Blisko ludziMłodzi kontra starzy, czyli konflikt pokoleń w cieniu pandemii

Młodzi kontra starzy, czyli konflikt pokoleń w cieniu pandemii

Konflikt pokoleń w czasie pandemii
Konflikt pokoleń w czasie pandemii
Źródło zdjęć: © 123RF
23.10.2020 14:58, aktualizacja: 01.03.2022 14:17

Z ekranu straszy pomarszczona wiedźma z jednym zębem, a podpis brzmi: "Sprzedam maskę do robienia zakupów w godzinach 10–12". To jeden z licznych memów komentujących ponowne wprowadzenie godzin dla seniorów w sklepach. Przedłużająca się pandemia coraz bardziej zaostrza konflikt międzypokoleniowy. Czy możemy go jeszcze powstrzymać?

Koronawirus potrafi zaatakować każdego, ale nie ulega wątpliwości, że w grupie podwyższonego ryzyka znajdują się zwłaszcza osoby po 60. roku życia, które mają naturalnie osłabiony układ immunologiczny oraz częściej zmagają się z przewlekłymi chorobami: cukrzycą, astmą, schorzeniami płuc czy serca.

Wiosną, po wybuchu pandemii, młodzi Polacy sprawiali wrażenie, że doskonale rozumieją to zagrożenie. Otoczyli opieką nie tylko rodziców czy dziadków, ale także seniorów niebędących ich krewnymi – media regularnie donosiły o zawieszanych na klatkach schodowych kartkach z deklaracjami pomocy przy zrobieniu zakupów czy wyprowadzeniu psa na spacer. Ze zrozumieniem przyjmowano również pomysł "godzin dla seniorów" w sklepach.

Jednak po kilku miesiącach zmagań z koronawirusem empatia jest w odwrocie, o czym świadczą reakcje na powrót rządowego rozporządzenia nakazującego, by w godz. 10–12 zakupy mogły robić tylko osoby po sześćdziesiątce. W internecie pojawiło się od razu mnóstwo memów ośmieszających nowe przepisy, a przy okazji także seniorów. Zaroiło się również od nieprzychylnych im komentarzy. Oto kilka z nich:

Dorota: "Jeśli między 10–12 są godziny dla seniorów, to dlaczego dziadki plączą się po sklepach przez cały dzień?".

Kamil: "Kolejne ograniczenia wolności obywateli… Młody człowiek nie może wejść o tej godzinie do pustego sklepu, mimo że on chce kupić, a sprzedawca chce sprzedać. Musi czekać na seniorów, którzy i tak przychodzą do sklepu, kiedy mają na to ochotę".

Magda: "To jest chory kraj. Wcześniej starzy ludzie blokowali przychodnie, bo przyłazili sobie pogadać w poczekalni. Teraz mogą spotykać się w sklepach, a i tak robią zakupy w innych godzinach, a nie tych wyznaczonych. To porażka państwa, ale PiS przecież musi jakoś przypodobać się swoim wyborcom. Wiadomo, że głosują na nich głównie dziadki, dlatego w nagrodę dostają trzynaste i czternaste emerytury".

Basia: "Matka, która siedzi z małymi dziećmi w domu i musi szybko zrobić zakupy, ma czekać przed pustym sklepem, bo to godziny dla seniorów, a oni i tak przyłażą kiedy chcą. Gdzie tu sens? Chyba za bardzo pieścimy się ze starszymi osobami. Może warto wziąć przykład ze Szwecji? Tam stwierdzono, że koronawirus pomoże w naturalnej selekcji i przeżyją tylko najsilniejsi".

Zamach na wolność

– Konflikt między pokoleniami nie jest zjawiskiem nowym, trwa przecież od wieków. Jednak pandemia go wyostrzyła. Starsi, w gronie których śmiertelność jest najwyższa, z oczywistych przyczyn bardziej boją się wirusa. Młodzi niekoniecznie rozumieją, dlaczego mamy zamykać cały świat i blokować ich możliwości rozwojowe tylko w imię zdrowia seniorów – mówi dr Marcin Kędzierski, główny ekspert Centrum Analiz Klubu Jagiellońskiego.

Jego zdaniem dla przedstawicieli tzw. millenialsów (w Polsce są do nich zaliczane osoby urodzone po 1989 r.) oraz generacji Z (urodzonych po 2000 r.) bardzo ważne jest poczucie braku ograniczeń, dlatego tak źle znoszą obostrzenia wprowadzane w związku z pandemią. – Zamknięcie restauracji i klubów czy utrudnienia w podróżowaniu traktują jako zamach na wolność. Dla starszego pokolenia, wychowywanego w czasach nakazów i zakazów, nie jest to takim problemem. Przy tak różnych podejściach pole do konfliktów staje się bardzo szerokie – tłumaczy dr Marcin Kędzierski.

Tarcia międzypokoleniowe mają również podłoże ekonomiczne. Pandemia koronawirusa i wiosenny lockdown sprawiły, że – jak wynika z raportu Centrum Analiz Ekonomicznych CenEA – blisko 800 tys. Polaków zostało zagrożonych utratą pracy lub spadkiem dochodów. – Znaczna część młodych ludzi nie może liczyć na wsparcie państwa, bo pracuje na umowach śmieciowych. Oni z dnia na dzień mogą stracić zatrudnienie i środki do życia. Z drugiej strony są osoby starsze, które regularnie otrzymują emerytury, a do tego jeszcze kolejne benefity w postaci "trzynastki" czy "czternastki". To rodzi gniew młodych i pytania, dlaczego są gorzej traktowani – wyjaśnia ekspert Centrum Analiz Klubu Jagiellońskiego.

Państwo wydaje rocznie na emerytury ponad 200 mld zł, czyli ok. 11 proc. produktu krajowego brutto. To więcej niż średnia dla państw OECD (Organizacja Współpracy Gospodarczej i Rozwoju), która wynosi ok. 8 proc. I ta kwota pewnie będzie wzrastać, ponieważ rośnie średnia długość życia. W 1950 r. w krajach rozwiniętych wynosiła ok. 65 lat, obecnie wyraźnie przekracza 80 lat.

W dzisiejszych niepewnych czasach emerytura jest jednym z pewniejszych źródeł dochodów. Nie powinien być to chyba jednak powód do zazdrości czy niechęci wobec seniorów, szczególnie że są oni zawsze chętni do wspierania młodszych pokoleń. Z raportu "Info Senior" opracowanego przez Związek Banków Polskich wynika, że 33 proc. osób starszych przyznaje się do finansowej pomocy bliskim od czasu do czasu (np. przy większych wydatkach), zaś kolejne 17 proc. twierdzi, że wspiera ich regularnie, choć mniejszymi kwotami i nie częściej niż raz w miesiącu.

Rodzina w kryzysie

Aldona ma dwójkę małych dzieci. Dotąd w obowiązkach rodzicielskich pomagała jej mama, która jednak z powodu pandemii zdecydowała się przez jakiś czas nie spotykać z bliskimi. – Rozumiem to, mimo wszystko jest mi trochę przykro, bo jestem z dziećmi sama, zwłaszcza że głównie siedzimy w domu i z nikim się nie spotykamy – mówi Aldona.

Napięcia i zanik solidarności międzypokoleniowej są m.in. konsekwencją spadku zaufania społecznego. – We wszystkich europejskich rankingach Polska wypada w tej kwestii na szarym końcu i efekty teraz widzimy – mówi dr Marcin Kędzierski. – Musimy się poważnie zastanowić, jak na nowo odbudować zaufanie nie tylko między starszymi a młodszymi, ale także między przedstawicielami tego samego pokolenia, bo tutaj podziały również są ogromne. Nie da się tego oczywiście naprawić działaniami politycznymi, bo polityka generalnie potrafi łatwo zniszczyć zaufanie społeczne, a ma zdecydowanie większy problem z jego odbudowaniem.

Ekspert Centrum Analiz Klubu Jagiellońskiego przypomina, że przez wieki społeczeństwo spajała przede wszystkim instytucja rodziny i więzi między pokoleniami: dziećmi, rodzicami i dziadkami. – Nawet jak wśród nich działo się źle, to wzajemne poczucie odpowiedzialności pozwalało na łagodzenie kryzysów. Dziś żyjemy w czasach rozpadu rodziny, na co składa się wiele czynników: problemy ekonomiczne, zbyt mało wspólnego czasu, kłopoty mieszkaniowe, upowszechnienie rozwodów. Jeśli jej nie odbudujemy, solidarność międzypokoleniowa pozostanie pustym słowem – przekonuje Marcin Kędzierski.

– Młodzi ludzie muszą mieć czas nie tylko na walkę o spłatę kredytu czy finansowanie edukacji dzieciom, ale również tworzenie odpowiednich relacji w rodzinie. Gdy to osiągną, łatwiej będzie tworzyć także więzi społeczne, co sprawdzi się podczas takich kryzysów jak pandemia koronawirusa – dodaje nasz rozmówca.

Źródło artykułu:WP Kobieta
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Komentarze (2142)
Zobacz także