Blisko ludziNieco stare dzieci

Nieco stare dzieci

Nieco stare dzieci
Źródło zdjęć: © Jupiterimages
19.03.2010 14:07, aktualizacja: 23.06.2010 06:11

Polacy nie śpieszą z wyprowadzaniem spod ciepłych skrzydeł mam. Prawie połowa polskich dwudziestolatków nie opuściła rodzinnego domu.

We Włoszech co jakiś czas wraca dyskusja o „wiecznych dzieciach”, które w wieku 30, 40 lat za żadne skarby nie chcą się usamodzielnić i spowalniają rozwój gospodarczy. Okazuje się, że Polacy też nie śpieszą z wyprowadzaniem spod ciepłych skrzydeł mam. Prawie połowa polskich dwudziestolatków nie opuściła rodzinnego domu.

Bamboccioni - po włosku tzw. wielki bobas, któremu nawet do 30, 40 roku życia nie w głowie usamodzielnianie się. Aż 56 procent 30-letnich Włochów mieszka z rodzicami. Wieczne dzieci są w każdym środowisku, w dużych miastach i na wsiach, w rodzinach słabiej sytuowanych i wśród klasy średniej. Pomimo debat społecznych na temat niebezpieczeństw, jakie niesie zjawisko dla gospodarki, ich liczba ciągle rośnie.

Nieprzecięta pępowina

Mammoni, czyli po prostu maminsynki najczęściej tłumaczą się, że nie stać ich na samodzielne życie. Dotyczy to jednak tylko niewielkiej części z nich. Spośród 4,5 tysiąca przebadanych dorosłych mieszkających z rodzicami 80 proc. pracowało i całkiem nieźle zarabiało.

Socjolodzy zjawisko tłumaczą tym, że we Włoszech dzieci i rodziców łączy bardzo silna więź emocjonalna, to niezwykle rodzinne narody. Oni cenią sobie życie w dużej grupie. I ani rodzice nie nakłaniają dzieci do usamodzielnienia się, ani „duże bobasy” nie spieszą się z wyruszeniem w podróż do samodzielności.

Wynika to z potrzeb i lęków obu storn, rodzice boją się syndromu pustego gniazda, a dzieci trudów dorosłości. A w domu mają wszystko podane, uprane ugotowane, zakupy zrobione. Oni chcą tylko jak najdłużej wygodnie żyć, nie mają poglądów politycznych, nie mają też przeciwko czemu się buntować, a już na pewno nie kontestują stylu życia rodziców. Dla wielu z nich nawet stała partnerka nie jest dostatecznym powodem do usamodzielnienia się. Jeśli nie stać ich na hotel raz na jakiś czas, szukają innych okazji do miłosnych igraszek. Via Manzoni nazywana jest parkiem miłości. Po obu stronach ulicy młodzi ludzie parkują samochody, w których okna zasłaniają gazetami, żeby nikt im nie przeszkadzał. Na miejscu za niewielką opłatą mogą kupić nawet gazetę na szybę, jeśli ktoś o niej zapomniał.

Młodzi Włosi nie chcą dorosnąć, pracować, kupować mieszkania, urządzać go, czyli włączyć się w gospodarkę. To dlatego w 2007 roku minister gospodarki Tommaso Padoa-Schioppa odważył się skrytykować zjawisko przy okazji projektu ulgi podatkowej dla młodych ludzi wynajmujących mieszkanie.

Zmianę wprowadzono właśnie z myślą o „wiecznych bobasach” mieszkających kątem u rodziców. Minister zaapelował, że bamboccioni po prostu wyrzucić za drzwi. Debata obiegła włoskie media. I na gadaniu się skończyło, zjawisko do dziś nie zmalało ani o procent, wręcz przeciwnie - „wiecznych dzieci” przybywa.

Polskie stare bobo

Okazuje się, że bamboccioni wcale nie kończy się na granicy Włoch. Badania pokazują, że z rodzicami mieszka aż 40 proc. młodych Francuzów, 25 proc. Niemców i co dziesiąty Brytyjczyk. Polacy również niechętnie wyprowadzają się z rodzinnych domów, 45 proc. mężczyzn w wieku 20-29 lat odwleka chwilę opuszczenia rodzinnego gniazdka.

- Dopóki nie założyłem rodziny, byłoby bez sensu, gdybym wyprowadził się z domu. Mam dla siebie prawie całe piętro. Lubię to miejsce, dobrze się tutaj czuję. Rodzice do niczego się nie wtrącają za bardzo - przekonuje Adrian z Warszawy (32 lata), programista. - Rozumiem ludzi, którzy przyjeżdżają z mniejszych miejscowości do dużego miasta i muszą się urządzić. Mam dziewczynę, ale na razie nie planujemy ślubu. Wyprowadzę się, kiedy założę swoją rodzinę.

Na razie jednak takich planów nie ma. Ostatnio kupił sobie samochód, poza tym pieniądze wydaje głównie na przyjemności - imprezy, zagraniczne wyjazdy. I żadne problemy dnia codziennego go nie dotykają. Żyje jak pączek w maśle.

„Starzy dorośli” swoją decyzję tłumaczą względami ekonomicznymi, bo usamodzielnienie się kosztuje. Ale polski Piotruś Pan, podobnie jak na całym świcie, często jest dobrze wykształcony i nieźle zarabia. I wszystko wskazuje na to, że ma doskonałe warunki do usamodzielnienia się. On jednak swojego pokoju z czasów dzieciństwa, nie opuści ze strachu przed dorosłością.

Oznacza to bowiem pożegnanie się z dobrze znanym życiem pod opieką rodziców. Badania pokazują, że tylko co czwarty Polak uważa, że usamodzielnienie to wyzwanie. Reszta traktuje ten moment jak zagrożenie. Tylko że kiedyś musi on nieuchronnie nadejść, im szybciej tym mniej boleśnie.

Źródło artykułu:WP Kobieta