Blisko ludziModa na polskim podwórku

Moda na polskim podwórku

Jak wygląda rynek modowy w Polsce? Dlaczego wciąż jesteśmy z tyłu za światową czołówką i jak szybko się to zmienia? Rozmawiamy o tym z dr inż. Marzanną Lesiakowską-Jabłońską, prorektorem i wykładowcą szkoły mody Viamoda Industrial oraz z Tomaszem Jacykowem, stylistą i krytykiem mody.

20.08.2014 | aktual.: 20.08.2014 13:52

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Jak wygląda rynek modowy w Polsce? Dlaczego wciąż jesteśmy z tyłu za światową czołówką i jak szybko się to zmienia? Rozmawiamy o tym z dr inż. Marzanną Lesiakowską-Jabłońską, prorektorem i wykładowcą szkoły mody Viamoda Industrial oraz z Tomaszem Jacykowem, stylistą i krytykiem mody.

Sylwia Laskowska: Dlaczego rynek mody w Polsce nie rozwija się tak dynamicznie, jak za granicą?

Marzanna Lesiakowska-Jabłońska: Jesteśmy rynkiem estetycznie mało uwrażliwionym. Jeżeli ktoś urodził się we Włoszech i od małego ogląda to, co piękne, to ma też inną wrażliwość. My dopiero się tego uczymy.

Tomasz Jacyków: Tak to jest. Jeżeli ktoś całe życie chodził w polarze, to można mu mówić godzinami o kaszmirowym swetrze, a on i tak nic z tego nie zrozumie. Druga sprawa, że u nas nie ma kultury wydawania pieniędzy na siebie. Wyobraźmy sobie fryzjerkę z Sopotu i fryzjerkę z Sankt Moritz. Obie kupują sobie podróbkę torebki Louis Vuitton. Fryzjerce z Sopotu zostają litery na ręku, ale widzi, że nikt się nie poznał i nikt nic nie mówi. No to myśli: po co kupować oryginalną, lepiej odłożyć i zrobić nowe fugi w łazience. A fryzjerka z Sankt Moritz? Ją po prostu parzy ta podróbka. Dla nią treścią życia jest wyrzucenie jej i kupienie sobie oryginału. I to jest ta różnica. W Polsce chcemy kupić wszystko jak najtaniej. Bardzo niedobrze mówić, że wydaje się pieniądze na siebie, na dobra luksusowe. To jest postrzegane jako próżność.

Czy uważają Państwo, że jest zapotrzebowanie na rynku na nowych projektantów? Czy w ogóle warto kształcić się w tym kierunku?

Marzanna Lesiakowska-Jabłońska: Żeby kształcić dobrze – tak, uważam, że jest zapotrzebowanie. Rynek nie wchłania jednak takiej liczby projektantów, jaką produkują szkoły artystyczne. Wielu z nich nie jest przygotowanych do wykonywania zawodu. Mamy mnóstwo projektantów, jednak niewiele nazwisk jest rozpoznawalnych. A nawet niewiele wśród tych rozpoznawalnych nazwisk zasługuje na uwagę. Znamienne jest to, że nasi projektanci nie robią kariery na arenie międzynarodowej, nie budują swoich marek.

Tomasz Jacyków: Szkoła, którą prowadzi Marzanna, różni się od innych szkół pod tym względem, że uczy biznesu modowego. Tworzenie kreacji to jedna sprawa, ale zarządzanie marką to zupełnie inna historia. Mało tego, w szkole uczy się pracy w technologiach, które dopiero nadejdą. Teraz są jeszcze niedoskonałe, ale za kilkanaście lat zaczną pojawiać się na rynku.

Czego więc możemy się spodziewać w przyszłości?

Marzanna Lesiakowska-Jabłońska: Już na Fashion Weeku w Paryżu mogliśmy oglądać pierwsze kolekcje z druku 3D. A przecież drukować można ze wszystkiego, co da się sproszkować. Myślę zresztą, że wkrótce będziemy mieli zupełnie inną odzież, o innej funkcji. Świat będzie się zmieniał. Z punktu widzenia inżyniera, który to obserwuje, to bardzo ciekawy moment. Zauważcie, że przez wiele tysięcy lat ubiór praktycznie nie zmieniał się w swojej formie. Nosiliśmy podobne ubrania. W tej chwili idziemy w innym kierunku, mówi się już nawet o elektronice ubieralnej. Wkrótce pojawi się odzież, której nie pierzemy, nie prasujemy, która pełni funkcję opiekuńcze. Projektant będzie musiał nauczyć się pracować z tymi technologiami.

Tomasz Jacyków: Pamiętajmy, że Europa bardzo szybko się starzeje. Zmienia się struktura mentalna człowieka. Nie ma rodziny wielopokoleniowej, gdzie wnuczęta zajmują się dziadkami. Teraz te funkcje, w sensie fizycznym, ma przejąć odzież. Pojawią się np. swetry, które dokonują pomiaru ciśnienia, cukru, temperatury. To nie jest science-fiction. To już się dzieje.

Ale czy to ma szansę przyjąć się w Polsce?

Tomasz Jacyków: Ja w ogóle nie chcę tego słyszeć! Co mnie obchodzi, czy to się przyjmie w Polsce? To się przyjmie globalnie. Jestem globalistą. Mam aspiracje, żeby młodzież wykształcona u nas mogła szukać pracy tam, gdzie sobie wymyśli, a nie tam, gdzie rzuci ją ślepy los. Chcemy kształcić nowoczesne, światowe kary. Jeżeli absolwenci będą potem chcieli kontrolować fabryki w Bangladeszu, to będą to robić. Jeżeli wolą założyć manufakturę w Bieszczadach, też to zrobią. Chcemy wykształcić świadomych, współczesnych ludzi. Na to jest zapotrzebowanie i zawsze będzie.

Niektórzy uważają, że człowiek, który chce projektować ubiór, nie musi znać się na sztuce. Wystarczy, że potrafi sprzedać swój produkt.

Marzanna Lesiakowska-Jabłońska: Uważam, że nie można nauczyć człowieka bycia kreatywnym, oryginalnym, wychodzenia poza schematy. To jest dane. Tak samo, jak ktoś nie ma zdolności matematycznych, nie zrobimy z niego matematyka. Nauczymy go liczyć na poziomie szkoły podstawowej i tyle. Mam takie samo doświadczenie z pracą ze studentami. Od razu widać, że mają pewien rodzaj wrażliwości, kreatywności, otwartości. Są jak diamenty do oszlifowania. Trzeba dać im przyzwoite rzemiosło, żeby umieli na tym zarabiać. Zwłaszcza pokazać im technologię, która nie przeszkadza, a pomaga w pracy.

Jakie wyzwania stoją przed przyszłymi projektantami? Czy ta kreatywność, wrażliwość może im przeszkadzać?

Marzanna Lesiakowska-Jabłońska: Uczymy młodzież odpowiedniego podejścia do klienta. W ogóle zauważenia klienta, bo wielu z nich tego nie potrafi. Projektują, może ktoś to kupi. A trzeba wiedzieć, co chce klient, ile jest w stanie wydać, co zaakceptuje, a czego nie. Są oczywiście kolekcje do muzeów, ale jakie jest na nie zapotrzebowanie? Wystarczy popatrzyć, ilu ludzi kształci się w szkołach artystycznych, a ile nazwisk sławnych projektantów potrafimy wymienić. Kilka na całym świecie.

Tomasz Jacyków: Świat mody to wielki, gigantyczny biznes. W Polsce nie zdajemy sobie z tego sprawy, ale rządzą nim prawdziwe rekiny: finansjery, biznesu. Dla cieniasów nie ma tam miejsca. Jeżeli ktoś jest totalnym wrażliwcem, typem depresyjnym, to szybko się wykończy. Jeśli ktoś ma skłonności do uciekania we wszelkiego rodzaju zabawy, to się w niej zatraci. To jest strasznie ciężka praca, zarówno fizyczna, jak i psychiczna.

Czy uczycie w szkole, jak sprzedawać modę, jak trafiać do ludzi?

Marzanna Lesiakowska-Jabłońska: Tak. Uczymy projektantów, że nie muszą robić wszystkiego sami. Mogą zatrudnić stylistę i marketingowca. Rzadko kiedy projektant jest dobrym zarządzającym swoją marką. Mamy więc na studiach takie specjalności jak projektowanie marki i zarządzanie. Tam chcemy kształcić kadrę ludzi, którzy nie projektują, a zarządzają marką, produktem. Studia są na różnym poziomie i to bardzo dobrze się sprawdza.

Trzeba pamiętać też o tym, że nie wszystko się sprzedaje.

Tomasz Jacyków: Twórczość trzeba przesiać przez sito: ile nadaje się do wprowadzenia na tak zwany rynek. Czyli nie jest to historia kolekcjonerska, że dłubiemy np. dwa tygodnie jedną sukienkę. Nikt we współczesnym świecie się w to nie bawi. Wiemy, ile kosztuje roboczogodzina, ile czasu zabiera nam uszycie sukienki. Produkcja masowa, która przecież też jest modą, musi wziąć też pod uwagę rozmiar, a nie sylwetkę. Np. rozmiar 38 dobrze leży na większości sylwetek. Trzeba więc strój szybko uszyć i sprzedać za normalne pieniądze. Bo przecież wielka moda jest wierzchołkiem góry lodowej, o którym w ogóle nie musimy rozmawiać, bo go w Polsce nie ma.

Marzanna Lesiakowska-Jabłońska: Jednak co ciekawe, ten rynek się rozszerza. W Polsce najgorzej ma się średnia półka, a dobrze ma się ta niższa i rynek dóbr luksusowych. Ale pamiętajmy o tym, że nawet zwykły polar należy dobrze zaprojektować, nie ma się co obrażać. Do takich rzeczy są potrzebni projektanci, którzy mają wizję techniczną. Są przecież różne wrażliwości. Moja szkoła ma pokazać ludziom różne drogi, a którą oni potem wybiorą, to ich sprawa.

No tak, bo przecież wielu Polaków zwyczajnie nie stać na wspomnianą na początku torebkę Louis Vuitton.

Marzanna Lesiakowska-Jabłońska: Oczywiście. Nie każdy musi przecież chodzić w luksusach. Ja, jeżeli mnie nie stać na Louis Vuitton, nie kupuję podróbki, ale szukam dobrej polskiej firmy, która produkuje świetne torebki.

Tomasz Jacyków: Bądź znajduję fantastyczne rękodzieło. Bo jednak dochodzimy do wniosku, że to człowiek czyni metkę, a nie odwrotnie. Te metki stały się takie wielkie, ponieważ nosiły je odpowiednie osoby. Każdy z nas kupuje według swoich możliwości, ta metka niczego nie zmieni. A jeżeli zmieni, to na zbyt krótko, żeby można było się tym cieszyć.

Jakie są największe błędy modowe Polek?

Tomasz Jacyków: W Polsce za bardzo przywiązujemy się do jednego. Jeżeli modne są rurki, to piętnuje się osoby, które chodzą w szerokich spodniach. Jeżeli pojawia się długość mini, to kobieta w midi jest niemodna. Trudno nam obejrzeć się dookoła, mamy problemy z szeroko rozumianą tolerancją, również w kontekście ubioru. Moda jest na tyle fantastyczna, że wyciąga z człowieka charakter. Można siebie na nowo wymyślić. Nie jesteśmy wieszakami na ubrania, ale ubranie ma czemuś służyć. Albo jest odzwierciedleniem osobowości, albo tarczą, za którą się ukrywamy.

A jaki jest wpływ osób znanych na to, jak ubiera się ulica?

Tomasz Jacyków: Celebryci funkcjonują na całym świecie, nie wszyscy są trendsetterami. Natomiast ci ludzie ze względu na swoją popularność wpływają na gusta. Dlatego tak często przestrzegam, przed przenoszeniem wizerunku scenicznego w powiaty. To może przynieść więcej złego niż dobrego. Na przykład Kylie Minoque, występująca w Sydney na scenie w srebrnych butach do pół uda i w kostiumie kąpielowym wygląda niezwykle zmysłowo. Natomiast 15-latka spod Piły w kozaczkach do pół łydki i plastikowych srebrnych szorcikach wygląda po prostu wulgarnie. To całkowicie inny przekaz. Ona o tym nie wie, bo kocha Kylie i chce tak wyglądać.

Marzanna Lesiakowska-Jabłońska: Pewnych rzeczy nie da się nauczyć. Jest pewna wrażliwość, która tworzy najlepszych projektantów i najlepiej ubranych ludzi. Jednak uważam, że jeżeli nie starcza wyczucia estetycznego, to po to właśnie jest dress code.

Tomasz Jacyków: Otóż to. Nie każdy musi mieć wyczucie, ale każdy musi wiedzieć, jak się ubrać w danej sytuacji. Można mieć bardzo słaby gust i świetnie wyglądać, wystarczy nauczyć się zasad, proporcji. Bo tak naprawdę to one w modzie są najważniejsze. Uważam zresztą, że trzeba w mediach pokazywać wpadki świetnie ubranych ludzi, bo przecież człowiek jest tylko człowiekiem. No nie ma cudów. Im bardziej idzie się w eksperyment, tym łatwiej o błąd. Nie szkodzi. Wolę, jak ludzie idą do przodu i popełniają błędy.

Rozmawiała Sylwia Laskowska

Kobieta.wp.pl

POLECAMY:

tomasz jacykówmodaprojektanci
Komentarze (1006)