Nastolatka ze slumsów została słynną baletnicą
Jessa Balote dorastała w naprawdę ciężkich warunkach. Jej rodzice pracują jako zbieracze śmieci w slumsach na przedmieściach Manili, stolicy Filipin. Dziennie muszą utrzymać całą rodzinę za równowartość 6 złotych. Okazuje się jednak, że zdolną 14-latkę może czekać zupełnie inne życie. Dziewczyna dostała się do szkoły baletowej, gdzie szybko zaczęła odnosić spektakularne sukcesy. Teraz tańczy na największych scenach świata. Mimo to nadal nie ma tylu pieniędzy, żeby wyrwać się z getta.
Jessa Balote dorastała w naprawdę ciężkich warunkach. Jej rodzice pracują jako zbieracze śmieci w slumsach na przedmieściach Manili, stolicy Filipin. Dziennie muszą utrzymać całą rodzinę za równowartość 6 złotych. Okazuje się jednak, że zdolną 14-latkę może czekać zupełnie inne życie. Dziewczyna dostała się do szkoły baletowej, gdzie szybko zaczęła odnosić spektakularne sukcesy. Teraz tańczy na największych scenach świata. Mimo to nadal nie ma tylu pieniędzy, żeby wyrwać się z getta.
(sr/pho), kobieta.wp.pl
Skrajna bieda
Dziewczyna mieszka w małym domku przypominającym kontener na odpady. Ma szóstkę rodzeństwa. Wokół leżą porozrzucane śmieci, których zbieraniem zajmują się jej rodzice. W kącie, na honorowym miejscu, znajduje się torba ze strojem do ćwiczeń i puenty. To najdroższa rzecz w tym „mieszkaniu”.
Talent Jessy odkryto, gdy miała 10 lat. Wtedy zaczęła uczęszczać do szkoły baletowej. W ciągu czterech lat osiągnęła tak wysoki poziom, że zaczęto angażować ją do takich sztuk jak Jezioro Łabędzie, Pinokio, Don Kiszot czy Kopciuszek.
Pierwszy raz leciała samolotem zaledwie kilka miesięcy temu. Wtedy wystąpiła na baletowym Grand Prix Azji, gdzie dostała się do finału.
Pomoc
Jej talent nigdy by się nie rozwinął, gdyby nie wysiłki Lisy Macuja, najsłynniejszej baletnicy pochodzącej z Filipin. Kobieta postanowiła choć odrobinę pomóc ludziom żyjącym w nędzy. Na obrzeżach Manili założyła szkołę baletową, do której przyjmuje wyjątkowo utalentowane dzieci. Funduje im też stypendium.
Gdyby nie taka pomoc, Jessy nie mogłaby nawet marzyć o karierze baletnicy. Szacuje się, że ponad 1/4 mieszkańców południowo-wschodniej Azji żyje w skrajnym ubóstwie. Wiele osób jest zmuszonych do życia w rozsypujących się kontenerach na obrzeżach miast. Powstają całe dzielnice slumsów, w których ludzie z trudem wiążą koniec z końcem. Trudno o jakąkolwiek pracę, nie ma pieniędzy na edukację. Szacuje się, że dziennie z kraju ucieka nawet 3000 Filipińczyków.
Wielka zmiana
Gdyby nie pomoc z zewnątrz, Jessa z pewnością robiłaby teraz to samo, co jej rodzice. – Przed tym, jak zaczęłam trenować, po prostu chodziłam z moim tatą i segregowaliśmy śmieci – opowiada. – Zbieraliśmy odpadki z pobliskiej dzielnicy, szukaliśmy metalowych rzeczy i oddawaliśmy je na złom.
Tak wyglądało jej życie, dopóki nie dostała stypendium Project Ballet Futures ufundowanego przez Lisę Macuja. W programie uczestniczy obecnie 55 uczniów w wieku od 9 do 18 lat. Dzieci trenują popołudniami wraz z 60 studentami, którzy mają pieniądze na opłacenie kursu.
Pasja
Jessa jest tak przyzwyczajona do tańca, że praktycznie cały czas chodzi w puentach, nawet w domu. Rodzice są z niej bardzo dumni. Na ścianach w kontenerze wiszą zdjęcia z jej występów, dyplomy i certyfikaty oraz wycinki z gazet, w których o niej napisano.
- Teraz mogę bardziej pomóc rodzicom. Płacą mi za występy na scenie – mówi nastolatka.
Uczniowie dostają miesięczne stypendium w wysokości od ok. 90 do 210 złotych, w zależności od tego, jak wysoki poziom prezentują. Otrzymują też posiłki, mleko i stroje baletowe. Dostają też równowartość 30 do 120 złotych za występ.
Nic za darmo
Pomoc szkoły baletowej jest niezbędna, by w ogóle myśleć o rozpoczęciu kariery. Same puenty kosztują od 150 do nawet 240 złotych. Trzeba je często zmieniać, ponieważ takie obuwie szybko się psuje i czasami wytrzymuje jedynie parę dni. To niewyobrażalny wydatek dla rodziny, która musi utrzymać się za 6 złotych dziennie.
Jednak Lisa Macuja zapewnia podopiecznym nie tylko sprzęt. Dba też o ich edukację. Warunkiem brania udziału w ćwiczeniach są dobre stopnie otrzymywane w szkole.
Zrobić coś dla innych
Lisa Macuja, która pomaga utalentowanym dzieciom, miała w życiu wiele szczęścia. Jest córką byłego wyższego uczestnika państwowego, więc miała szansę, by rozwijać swój talent. Wie jednak, co to ciężka praca. W wieku 18 lat otrzymała 2-letnie stypendium w Akademii Rosyjskiego Baletu. Skończyła szkołę z wyróżnieniem. Występowała na największych scenach w Rosji i na Filipinach.
W 1994 roku postanowiła pomóc w karierze tym, którzy nie mieli tyle szczęścia co ona. Jej marzeniem było rozpowszechnienie w kraju klasycznego baletu. Założyła szkoły tańca w wielu miastach. Od 2008 roku funduje stypendia dla biednej, utalentowanej młodzieży.
Marzenia
Jessa uważa Macuję za swoją mentorkę. – Kiedyś strasznie bałam się występów publicznych. Jednak wzięłam sobie do serca słowa Lisy, która poradziła mi, abym nie pozwoliła, żeby bieda w czymkolwiek mi przeszkodziła – mówi wzruszona.
Na razie wciąż za mało zarabia, żeby wyciągnąć rodzinę z biedy. Jej dochód to około 510 złotych miesięcznie. Balet dał jej jednak szansę na lepsze życie. Marzy nie tylko o tańcu, ale myśli również o przyszłości. Chciałaby zostać nauczycielką. Ma nadzieję, że jej i jej rodzinie uda się prowadzić szczęśliwe życie.
(sr/pho), kobieta.wp.pl