Umówiła się na "randkę inflacyjną". Partner nie miał pojęcia
- Moja koleżanka spotykała się z mężczyznami tylko po to, żeby iść i najeść się za darmo - opowiada w rozmowie z WP Kobieta Zosia, której znajoma, bez większych wyrzutów sumienia, chodziła na tzw. randki inflacyjne.
25.10.2023 | aktual.: 25.10.2023 08:04
Randki inflacyjne trendem wśród randkujących? Jak się okazuje, rosnące koszty życia wpłynęły nawet na tę sferę życia. Niektóre osoby, umawiające się poprzez aplikacje randkowe, są bowiem zainteresowanie wyłącznie spotkaniami, z których wyniosą dodatkowe korzyści - i nie mówimy tu o seksie. Chodzi np. o kolację, za którą zapłaci druga strona czy wyjście do kina - z opłaconym przez towarzysza biletem, napojem i popcornem.
- Przyjemność ponad wszystko. Tak można wytłumaczyć w najprostszych słowach ten trend randkowy. Niektóre osoby niekoniecznie chcą nawet towarzystwa drugiej osoby, ale chcą tej przyjemności. Pójścia na wykwintną kolację czy na sztukę do teatru. Nie jest to jednak nic innego, jak uprzedmiatawianie i wykorzystywanie drugiej osoby - ocenia w rozmowie z WP Kobieta psycholożka Dorota Minta.
"A może pójdziemy do ciebie?"
Aneta ma konto na jednej z aplikacji randkowych. Choć dotychczas nie spotkała się z wieloma mężczyznami (w rozmowie mówi o kilku), w ostatnim czasie zauważyła panujący trend, który określa mianem "spotkajmy się, ale tak, żeby się nie wykosztować".
- Coraz mniej mężczyzn wychodzi z inicjatywą i gdzieś zaprasza - czy to na kawę, herbatę, kolację czy do kina. Ci, z którymi się spotkałam, proponowali zazwyczaj spacer. Na drugim spotkaniu dochodziła propozycja: "A może pójdziemy do ciebie?". I tak, jak kiedyś pomyślałabym od razu, że chodzi im o seks, tak dziś nie do końca - opowiada.
Co ma na myśli? Aneta tłumaczy, że zdarzało się, że podczas spaceru, gdy proponowała kawę w lokalu, mężczyźni w odpowiedzi zaczynali narzekać na inflację i rosnące koszty, żaląc się, że "życie jest teraz takie drogie". Próbowali szybko zmieniać temat, zastępując go pytaniem: "A może pójdziemy do ciebie?", pod którym kryło się tak naprawdę to, że jeżeli wylądują u niej w mieszkaniu, to ona zaproponuje coś do picia. Nie będą musieli się wykosztowywać.
- Uważam, że sama propozycja spaceru jest na samym początku super, bo możemy poznać się w neutralnym środowisku. Jeżeli ktoś chce się ze mną jednak spotykać, ale kryją się za tym jakieś chęci uzyskania dodatkowych korzyści, automatycznie odpada z gry. Wolę, żeby powiedział wprost: "Słuchaj, jestem przed wypłatą, dziś nie mogę cię zaprosić" - tłumaczy.
Zauważa jednak, że takie zachowanie nie jest przypisane jedynie mężczyznom. Mówi, że zna wiele kobiet, które umawiają się wyłącznie z "zaradnymi" panami.
- Zacznijmy od tego, że część kobiet, umawiając się na randkę, już wie, czym zajmuje się facet i czy ma dobre perspektywy. Najlepiej, żeby był na kierowniczym stanowisku, był lekarzem czy prawnikiem. Miał pracę, w której dobrze i dużo zarabia. Kobiety chcą mieć pewność, że jeżeli już się na kogoś "zdecydują", będą miały dobre i wygodne życie - podsumowuje.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
"Iść i się najeść za darmo"
- Moja koleżanka spotykała się z mężczyznami tylko po to, żeby iść i najeść się za darmo - opowiada Zosia.
W rozmowie z WP Kobieta zaznacza, że od samego początku potępiała to, co robiła jej koleżanka i wielokrotnie "było jej szkoda tych nieświadomych wszystkiego mężczyzn". Znajoma nie czuła jednak z tego powodu żadnych wyrzutów sumienia, a wręcz przeciwnie - często pisała z kolejnymi panami oraz korzystała z ich zaproszeń.
- Kiedy zapraszali ją na spacer, zazwyczaj odmawiała. Gdy proponowali spotkanie w kawiarni lub restauracji - szła. W efekcie oni płacili za to, co wybrała, a ona wychodziła najedzona i zadowolona - ujawnia.
Zosia mówi wprost: "Moim zdaniem to wykorzystywanie. Nic innego". Nie każdy ma jednak takie podejście jak ona. Wśród koleżanek, w szczególności tych po 20. roku życia, "takich przypadków jest znacznie więcej". W dobie inflacji i rosnących cen, korzystają z tego, że mogą iść za darmo (bo druga strona zaprasza i płaci) na kolację czy do teatru.
- Jeżeli druga strona je zaprasza, po prostu idą. Tłumaczą to tym, że skoro otrzymały zaproszenie, to nie widzą tu żadnego wykorzystywania. Sęk w tym, że mają w tym swój ukryty cel - podsumowuje w rozmowie.
Zobacz także: Sypał jej okruszki. Breadcrumbing zmorą wielu kobiet
"To zawsze będzie wykorzystywanie"
Dorota Minta tłumaczy w rozmowie z WP Kobieta, że oczekiwanie tego typu "korzyści" ze spotkania zawsze będzie nieuczciwe.
- Jeżeli jedna strona traktuje w taki sposób drugą, to zawsze będzie wykorzystywanie. Inaczej jest natomiast w sytuacji, kiedy dzieje się to za obopólną zgodą. "Zapraszam cię na kolację lub do kina i ja za to płacę, ponieważ chcę twojego towarzystwa, chcę spędzić z tobą miło czas". Wtedy jest to jasny układ dorosłych ludzi - ocenia psycholożka.
Dodaje, że jej zdaniem niektóre osoby nie potrafią sobie poradzić z tym, że w czasach rosnącej inflacji mogą mieć problemy finansowe i będą zmuszone zrezygnować z pewnych dóbr, na które wcześniej mogły sobie pozwolić. Z tego też powodu "kombinują", co mogą zrobić, aby wciąż prowadzić dawne, bardziej "luksusowe" życie.
- Myślę, że inflacja miała w pewnym sensie wpływ na to, w jaki sposób zachowują się dzisiaj ludzie. Nie powiedziałabym jednak, że "randki inflacyjne" są nowym trendem. Takie zachowania miały miejsce znacznie wcześniej, tylko teraz zostało to po prostu nazwane - oznajmia Minta.
W rozmowie zwraca jednak uwagę na jeszcze jedną kwestię - druga strona może w taki sam sposób próbować radzić sobie z samotnością. Aby móc spędzić z kimś miło czas, sama wychodzi z inicjatywą spotkania i zapewnia rozrywki, za które płaci.
Aleksandra Lewandowska, dziennikarka Wirtualnej Polski
Zapraszamy na grupę na Facebooku - #Samodbałość. To tu będziemy informować na bieżąco o wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl.