Najpierw mąż zasłaniał jej oczy, potem zaczynała swoje przerażające show. Utrzymywała się z nieszczęścia żałobników
W przyciemnionym pokoju siedzi Helen i jej klienci. Jest spokojna i skupiona na tym, co zaraz się wydarzy. Kobieta powoli zapada w trans, jej czoło pokrywają kropelki potu. Nagle z jej ust zaczyna wydobywać się jakaś substancja. Kobieta rozmawia z duchami. Przerażeni goście włączają światło, ktoś woła policję.
31.10.2017 17:25
Helen dorastała w skrajnej biedzie. By zdenerwować matkę dewotkę opowiadała wszystkim, że ma magiczne zdolności. Co rusz przyznawała, że może kontaktować się ze zmarłymi. Kiedy miała 20 lat, poślubiła weterana wojennego Henry’ego Duncana. Niepełnosprawny mężczyzna nie zarabiał wiele, więc Helen zatrudniła się w fabryce wybielaczy. Duncanowie mieli dwanaścioro dzieci, ale tylko szóstce udało się przeżyć. Rodzina ledwo łączyła koniec z końcem, więc postanowili wykorzystać "talent" Helen.
We własnym domu odprawiali seanse spirytystyczne, na które przychodzili okoliczni mieszkańcy. Skrupulatnie przygotowane spotkania robiły ogromne wrażenie na zainteresowanych. Duncan nie tylko twierdziła, że potrafi nawiązać kontakt ze zmarłymi. Gdy wchodziła w trans, z jej ust wydobywała się ektoplazma.
Ostatnia wiedźma
W 1931 roku badacz Harry Price zapłacił jej 50 funtów, by móc zrobić kilka zdjęć podczas jednego z seansów. Ten należał jednak do wyjątkowo nieudanych, bo wreszcie wyszło na jaw, jak powstaje tajemnicza ektoplazma. W trakcie "wizji" Helen zaczęła się dusić. Trafiła do szpitala, gdzie lekarze z gardła wyjęli nieprzytomnej kawałki papieru i szmaty namoczonej w białku jajka.
Mimo że ujawniono sztuczki małżeństwa, ani trochę nie zmniejszyła się liczba klientów przychodzących do Duncanów. Przez kilka lat udawało im się nawet unikać policji. Siadała za stołem, mąż zasłaniał jej oczy, a niedługo później zaczynała swoje przerażające show. W 1933 roku Helen przeprowadzała kolejny głośny seans. W pewnej chwili w pokoju pojawiła się mała dziewczynka. Przerażeni goście zapalili światło. Jakie musiało być ich zdziwienie, gdy odkryli, że duchem jest sztuczna lalka z twarzą wyciętą z kolorowego magazynu. Policja ukarała Helen wtedy po raz pierwszy - mandatem w wysokości 10 funtów.
Lata mijały, a gabinet spirytystyczny Duncan prosperował. Kiedy wybuchła druga wojna światowa, przeżywał prawdziwe oblężenie. Zrozpaczone rodziny chciały po raz ostatni skontaktować się z bliskimi, którzy zmarli na froncie. Helen nie widziała nic złego w tym, by żerować na czyimś nieszczęściu. Rodziny opłakiwały zmarłych, ona ich "przywoływała" i to za niemałe pieniądze.
W 1941 roku pojechała do Portsmouth. Nie wiedziała, że to właśnie tam zakończy się jej kariera medium. Podczas seansu zmaterializował się duch marynarza, który obwieścił, że jego statek zatonął. Na głowie miał czapkę z napisem "HMS Barhams". Kilka miesięcy wcześniej krążownik Barhams zatonął razem z dziesiątkami żołnierzy. O sprawie miały wiedzieć tylko rodziny zmarłych. Dwaj obecni na sali wojskowi donieśli jednak o zdarzeniu policji. Kobieta została aresztowana. Wielu ekspertów zastanawiało się, skąd domniemane medium mogło wiedzieć o katastrofie, która była pilnie strzeżoną tajemnicą.
- Rzeczywiście, przez jakiś czas wszystko trzymano w tajemnicy. List kondolencyjny był wysłany do rodzin 861 zmarłych żołnierzy. To dało prawie 9 tys. zainteresowanych, którzy wiedzieli o zatonięciu. Helen musiała podłapać krążące wszędzie plotki i postanowiła je wykorzystać – mówi badacz Gaeme Donald w jednym z wywiadów.
Rząd, który wszędzie szukał spiskowców, postanowił postawić kobietę przed sądem. Nie znaleziono żadnych obciążających ją dowodów, ale urzędnicy potraktowali sprawę poważnie. Z dawno zapomnianych dokumentów odgrzebano Witchcraft Act z 1735 roku. Podczas groteskowego procesu oskarżano więc Helen o uprawianie czarów. Sprawa stała się na tyle głośna, że dotarła aż do samego Winstona Churchilla. Ten miał podobno odwiedzić ją w celi i pouczyć urzędników, że posługują się przestarzałymi zapisami. To jednak nic nie dało, bo Helen spędziła za kratami 9 miesięcy. Tym samym stała się ostatnią kobietą, którą skazano w Szkocji za czary.
Po odbyciu kary obiecała, że już nigdy nie wróci do kontaktowania się ze zmarłymi. Zmarła w 1956 roku w wieku 59 lat. Istnieją dwie teorie dotyczące jej śmierci. Jedna zakłada, że przyczyną zgonu było brutalne wyrwanie jej z transu przez policję, przez co miała nabawić się mocnego poparzenia żołądka. Inni twierdzą, że przyczyniła się do tego jej otyłość.