Nie chcą ochrzcić dziecka. Wolą ceremonię powitania w rodzinie
– Narodziny dziecka można świętować niezależnie od wyznania – mówi w rozmowie z WP Kobieta Dominika Hermanowicz, która prowadzi uroczystości humanistyczne, w tym ceremonie powitania dziecka w rodzinie. To alternatywa dla tych, którzy nie chcą ochrzcić nowego członka rodziny, ale mimo to pragną wraz z bliskimi celebrować ten przełomowy i radosny moment w życiu.
12.05.2021 19:29
Justyna Piąsta, WP Kobieta: Kto korzysta z ceremonii powitania dziecka w rodzinie?
Dominika Hermanowicz: Korzystają z niej osoby niewierzące, które mają taką potrzebę, żeby w gronie najbliższych i rodziny radośnie przywitać nowo narodzone dziecko i zaznaczyć ten ważny moment w ich życiu. Ponadto zgłaszają się rodzice, którzy praktykują daną religię, ale nie chcą jej narzucać dziecku, chcą zostawić mu możliwość samodzielnego i świadomego dokonania wyboru odnośnie do jego rozwoju duchowego. To też ceremonia dla osób, które są różnych wyznań, pochodzą z rodzin mieszanych kulturowo czy religijnie i dla nich taka uroczystość humanistyczna może być jedynym rozwiązaniem.
Oprócz tego są też i tacy rodzice, którzy organizują dziecku tradycyjny chrzest w kościele, ale np. część rodziny nie weźmie w nim udziału ze względów światopoglądowych, więc wtedy można zaproponować im udział w takim świeckim wydarzeniu. Co warto podkreślić - ceremonia powitania dziecka w rodzinie, jak i w ogóle inne ceremonie humanistyczne, nie są konkurencją dla obrządku religijnego, sakramentów. One są alternatywą. Szczególnie teraz, kiedy ludzie odchodzą od Kościoła, dystansują do tej instytucji. Wielu z nas myśli, że nie ma wyboru. Że albo mogą ochrzcić dziecko, albo nie i nie ma nic pomiędzy. Nie wiedzą, że mogą celebrować ten ważny moment inaczej, indywidualnie, tak jak chcą, niezależnie od wyznania.
Czyli to jest sposób na świętowanie narodzin dziecka tak, by nikogo nie wykluczać?
Dokładnie. Każdy ma prawo do radosnego świętowania tego wydarzenia bez względu na to, w co wierzy, jaki ma kolor skóry, jakie ma poglądy. Taka uroczystość nie powinna podkreślać różnic w rodzinie, tylko odbywać się na neutralnej płaszczyźnie, w której każdy będzie się czuć na miejscu, w zgodzie z samym sobą. Chodzi o budowanie wspólnoty, zacieśnianie relacji i więzi z osobami, które są dla nas ważne i wspólnie z nami cieszą się z narodzin dziecka.
Jak wygląda taka ceremonia powitania go w rodzinie?
Za każdym razem może wyglądać trochę inaczej, wszystko zależy od tego, co zamarzą sobie rodzice. Na początku witam wszystkich, którzy się pojawiają, mówię, że spotykamy się po to, by wspólnie przywitać dziecko. Później przybliżam tło rodzinne, mogę opowiedzieć o seniorach, rodzicach, w jakiej rodzinie dziecko przyszło na świat. Może pojawić się kilka anegdot o tym, jak wygląda codzienne życie z dzieckiem, jaki ma charakter, jak się zachowuje, do kogo jest podobne. Dla mnie bardzo ważne jest podkreślenie roli rodziców, ale też dziadków, rodzeństwa, czyli wszystkich osób, które mają na co dzień możliwość obcowania z tym małym człowiekiem.
Co się dzieje później, następują jakieś rytuały?
Tak. Rodzice mogą złożyć deklarację odnośnie do tego, w jakich wartościach chcieliby wychować dziecko, co chcieliby w nim utrwalić, jakie mają nadzieje z nim związane. Podobne deklaracje mogą złożyć rodzice honorowi, czyli osoby poproszone przez rodziców, by przyjęli rolę takich życiowych opiekunów, mentorów, osób, które będą realnie obecne w życiu dziecka. Jak porównuję to do chrztu, to mam wrażenie, że rodzice chrzestni to niejednokrotnie osoby, które tymi rodzicami są tylko z nazwy, a tak naprawdę nie mają bliskiej relacji z dzieckiem. Na rodziców honorowych zwykle wybiera się tych, którzy są realnie obecni w życiu dziecka. W kolejnym kroku rodzice honorowi też mogą złożyć swoje deklaracje, co chcą wnieść w życie tego młodego człowieka, czego go nauczą.
Oprócz tego można też zrobić pasowanie na starszą siostrę lub brata i podkreślić w ten sposób rolę rodzeństwa. Popularny jest też rytuał nadania imienia, czyli wyjaśnienie, skąd wziął się pomysł na imię, może wiąże się z tym jakaś historia. Są też dodatkowe rytuały związane z podkreśleniem więzi rodzinnych - zapalenie świecy, która jest symbolem światła życia w sztafecie pokoleń - zapalana jest przez dziadków i rodziców. Możliwości zaaranżowania takiej uroczystości jest wiele i wszystko zależy od wyobraźni i potrzeb rodziny.
Kto może prowadzić takie ceremonie? Czy potrzebne są do tego uprawnienia?
Nie, nie jest to uregulowane prawnie. Formalnie nie trzeba spełniać żadnych wymagań, nie ma wytycznych. Mistrz ceremonii nie musi mieć licencji, nie musi ukończyć kursu przygotowawczego. Jednak w praktyce sprawa jest bardziej skomplikowana. Moim zdaniem, by prowadzić ceremonie, trzeba mieć w sobie przede wszystkim bardzo dużo empatii i wrażliwości emocjonalnej.
Trzeba też mieć doświadczenie w występach publicznych, bo przecież mistrz ceremonii występuje w roli osoby prowadzącej, która wygłasza przemówienie, animuje. Ja od 2009 roku prowadzę różnego rodzaju prywatne uroczystości rodzinne. Mam wieloletnie doświadczenie w pracy scenicznej, ponieważ kiedyś byłam wokalistką. Od 2018 roku prowadzę pogrzeby humanistyczne. W zeszłym roku zajęłam się też ślubami humanistycznymi, a teraz oprócz tego w mojej ofercie znalazły się ceremonie powitania dziecka.
Z pani doświadczenia coraz więcej osób jest zainteresowanych ceremoniami humanistycznymi?
Osoby, które nigdy nie miały doświadczenia z tego rodzaju ceremoniami albo dopiero co się o nich dowiedziały, mogą być początkowo sceptycznie nastawione. Jednak ja nie raz spotkałam się z sytuacjami, kiedy na przykład po pogrzebie humanistycznym podchodziły do mnie osoby i mówiły mi, że są pod wrażeniem, jak przebiegła uroczystość. Pytają, czy jestem kimś z rodziny lub kimś bliskim dla zmarłego, bo tak szczegółowo opowiadałam i wspominałam.
Albo stwierdzali, że i oni chyba woleliby taki humanistyczny pogrzeb od tradycyjnego z księdzem i wtedy zaczynali wyliczać, co ksiądz robi dobrze, a co źle, z czym się nie zgadzają. Po kilku latach pracy wiem, że ludzie, którzy raz pojawią się na takiej uroczystości, przekonują się, że nie ma w tym nic złego. Ja też nie chcę być orędowniczką wielkiej społecznej zmiany, która będzie walczyć z Kościołem. Ja nie mówię nikomu, jaki sposób świętowania jest dobry czy zły. To zupełnie nie o to chodzi. Moim celem jest, by w ważnym momencie życia, kiedy wita się dziecko, rozpoczyna się wspólną małżeńską drogę albo żegna się bliską osobę, dostrzegać konkretnego człowieka, konkretną rodzinę i skupić się na tym, co jest dla nich ważne. Widzę, że ludzie tego potrzebują.
No właśnie, bo przecież w ceremoniach humanistycznych chodzi o człowieka.
Zdecydowanie. I ja zawsze przygotowując się do ceremonii, poświęcam dużo uwagi bohaterom wydarzenia, rodzinie. Na przykład prowadząc pogrzeby humanistyczne, zawsze spotykam się z bliską osobą zmarłego i rozmawiam z nią. Zadaję pytania, zbieram wspomnienia. Niejednokrotnie ktoś, kto doświadcza bolesnej straty, jest pozostawiony sam sobie. Dźwiga pełen bagaż emocji. Często się okazuje, że ja jestem tą pierwszą osobą, z którą ten ktoś dzieli się swoimi troskami i pierwszy raz od chwili śmierci mówi to na głos.
Wspólnie ten emocjonalny bagaż rozpakowujemy, kawałek po kawałku. To są bardzo trudne chwile, bo ludzie płaczą, wspomnienia dobrych chwil konfrontowane są z tym, że już przecież więcej tego nie będzie, to się nie powtórzy. Później po ceremonii wiele razy słyszałam, że ta nasza rozmowa bardzo pomogła przygotować się do pogrzebu. Bo już pierwsze emocje opadły, ten ktoś się uzewnętrznił, otworzył się i swoje wypłakał. A później na ceremonii było już lżej. Kiedy zaczynałam tę działalność, to był dla mnie niespodziewany aspekt. Nie sądziłam, że dzięki tej pracy można tak bardzo zbliżyć się do drugiego człowieka i przeżywać razem z nim zarówno te dobre, radosne, jaki i smutne chwile.