Blisko ludziNie lubimy ich, bo uważamy, że są lepsi. "Warszawiacy to specyficzny byt"

Nie lubimy ich, bo uważamy, że są lepsi. "Warszawiacy to specyficzny byt"

Nie lubimy ich, bo uważamy, że są lepsi. "Warszawiacy to specyficzny byt"
Źródło zdjęć: © East News
Małgorzata Gołota
26.07.2018 14:19, aktualizacja: 26.07.2018 16:50

"Nie chcemy wiedzieć, że jesteś z Warszawy! Sami wiemy, że tam jest wszystko lepsze..." – takie ogłoszenie zawisło w jednej z sopockich aptek. Opisaliśmy to, a oburzeni czytelnicy na warszawiakach nie zostawili suchej nitki. Dlaczego tak ich nie lubimy? Wyjaśnia socjolog.

Warszawiacy naprawdę tak bardzo różnią się od mieszkańców innych miast? *
*
Mateusz Zaremba, socjolog Uniwersytetu SWPS:
Warszawa to specyficzny miejski byt. I tak samo specyficzni są jej mieszkańcy. Obie te rzeczy nierozerwalnie wiążą się z dramatyczną niekiedy historią tego miasta.

Od czasu II wojny światowej, rodowitych warszawiaków, takich, których historia z miastem wiąże się przez wiele pokoleń, jest bardzo mało. Co nie zmienia faktu, że liczba ludności stale tu rośnie. Z danych GUS wynika, że w 1946 r. miasto miało niespełna 479 tys. mieszkańców. Pod koniec ubiegłego roku w stolicy mieszkało 1 764 615 osób. Warszawę nadal uznaje się za jedno z lepszych w Polsce miejsc do życia.

*Skąd więc ta jej zła sława? *
Bo wiele osób ma wrażenie, że tam jest jakiś inny, trochę lepszy świat. Wiadomo, że tu zarabia się więcej, choć trzeba przyznać, że koszty życia też są relatywnie wyższe. Wracając jednak do pytania – przypuszczam, że ta niechęć to taka trochę negacja własnych niespełnionych oczekiwań.

Jako ludzie, lubimy czuć się dobrze, lepiej niż inni. Wyłapywanie cudzych wad nam to ułatwia. Z kolei fiksując się na jakiejś właściwości, zwykle szybko i skutecznie ją znajdujemy.

Czyli: jeśli założymy, że mieszkańcy Warszawy są zapatrzeni w siebie i przekonani o własnej nadrzędności względem innych, będziemy skutecznie szukać dowodów, które naszą tezę potwierdzą?
Dokładnie tak.

Czemu z równie dużą gorliwością nie szukamy zalet?
Bo wady są bardziej widoczne (śmiech). Poza tym przeszkadzają nam. Proszę spojrzeć – niedawno sporo mówiło się o tym, że tłumy Brytyjczyków przyjeżdżają do Krakowa. A mówiło się o nich dlatego, że część z nich w bardzo wyrazisty i nie do końca kulturalny sposób organizowała sobie tu wieczory panieńskie czy kawalerskie. Przypuszczam, że gdyby tę sprawę dokładnie zbadać, okazałoby się, że ci imprezowicze stanowili 10- może 20-procent wszystkich Wyspiarzy, którzy odwiedzają to miasto. Pozostałe 80 procent, dajmy na to, spokojnych i kulturalnych gości, niczym się nie wyróżniło. A więc ich nie zauważono.

Wady, które nas tak bardzo irytują, nie wynikają tyle z narodowości czy tożsamości lokalnej, a z kultury osobistej.

Obraz
© Forum

I znów dzielenie świata. Na "my – kulturalni" i "oni – źle wychowani".
Dzielenie świata na "my" i "oni" jest najzupełniej normalne i buduje naszą tożsamość. Dzielimy się na Polaków i cudzoziemców, ale dzielimy się też w gronie Polaków – na warszawian, krakowian, poznanian i tak dalej. Ta tożsamość lokalna we własnym gronie może pozostawać niezauważona, ale w innym środowisku – tak jak na przykłada na wakacjach – lubimy ją podkreślać. A przez to, że lubimy czuć się ważni i wartościowi, czasem w ten sposób zaznaczamy swoją "lepszość".

Nie ma pan wrażenia, że ci warszawiacy jednak w jakiś szczególny sposób kłują w oczy?
(śmiech) Nie sądzę. O krakowianach też się często mówi krytycznie – że są bardzo skąpi.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Źródło artykułu:WP Kobieta
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Komentarze (345)
Zobacz także