Blisko ludziNa co dzień pomaga kobietom. Nazywają ją polską Doktor Quinn

Na co dzień pomaga kobietom. Nazywają ją polską Doktor Quinn

Elwira Maj jest trychologiem, na co dzień pomaga pacjentkom onkologicznym i osobom z problemem wypadania włosów. Nie ukrywa, że jako empatyczna osoba, bardzo przeżywa historie swoich pacjentów. Dalekie podróże są dla niej sposobem na złapanie oddechu i choć na chwilę zapomnienie o pracy. Kiedyś trafiła do wioski, gdzie podręczna apteczka ocaliła ją przed śmiercią i oskarżeniem o używanie czarów. Okrzyknięto ją Doktor Quinn.

Elwira Maj pomaga kobietom z problemami trychologicznymi
Elwira Maj pomaga kobietom z problemami trychologicznymi
Źródło zdjęć: © Facebook.com

29.07.2021 14:01

Justyna Sokołowska, WP Kobieta: Elwiro, z premedytacją omijasz najbardziej oblegane turystycznie kraje oraz miejsca na świecie i wybierasz ekstremalne wyprawy. Dlaczego?

Elwira Maj, trycholożka: Nigdy nie byłam w Rzymie, w ogóle nigdy nie byłam we Włoszech. Raz byłam w Hiszpanii i to tylko na weekend w San Sebastian, a w Paryżu znalazłam się na lotnisku de Gaulle’a tylko z powodu międzylądowania. Nigdy też nie byłam w Chorwacji czy Egipcie i nie ciągnie mnie tam, gdzie jeżdżą wszyscy. Przede wszystkim szukam pewnych wartości na świecie, które moim zdaniem w cywilizowanych krajach zanikają. Przyroda i naturalność ludzi to jest to, co mnie kręci. W mojej głowie kiełkuje myśl, że być może to są ostatnie momenty na to, żeby zobaczyć te plemiona, kultury i miejsca, bo za chwilę jedynym śladem po nich będą zdjęcia w albumie. Zwiedziłam więc Gwineę, Gambię, Senegal, Ghanę, Laos, Wietnam, Kambodżę, Bhutan, Himalaje, Nepal, Mongolię, Amazonię, wyspy w pobliżu Wenezueli. Byłam też w Jemenie, w Indonezji i na Bali, ale omijając miejsca turystyczne. Zjeździłam też Cejlon i Seszele.

 Od jak dawna eksplorujesz dalekie kraje i co było do tego bodźcem?

Mniej więcej od 10 lat, ale tak naprawdę intensywnie zaczęłam kilka lat temu podróżować w poszukiwaniu doświadczeń i wartości na świecie. Stało się to po śmierci mojego męża, kiedy stwierdziłam, że muszę poszukać odpowiedzi na różne jeszcze pytania kłębiące się w mojej głowie.

Dokąd pojechałaś w tę pierwszą wyprawę po odejściu męża i dlaczego wybrałaś akurat to miejsce?

Papua-Nowa Gwinea niejako wezwała mnie do siebie trzy miesiące po śmierci męża. Pojechałam tam jako kobieta w żałobie, co pomogło mi popatrzeć na świat w inny sposób, oczami tych ludzi. Tam dowiedziałam się, że wdowy obcinają sobie palce bez znieczulenia i to oznacza koniec żałoby. Ta żałoba nie trwa latami, tylko tyle, ile potrzeba na odrąbanie palca i jego zagojenie. W naszej kulturze żałobę się pielęgnuje i trochę też źle patrzy na osoby, które chcą przechodzić ją na swój sposób i np. nie nosić czerni przez rok.

Co dał ci ten wyjazd w tamtym trudnym momencie, oprócz tego, że zobaczyłaś, jak żałobę przechodzą Papuasi?

Wyjazd ten zdecydowanie poprawił moją kondycję psychiczną, oczyścił głowę i sprawił, że przestałam się zadręczać różnymi myślami. Był mi bardzo potrzebny i uważam, że może pomóc również innym kobietom, które są teraz w podobnej sytuacji, w jakiej ja byłam. Druga sprawa, że przychodzą do mnie jako do trychologa kobiety po chemioterapii i pacjenci z problemem wypadania włosów. Takie historie zawsze mają jakieś tło i te włosy nie wypadają same z siebie, tylko w wyniku gigantycznego stresu czy chorób. Dlatego pacjenci przychodzą do mnie z ładunkiem ciężkich emocji, a zanim im pomogę, to muszę z nimi porozmawiać. Jako osoba empatyczna chłonę jak gąbka te sytuacje i dlatego muszę czasem uciec na chwilę od pracy, złapać oddech i nową energię.

Jednak nawet wtedy nie przestajesz pomagać ludziom i na jednej z wypraw okrzyknięto cię Doktor Quinn. Są na świecie miejsca, gdzie plaster opatrunkowy, woda utleniona i tabletki przeciwbólowe są na wagę złota. A u nas można je kupić w każdym sklepie za rogiem.

Jeżeli planuje się wyprawę do miejsc, gdzie nie ma medycyny, dostępu do służby zdrowia, gdzie są tylko góry, tropiki czy lasy, musisz mieć ze sobą cały bagaż medykamentów, które pozwolą ci przeżyć taką wyprawę. Nawet odcisk na pięcie czy lekkie skaleczenie może w takich warunkach okazać się groźne. Organizm jest wykończony, bo bywa, że brakuje jedzenia czy komfortowego snu, śpisz, gdzie popadnie i na czym popadnie. Jesz to, co masz. Na Papui na 200 tys. mieszkańców jest jeden lekarz. W podręcznej apteczce miałam więc: środki do odkażania, leki przeciwwymiotne, przeciwbiegunkowe, przeciwbólowe, plastry, antybiotyki na zapalenie uszu, gardła, nosa, na ukąszenia owadów, leki rozrzedzające krew i szwy w plastrach.

Elwira Maj nawet podczas wakacji stara się pomagać lokalnej społeczności
Elwira Maj nawet podczas wakacji stara się pomagać lokalnej społeczności© Archiwum prywatne | Elwira Maj

Raz pewnemu tubylcowi opatrzyłam skaleczenie na nodze i zaraz ustawiła się kolejka ludzi potrzebujących pomocy. Był np. chłopiec z rozbitą głową i tak zabrudzoną raną, że aż zebrały się w niej larwy. Wyciągnęłam więc swoją apteczkę, oczyściłam ranę i założyłam szwy w plastrach. Przyszedł wódz, który zaczął mi pokazywać, że strasznie go bolą zęby. Były w fatalnym stanie. Dałam mu więc pyralginę, by choć na jakiś czas poczuł ulgę. Wiadomo, że najlepiej byłoby się tym porządnie zająć, ale stomatolog w takich warunkach to abstrakcja. Była też starsza kobieta z jaskrą, której starałam się wytłumaczyć, że nie jestem w stanie tu nic zrobić, ale nie odpuszczała. W apteczce została mi już tylko sól fizjologiczna, którą wyciągnęłam i zakropliłam do jej oczu. Od razu na twarzy pojawił się uśmiech, bo choć nie naprawiłam jej problemu, to poczuła ulgę, bo sztuczna łza nawilżyła przesuszone ostrym słońcem śluzówki. Komu mogłam, to pomogłam, więc zaraz moja grupa dała mi przydomek serialowej Doktor Quinn.

Nasz przewodnik powiedział, że gdyby nie to, że im pomagałam, to mogliby mnie źle potraktować. Otóż mam jedno oko niebieskie, a drugie zielone, co dla nich jest nienaturalne. Na Papui w magię wierzy 90 proc. ludzi, którzy zabijają się za samo posądzenie o czary.

Elwira Maj podróżuje w najdalsze zakątki świata
Elwira Maj podróżuje w najdalsze zakątki świata© Archiwum prywatne | Elwira Maj

Jaką refleksję miałaś po tej wyprawie i przygodzie?

Przede wszystkim, że nawet podstawowa wiedza na temat chociażby opatrywania ran, w niektórych miejscach na świecie jest na wagę złota. Pomóc zawsze warto, w miarę swoich możliwości oczywiście i żeby nie zrobić komuś krzywdy. Każdy może pomóc, dzieląc się wiedzą w swojej dziedzinie, więc niewiele trzeba, żeby kogoś uszczęśliwić.

Zapraszamy na grupę FB - #Wszechmocne. To tu będziemy informować na bieżąco o terminach webinarów, wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!

Chętnie poznamy wasze historie, podzielcie się nimi z nami i wyślijcie na adres: wszechmocna_to_ja@grupawp.pl

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (36)