Monika Sobień-Górska napisała książkę o polskich miliarderach. "Z pójścia do luksusowego butiku nie robi się widowiska"
Według oficjalnych danych w Polsce żyje 84 miliarderów i dużo więcej multimilionerów. Monika Sobień-Górska zbliżyła się do ich rodzin, bliskich, współpracowników i porozmawiała z nimi o życiu, wartościach, zachowaniach oraz nawykach najbogatszych Polaków. Tak powstała książka "Polscy miliarderzy. Ich żony, dzieci, pieniądze". – Większość tych ludzi w bardzo krótkim czasie dorobiła się ogromnych majątków. Ich obycie nie nadążało za fortuną, która rosła w błyskawicznym tempie, co prowadziło do zachłyśnięcia się pieniędzmi - mówi w rozmowie z WP Kobieta jej autorka.
Katarzyna Pawlicka, WP Kobieta: Do rozmów z osobami z rodzin oraz bliskiego otoczenia miliarderów i multimilionerów siadała pani z jakimiś założeniami?
Monika Sobień-Górska: Starałam się zaczynać te spotkania z otwartą głową, jednak pewne schematy myślowe i skrypty, którymi posługujemy się w kontaktach z ludźmi, w pewnym momencie i tak się odezwały. Warto wspomnieć, że wcześniej miewałam bezpośredni kontakt z najbogatszymi, głównie podczas imprez kulturalnych. Zauważyłam, że są to ludzie, dla których niezwykle istotny jest wizerunek, większość z nich potrafi uwodzić i czarować rozmówcę. To akurat się potwierdziło. Podobnie jak fakt, że panuje wokół nich zmowa milczenia – bardzo trudno było mi znaleźć osoby, które będą chciały powiedzieć coś więcej.
Jakieś stereotypy udało się obalić?
Tak, chociażby wypracowany przez kulturę masową mit, że ludzie bogaci nic nie robią, tylko popijają szampana lub whisky otoczeni wianuszkiem młodych kobiet, jak mówi jedna z bohaterek książki, pracująca przez wiele lat jako prawa ręka miliardera. Tymczasem okazuje się, że osoby, które realnie budują imperia finansowe, najczęściej są to mężczyźni, ojcowie tych fortun, praktycznie cały czas są w pracy.
Ciężko pracują po 10-11 godzin na dobę, siedem dni w tygodniu, nie potrafią korzystać z urlopów i nawet, jeśli nie są w danym momencie w biurze czy przed komputerem, cały czas o pracy myślą. Oczywiście na ich poziomie finansowym i rozwoju tych biznesów mogliby to robić za nich ludzie, ale oni mają tak skonstruowane psychiki, że bez wiecznej ekspansji, monitorowania konkurencji, pędu zawodowego, nie mogą żyć.
Miałam też inne wyobrażenie na temat stylu życia i poczucia spełnienia czy szczęśliwości partnerek czy żon miliarderów. Okazało się, że cena, którą muszą płacić za życie w "bajce", jest dużo wyższa, niż mi się zdawało.
Polscy miliarderzy to jednorodna grupa?
I tak i nie. Polscy miliarderzy mają wspólny rdzeń, ale nie jest to grupa jednorodna. Jak w każdym środowisku są ludzie dobrze wychowani i ci pozbawieni manier. Ich mentalność często wynika z pochodzenia fortun, którymi dysponują. W Polsce właściwie nie ma arystokracji, większość najbardziej dochodowych biznesów ma swój początek w latach 90., kiedy to dorobić można się było na wszystkim – wystarczyło mieć dużo sprytu i skłonność do ryzyka.
Oczywiście krążą legendy, że część tych najbogatszych ludzi była współpracownikami służby bezpieczeństwa, którzy za zasługi dostali na start biznes państwowy i w początkach kapitalizmu przemienili go w złoto. Jednak moim zdaniem, z dzisiejszego punktu widzenia, nie ma sensu o tym mówić – jeżeli taki biznes trafiłby do rąk kogoś nieutalentowanego, czy pozbawionego niezbędnych cech do prowadzenia wielkiego biznesu, po prostu by przez te 30 lat nie przetrwał.
Bogaci Polacy zawsze obnoszą się ze swoim majątkiem?
Pamiętajmy, że w Polsce nie ma tradycji elit finansowych. Większość tych ludzi w bardzo krótkim czasie dorobiła się ogromnych majątków. Często ich obycie nie nadążało za fortuną, która rosła w błyskawicznym tempie, co prowadziło do zachłyśnięcia się pieniędzmi. Czekałoby to zresztą wielu z nas, gdybyśmy zostali postawieni w takiej sytuacji. Takie osoby poczuły się wszechmocne, wyjątkowe, a to sprawia, że na szczęście nie wszyscy, ale wielu z nich, traktuje innych ludzi z pogardą.
Ci ludzie często nie umieją zapanować nad swoim wizerunkiem, przez co dochodzi do kuriozalnych sytuacji, jak złoty sfinks zajmujący niemal cały korytarz domu, o którym wspomina jeden z moich rozmówców.
W ramach kręgu najbogatszych tworzą się oczywiście grupy: tych, którzy uważają się za ludzi z klasą, a innych – o podobnym statusie finansowym, ale jednak innej mentalności – nazywają obciachowymi czy wieśniakami. Mówią, że przykładem wieśniactwa wśród miliarderów i setkowych milionerów jest jeżdżenie po bułki Bentleyem. Sami mają oczywiście auta wysokiej klasy, np. mercedesy, audi czy BMW, ale służą one ich komfortowi, nie temu, by się popisać. Mają być luksusowe, nie ostentacyjne.
Podobnie rzecz się ma w przypadku zakupów. Rozmawiałam z kobietą, która od wielu lat ma ogromne pieniądze, jest partnerką spadkobiercy. Mówiła, że w jej kręgach nie robi się widowiska z pobytu w najdroższych hotelach na świecie, czy pójścia na zakupy do luksusowego butiku. Nikt nie wrzuca zdjęć z takich miejsc na social media, nie wychodzi z takiego sklepu obładowany torbami, bo to jest obciachem. Owszem, odwiedza te miejsca, wybiera ubrania, ale one są dostarczane bezpośrednio do jego domu lub hotelu, w którym przebywa. Najbogatsi są w stanie zdekodować, kto w ich kręgach już się zadomowił, kto jest nowy, a kto dopiero aspiruje.
Zdarzają się jednak niespodzianki. Przypomina mi się rozmowa, którą przeprowadziła pani z kobietą zbierającą pieniądze na projekt naukowo-edukacyjny. Gdy spotkała się z jednym z potencjalnych inwestorów, myślała, że jest w ukrytej kamerze.
Moim zdaniem pieniądze wcale nie zmieniają ludzi, tylko wyostrzają, wyciągają na światło dzienne cechy, które ci już posiadają. Są w Polsce miliarderzy, po których w ogóle nie widać, że dysponują ogromnym majątkiem. Ich wygląd, ubrania wcale na to nie wskazują. Nie dlatego, że kreują się na minimalistów, tylko po prostu nigdy nie przywiązywali wagi do tego aspektu życia. Mężczyzna, o którym pani wspomina, przyszedł na spotkanie w starym dresie. Po krótkiej rozmowie wypisał czek o wysokości 500 tys. zł, bo tematyka projektu była mu bliska. Po prostu się nią zainteresował.
Nie brakuje jednak przykładów z przeciwnego bieguna: pani rozmówcy opisują także miliarderów wyjątkowo oszczędnych, a nawet skąpych.
To skąpstwo urasta czasem do kuriozalnych rozmiarów właśnie przez to, że mówimy o tak dużych pieniądzach. Rzeczywiście niektórzy z nich są w stanie dzielić z kalkulatorem rachunek w restauracji i rozliczać się z przyjaciółmi co do złotówki. Dotarłam też do małżeństwa, które prowadzi swoją prywatną mini księgowość wydatków własnych, którymi dzielą się z uwzględnieniem każdego grosza. Jak mówi moja pierwsza bohaterka, od której zaczyna się ta książka, bogaci liczą bardziej niż biedni i może dlatego są bogaci (śmiech). Czasem oszczędzanie jest ich życiową filozofią także w pracy, gdzie kontrolują nawet liczbę długopisów czy kartek zużywanych do drukowania.
Z drugiej strony człowiek, który bardzo często robi interesy z najbogatszym, uczulił mnie, żebym odróżniała skąpstwo od asertywności. Czasami jest tak, że ci ludzie są odbierani jako skąpi, a po prostu odmawiają wspierania finansowego, ponieważ prośby o pieniądze słyszą nawet kilka razy dziennie.
Przyznam, że największe zdziwienie pomieszane ze współczuciem budziły we mnie rozmowy z żonami najbogatszych. Większość z nich, choć świetnie wykształcona, w życiu po prostu się nudzi…
W kulturze popularnej i mediach, za sprawą chociażby takich programów jak "Żony Hollywood", jest lansowany obraz bogatej kobiety, która może nie jest zbyt inteligentna, ale za to piękna, pławi się w luksusie, nie zadaje sobie pytań o sens życia, pływa w basenie i od czasu do czasu idzie sobie kupić bardzo drogą torebkę. To krzywdzący stereotyp. Żadna z kobiet, z którymi rozmawiałam, na pytanie, czy jest szczęśliwa, nie opowiedziała "tak". Jeśli już, to "Tak, ale...".
Większość z nich, choć zdarzają się oczywiście takie, które ramię w ramię prowadzą interesy z mężem, jest tylko kwiatkiem do kożucha. Ich zadaniem jest ocieplanie wizerunku męża i bycie w ciągłej gotowości, np. na przyjęcie ważnych gości. Między innymi przez to, a także dlatego, że po prostu "nie wypada", nie mogą spełniać się zawodowo, chyba, że prowadząc fundację lub galerię sztuki. W rezultacie żyją w złotej klatce.
W książce jest taki fragment, jak żona miliardera mówi kobiecie zajmującej się organizacją eventów, że bardzo jej zazdrości. Gdy ta się dziwi, mówiąc, że ciężko pracuje, nie dojada, nie dosypia, jest w wiecznym stresie, odpowiada: No tak, ale ciągle jesteś zajęta, poznajesz ludzi, robisz rzeczy, które sprawiają ci przyjemność i cię rozwijają, twoje życie ma "drive", a ja tylko siedzę na jachcie i zastanawiam się, czy płyniemy w prawo czy w lewo.
Proszę też pamiętać, że wiele żon milionerów ma tzw. zdolność ograniczonego widzenia. Chcąc zachować dotychczasowy poziom życia, na wiele rzeczy, także zdrady męża, muszą przymykać oko. Dla większości z nich powrót do rzeczywistości szarego Kowalskiego byłby bardzo bolesny – wszak od lat nie pracują, nie mają własnych pieniędzy, a wraz z bogatym mężem odchodzą prawie wszyscy znajomi.
Trudne może okazać się także doświadczenie bycia dzieckiem miliardera. Presja jest bowiem ogromna.
Są co najmniej trzy elementy, które sprawiają, że nie chciałabym być dzieckiem multimilionera czy miliardera. Pierwszy to silna presja, drugi gotowy plan na życie, który takie dziecko musi zrealizować, wdrażany już od najmłodszych lat, a trzeci deficyt obecności rodziców, zwłaszcza ojca. Ten brak zaspokojenia potrzeb emocjonalnych często wypełniany jest stosunkowo wcześnie używkami: narkotykami, alkoholem i ryzykownymi zachowaniami.
Dorosłe dzieci bardzo bogatych Polaków mówiły mi także, że w dzieciństwie nie miały marzeń, bo te materialne były spełniane, zanim w ogóle zdążyły o nich pomyśleć. Jeżeli 14-latka twierdzi, że była już wszędzie, widziała już wszystko i nic ją nie cieszy, jej życie nie ma nic wspólnego z bajką. Oczywiście, od tej reguły, jak zresztą od każdej, są wyjątki.
Jesteśmy w stanie oszacować, ile jest w Polsce osób mających naprawdę duże pieniądze?
Trudno to określić, ponieważ są też w Polsce multimilionerzy i miliarderzy, którzy dbają, by wokół nich oraz ich pieniędzy była cisza i są gotowi za to zapłacić. Majątki trzymają daleko poza Polską, albo przeciwnie - w szafach, sejfach (to ci na prowincji, którym poświęciłam osobny rozdział), lokują je w niezliczonych nieruchomościach, kolekcjach samochodów, czy dziełach sztuki. Można natomiast powiedzieć o pewnej tendencji: elity finansowe cały czas się rozrastają. Kiedy kończyłam książkę pod koniec 2021 roku, oficjalnie było w Polsce 69 miliarderów. W tej chwili jest ich 84 i mówimy wyłącznie o tych, których majątki są wyliczone na więcej niż miliard złotych. Trzeba też pamiętać, że to wartość samych ich biznesowych imperiów. Bez samochodów, złota, dzieł sztuki, nieruchomości czy ubrań…
Zapraszamy na grupę FB - #Wszechmocne. To tu będziemy informować na bieżąco o terminach webinarów, wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!
Chętnie poznamy wasze historie, podzielcie się nimi z nami i wyślijcie na adres: wszechmocna_to_ja@grupawp.pl