Blisko ludziNapisała felieton, przez który musiała zmienić szkołę. Dziś triumfuje

Napisała felieton, przez który musiała zmienić szkołę. Dziś triumfuje

Napisała felieton, przez który musiała zmienić szkołę. Dziś triumfuje
Źródło zdjęć: © Archiwum prywatne
Katarzyna Chudzik
12.02.2018 11:16, aktualizacja: 12.02.2018 13:18

Piętnastoletnia Laura, autorka felietonu, który w styczniu wniósł trochę błota do gimnazjalnego bajorka, przez swoją twórczość musiała się przenieść do innej szkoły. Mimo to jej tekst o gimnazjalnym okrucieństwie i głupocie został wyróżniony w konkursie dziennikarskim. Publikujemy go w całości.

"Patologia prawno-seksualna gimbusek

Kształtowanie w gimnazjalistkach poczucia odpowiedzialności za słowa i czyny to w gruncie rzeczy bardzo ważna sprawa, ale w mojej klasie wiąże się to z daremnym trudem, bądź też syzyfową pracą. Te wszystkie odporne na wiedzę, jaką posiadają dorośli czy też książki, "damy" i "księżniczki" są bardzo obeznane we wszystkich dziedzinach życia a w szczególności wyedukowane prawno-seksualnie, bądź też na odwrót jak kto woli.

Szczytem poziomu wiedzy o seksie w klasie trzeciej gimnazjum jest… uwaga, bo ta wiadomość mnie osobiście rozłożyła na łopatki… fakt, iż błona dziewicza odrasta. No cóż, w myśl tej opinii większość poczęć na świecie to poczęcia niepokalane, ciekawe jakie stanowisko zająłby w tej kwestii Kościół.

Plotka… to taki z pozoru niewinny przekaz informacji niekoniecznie zawierający faktyczny stan rzeczy. O co chodzi i jak to się ma do gimnazjalistek - już tłumaczę. Otóż dla nastolatek plotka ma rangę najważniejszej informacji. W mentalnym świecie tych niedorozwiniętych i niedojrzałych emocjonalnie dziewczynek ma poziom informacji z pierwszych stron gazet czy wiadomości telewizyjnej na przykład o ataku terrorystycznym. Nikt nie zastanawia się nad wiarygodnością danego tematu tylko puszcza słowa w obieg. I tak w czasie jednej godziny lekcyjnej cała szkoła wie o czymś. Mnie to nie ominęło. Dowiedziałam się, że jestem w ciąży. Ha ha ha... było śmiesznie ale tylko na początku. Przyzwyczajona do określonych zachowań i reakcji ptasich móżdżków postanowiłam plotkę obrócić w żart: jasne nawet z bliźniakami. Na tym śmiech by się zakończył. Plotka urosła, karmiła się nią cała szkoła, obiła się nawet o ciało pedagogiczne, aż dotarła do mojej mamy. Na szczęście to mądra kobieta, wiedziała co ma zrobić i jak uciąć łeb chorym pomówieniom.

W bardzo krótkim czasie przeszłam wiele różnych stanów emocjonalnych z tym wszystkim związanych. Tylko dzięki wsparciu najbliższych udało mi się pokonać wstyd, żal, złość, gniew i niemoc. Konsensus jest następujący, mnie plotka dotknęła, ale ja mam przy sobie silne i ważne dla mnie osoby, a ile jest takich młodych ludzi, dziewczyn i chłopców, którzy nie mają takiego wsparcia.

Tak więc w gimnazjum w klasie trzeciej plotka jest rodzajem przemocy psychicznej i tu zaczynają się schody prawne. Rzecz polega na tym, że te młode damy kreujące się na wszechwiedzące a obdarzone dysfunkcją mózgową nie zdają sobie z tego sprawy bądź też bagatelizują. Działając wspólnie tworzą zorganizowaną grupę przestępczą, której głównym założeniem jest stworzyć plotkę na czyjś temat. Pomówić, upokorzyć, oczernić. Oczywiście na to wszystko są w kodeksach karnym i cywilnym odpowiednie paragrafy. Nie powinniśmy na dobrą sprawę ignorować takiego zachowania, powinno być ono napiętnowane. Często przecież słyszymy o przemocy wśród uczniów, o tym, że jakiś uczeń popełnił samobójstwo, bo nie wytrzymał presji środowiska, w którym był zmuszony przebywać. To straszne, podłe i okrutne. Konsekwencje ponosi z reguły niewinna ofiara, gorzej z jej oprawcami.

Szkoła… gimnazjum, mój osobisty dramat i horror. Miejsce naszpikowane przemocą, o której wstyd mówić głośno, wręcz jest niemile widziane czy zakazane. Szkoła, a właściwie jej uczniowie sami sobie tworzą psychozę. Każdy, kto chce powiedzieć "stop" tej szerzącej się paranoi, napotyka na opór. Nie jest to miłe wręcz przerażające skąd w młodych ludziach tyle przemocy i chęci poniżenia. Powinni w każdej szkole zrobić obowiązkowe zajęcia dla wszystkich z terapeutami, psychiatrami i prokuratorami. Może to zmniejszyło by przestępczość w ogóle.
Jestem zdegustowana i zniesmaczona czasem spędzonym w gimnazjum, to okropne miejsce i już nie mogę się doczekać kolejnego etapu w moim życiu – liceum, bo być może wśród starszych "nas" nie ma tyle przemocy, chamstwa i wulgaryzmu."- napisała

Laura mocno skrytykowała swoje rówieśniczki, twierdząc, że cierpią na "dysfunkcję mózgową". Napisała o ogromnej sile plotki, która jej zdaniem nosi znamiona zniesławienia i przemocy psychicznej. Opisała własne stany emocjonalne wynikające z krążącej po szkole pogłoski o tym, jakoby była w ciąży. Wytknęła też bierność nauczycielom i zasugerowała im możliwe działania. A na koniec wypomniała koleżankom braki w edukacji seksualnej ("szczytem poziomu wiedzy o seksie w klasie trzeciej gimnazjum jest fakt, iż błona dziewicza odrasta").

Zobacz pierwszy materiał o Laurze:

Dziewczyna napisała dojrzały tekst, który mógłby skłonić wielu gimnazjalistów do refleksji. Umówmy się – mógłby do niej skłonić nawet niejednego dorosłego. Tymczasem – jak pisywał Jerzy Pilch – powiedzieć, że została po nim skrytykowana, to nic nie powiedzieć. Laura została niemal zlinczowana.

Tekst początkowo nie został dopuszczony przez szkołę do konkursu. W przesłanym do redakcji oświadczeniu, dyrektor szkoły Ewa Paśka-Koschel wyjaśniła, że felieton nie spełniał wymogów poprawności językowej. Wyjaśnienie to leży w tej samej szufladzie, co wyjaśnienia Jana Szyszki w sprawie wycinki Puszczy Białowieskiej, czyli tej z gatunku "grubymi nićmi szyte". – Wszystkie prace zawsze przechodziły przez ręce polonistki, która pełniła funkcję korektora. W tym wypadku pani odmówiła poprawiania tekstu. Moja córka chodziła na korepetycje do innej nauczycielki z tej szkoły, która też nie chciała maczać w tym palców – opowiada Ewelina Starczewska, mama Laury. Przyznała, że właśnie dlatego funkcję korektora pełniła ona i komputer.

Felieton nie spodobał się jednak nie tylko nauczycielom, ale również kobietom z facebookowej grupy "Dziewuchy dziewuchom", na której Ewelina Starczewska umieściła link do pracy córki. Feministyczna grupa wsparcia skrytykowała tekst Laury. – Bardzo mnie to zaskoczyło. Myślałam, że w tej grupie są inteligentne kobiety, a tymczasem wszystkie zjechały moje dziecko za błędy. Odezwała się tylko jedna polonistka, która powiedziała, że tekst Laury świadczy o jej wielkiej dojrzałości – mówi mama dziewczyny.

Praca na konkurs została wysłana indywidualnie. I otrzymała wyróżnienie, co – jak mówi jej mama – dało nastolatce ogromnego kopa. – Moja córka założyła bloga, na którym będzie poruszać trudne i drażliwe tematy. Przeprowadziła już nawet wywiad z Michałem Ogórkiem, felietonistą, dziennikarzem i satyrykiem. Rozkręca się – mówi Ewelina Starczyńska.

Od 29 stycznia 15-latka chodzi już do nowej szkoły, ale nie jest to baśniowe rozpoczęcie nowego życia. – Laura kocha spać, więc nie wstaje godzinę wcześniej niż powinna, żeby się umalować. Nie jest to dla niej ważne. Niestety dla innych jest – ostatnio córka powiedziała, że jedna z jej nowych koleżanek podeszła do niej i powiedziała, że chce jej się rzygać na jej widok – mówi mama nastolatki.

Na szczęście lepiej jest o tyle, że nauczyciele widzą w niej potencjał i doceniają aktywność. A ze swoją konsekwencją Laura na pewno osiągnie swój cel. Aż koleżankom tapeta z zazdrości odpadnie.

Źródło artykułu:WP Kobieta
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Komentarze (130)
Zobacz także