Nienawidzę cię serdecznie. Frenemy, czyli przyjaciel i wróg w jednej osobie
10.04.2021 16:20
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Relacje typu frenemy w związkach są bardzo krzywdzące. Wrogowie - przyjaciele, którzy twierdzą, że mają dobre intencje, w rzeczywistości wykorzystają informacje, które im poufnie, w dobrej wierze powierzyliśmy. Jedni będą osłabiać nasze sukcesy, drudzy będą plotkować i zdradzać nasze tajemnice.
- Jeśli po spotkaniu z bliską osobą często czujemy się źle, powinniśmy starannie przyjrzeć się tej relacji. To co najczęściej dostrzegamy to przyjaciel, który daje nam dużo wsparcia i ogrom brutalnych rad. Przypisujemy mu takie cechy jak szczerość i bezpośredniość. Zwykle późno zauważamy, że relacja z nim podkopuje nasz poczucie własnej wartości - tłumaczy mgr Paulina Domagała, psycholog z Poradni Zdrowia Psychicznego Educatio i dodaje, że toksyczna relacja ma to do siebie, że mimo wszystkich krzywd, których w niej doświadczyliśmy, trudno nam jest ją odpuścić.
- Zdarzają się osoby, które świadomie starają się obniżyć naszą wartość w oczach innych i nas samych, ponieważ wtedy same wypadają lepiej na naszym tle. Jest to związane z ich niskim poczuciem wartości. Myślę jednak, że w większości są to zachowania automatyczne. Odnosimy sukces, co wywołuje napięcie w naszym frenemy, który obniża je poprzez pasywną agresję. Sytuacje niezwiązane z nami również mogą powodować napięcie, które zostanie obniżone, przez umniejszanie naszych sukcesów, poniżanie, żartowanie z naszych opinii - podsumowuje.
Zobacz też: W trakcie pandemii postanowiły zostać mamami. "Właśnie teraz jesteśmy na taką zmianę gotowi"
Alicja i Kamila były przyjaciółkami przez wiele lat, w czasie studiów mieszkały razem, a wspólni znajomi postrzegali je jak rodzeństwo. Czasem zdarzały się kłótnie, jednak wydawało się to naturalną konsekwencją spędzania dłuższego czasu razem. Jednak po tej pozornej sielance nie ma dziś śladu, a Kamila czuje wielką ulgę, że to wszystko już za nią. Na wszelki wypadek zablokowała wszystkie możliwe kanały komunikacji z eksprzyjaciółką.
- Alicja wydawała się być bratnią duszą. Rówieśniczka z uczelni, tak samo jak ja pochodziła z domu z problemami, znała życie. Studencki budżet nie pozwalał na samodzielne mieszkanie, dlatego wspólnie wynajęłyśmy kawalerkę w Warszawie – opowiada Kamila.
Jak wyznaje kobieta, połączyło ich wspólne środowisko i duża ambicja na osiągnięcie sukcesu. Do tego jej współlokatorce nie można było odmówić przebojowości i charyzmy, którą jak mówi Kamila, dosłownie kupowała ludzi.
- Z boku jak się na nią patrzy to osoba uśmiechnięta, otwarta i bardzo inteligentna. Na uczelni była bardzo barwną osobą. Jej trudne zachowania, chociaż ciężko o nich tak od razu powiedzieć, że są czymś złym, właśnie tą wyjątkowością sobie tłumaczyłam. Umiała puszkę Pandory przystroić w kokardę i dać w prezencie jako coś wyjątkowego. Ludzie jedli jej z ręki - wspomina Kamila, przyznając, że straciła kilka dobrych lat, zanim uświadomiła sobie szkodliwy wpływ tej relacji na własne życie.
Konkurencyjna przyjaźń
Była jedną z jaśniejszych gwiazd na uczelni i jak wspomina jej przyjaciółka, do tego momentu zdarzały się kryzysy, ale zawsze w zaufaniu rozchodziły się po kościach. Wysokie schody zaczęły się dopiero po studiach, kiedy kariera Kamili potoczyła się wyjątkowo szybko, a wraz z nią przyszły uznanie i pieniądze.
- Zobaczyłam, że coś jest nie tak, chociaż nie mogłam tego dokładnie określić. Przeszło mi przez myśl, że może być zazdrosna o mój awans, nawet później nie chciałam jej o tym mówić, bo podskórnie bałam się jej reakcji. Z drugiej strony to była jedna z najbliższych mi osób. Patrzyłam na nią przez własny pryzmat: gdy jej się coś udawało, cieszyłam się razem z nią - wspomina.
Niestety takie podejście działało tylko w jedną stronę, chociaż Alicja robiła wiele, by okazać pozory uznania i radości z sukcesu przyjaciółki. Jej przykre uwagi i docinki przeplatały się z dobrymi radami i troską, a także… humorem. Przemocowe zagrywki po prostu obracała w żart.
- Nie umiałam od razu zareagować. Wypierałam fakty, nie chciałam ich łączyć. To była tak subtelna przemoc, że czasem musiało minąć kilka dni, kiedy pod skórą czułam się źle, nie wiedząc czemu - mówi kobieta. Zdezorientowana Kamila długo nie wiedziała, co się dzieje. Przyłapana na gorącym uczynku wroga przyjaciółka robiła wielkie oczy i tłumaczyła, że chciała przecież dobrze, że "nie wiedziała, że to tak będzie odebrane".
Kamila przebaczała i przez chwilę widziała poprawę w zachowaniu przyjaciółki. Niestety - do następnego razu. Dopiero przy okazji terapii psychologicznej, którą odbyła po rozejściu się z partnerem, kobieta odkryła, że w cieniu jej życia działa szara eminencja. Była nią właśnie Alicja. Było to o tyle trudne do wyłapania, że jej działania odbywały się zawsze między wierszami, a nigdy wprost. Zakończenie tej relacji było bardzo trudne i odbywało się wieloetapowo.
Nienawidzę cię serdecznie
Bardzo trudno jest rozpoznać pierwsze symptomy takiej relacji, zwłaszcza że żabę gotuje się powoli. Dlaczego? Bo pozornie zaspokaja nasze potrzeby.
- Frenemy wyraża niepochlebne opinie o nas i naszych wyborach twierdząc, że "mówi to dla naszego dobra". Jeśli w relacji czujemy się źle, jeśli czujemy niepokój przed spotkaniem z przyjacielem, po spotkaniu jesteśmy smutni lub poddenerwowani, myślę, że granica została już przekroczona - wyjaśnia specjalistka.
Właśnie z takim wrogim przyjacielem, chociaż w osobie matki, miała do czynienia Ewelina Kowalska z Olsztyna. Ich kontakty nigdy nie były idealne, ale wychowanie w poczuciu winy i z dominacją rodzicielki tak odbiły się na kobiecie, że dopiero terapia pozwoliła jej zrozumieć ich relację. Mimo że Ewelina wiele matce zawdzięcza, to niestety pomocna i kochana była dla niej tylko wtedy, gdy znajdowała się w dołku.
Kiedy natomiast było dobrze, zmieniała się nie do poznania. - Byłam miotana jej humorami i jazdami, które mi fundowała. Jednocześnie robiła wiele dobrych rzeczy. Tak na zmianę, to było bardzo poprzeplatane. Nie chciałam więc wszczynać dyskusji albo awantury jak mi zaszła za skórę, bo wiedziałam, że dobrze zajęła się dziećmi. Bardzo ciężko przyszła mi decyzja tak naprawdę o odejściu od mamy - mówi Ewelina i przyznaje, iż z racji tego, że była to osoba szczególnie jej bliska, za każdym razem, gdy chciała zerwać relację lub postawić bezpieczną dla siebie granicę, matka wywoływała w niej poczucie winy.
Frenemy sugeruje, że lepiej wie, co jest nam potrzebne, że dostrzega to, czego my nie widzimy. Nie daje nam przestrzeni do wyrażania negatywnych opinii na temat jego zachowania, kwitując wypowiedź "ale rozumiesz, że to tylko żarty", "wiesz, że mówię to dla twojego dobra", "ale jeśli ty się cieszysz, ja też będę się cieszyć", "ale możesz na mnie liczyć niezależnie od tego co postanowisz". Czy jednak można jednoznacznie określić takie osoby jako świadomie wyrządzające zło? Tutaj odpowiedź nie jest taka prosta. Jak wyjaśnia psycholog, często są to zachowania machinalne, bez rozmyślania o skutkach swoich zachowań.
- Kiedy przyjacielski wróg mówi, że robi coś dla naszego dobra, a my czujemy, że jest inaczej, nie bójmy się mu o tym powiedzieć. Jeśli to "tylko żart", nie wstydźmy się powiedzieć, że nas on nie śmieszy. Jeśli frenemy nie przyjmie tego co mówimy i dalej czujemy się źle po spotkaniach z nim, to najwyższy czas na zaprzestanie kontaktów. Pamiętajmy, że w pierwszej kolejności powinniśmy zatroszczyć się o siebie. Nie pomożemy skutecznie ani sobie, ani nikomu innemu, jeśli nie będziemy w dobrej formie psychicznej - radzi Paulina Domagała.