Na ratunek utraconej miłości. Próbować można na "ojca", "social media" i "łóżko"
Wyślij do niego SMS-a, zadzwoń, zaproponuj spotkanie - takie pomysły można znaleźć w poradnikach dla porzuconych lub porzucających, którzy zmienili zdanie i postanowili odzyskać utraconą miłość. Jednak często to za mało! Trzeba wtedy wspiąć się na wyżyny inwencji i zrobić coś ekstra.
19.10.2019 | aktual.: 22.10.2019 14:26
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Dobra, stało się. Pozwoliłaś mu odejść. Albo sama go wywaliłaś z domu. A teraz dochodzisz do wniosku, że jednak nie był taki zły… Jak nikt inny drapał cię po plecach, rozśmieszał do łez, gdy wyrzucili cię z pracy i umiał przykleić na super glue twój złamany paznokieć. A potem go jeszcze pomalować na czerwono.
Najpierw analiza i lista naprawcza
- Odzyskać byłego partnera lub partnerkę to nie jest prosta sprawa - mówi Joanna Puławska, psycholożka i terapeutka par. - Warto przede wszystkim zastanowić się, co sprawiło, że do rozstania w ogóle doszło. Poszukać przyczyn poważniejszych niż jednorazowa sprzeczka. Nie uniknie się pytań o to, co w związku działo się złego, gdzie się nie dogadywaliśmy, jakie nasze zachowania miały wpływ na pogorszenie relacji. Kochająca się para nie rozstaje się z byle błahego powodu, w nocy z niedzieli na poniedziałek. Na rozstanie trzeba sobie zapracować.
Puławska dodaje, że zanim podejmie się decyzję o próbie ponownego sklejenia związku, warto zastanowić się też, co powinno się zmienić (we mnie, w partnerze, w naszej relacji), żeby był on lepszy i by miał większe szanse na przetrwanie. Bez zmian można być niemal pewnym, że para wróci do tego, co już było, czyli powtórzy te same błędy, co z kolei ponownie skończy się rozstaniem. Warunkiem podstawowym jest jednak wola obojga partnerów do tego, żeby związkowi dać jeszcze jedną szansę.
Jak jednak odzyskać partnera, gdy mleko się rozlało, dużo przykrych słów zostało powiedzianych, kilka talerzy zbitych, a z czułości i intymności nie zostało już prawie nic? Zapytaliśmy o to osoby, którym udało się odzyskać partnera lub partnerkę. Ale nie bez wysiłku.
Metoda na social media
35-letnie Monika zawsze powtarzała, że jej związek byłby niemal idealny, ale pod warunkiem, że jej facet Paweł byłby w nim obecny. Jednak 33-letni handlowiec w firmie sprzedającej sprzęt sportowy nie dość, że ciągle był w służbowych rozjazdach, to miał także hobby, które wymagało do niego ciągłych… podróży.
- Każdy weekend Paweł spędzał poza domem - opowiada Monika. - Góry, wspinaczka, zimą ski toury i narty offroadowo, albo Bałtyk i nurkowanie na wrakach. Jak nie Polska, to zagranica. Potem jeszcze doszedł kite i łażenie po jaskiniach. Próbowałam mu dorównać kroku, bo sama jeżdżę na nartach, pływam też z latawcem, ale nie tak intensywnie i w tak ekstremalnych warunkach jak Paweł.
Monika dodaje, że najpierw prosiła, by Paweł poświęcał jej więcej czasu, by razem robili to, co on robi z kumplami, ale troszkę mniej intensywnie. Przynajmniej czasami. Potem urządzała awantury, które powodowały, że on znikał jeszcze częściej i na jeszcze dłużej. Miała podejrzenia, że znalazł sobie inną dziewczynę, tak samo ekstremalną jak on.
- Nasze rozmowy to były notoryczne awantury - wspomina ze smutkiem Monika. - Nie umieliśmy się porozumieć nawet w najprostszych sprawach. Gdy Paweł przeniósł się na kanapę, byłam załamana. Ale nie wiedziałam, co zrobić, nie umiałam odpuścić, nie chciałam tego zrobić. Czułam się bezsilna i podświadomie czekałam na najgorsze.
I najgorsze przyszło. Któregoś dnia Paweł oświadczył, że się wyprowadza z wspólnie przez parę wynajmowanego mieszkania. Spakował swoje rzeczy i sprzęt sportowy w dwie godziny, wrzucił wszystko do auta i tyle go widziała. - Byłam oszołomiona - opowiada Monika. - Nie mogłam uwierzyć w to, co się stało… Przecież się kochaliśmy, byliśmy szczęśliwi razem, jak już byliśmy. A tu definitywne cięcie!
Monika podjęła próbę wyjaśnienia tego, co się stało. Ale bezskutecznie. Paweł nie odbierał od niej telefonów, nie odpowiadał na SMS-y, a sprawy formalne związane z mieszkaniem postanowił wyjaśnić przez e-maile. - Byłam załamana, płakałam od rana do nocy, zawalił się mój świat - opowiada Monika. I dodaje, że to, co się wydarzyło potem było dla niej tak samo zaskakujące, jak rozstanie.
- Gdy po paru miesiącach żałoby po utraconej miłości zaczęłam wracać do siebie, wyświetlił mi się niespodziewanie na Facebooku sponsorowany post. "Kocham Monikę". Tak nazywał się ten profil, a po kliknięciu w niego okazało się, że są w nim nasze wspólne z Pawłem zdjęcia, posty, w którym ktoś spisał wspomnienia z naszych wyjazdów, świąt i imprez. Szok…
Do Moniki zaczęli pisać znajomi i przyjaciele - im też się post wyświetlił. - Wszyscy mnie namawiali, żebym się do Pawła odezwała - opowiada kobieta. - Ale ja byłam twarda i czekałam na wiadomość od niego. W końcu odezwał się i cóż… Jesteśmy razem. Powrót to nie była komedia romantyczna, tylko orka na ugorze. W efekcie zmieniło się tyle, że nauczyłam się jeździć poza trasami i mam już stopień advance (zaawansowany) w nurkowaniu - dodaje ze śmiechem.
Metoda na ojca
Zdaniem 42-letniego Bogdana, jego małżeństwo rozpadło się, bo był skończonym, niedojrzałym kretynem. Tak sam o sobie mówi. - Jolka, moja żona, miała wszystko na głowie - wiem to teraz. A ja uważałem, że dokładanie się do rachunków jest szczytem mojej aktywności w rodzinie i małżeństwie. Byłem też zdania, że Jolka, jak każda baba marudzi, że ciągle jej mało, ale ja się nie dam - mówi mężczyzna.
- Po kilku latach wspólnego chandryczenia się z nami i dwójką naszych dzieci powiedziałem "dość" i się wyprowadziłem. Czułem się panem świata, wolnym od tego jazgotu, problemów, na dodatek dostałem lepszą propozycję pracy, za większą kasę, bliżej wynajętej kawalerki - dodaje.
Pozew o rozwód złożyła Jola, pół roku po wyprowadzeniu się Bogdana. - Nie ma co ukrywać, że byłem zaskoczony - wspomina. - Żyłem w przekonaniu, że ona zrobi wszystko, by mnie odzyskać, bo taki jestem wspaniały. A prawda była taka, że nie byłem. Zdałem sobie sprawę z tego na terapii, do której zmusiło mnie załamanie nerwowe. Przyszło niespodziewanie, choć potem uświadomiłem sobie, że to był proces, tylko ja udawałem, że nie widzę tego, co się ze mną dzieje. Mówiłem: hurra i rzucałem się w wir życia. Tylko nie mogłem zrozumieć, skąd mam koszmary, skąd są bezsenne noce, napady paniki…
Bogdan po wyprowadzeniu z domu miał bardzo słaby kontakt z 11-letnią Marysią i 9-letnim Wojtkiem. Dzieci przez trzy lata od rozstania rodziców widywały go parę razy w roku. - Na terapii wyłem jak pies, gdy zrozumiałem, że to najgorsza rzecz, jaką mogłem zrobić własnym dzieciom. Stałem się ojcem nieobecnym. Ustaliłem z terapeutką, że muszę zacząć od początku. Tak, to prawda, że zawaliłem moje małżeństwo, ale to nie znaczy, że nie mogę być na nowo ojcem moich dzieci. Spotkałem się z Jolą, przedstawiłem jej swoje stanowisko, powiedziałem, że kocham dzieciaki i bardzo chciałbym je odzyskać.
Bogdan mówi, że tylko dzięki mądrości i dojrzałości Joli, której zależało na dobru dzieci, zaczął na nowo budować relację z Marysią i Wojtkiem. Było to bardzo trudne, bo dzieci nie chciały go widywać… - Ale krok po kroczu, dzień po dniu stawałem się coraz bardziej obecny w ich życiu - wspomina Bogdan. - Ustaliliśmy z Jolą, że nie będę ich zabierał z domu na siłę, ale będę je codziennie odwiedzał. I tak jakoś się stało, że bywałem częściej i dłużej aż po wielu miesiącach w końcu zostałem na noc. Ale na kanapie - dodaje. Dzięki częstym wizytom w domu byłej żony i dzieci Bogdan zorientował się, że Jola nie ma nikogo.
Ponowne przekonanie do siebie Joli zajęło Bogdanowi dwa lata. W sierpniu obchodzili drugą rocznicę drugiego ślubu.
Metoda na łóżko
Maja wyprowadziła się od Daniela po dwóch latach wspólnego mieszkania. Przyczyna rozstania? - Ciągłe kłótnie o bałagan, o brak wspólnego czasu, o pieniądze, bo on zarabiał znacznie słabiej niż ja, a fałszywa duma nie pozwalała mu, żebym za niego płaciła, na przykład na wakacjach - wymienia Maja. - Jednak, gdy po rozstaniu zastanowiłam się nad naszym związkiem, to zdałam sobie sprawę, że żadne zasadnicze kwestie nas nie dzieliły, a nasz statek rozbił się o duperele. Na dodatek zawsze mieliśmy świetny seks, doskonale się rozumieliśmy na tym polu. Postanowiłam to wykorzystać. Oczywiście wcześniej zrobiłam wywiad, czy na pewno jest sam i żadna dziewczyna nie kręci się wokół niego.
Maja poprosiła Daniela o spotkanie, pretekstem było rzeczywiste rozliczenie za ich wspólny samochód, który sprzedała. Daniel nie chciał się zgodzić, prosił o przelew, ale pod naciskiem Mai próśb umówił się z nią w kawiarni w centrum miasta. - Założyłam seksowną bieliznę, pończochy, na to długi prochowiec. Czerwone usta, rozpuszczone włosy, paznokcie w kolorze krwi - wspomina Maja.
- On zdębiał na mój widok, ale nic nie powiedział. Rzeczowo i spokojnie wytłumaczyłam mu wszelkie szczegóły związane ze sprzedażą auta, spłatą resztki kredytu, który zaciągnęliśmy na jego kupno, kwestie podatku. Gdy skończyliśmy, zapytałam najłagodniej, jak umiałam, co u niego słychać. Odpowiadał dość zdawkowo, ale miłym tonem. Gdy zapytał, co u mnie, powiedziałam, że tęsknię… Tego samego dnia wieczorem przyjechał do mnie pod pretekstem odbioru umowy kupna-sprzedaży auta. Został na noc. I mimo że powrót do siebie zajął nam parę miesięcy, to intymność, która pojawiła się znowu między nami, nie dała nam zapomnieć o tym, co było dobrego.
Chociaż czasami miłość nie wystarcza i związek się sypie, można spróbować go ratować. Badania University Kansas z 2013 roku wykazały, że aż połowa par wraca do siebie po rozstaniu. Powody są dwa: albo wierzymy, że rozstanie "dało do myślenia" drugiej osobie, która pod wpływem tych wydarzeń mogła zmienić się na lepsze i docenić swoją ex-połówkę (gdyż, jak mawia stare przysłowie, "docenia się po utracie"), albo dostrzegliśmy możliwość naprawy relacji pod wpływem przemyśleń w samotności.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl