać innych, tylko dając. Bezwarunkowa miłość nie ma obiektu, nie ma w niej chęci przywiązania. Warto jednak pamiętać, że miłość bezwarunkowa ma wymiar duchowy. Niezależnie od niej możemy odczuwać miłości ziemskie – miłość partnerską, warunkową, a także zakochanie oparte na namiętności i popędzie seksualnym.

Jakiej zatem miłości powinniśmy sobie życzyć?
Każdej, bo każda czemuś innemu służy i zaspokaja inne potrzeby. Powinniśmy sobie życzyć jej świadomego doświadczania i czerpania garściami z korzyści, jakie niesie. A przy tym uważajmy, by się od niej nie uzależnić.

_Eugenia Herzyk, psychoterapeutka, założycielka i prezeska Fundacji Kobiece Serca, działającej od 2007 roku. Jej głównym celem jest udzielanie pomocy psychologicznej kobietom uzależnionym od miłości. Fundacja ma dwa ośrodki terapeutyczno-rozwojowe: w Krakowie i Warszawie. Oferta pomocy obejmuje konsultacje i psychoterapie indywidualne (także przez Skype), grupy rozwojowe i terapeutyczne oraz warsztaty. Więcej na www.kobieceserca.pl._

Magazyn WESELE 1/45/2017
Rozmawiała: Justyna Abdank-Kozubska

Obraz
© Magazyn Wesele
Źródło artykułu:Magazyn Wesele

Wybrane dla Ciebie

Komentarze (185)