Nie histeryzuj, najwyżej umrzesz - czyli ciąża sto lat temu
Kobiety żyjące na przełomie XIX i XX wieku musiały mierzyć się z wieloma problemami. Czyhały na nie wojny, nieznane, nieuleczalne choroby, obecne na każdym kroku przejawy dyskryminacji, a także… ciąża.
Jeszcze 100 lat temu komplikacje porodowe były główną przyczyną zgonów kobiet. Nasze przodkinie z pewnością miały się czego bać, ale w epoce bez antykoncepcji i odpowiedniej wiedzy medycznej, nie było innego wyjścia, niż po prostu zaryzykować. Do tego też ochoczo namawiali ich ówcześni lekarze.
Dr John Kellog był jednym ze specjalistów, którzy różnymi metodami próbowali przeprowadzić niewiasty przez trudy stanu odmiennego. Kellog, który z pewnością kojarzy wam się z płatkami kukurydzianymi, oprócz tego śniadaniowego przysmaku stworzył również masło orzechowe oraz program medycyny holistycznej, obejmującą dietę, lewatywy i gimnastykę. Źródła wielu chorób upatrywał w masturbacji.
Co radził paniom spodziewającym się dziecka? Przede wszystkim wyzbycie się "egoistycznego lęku przed śmiercią podczas porodu". We wstępie do swojego „Przewodnika dla pań o zdrowiu i chorobie” twierdził, że dużo większe ryzyko niesie ze sobą bezdzietne życie, które wywołuje szereg groźnych dolegliwości.
Jego tezom wtórował kolega po fachu, B.G. Jefferis, który dobitnie stwierdził, że "bezdzietni ludzie są żałośni". Przekonywał również, że posiadanie dziecka w żaden sposób nie rujnuje zdrowia ani szczęścia kobiety, a nawet te panie, które powiją tuzin pociech, będą cieszyły się lepszą kondycją niż ich nieposiadające potomstwa rówieśniczki. „Kobieta, która nie ma dzieci jest niekompletna” - dodawał dobitnie XIX-wieczny specjalista, któremu najwyraźniej nie śniło się jeszcze o niepłodności czy innych niż bycie matką rolach kobiet.
Jeśli więc przeraża cię wizja bólu lub śmierci podczas porodu, spróbuj się, głuptasku, zmierzyć ze stygmatem egoizmu i niekompletnej kobiecości - zdają się pouczać ówcześni medycy. Jednak gdy już dokonałaś jedynego słusznego wyboru, możesz liczyć na ekspertów, którzy podpowiedzą, czego powinnaś się spodziewać w ciągu najbliższych dziewięciu miesięcy.
Jak rozpoznać ciążę w XIX wieku?
Ponad sto lat temu nie było oczywiście testów ciążowych. Bieda, niedożywienie i przemęczenie spowodowane pracą fizyczną często powodowały zaburzenia cyklu, a nawet ustanie menstruacji. Pierwszego i najważniejszego przejawu ciąży, lekarze kazali więc upatrywać w złym samopoczuciu, takim jak w przypadku choroby.
Dr West, jeden z ówczesnych lekarzy, słusznie zauważył, że otoczka wokół sutków ciężarnej kobiety znacznie ciemnieje i z koloru różowego przybiera barwę brązu. Uwydatniają się również gruczoły sutkowe, ale ten proces został niezbyt uprzejmie i zupełnie niezgodnie z prawdą nazwany „powstawaniem specjalnych krostek”. Dalej już autor książki puszcza wodze fantazji: „Często skóra staje się obwisła i pomarszczona, czyniąc z twarzy pięknej niewiasty oblicze starej, wymizerowanej kobieciny". Ponadto panie, które dotąd prawie się nie pociły, zaczynają zalewać się potem, a jego odór jest trudny do zniesienia. To jednak nie wszystko, ponieważ niektórym nieszczęśniczkom w trakcie ciąży rośnie bujniejsze owłosienie ciała, nawet na kształt męskiej brody.
Jak sobie radzić z ciążowymi zachciankami?
Ta kwestia budziła wśród lekarzy żywą dyskusję. Ulegać czy nie ulegać? Oto jest pytanie. Dr West twierdził, że przyszła matka jest dręczona przez niepohamowane zachcianki pokarmowe do tego stopnia, że potrafi wstać w środku nocy, by je zaspokoić. Jeśli tego nie zrobi, pragnienie będzie ją ścigało dzień i noc. Kellog uważał natomiast, że uleganie apetytowi jest oznaką słabości, niegodną przykładnej żony i matki, która powinna kontrolować i hamować swoje instynkty. West argumentował dalej, że w tym przypadku ochota na konkretne danie jest niczym innym jak wołaniem dziecka o ten pokarm. Odmowa może skończyć się dla malca tragicznie. A co jeśli dziecko w brzuchu „woła” o szklaneczkę ginu? O tym, że takie rzeczy się zdarzają przekonywał wspomniany już dr Jefferis: „Pewna kobieta miała w ciąży ogromną ochotę na szklaneczkę ginu, którego jej odmawiano. Po urodzeniu jej dziecko płakało nieprzerwanie przez sześć tygodni, dopóki nie podano mu w końcu ginu, który wypiło łapczywie i nareszcie przestało płakać”.
Oczywiście, że to histeria
Jeśli żyjesz w XIX wieku i wśród szeregu ciążowych objawów żaden nie pasuje do ciebie, ostatnią deską ratunku jest histeria. Jeśli histeryzujesz, to jest to z pewnością ciąża. „Niewiasta w ciąży ma poczucie nieuchronnie zbliżającego się zagrożenia, czuje, że ją lub jej rodzinę czeka katastrofa” – ostrzega dr West. „Często zaprzecza, że jest w ciąży, uważa że objawy fizyczne spowodowane są inną przyczyną. U niektórych może rozwinąć się wręcz szaleństwo tak niebezpieczne, że konieczne będzie skarcenie niewiasty”.
Prosty sposób na przewidzenie płci dziecka w XIX wieku
Może i ówcześni lekarze nie mieli ultrasonografu, ale przecież wcale nie był im potrzebny do przewidzenia płci dziecka. Ani do wyjaśnienia, dlaczego niektórzy z nas urodzili się jako kobiety, a inni jako mężczyźni. Otóż, jak twierdził dr Jefferis, w pierwszej fazie kobiecego cyklu, gdy jajeczka są jeszcze niedojrzałe, a dojdzie do zapłodnienia, z takiej nie do końca rozwiniętej komórki powstanie dziewczynka. Dopiero pod koniec cyklu, z pełnowartościowych, dojrzałych i silnych jajeczek może urodzić się chłopiec. Proste? Proste.
Inni uczeni próbowali doszukiwać się determinacji płci dziecka w temperamencie ojca czy samospełniającej się woli matki. Kobiety, które nie pragnęły syna wystarczająco mocno, nie mogły go powić. Dodatkowo w rodzinach, w których ojciec był znacznie starszy od matki, miały rodzić się głównie dziewczynki.
Szok! Trzeźwa matka urodziła pijane dziecko
O dość niecodziennym przypadku wspomniał w swojej książce dr West. Przytoczył on (jak twierdził dobrze udokumentowaną i potwierdzoną) historię pewnej kobiety z New Jersey, która urodziła chłopca wykazującego wszelkie oznaki upojenia alkoholowego. Kobieta była jednak zupełnie trzeźwa. Dr West potrafił wyjaśnić nawet ten fenomen (podobno w XIX wieku znano kilka takich przypadków na całym świecie). Otóż kobieta na kilka dni przed porodem przechodziła obok baru, w którym ujrzała swojego pijanego w sztok męża. Wpadła w taki gniew, że jej emocje nie mogły pozostać bez wpływu na noszone pod sercem maleństwo. Oto niezwykły przykład potęgi ludzkich myśli.
Poczęłaś dziecko? Możesz już zapomnieć o seksie
Dr Kellog zalecał całkowitą wstrzemięźliwość seksualną przez całe dziewięć miesięcy ciąży. Folgowanie erotycznym zachciankom narażało jego zdaniem kobietę na niewygodę, dyskomfort i popadnięcie w groźną chorobę. Najgorszy był jednak fakt, że okazana namiętność mogła „zainfekować” dziecko, czyniąc w przyszłości jego temperament zbyt wybujałym. A jeśli współczesne mamy (i ginekolodzy) wciąż nie wiedzą, skąd się biorą poranne mdłości, wystarczy zajrzeć do prac dr. Jefferisa, który dawno znalazł odpowiedź na to pytanie. Oczywiście przyczyna tkwi w czynach lubieżnych, które powodują podrażnienie kobiecych wnętrzności.
Być może lekarze przez lata (wiele lat) błądzili jak dzieci we mgle i potrzebowali naprawdę sporo czasu na poznanie tajników ciąży. Nie ulega jednak wątpliwości, że kobiety od dawna wykazywały się prawdziwym heroizmem, znosząc nie tylko trudy odmiennego stanu, ale i słuchając w spokoju bzdur na jego temat.