Najczęstsze błędy, jakie popełniamy za kierownicą

Prawda jest taka, że od lat jesteśmy w niechlubnej czołówce państw europejskich pod względem liczby śmiertelnych wypadków drogowych. Najsmutniejsze jest, że przyczyną są często elementarne błędy, których łatwo można uniknąć. Pytamy o nie mistrzów kierownicy.

Najczęstsze błędy, jakie popełniamy za kierownicą
Źródło zdjęć: © 123RF
Tomasz Bodył

18.09.2018 | aktual.: 18.09.2018 13:46

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Położenie ciała

Pozycja za kierownicą to rzecz absolutnie podstawowa. Na kardynalny błąd złego ustawienia fotela zwraca uwagę Tomasz Kuchar, czołowy polski kierowca rajdowy, aktualny rallycrossowy mistrz Polski, twórca Akademii Bezpiecznej Jazdy Tomasza Kuchara:

- Aby mieć dobry dostęp do kierownicy i pedałów oraz mieć dobrą pozycję do obserwowania drogi, należy odpowiednio usadowić się w fotelu. Niestety, kierowcy przeważnie źle ustawiają oparcie (najczęściej jest zbyt odchylone do tyłu), za blisko lub za daleko ustawiają siedzisko, nie korzystają z regulacji kolumny kierownicy. W efekcie mają utrudniony dostęp do pedałów i kierownicy, co uniemożliwia sprawne reakcje w sytuacjach podbramkowych.

Wtóruje mu twórca Akademii Bezpiecznej Jazdy Kuba Bielak - znany z ekranów telewizyjnych ekspert doskonalenia techniki jazdy:

- Zła pozycja w samochodzie wynika z tendencji do szukania komfortu, potęgowanej dodatkowo przez producentów samochodów. Podłokietnik służy do tego, żeby leżał tam łokieć, więc wymusza to prowadzenie samochodu jednorącz. Przez to z dnia na dzień utrwalamy złe nawyki, które w ekstremalnej sytuacji są kluczowe dla efektywności działania. Poza tym zła pozycja za kierownicą powoduje mniejsze wyczucie samochodu oraz bóle w plecach, bo jadąc "odklejamy" plecy od oparcia, co wpływa negatywnie na nasze samopoczucie podczas jazdy.

Jak zająć prawidłową pozycję za kierownicą? W pierwszej kolejności trzeba ustawić fotel w odpowiedniej odległości od pedałów. Jest ona właściwa wtedy, kiedy po wciśnięciu do oporu pedału sprzęgła, noga jest lekko ugięta w kolanie. Następnie ustawiamy oparcie fotela. Pozycja kierowcy powinna być jak najbardziej pionowa, zaś to, czy jest poprawna, sprawdza się w bardzo prosty sposób: po zajęciu pozycji w fotelu tak, żeby łopatki przylegały do jego oparcia, wyciągamy wyprostowane ręce. Jeżeli nadgarstki opierają się na szczycie kierownicy, wszystko jest w porządku. Jeśli jest jeszcze możliwość dwuosiowej regulacji położenia kierownicy (góra – dół, bliżej – dalej), należy z niej skorzystać. Kierownica powinna być ustawiona w taki sposób, by nie zasłaniała nam żadnego wskaźnika na desce rozdzielczej. Dopiero do takiej, prawidłowej pozycji za kierownicą dopasowujemy ustawienie lusterek.

Gdzie ręce?

Warto pamiętać, że prawidłowa pozycja ciała za kierownicą jest warunkiem koniecznym, ale niewystarczającym. Musi być "wspierana" przez odpowiednie trzymanie kierownicy. Od odpowiedniego ułożenia dłoni zależy możliwość operowania nią i właściwej koordynacji przy posługiwaniu się drążkiem zamiany biegów oraz pedałami. Jedynym bezpiecznym sposobem trzymania kierownicy jest tzw. pozycja rąk "za piętnaście trzecia". Dosłownie tak, jak układają się wskazówki zegara o tej godzinie. Dodatkowo podczas skręcania musimy obracać kierownicą tak, żeby ręce się nie krzyżowały. Jeśli będziemy to robić inaczej, może się skończyć kontuzją (uszkodzenie palców) lub kierownica może się nam wyśliznąć z uchwytu. A w takim wypadku tylko sekundy dzielą nas od poważnego wypadku.

- Nawet parkując warto stosować jedyną słuszną metodę "klasycznej przekładanki" z użyciem obu rąk. Tak budujemy poprawne nawyki, które być może uratują nam skórę w sytuacji zagrożenia – mówi Tomasz Kuchar.

Rozproszenie uwagi

W tym przypadku znowu możemy zrzucić trochę winy na wyposażenie samochodów, które jest coraz bogatsze w multimedia, dostęp do internetu itp. Tak ocenia to Kuba Bielak:
- Znak czasów dzisiejszych - nagminne używanie smartfonów podczas jazdy. Nie rozmawiamy, tylko czatujemy, przeglądamy Facebooka i sms-ujemy, bo smartfony w zaledwie 20 proc. wykorzystywane są do tego, żeby przez nie rozmawiać. Kiedyś obciachem było wożenie płyty CD zawieszonej pod lusterkiem, która miała odbijać fale radaru. Dzisiaj obciachowi są kierowcy, którzy jadąc nowoczesnym samochodem, gdzie w standardzie jest możliwość sparowania pięciu i więcej telefonów w opcji zestawu głośnomówiącego, mimo to rozmawiają przez telefon (smartfon), trzymając go przy uchu.

Rozmowa przez telefon za kierownicą jest zabroniona przez prawo i zagrożona wysokim mandatem (200 zł, 5 punktów karnych). Są też badania, których wyniki pokazują, że kierowca rozmawiający przez telefon trzymany przy uchu ma spowolnione reakcje, podobne do występujących po spożyciu alkoholu. Samo odebranie połączenia rozprasza uwagę kierowcy na około pięć sekund, co oznacza, że samochód przejeżdża w tym czasie blisko 150 m (przy prędkości ok. 100 km/h). W początkowych sekundach rozmowy telefonicznej natomiast prawdopodobieństwo spowodowania wypadku wzrasta nawet sześć razy.

Komórka to nie jedyny problem. Kolejnym jest słuchanie głośnej muzyki. I jest to nie tylko kwestia rozproszenia uwagi - słuch jest niezwykle ważnym zmysłem podczas prowadzenia samochodu. Głośna muzyka, czy np. dźwięki gier z tabletów używanych przez dzieci na tylnych siedzeniach, utrudniają dotarcie do kierowcy bodźców z zewnątrz: sygnału karetki, pociągu, motoru, wyprzedającego samochodu czy dźwięku nagłego hamowania innego pojazdu.

Nadużywanie sprzęgła

Częsty błąd spotykany wśród pań, ale dotyczy również mężczyzn. Wpływa na bezpieczeństwo, ale także na szybsze zużycie tego podzespołu, co zwiastuje rychłą usterkę i wydatki. Sprzęgło to nie hamulec, a często właśnie ten pedał wciska przestraszony kierowca zbyt szybko pokonujący zakręt. Efekt jest odwroty od zamierzonego: rozłączenie sprzęgła powoduje, że samochód nie hamuje nawet silnikiem i potrafi jeszcze bardziej się "rozbujać":
- Część kierowców robi to wręcz podświadomie, ufając, że samochód wtedy zwalnia, co uniemożliwia wpadanie w poślizg. Bzdura, która podobno jest powtarzana na niektórych kursach nauki jazdy – ocenia Kuba Bielak.

Mniej niebezpiecznym, za to bardziej kosztownym błędem jest jazda przez cały czas z lewą stopą na sprzęgle. Siłą rzeczy powoduje to delikatny nacisk na pedał, a w rezultacie jazdę na tzw. półsprzęgle, co oznacza tarcie okładzin sprzęgła i jego szybsze zużycie, a nawet spalenie. Dlatego warto pamiętać, że lewa noga zawsze powinna leżeć na specjalnej podpórce, która właśnie w tym celu znajduje się w samochodach.

Jazda na ogonie

Niestety da się zaobserwować tendencję polskich kierowców do jazdy tuż za poprzedzającym ich samochodem. Jest to szczególnie niebezpieczne, gdy przygotowujemy się do wyprzedzania. Podjeżdżamy wówczas bardzo blisko i jeśli auto przed nami nagle zaczynie hamować, może dość do tragedii.
- Nikt nie uczy, co to jest odległość bezpieczna. Jakie są zasady oceny takiej odległości - mówi Kuba Bielak. - Reguły są znane: odległość powinna być taka, jak prędkość dzielona na 2. Lub wymienia się zasadę 3 sekund. Jednak nikt tego nie weryfikuje i nie ma za to mandatów.

Co mówią te zasady? Pierwsza wskazuje, że jeśli jedziemy z prędkością 120 km/h, to odległość od poprzedzającego pojazdu powinna wynosić połowę tej wartości, czyli 60 m. Przy 130 km/h dystans powinien wynosić 65 metrów itd.
Zaś zasada 3 sekund jest bardzo prosta do zastosowania w praktyce. Obserwujemy pojazd jadący w przodu i łapiemy moment, kiedy mija on jakiś charakterystyczny obiekt przy drodze: budynek, znak drogowy czy drzewo. Zaczynamy wtedy odliczać 3 sekundy i dokładnie po tym czasie my również powinniśmy minąć ten sam wybrany punkt. Jeśli miniemy go, nie doliczywszy do 3 sekund, oznacza to, że jesteśmy za blisko. Warto przy tym pamiętać, że sekundy jednak trochę trwają, więc nie liczymy 1,2,3 lecz 121, 122, 123.

- Przestrzeń kształtowana w ten sposób pozwala na dostrzeżenie w porę zagrożenia czy zmiany rytmu jazdy znajdujących się z przodu pojazdów oraz na odpowiednią reakcję. Nie jest ona wówczas gwałtowna, dzięki czemu pojazd nie traci stabilności – podsumowuje Tomasz Kuchar.

Cwaniactwo drogowe

To jedna z największych plag na naszych drogach. Chodzi o zachowanie, które ma świadczyć, że jesteśmy "sprytniejsi" od innych: omijanie korka na autostradzie pasem awaryjnym, korzystanie z wolnego pasa nawet jeśli chcemy jechać w innym kierunku, niż ten na to zezwala, wjeżdżanie na skrzyżowania lub ronda nawet jeśli jest zablokowane przez inne samochody i nie mamy jak z nich zjechać itp.

- Polski kierowca często wie lepiej od zarządcy drogi, czy dany znak jest adekwatny w danym miejscu – ocenia Tomasz Kuchar. - Dotyczy to zwłaszcza ograniczeń prędkości. Fatalnie bywa z wyborem miejsc do wyprzedzania. Dla wielu kierowców zakręt i podwójna ciągła linia nie stanowią żadnej bariery. W efekcie obserwujemy zderzenia czołowe i karambole.

- Powszechna jest walka i egoizm na drodze, co ma podkreślić naszą pozycję w ruchu drogowym. Jedziemy tak, żeby wszyscy nam ustępowali i jednocześnie, wg zasad tzw. bezinteresownej zawiści, żeby utrudnić jazdę innym (niewpuszczanie, blokowanie pasa, nieużywanie kierunkowskazów itp). Tymczasem nowoczesna jazda samochodem to manifestacja szacunku do innych. W Polsce obserwujemy natomiast ostentacyjne podkreślenie braku szacunku do czegokolwiek: prawa, przyrody (parkowanie na trawnikach), innych użytkowników itp. – ocenia Bielak.

Jazda "na luzie"

Kolejnym częstym błędem, jaki zauważa Kuba Bielak, jest jazda "na luzie":
- Jest to jazda na jałowym biegu np. przy zwalnianiu przed skrzyżowaniem, kiedy pali się czerwone światło. Rzekomo wtedy samochód nie spala benzyny. Jest dokładnie odwrotnie, spala najwięcej.

To błędne przekonanie to efekt starych nawyków, kiedy po drogach jeździły pojazdy starej generacji z gaźnikami. Obecnie prawie wszystkie samochody mają bezpośredni wtrysk paliwa. Efekt jest taki, że podczas jazdy na biegu jałowym silnik jest normalnie zasilany paliwem, czyli benzyny nie da się w ten sposób zaoszczędzić. Natomiast kiedy mamy samochód na biegu, ale zdejmiemy nogę z pedału gazu (tzw. hamowanie silnikiem), do silnika trafia wyłącznie sprężone powietrze, a nie paliwo, i to pozawala realnie zaoszczędzić na spalaniu.

Oprócz wymiaru finansowego, istotna jest również kwestia bezpieczeństwa. Rzecz w tym, że hamowanie silnikiem wspomaga wytracanie prędkości za pomocą hamulców, które w pewnych sytuacjach mogą okazać się za słabe. Dzieje się tak np. w przypadku długich, górskich zjazdów lub dużych, ciężkich samochodów (np. typu SUV), które czasem mogą mieć zbyt małe tarcze hamulcowe. Dojść może wtedy do przegrzania hamulców a nawet zagotowania płynu hamulcowego, co w konsekwencji w ogóle uniemożliwi hamowanie. Poza tym, mając załączony bieg, możemy, w razie takiej potrzeby na drodze, od razu zacząć przyspieszać, natomiast jadąc na luzie, zawsze będzie jakiś moment opóźnienia koniecznego na włączenia biegu.

Partnerem artykułu jest PZU

Źródło artykułu:WP Kobieta
samochódjazda samochodemkierowca
Komentarze (55)