Natalie Portman: mądra gwiazda filmowa
Zanim skończyła 30 lat, miała na koncie dyplom Harvardu, rolę w „Gwiezdnych Wojnach” i statuetkę Oskara.
22.09.2015 | aktual.: 22.09.2015 17:41
Zanim skończyła 30 lat, miała na koncie dyplom Harvardu, rolę w „Gwiezdnych Wojnach” i statuetkę Oskara. Już wówczas była szczęśliwą mamą i żoną. Do tego jest piękna, empatyczna, naturalna i skromna. O Natalie Portman można mówić dużo i dobrze. Na pewno nie jest jedynie uroczą aktorką.
Natalie Portman obecnie mieszka w Paryżu, gdzie jej mąż - Benjamin Millepied jest dyrektorem do spraw tańca Paryskiej Opery Narodowej. Wychowana na Long Island w Nowym Jorku, urodzona w Jerozolimie w 1981 roku, jest wnuczką polskiego Żyda pochodzącego z Rzeszowa i córki brytyjskiego szpiega wojennego. Jej prawdziwe nazwisko brzmi Hershlag. Rodzice Natalie przenieśli się do Stanów Zjednoczonych, gdy dziewczynka miała dziewięć lat. Jako jedynaczka marzyła o tym, by mieć starszego brata. Za ideał mężczyzny uważała Patricka Swayze, którego podziwiała w swoim ulubionym filmie „Dirty Dancing”.
Wcześnie zaczęła pojawiać się na scenie. Już w wieku czterech lat chodziła na lekcje tańca i brała udział w przedstawieniach lokalnych teatrów. Doskonale wiedziała, czego chce od życia. Zdeterminowana, by rozwijać umiejętności aktorskie, jako dziesięciolatka odrzuciła ofertę wystąpienia w reklamie kosmetyków marki Revlon, obawiając się, że mogłaby skręcić z wyznaczonej sobie drogi. Uparcie uczestniczyła w castingach do przedstawień i filmów.
Dostawała mało znaczące role lub zasiadała na ławce rezerwowych aż do momentu, kiedy zauważono w niej idealną kandydatkę do wcielenia się w postać Matyldy w filmie „Leon Zawodowiec”. Jako że miała zaledwie dwanaście lat, postanowiono że wystąpi pod nazwiskiem babci (Portman), by strzec swojej prywatności. Film w reżyserii Luca Bensona, w którym wystąpiła obok Jeana Reno, okazał się wielkim sukcesem, a sama Natalie udowodniła, że ma spore zdolności aktorskie, które warto pielęgnować. Na planie zachowywała się mistrzowsko. Tak też wypadła w filmie.
Mimo że od premiery „Leona Zawodowca” minęły ponad dwie dekady, Portman nadal podkreśla, że aktorstwo nie jest jej dziecięcą fanaberią, a stanem naturalnym. Swój wymarzony zawód kocha po dziś dzień. Nie wahała się co do swojej aktorskiej przyszłości nawet wtedy, gdy zarządziła sobie kilkuletnią przerwę od grania, podczas której chciała ukończyć psychologię na Harvardzie.
Elita z Harvardu
Wybierając się na uniwersytet, Natalie była już uznaną aktorką, która miała na koncie wiele ciekawych ról, jak chociażby Anny August u boku Susan Sarandon w filmie „Wszędzie, byle nie tu”, która przyniosła jej nominację do Złotego Globu i fantastyczną reakcję krytyków. Portman wcieliła się także w postać Padmé Amidali w „Gwiezdnych wojnach: część I – wroczne widmo” i zapowiedziała, że kolejna odsłona „Gwiezdnych wojen” będzie jedyną produkcją, w której weźmie udział podczas studiów. Pozwoliła sobie jednak jeszcze na występ na deskach New York City’s Public Theater, gdzie zagrała w dramacie „Mewa” Czechowa. Obok niej pojawili się Meryl Streep, Kevin Kline i Philip Seymour Hoffman.
Jak przyznawała w wywiadach, to właśnie uczelnia zapoznała ją z wojskową dyscypliną, która okazała się pomocna w przyszłości, podczas pracy na planach filmowych. Natalie studiowała psychologię, co zaprocentowało podczas pracy nad złożonymi postaciami, które przyszło jej zagrać.
Podczas studiów skupiła się zwłaszcza na zagadnieniu pamięci i wspomnień. Sama jednak stara się zbyt wiele nie wspominać, zwłaszcza jeśli są to sprawy związane z jej pracą. Każda skończona rola należy do przeszłości, której nie warto rozpamiętywać – lepiej patrzeć na to, co ma nadejść. Natalie nie ogląda swoich filmów, gdyż denerwuje się, że już nie można w nich nic zmienić. Jest wobec siebie bardzo krytyczna i wymagająca. I dobrze na tym wychodzi.
Po zdobyciu dyplomu bez szwanku wróciła do „etatowej” pracy na planie filmowym. Z marszu dostała nominację do Oskara za drugoplanową rolę kobiecą w filmie „Powrót do Garden State” oraz Złotego Globa w tej samej kategorii. „Gwiezdne wojny: część III – Zemsta Sithów” okazały się wielkim sukcesem kasowym. Zauroczył się nią Milos Forman, który zaangażował ją do obrazu „Duchy Goi” twierdząc, że nigdy wcześniej nie widział Portman, a aktorka przykuła jego uwagę wyglądem niczym z obrazów Goi.
Kalendarz Natalie Portman wydawał się nie domykać - wciąż pojawiała się w kolejnych produkcjach, również w ciekawym wideoklipie Paula McCartneya do utworu „Dance Tonight”. W 2008 roku została najmłodszym w historii członkiem jury Festiwalu Filmowego w Cannes, natomiast jej reżyserski debiut zatytułowany „Eve” otworzył Festiwal Filmowy w Wenecji.
Uznanie na miarę Oskara
Nie ulega wątpliwości, że mimo młodego wieku, mocno się napracowała, by zdobyć statuetkę Oskara. Mając 29 lat zaczęła trudne i czasochłonne treningi, które miały ją doprowadzić do tego zaszczytu, jako odtwórczynię głównej roli w filmie „Czarny Łabędź”. Podobno przyjmując rolę młodej baleriny Niny, nie wiedziała do końca, w co się pakuje.
Przygotowania do zdjęć na planie filmu Darrena Aronofsky’ego wymagały od niej ostrej dyscypliny i często wiązały się z bólem fizycznym. Ćwiczyła taniec przez pół roku, od pięciu do ośmiu godzin dziennie, pod okiem Mary Helen Bowers, tancerki z Nowojorskiego Baletu. Nie obyło się też bez kontuzji, w tym tej już słynnej - najbardziej bolesnej, która wymagała nastawienia żeber. Zabieg ten sfilmowano - scena z fizjoterapeutką jest prawdziwa.
Natalie schudła około dziesięciu kilogramów, a jej myśli zaprzątały prawdziwe historie z życia tancerek, które często tańczą z przemieszczonymi kościami czy innymi kontuzjami. Do perfekcji opanowała umiejętność ukrywania cierpienia i bólu, co pokazała na planie. Mordercza praca, zdolność koncentracji, determinacja i dyscyplina zaprowadziły ciężarną aktorkę w 2011 na czerwony dywan ceremonii rozdania Oskarów, z którego zeszła jako laureatka tej prestiżowej nagrody. Jej rolę doceniło też jury Złotych Globów, po raz kolejny przyznając jej statuetkę. Kolejny występ Natalie, tym razem w komedii romantycznej „Sex Story” u boku Ashtona Kutchera, wydaje się być relaksującym przedsięwzięciem.
Każda następna rola Portman sprawiała, że grono jej fanów się poszerzało. Serca podbiła po raz kolejny pojawiając się w wideoklipie Paula McCartneya, tym razem do utworu „My Valentine”. Powstało kilka wersji tego teledysku, w jednej z nich można podziwiać Natalie, w innej pojawia się razem z Johnnym Deppem.
Wiara czyni cuda
Jednak to nie tylko role filmowe i zainteresowanie prasy wokół wykształcenia Natalie sprawiają, że o aktorce mówi się głośno, chętnie i pozytywnie. - Dlaczego powszechnie akceptuje się fakt, że aktorka przez dwie strony tekstu opowiada o sukience, a gdy wspomina o działalności charytatywnej, wszyscy natychmiast ją oceniają: O ta! Myśli, że jest taka świetna - powiedziała w wywiadzie dla magazynu „Glamour” uznając, że zbyt dużo uwagi skupia się na niej z błahych powodów. - Wiem, że to efekt kultury, w której żyjemy. Nie będę więc płakać, gdy ludzie nie będą chcieli przeczytać o tym, czym naprawdę się zajmuję. Kiedy indziej dodała, że wolałaby być mądrą osobą niż gwiazdą filmową.
Angażuje się w wiele spraw, w które wierzy. Od ósmego roku życia jest wegetarianką, a od sześciu lat weganką. Dietę wegańską przerwała jedynie na okres ciąży (zachowując wegetariański sposób odżywiania się), po czym do niej wróciła tuż po urodzeniu syna. W obronie zwierząt jest w stanie zrobić naprawdę wiele. Uczestniczyła także w produkcji filmu o życiu goryli, podczas której pojechała na zdjęcia do Rwandy.
Nie była to jej jedyna podróż na Czarny Kontynent. Odwiedziła również Ugandę, gdzie działa międzynarodowa fundacja FINCA, którą wspiera. Pod egidą tej organizacji (udzielającej mikrokredytów państwom rozwijającym się), zawitała także do Gwatemali i Ekwadoru. Swoimi doświadczeniami chętnie dzieli się na forach publicznych, chcąc zwrócić uwagę widzów na liczne problemy, z którymi boryka się współczesny świat. Zresztą wielokrotnie podkreślała, że pomaganie to największa zaleta, jaką dostrzega w swojej popularności. Aktorka działa również na rzecz edukacji dzieci w fundacji Craiga Kielburgera, Free the Children, której jest ambasadorem. W ostatnich wyborach prezydenckich poparła Baracka Obamę.
Urodzona w rodzinie żydowskiej przyznaje, że judaizm jest jej bliski i w tej wierze zamierza wychować swojego syna Alepha, urodzonego w czerwcu 2011 roku. Rok po przyjściu na świat pociechy, poślubiła jego ojca - Benjamina Millepieda, choreografa, którego poznała podczas pracy nad „Czarnym Łabędziem”. Uroczystość odbyła się w obrządku żydowskim. Benjamin zdeklarował chęć przejścia na religię żony. Natalie nie pozostaje dłużna ukochanemu i coraz częściej publicznie mówi, że tak jak jej mąż, chciałaby mieć francuskie obywatelstwo. Czy to się stanie – nie wiadomo, natomiast pewne jest, że pobyt w Paryżu jej służy, a czarujący uśmiech nie znika z jej twarzy.
Karolina Karbownik/(kk)/(kg), WP Kobieta