Blisko ludzi"Nie powinno być narzucania i presji". Prof. Lew-Starowicz tłumaczy, dlaczego ludzie nie dogadują się w łóżku

"Nie powinno być narzucania i presji". Prof. Lew‑Starowicz tłumaczy, dlaczego ludzie nie dogadują się w łóżku

Prof. Lew-Starowicz tłumaczy, dlaczego ludzie nie dogadują się w łóżku
Prof. Lew-Starowicz tłumaczy, dlaczego ludzie nie dogadują się w łóżku
Źródło zdjęć: © Adobe Stock | ©nyul - stock.adobe.com
15.10.2021 16:15

"Niestety, mężczyźni stoją na stanowisku, że "moje potrzeby mają być zaspokojone". Kobiety mają większą skłonność do kompromisu, większą elastyczność" - mówi profesor Zbigniew Lew-Starowicz w swojej najnowszej książce "Jak nie zostać moim pacjentem".

Krystyna Romanowska: Czy powiedzenie "Bądź sobą w seksie" jest uniwersalne i zawsze zdaje egzamin?

prof. Zbigniew Lew-Starowicz: Tak powinno być. Bo my w zasadzie w każdej sferze życia możemy być kreatywni. Także w seksie powinniśmy sobie pozwolić na improwizację, oczywiście w ramach tego, czy podoba się to drugiej osobie. Czyli: bądź sobą, uwzględniając partnera/partnerkę. Miałem w poprzednim tygodniu pacjentkę, która uznała, że seks analny już jest tak popularny, na pewno mu sprawi frajdę. I niestety się pomyliła – niemal uciekł z łóżka. Nie spodziewała się tego, bo partner był z rodzaju raczej ludzi innowacyjnych, otwartych. Uprawiali seks w różnych pozycjach, razem oglądali filmy porno. Ale seks analny nie był ani jego marzeniem, ani nawet dopuszczalnym eksperymentem.

Jeżeli jednak dana osoba lubi określony rodzaj seksu, specyficzny, i tylko taki daje jej satysfakcję – może wymagać od drugiej strony, żeby weszła w tę jej seksualną poetykę?

Istota związku partnerskiego polega na tym, że respektujemy też to, co lubi albo czego nie lubi druga osoba. I w tej przestrzeni powinien panować konsensus, a nie narzucanie. Chyba że ktoś na przykład uprawia wyłącznie seks tantryczny czy BDSM, wtedy lepiej, żeby szukał partnera/partnerki już o określonych preferencjach i na określonych forach internetowych. W łóżku nie powinno być narzucania i presji.

Ale często jest – przyzna pan.

Tak. Takie męczenie, wymuszanie, żeby w łóżku było to, to i jeszcze to. Z tego powodu powstają niesnaski. Wszyscy chcą mieć w seksie wszystko. Ja uważam, że jeżeli nawet nasza jakaś ulubiona forma seksualna nie jest zaspokojona, to chyba nie ma nieszczęścia. Nie może to przesądzać o wartości związku. Łóżko jest bardzo ważne, ale jednego elementu można nie mieć. Chyba że to jest priorytet. Bo są ludzie, którzy seks oralny cenią ponad wszystko, a reszty może nie być.

Z czego wynika to "męczenie"? I kto bardziej wymusza?

Niestety, mężczyźni stoją na stanowisku, że "moje potrzeby mają być zaspokojone". Kobiety mają większą skłonność do kompromisu, większą elastyczność. Niech pani sobie wyobrazi: przychodzi do mnie para, która wyczytała gdzieś tam, że są poradnie, do których można pójść i się dowiedzieć, czy ludzie są do siebie dopasowani pod względem seksualnym. Jest to bardzo łatwe do zrobienia, bo istnieje na przykład skala reaktywności seksualnej, skala bodźców seksualnych, skala zainteresowań. Po dwóch godzinach takie kwestionariusze są już wypełnione – ale czy w przypadku pary, która jest na początku drogi, należy te tabelki wypełniać?

Moim zdaniem nie, ponieważ dobrze jest, jeżeli ludzie najpierw we dwoje porozumiewają się ze sobą, jeżeli chodzi o seks, i sami budują swoje intymne zasady, a nie bazują na dokumentach wypełnionych w gabinecie u seksuologa. Owszem, w jakimś sensie może być to rodzaj ułatwienia, bo można im powiedzieć: "Obawiajcie się państwo niezgody w zakresie częstotliwości seksu", ponieważ ona lubi seks trzy razy w tygodniu, a on – raz. Ale są także "problemy detaliczne", które mogą utrudniać współżycie.

Jedna z par miała taki kłopot, że on nie potrafi rozpocząć stosunku, zawsze to jest takie przykre, on jest w tym bardzo niezręczny. Wie pani, o co poszło? W dwóch poprzednich związkach tego mężczyzny to kobiety wprowadzały członek do pochwy. Same. Bez względu na pozycję. W tym związku miało być inaczej, a on nie miał treningu i robił to rzeczywiście niezręcznie i ją to bolało. Jak poznałem jego uwarunkowanie, zacząłem delikatnie sondować, czy ona by nie mogła wprowadzić członka do pochwy. Bo ona lepiej wie, pod jakim kątem, czy nie za wolno lub nie za szybko.

I co jego partnerka na to?

"To nie moja rola" – powiedziała.

Czyli role sztywno podzielone: na męskie i kobiece.

Taki miała stereotyp mężczyzny w łóżku. Udało się to później przepracować, ale taka mała rzecz może doprowadzić do dysharmonii seksualnej. Ludzie nie rozmawiają ze sobą o swoich potrzebach seksualnych. Jak widać po przypadku niewprowadzania członka do pochwy, po jakimś czasie są niezadowoleni z tego, co się dzieje w łóżku. Potrzebują pomocy specjalisty. Przychodzą do mnie, podaję im kwestionariusze, z których wynika, że są między nimi diametralne różnice.

Dlaczego ich nie przegadali, nie przerobili w swojej sypialni? Przecież takie rzeczy można rozwiązać! On po kilku latach trwania związku nie wie, że ona nie za bardzo lubi pieszczoty piersi – to nie są jej ulubione strefy erogenne. A on z zapałem je miętosi! I to ja – w dyplomatyczny sposób, na podstawie wypełnionych kwestionariuszy – mam go o tym poinformować! Więc nie skarżę się, tylko informuję, chociaż gdyby ich komunikacja łóżkowa była sprawniejsza – nie musieliby się zjawiać u mnie w gabinecie.

Złości to pana?

Raczej dziwi, ale też pozwala na rozwój. Terapia to też jest sztuka, nieraz trzeba improwizować. Kiedy pojawia się przede mną para, muszę się przygotować na to, co powinienem z nimi zrobić. Jaką zastosować metodę? Bywa, że obok wspomnianego wcześniej kwestionariusza proponuję im, żeby sporządzili listę rzeczy w seksie, które im się podobają, które – nie, a które są neutralne. Te neutralne mogą być wspólnie przepracowane. Niektóre rzeczy, które się nie podobają, wynikają z tego, że kobiecie kojarzą się z pornografią.

"Nie rób ze mnie dziwki" – mówi kobieta, bo widziała to na filmie. Ale, co ciekawe, może też być zupełnie odwrotnie. Na przykład jeden z aktorów porno bardzo jej się podoba, podoba jej się to, w jaki sposób pieści swoją partnerkę i jak jest przez nią pobudzany. I kobieta może chcieć taką fantazję zrealizować u siebie w sypialni. Gorzej jest w momencie, kiedy do jednego z aktorów budzi się niechęć – ogarnie ona także wszystkie jego zachowania w łóżku. Kobieta będzie zniesmaczona tym, że jej partner spróbuje na przykład zastosować wobec niej takie same pieszczoty jak tamten aktor. Dlatego proponuję szukać ładnych, estetycznych filmów erotycznych.

Pamiętam taki wspaniały erotyczny obraz o pieszczotach według Kamasutry. Tam najwięcej uwagi poświęcano pocałunkom i pieszczotom. Pokazywała to przepiękna para Hindusów, więc wrażenie estetyczne było po prostu wspaniałe. Niektóre pary, którym zalecałem oglądanie tego filmu, były zachwycone.

Zbigniew Lew-Starowicz "Jak nie zostać moim pacjentem"
Zbigniew Lew-Starowicz "Jak nie zostać moim pacjentem" © Materiały prasowe | wyd. Czerwone i Czarne

Zapraszamy na grupę FB - #Samodbałość. To tu będziemy informować na bieżąco o wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!

Źródło artykułu:WP Kobieta
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Komentarze (234)
Zobacz także