Na swoim weselu źle się poczuła. Kilka godzin później już nie żyła
Jamieka McCarthy Harford była piękną panną młodą, która liczyła na swoje "żyli długo i szczęśliwie". Na drodze stanęła jej jednak choroba, która w kilka godzin pozbawiła kobietę nie tylko nadziei, ale też życia. Wystarczyła chwila.
26-latka wyszła za mąż za swojego wieloletniego partnera w Auckland. Wesele przebiegało dokładnie tak, jak sobie to wymarzyła, a zakochani sprawiali wrażenie naprawdę szczęśliwych. W trakcie ceremonii panna młoda zaczęła źle się czuć. Zrzuciła to jednak na karb zmęczenia i emocji towarzyszących jej w tym ważnym dniu.
Zaledwie kilka godzin po weselu Jamieka trafiła do szpitala w ciężkim stanie. Niewiele później już nie żyła. Wszystko to z powodu meningokoków. Organizm długotrwale narażony na ich działanie zostaje poważnie osłabiony. Niestety infekcja najczęściej kończy się śmiercią.
Rodzina Jamieki nie może pogodzić się ze stratą. – Jej odejście było ogromnym szokiem dla wszystkich. Straciliśmy ją tak nagle. Nie wiem, jak sobie z tym poradzimy – powiedział w rozmowie z Newshub mąż Jamieki.
Jej rodzina określała ją jako "najmilszą osobę o największym sercu na świecie". W oficjalnym oświadczeniu wystosowanym do prasy podziękowali jej za bycie cudowną żoną, córką, wnuczką i siostrą. Ich tęsknoty nie da się jednak opisać słowami.