GwiazdyMonika Olejnik: prezydent się na mnie obraził

Monika Olejnik: prezydent się na mnie obraził

Czas wolny poświęca synowi, narzeczonemu i kolekcjonowaniu butów. Politycy często się na nią obrażają, ale nie odważą się odmówić zaproszenia do studia. Najbardziej "ostra" polska dziennikarka Monika Olejnik w specjalnym wywiadzie dla Wirtualnej Polski.

Monika Olejnik: prezydent się na mnie obraził
Źródło zdjęć: © RadioZet

05.07.2006 | aktual.: 05.07.2006 13:33

Czas wolny poświęca synowi, narzeczonemu i kolekcjonowaniu butów. Politycy często się na nią obrażają, ale nie odważą się odmówić zaproszenia do studia. Najbardziej "ostra" polska dziennikarka Monika Olejnik w specjalnym wywiadzie dla Wirtualnej Polski.

Gdy pracowała pani w radiu publicznym, któryś z szefów powiedział: "Możemy nie płacić Olejnik, ona i tak będzie przychodziła do pracy". To prawda?
Monika Olejnik: Nie któryś z szefów, tylko prezes radia tak powiedział. Tak, bo jestem pracoholikiem, ale mimo wszystko wolę, jak mi się płaci za przychodzenie do pracy.

Praca dziennikarza jest 24-godzinna, nie ogranicza się od... do...
Ja sobie nie wyznaczam, że dzisiaj będę siedziała 15 godzin, a jutro trzy godziny. W zależności od sytuacji, ale rzeczywiście dużo miejsca w moim życiu poświęcam pracy.

Przy tak dużym zaangażowaniu i ciężkiej pracy, jak udaje się znaleźć czas na przyjemności?
Przede wszystkim znajduję czas dla mojego syna, dla narzeczonego, rodziny, dla butów, które uwielbiam kupować...

Ile par butów ma Pani w swojej kolekcji?
Dużo. Nie wiem ile, bo nie mogę policzyć, ale dużo.
Jest Pani uważana za najbardziej „ostrą” i wyrazistą dziennikarkę. Czy wynika to z Pani charakteru, czy też przyjętej metody przeprowadzania wywiadów z politykami?
Nigdy nie przyjmowałam żadnej metody, po prostu taka jestem. Lubię wiedzieć i mieć odpowiedzi na moje pytania i stąd może moja nieustępliwość, która kojarzy się – powiedzmy - z agresją.

Kiedyś Tomasz Raczek napisał o Pani we „Wprost” – „Monika Olejnik, czyli acid talk. Jej wywiady są przyprawione na kwaśno – nie tylko miną zawsze zdegustowanej prowadzącej, ale także dającym się wyczuć rozczarowaniem wobec zaproszonych gości”. Często bywa pani rozczarowana?
Nie. W radiu nie widać jaką mam minę, w radiu słychać tylko głos. W telewizji czasami widać minę. Staram się panować nad swoimi minami, ale jednak moje nawyki radiowe pozostają. Operatorzy narzekają, że zbyt nachylam się nad stołem, zbyt blisko chcę być rozmówców...

Może rozprasza Pani celowo ich uwagę?
Nieee (śmiech).

Czy są politycy, którzy boją się Pani?
Pewnie się boją, nie okazują tego, ale myślę, że się boją.

Drży im czasem głos, gdy rozmawiają z Panią?
Tego nie wiem. To muszą wiedzieć słuchacze, albo telewidzowie, bo ja się tak koncentruję, że nie słyszę, czy rozmówcy drży głos, czy nie.

Czy byli tacy politycy, którzy obrazili się na Panią i odmówili przychodzenia?
Tak, są tacy, którzy się na mnie obrazili. Ostatnio obrażony na mnie jest prezydent Lech Kaczyński. Podobno za to, że byłam stronnicza w czasie kampanii wyborczej, aczkolwiek tego nie zauważyłam. Przeprowadziłam dwie debaty - to były bardzo dobre debaty w Radiu Zet – z Lechem Kaczyńskim i Donaldem Tuskiem. Pan prezydent uznał, że byłam stronnicza. Może dlatego, że mówiłam do pana prezydenta – „panie prezydencie”, a nie „panie profesorze”, jak niektórzy dziennikarze. Może dlatego byłam stronnicza.

Czy jest taki polityk, którego nie zaprosi Pani do studia?
Powiedziałam kiedyś, że nie będę zapraszała Andrzeja Leppera i tego się trzymam. Złamałam zasady, bo zaprosiłam Andrzeja Leppera z Janem Rokitą na „Pojedynek”, po czym dowiedziałam się, że Andrzej Lepper mówił, iż ustawiłam wszystko wcześniej z Rokitą, chociaż wszyscy wiedzieli, że Rokita się spóźnił. Ale nie o to chodzi – po prostu nie zajmuję się rolnictwem i nie zapraszam pana Leppera.

Nawet jako wicepremiera?
Nie zajmuję się rolnictwem.
Powiedziała Pani kiedyś, że czuje się kobietą o cechach mężczyzny. Dlaczego?
Może dlatego, że kobiety traktowane są jako miłe, ciepłe, a ja jestem twarda i zdecydowana. Myślę, że to jest cecha również wielu kobiet.

Co uważa Pani za swój sukces życiowy?
Największy sukces życiowy to jest oczywiście mój syn.

Czy pójdzie w Pani ślady?
Tego nie wiem. Studiuje socjologię. Nie wiem, co zamierza. On też nie wie jeszcze.

Czy rozważa Pani karierę w polityce w przyszłości?
Nie, nie zamierzam się zajmować polityką od drugiej strony. Zajmuję się polityką od kuchni, czyli od strony dziennikarskiej.

Czy czuje Pani misję dziennikarską? Kontrolować, badać, dochodzić prawdy...
Nie wiem, czy czuję misję, ale jestem z krwi i kości dziennikarką. I tak zostanie.

Jakie są Pani wzory dziennikarskie?
Fantastycznym dziennikarzem kiedyś, a teraz świetnym reporterem jest dla mnie Ryszard Kapuściński. Pozostanie i będzie zawsze wzorem. Teresa Torańska jest świetną dziennikarką.

Komentarze (0)