ModaMinimalizm z Hamburga

Minimalizm z Hamburga

Minimalizm z Hamburga
Źródło zdjęć: © AFP
06.08.2008 12:05, aktualizacja: 29.05.2010 21:36

Jil Sander unika wywiadów, nie pojawia się na bankietach ani w programach telewizyjnych. Rzadko daje namówić się na rozmowę czasopismom z branży, stroni od fotoreporterów, nie ujawnia szczegółów ze swego prywatnego życia. Ta swoista tajemniczość projektantki podsyca tylko zainteresowanie jej osobą i kolekcjami.

Jil Sander unika wywiadów, nie pojawia się na bankietach ani w programach telewizyjnych. Rzadko daje namówić się na rozmowę czasopismom z branży, stroni od fotoreporterów, nie ujawnia szczegółów ze swego prywatnego życia. Ta swoista tajemniczość projektantki podsyca tylko zainteresowanie jej osobą i kolekcjami. A to zainteresowanie jest całkiem spore. Projekty designerki pozytywnie wyróżniają bowiem: niemiecka precyzja, najlepsze materiały, a przede wszystkim minimalistyczne kroje.

Jil, a właściwie Heidemarie Jiline Sander, przyszła na świat w Wesselburen niedaleko Hamburga w 1943 roku. Moda była jej wielką pasją niemal od dzieciństwa. Dwudziestoletnia Jil z dyplomem inżyniera w dziedzinie tkaniny i ubioru w kieszeni podjęła swoją pierwszą pracę w dziale mody magazynu Petra. W 1967 Sander znudziła się tym zajęciem, chciała czegoś więcej. Wtedy to w Hamburgu otworzyła swój sklep. Początkowo sprzedawała w nim stroje od uznanych designerów takich jak Sonia Rykiel, Thierry Mugler, czy Yves Saint Laurent. Wkrótce do oferty butiku włączyła także swoje autorskie projekty. I tak w 1978 powstał dom mody Jil Sander. Na pierwsze sukcesy trzeba było jednak jeszcze trochę poczekać.

Dopiero w latach 90. doceniono proste i nowoczesne kroje, rozwagę i umiar w stosowaniu ozdobników, falban, buf, plisowania, ascezę w doborze dodatków. Spodobały się też perfumy, które wymyśliła Jil we współpracy z firmą Lancaster Cosmetics. Spółka Sander weszła na giełdę we Frankfurcie. Środki pozyskane z tego kroku pozwoliły właścicielce na rozbudowę niedużej firmy w małe imperium. I tak nowe sklepy pojawiły się nie tylko w Europie, ale także w Azji i Ameryce Północnej. Dobór personelu w butikach, a także elementy ich wystroju były ściśle nadzorowane przez niemiecką designerkę. Siedzibą firmy pozostał Hamburg, natomiast nowe kolekcje pokazywane były w Mediolanie, a później w Paryżu. Jil Sander jest modową purystką. Nowoczesną, minimalistyczną linię jej strojów można porównać do równie surowych projektów Calvina Kleina i Armaniego. Projektantka nie szasta kolorami, nie przepada za wszelaką dosłownością, a wymyślone przez nią ubrania wydają się w ogóle nie starzeć.

Nade wszystko ceni jakość. Za tę jakość w wydaniu Sander trzeba jednak słono płacić. Projektantka jest gorącą zwolenniczką hasła „mniej równa się więcej”. W przeciętnej szafie wystarczą dwa garnitury, ale za to porządne, jedna bluzka, ale z wysokogatunkowego jedwabiu, czy dwie spódnice, które posłużą latami. Kobieta w ubraniach sygnowanych „Jil Sander” jest silna, wie, czego chce, uwielbia luksus, nigdy za to nie jest „wulgarnie seksowna”. Nic dziwnego, że stroje od niemieckiej projektantki stały się niemal uniformami dla wielu businesswomen ceniących sobie subtelną elegancję w modernistycznym wydaniu.

Obecnie dom mody Jil Sander jest w posiadaniu Prada Group, która to w 1999 roku nabyła 75% akcji firmy. Podobno Sander nie mogła porozumieć się z nowymi udziałowcami, nie chciała szyć z materiałów słabszej jakości i nie godziła się na zmiany w rozmiarówce. Odeszła więc z własnej firmy, by potem powrócić do niej zaledwie na dwa sezony w 2003 roku. Ten gest był szeroko komentowany w branży.

Od 2005 roku dla kolekcje Jil Sander projektuje Raf Simons. Projektantka natomiast mieszka w Hamburgu i oddaje się swojej drugiej po modzie namiętności – ogrodnictwu. Kto wie, czym jeszcze nas zaskoczy…