Mocna reakcja ginekologów. "Jest mi wstyd za to, z kim pracuję"

Kazano jej się rozebrać, robić przysiady i kaszleć. Nie milkną echa bulwersującej interwencji policji w stosunku do pani Joanny, która przyjęła tabletkę poronną. Lawina krytyki spadła też na lekarkę, która zawiadomiła służby. Środowisko lekarskie nie kryje oburzenia.

Ginekolog: to absolutny koszmar i przekroczenie kolejnej granicy
Ginekolog: to absolutny koszmar i przekroczenie kolejnej granicy
Źródło zdjęć: © Adobe Stock
Agnieszka Woźniak

19.07.2023 | aktual.: 19.07.2023 17:40

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

- To jest absolutny koszmar i przekroczenie kolejnej granicy. Druzgocąca sytuacja - mówi o sprawie pani Joanny dr Maciej Socha, kierownik Oddziału Położniczo-Ginekologicznego Szpitala św. Wojciecha w Gdańsku i adiunkt p.o. kierownika Katedry Perinatologii, Ginekologii i Ginekologii Onkologicznej UMK CM w Bydgoszczy.

Wciąż nie może uwierzyć w to, co przytrafiło się pani Joannie. - Poczułem się, jakbyśmy żyli w państwie policyjnym — stwierdza w rozmowie z Wirtualną Polską.

Dr Socha o zachowaniu lekarki: to druzgocące

Działanie policji, która kazała kobiecie rozebrać się, robić przysiady i kaszleć, a następnie zarekwirowała jej telefon i laptop jest bulwersujące. Dr Socha nie szczędzi słów krytyki także pod adresem lekarki, która zawiadomiła służby.

- Zaczynam wątpić w to, gdzie mieszkamy i z kim pracujemy. Jest mi wstyd, kiedy słyszę, że w naszym środowisku mają miejsce takie działania, jak lekarki, która wzywa policję na pacjentkę, informując ją o tym, że dokonała zgodnego z prawem działania. Od jakiegoś czasu postuluję, że powinniśmy oczyścić nasze szeregi ze wszystkich katodoktorów, fundamentalistów, którzy są przeciwni wykonywaniu aborcji. Jestem zbulwersowany tą sprawą - komentuje.

Zaznacza, że lekarka nie miała prawa wzywać policji. - To złamanie tajemnicy lekarskiej! Mamy zamknięty katalog przestępstw, które nas z niej zwalniają. A w ogóle, ta lekarka powinna wiedzieć, że dokonanie własnej aborcji jest w Polsce legalną procedurą i nie podlega penalizacji. Nie miała prawa nikogo o tym informować, a zawiadomienie organów ścigania jest grubym nadużyciem i pachnie państwem Kafki — mówi dr Socha. - Na Pomorzu, w szpitalu, w którym pracuję, coś takiego nigdy nie miałoby miejsca. - Zrobiłbym wszystko, aby nie pozwolić policjantom nawet dotknąć tej pacjentki — dodaje.

Zdaniem dr Sochy takie działanie to łamanie prawa i etyki lekarskiej. - Wielokrotnie próbowałem tłumaczyć lekarzy. Wielu z nich kieruje się strachem, bo np. ich szef jest przeciwny aborcji lub związany układami politycznymi z władzą. Tym razem jednak nie znajduję żadnego wytłumaczenia - podsumowuje.

Problem dostrzega w podejściu do aborcji w naszym kraju. - Daje ono "efekt mrożący", w wyniku którego niektórzy specjaliści służby zdrowia nie do końca rozumieją granice określone prawem i stosują je zbyt nadgorliwie. Dla pacjentek to absolutny koszmar — podsumowuje.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Ginekolog z Niemiec: narodowi przewróciło się w głowie

- To jest oburzające i nie do pomyślenia. Ręce opadają i nie wiem, czy kiedykolwiek Polacy wrócą do normalności. Narodowi przewróciło się w głowie — mówi w rozmowie z Wirtualną Polską dr med. Janusz Rudziński, ginekolog pracujący w niemieckiej klinice.

Jego zdaniem najbardziej bulwersujące jest zachowanie lekarki, która wezwała służby. - Co do policjantów nie mam złudzeń. Wiem, że robią to, czego żąda od nich władza. Lekarka powinna zrobić wszystko, by chronić tę pacjentkę.

Dodaje, że za Odrą taka sytuacja byłaby nie do pomyślenia.

- Gdyby lekarz w Niemczech zrobił coś takiego, mógłby mu za to grozić kryminał. W Polsce pewnie dostanie nagrodę.

- Za tym wszystkim stoi nie tylko rząd, ale grupa ekstremistów kościelnych i organizacji, które chcą sprowadzić ten kraj z powrotem do średniowiecza. W Polsce tajemnica lekarska praktycznie zaginęła. Policjant może przyjść i w każdej chwili oglądać dokumenty, uzasadniając to "wyjątkowymi okolicznościami" - mówi dr Rudziński.

Kamila Ferenc: jestem przerażona skalą antyaborcyjnej obsesji

- Największe zarzuty mam w stosunku do policji, która nadużyła swojej władzy, ale będę składać też wniosek o wszczęcie postępowania wyjaśniającego do rzecznika odpowiedzialności zawodowej w sprawie lekarki, która zawiadomiła służby - przyznaje w rozmowie z Wirtualną Polską Kamila Ferenc z Fundacji na rzecz Kobiet i Planowania Rodziny FEDERA, która została pełnomocniczką pani Joanny.

- Nie wiem, jakie były jej pobudki i nie wykluczam, że sytuacja mogła być bardziej skomplikowana niż się wydaje. Na ten moment uważam jednak, że nie powinna dopuścić do sytuacji, w której do pacjentki przyjeżdża taka rzesza policjantów ją inwigiluje.

Ferenc dodaje, że słowo "aborcja" wyzwala w policji, lekarzach i politykach najniższe instynkty. - Przestają myśleć logicznie i widzieć w kobietach ludzi. Tak się kończy, gdy jakieś tematy stają się "tabu" lub "kontrowersyjne".

- Jestem przerażona skalą znieczulicy i antyaborcyjnej obsesji, która w tym kraju doprowadzona jest do ekstremum. To jest skandaliczne, by tak traktować kobiety i odhumanizowywać je. To nigdy nie powinno się wydarzyć — przyznaje Kamila Ferenc.

Podkreśla, że pani Joanna nie popełniła żadnego przestępstwa. - Nie było też żadnych podstaw, żeby tak sądzić ani poszlak świadczących o udziale osoby trzeciej. Chciano naruszyć jej autonomię cielesną w bardzo brutalny sposób.

Choć od zdarzenia minęły już trzy miesiące, pani Joanna wciąż czuje silną traumę. - Te wspomnienia nie dają o sobie zapomnieć. Zdecydowała się, by ujawnić tę sprawę, aby pomóc sobie, ale też innym kobietom. Ta sytuacja pokazuje, że konieczna jest natychmiastowa dekryminalizacja aborcji — stwierdza pełnomocniczka kobiety.

Agnieszka Natalia Woźniak, dziennikarka Wirtualnej Polski

Zapraszamy na grupę FB - #Samodbałość. To tu będziemy informować na bieżąco o wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!