Blisko ludziMówił, że kocha. Potem sprzedawał kolejnym klientom

Mówił, że kocha. Potem sprzedawał kolejnym klientom

Nie chciał tatuować na dziewczynach swojego imienia. Bał się zatrzymania. Tatuował róże - na dekolcie i ramionach. Arien ma swoją na lewym ramieniu. Niechlujny rysunek za każdym razem przypomina jej, co przeszła.

Mówił, że kocha. Potem sprzedawał kolejnym klientom
Źródło zdjęć: © Instagram.com
Magdalena Drozdek

Arien Pauls ma 27 lat. Razem z dziennikarką "The Fresno Bee" przyszła do gabinetu lekarki, która zaczęła usuwać jej tatuaż. Powtarzający się dźwięk maszyny. Naskórek zaczyna się łuszczyć. Kolor powoli blednie. Potrzeba jeszcze kilku sesji, by róża całkiem zniknęła. – Wstyd mi o tym mówić, ale wtedy myślałam, że to jak plakietka właściciela – wspomina. Mężczyzna, który kiedyś był jej partnerem, ale postanowił zrobić z niej prostytutkę, mówił, że to "róża, która wyrosła na betonie".

- Zmuszał mnie do prostytucji. Teraz gdy patrzę w lustro, to cały czas ta róża przypomina mi, że nie uwolnię się od tego nigdy. Z każdym kolejnym zabiegiem czuję, jakby te kajdany opadały. Może kiedyś wyjdę za mąż i będę mogła włożyć sukienkę, która odkryje moje ramiona… - opowiada Arien.

Mówił, że kocha

Arien pochodzi ze Stanów Zjednoczonych. Ma 27 lat, a przeszła już w życiu wiele. Dziś działa na rzecz byłych ofiar handlu ludźmi i pomaga im odnaleźć się w świecie. Bo ten, w którym spędziły lata, wyglądał zupełnie inaczej. Arien przyznaje, że jej nie było nigdy lekko. Matka nadużywała alkoholu, brała narkotyki. Ojciec molestował ją i rodzeństwo. Dysfunkcyjna rodzina. Razem z braćmi często nie miała co jeść. W rozmowie z dziennikarką Rory Appleton opowiada, jak często musiała jechać na drugi koniec miasta, by dostać cokolwiek z banku żywności.

Skończyła szkołę, zatrudniła się w barze z fast-foodem, próbowała zarobić na siebie, na studia i pomóc młodszym braciom. Czasem żaliła się w mediach społecznościowych, że chciałaby zrobić więcej dla rodzeństwa, że jej ciężko. Któregoś dnia poznała przez My Space mężczyznę. Czytał jej wpisy. Arien wspomina, że wydawało się, że jest zainteresowany związkiem. Rozmawiali, pisali do siebie. Typowy związek przez internet, jakich pewnie wielu.

- To był prawdziwy romans. Chodziliśmy do kina, na zakupy, zabierał mnie tam, gdzie wcześniej nigdy nie byłam - mówi.

Po jakimś czasie on przyznał wprost, że może „pomóc jej zarobić więcej”. Schemat, który zawsze się powtarza. Była przekonana, że chce dla niej dobrze i nie spodziewała się, że zostanie tylko przedmiotem, który można wydawać klientom. Kochała tego mężczyznę i nigdy nie powiedziałaby o nim "oprawca". Mówił, że ją kocha. – Nie zapomnę dnia, w którym zabrał mnie do hotelu. Położył prezerwatywy na łóżku i powiedział: „Wejdzie zaraz gość, weźmiesz pieniądze i sprawisz, że wyjdzie szczęśliwy”. Mnie tam mentalnie nie było. Nie chcę tego pamiętać. To się potem ciągnęło cztery lata – wspomina.

Arien była zmuszana do prostytucji. Mężczyzna wywiózł ją do Los Angeles, pozbawił kontaktu z rodziną i przyjaciółmi. Rozmowy "ze światem zewnętrznym" były zabronione. Bił, gdy za długo rozmawiała z ekspedientką w sklepie. Gwałcił, zabierał wszystkie pieniądze. Kilka razy trafiła na posterunek policji. Tylko raz zapytano, czy potrzebuje pomocy. Dla funkcjonariuszy była "tylko" kolejną prostytutką.

Ucieczka

Po kolejnym aresztowaniu Arien przyznaje, że przestała przejmować się tym, co się z nią stanie. Wszystko zmieniło się, gdy zaszła w ciążę z handlarzem żywym towarem. Chciała uciec, by wychować dziecko. Pod koniec drugiego trymestru zmuszono ją do aborcji. I wtedy coś w niej pękło. Nie dostawała pieniędzy na prezerwatywy, więc odmawiała spotykania się z kolejnymi klientami. Mężczyzna wpadł w furię. Któregoś wieczoru bił ją tak długo, że sam zemdlał z wyczerpania.

Arien uciekła z domu. Zadzwoniła do znajomej, która przed laty też była ofiarą handlu ludźmi. Razem uciekły z miasta. Miały dużo szczęścia. Na drodze trafiły na policjanta, który odwiózł je na posterunek. Tym razem Arien wysłuchano. Mężczyzna, który kiedyś był jej chłopakiem, potem został jej właścicielem, usłyszał zarzuty… znęcania się nad kobietą. Uniknął więzienia i do tej pory nie odpowiedział za handel ludźmi, sutenerstwo, gwałt i znęcanie się.

Historie dziewczyn niemal zawsze bazują na tym samym. Pochodzą z biednych, dysfunkcyjnych rodzin, które nie przywiązują do nich uwagi. Część z nich jest wykorzystywana seksualnie w domu, więc kiedy na horyzoncie pojawia się mężczyzna, który traktuje je wyjątkowo i obiecuje lepsze życie, ufają mu i robią, co tylko zechce.

Dla handlarzy to wyjątkowo lukratywny biznes. Od lat w tej kwestii zmieniło się niewiele. Kobiety sprzedawane są jako prostytutki i jak obliczono, dziennie na jednej można zarobić 700 euro (ponad 3 tys. złotych). Statystyki przerażają, ale coraz więcej kobiet decyduje się opowiedzieć głośno o tym, co przeszły.

Arien jest jedną z tych, które zaangażowały się w pomoc innym ofiarom handlu ludźmi. Nie ukrywa się za czarnym paskiem cenzury, nie nalega, by blurować jej zdjęcia. Tego, co się działo w jej życiu, nigdy nie wymaże, ale może pomóc innym kobietom. Arien wróciła do rodzinnej Kalifornii i zgłosiła się do organizacji Breaking the Chains. Dopiero dzięki działaczom zrozumiała, że mężczyzna, którego poznała w sieci, nigdy jej nie kochał. Wykorzystał to, o czym pisała w mediach społecznościowych, jej historię rodzinną, problemy.

27-latka trafiła do kilku terapeutów, ale tylko jeden miał doświadczenie z podobnymi historiami. Arien przyznaje, że niewielu specjalistów wie, jak postępować z kobietami, które były ofiarami handlu ludźmi. Jest luka w systemie, przez którą te kobiety nie mogą otrzymać pomocy. Inna sprawa: choć Amerykanka przeszła terapie, zapisała się do szkoły zawodowej, by uczyć się na ratownika medycznego, odmówiono jej certyfikatu. Dlaczego? W aktach zapisane było przecież, że była skazywana za prostytucję. Arien zaczęła więc pomagać innym. Współpracuje przy programie Human Trafficking 101 i naucza, na czym polega dziś handel ludźmi, czego doświadczają kobiety i jak zgłaszać przestępstwa.

- Błędne jest przekonanie, że 40-latka, która się prostytuuje, robi to tylko dlatego, żeby zebrać pieniądze na narkotyki i alkohol, że sama wybrała sobie takie życie. Nie, żadna kobieta nie budzi się i mówi: "Wiesz, dzisiaj zostanę prostytutką. Wyjdę zwyczajnie na ulicę i znajdę klienta". Ktoś na tym skorzystał, ktoś zarabia na jej krzywdzie. A ona w którymś etapie swojego życia pogubiła się – przyznaje Arien Pauls.

Wybrane dla Ciebie

Komentarze (238)