Niesamodzielni rodzice. Próbują wychować dzieci, chociaż sami nimi jeszcze są
Zrobi obiad, upierze majtki, posprząta dom i umówi do fryzjera. Choć po tylu latach pracy pada ze zmęczenia, to zmieni jeszcze pieluchę i podgrzeje mleko. Babcia zajmie się wszystkim. Nawet życiem rodziców.
28.08.2019 09:28
Na co dzień z dumą nazywa się głową rodziny. Na słowach jednak to męstwo się kończy, bo ani nie jest głową, ani nie ma rodziny.
Michał spotykał się z Anną przez kilka miesięcy i w końcu wprowadziła się do jego mieszkania. Mieszkania, w którym jego mama sprzątała, robiła zakupy i gotowała obiady. Wkrótce okazało się, że spodziewają się dziecka.
- Młody się urodził i przez pierwsze miesiące nie było źle, mama pomagała - opowiada znajoma pary. - Potem zaczęły się kłótnie.
I doszło do rozstania. Dzisiaj mały chłopiec kursuje między rodzicami, a raczej - między dziadkami.
- Gdy jeździ co drugi weekend do taty, każdy z nich spędza… u babci. Matka ogarnia dorosłemu synowi życie i zajmuje się wnukiem w "weekendy taty". On nie rezygnuje na rzecz syna z hobby, któremu poświęca nie tylko czas, ale i pieniądze. Jeździ konno. Więc dla dziecka nie ma już czasu - mówi kobieta.
Dzieci na utrzymaniu dziadków
Katarzyna i Marcin poznali się w wieku 23 lat. Ona studiowała dziennie na ostatnim roku, on dopiero zaczynał przygodę z uniwersytetem. Po kilku mieszkaniowych przygodach oboje zdecydowali, że najrozsądniejszą opcją będzie zamieszkanie u jej rodziców.
- Od razu po skończeniu studiów podjęłam pracę w księgarni - opowiada Katarzyna. - Potem byłam bezrobotna, ale znów udało mi się znaleźć zajęcie. Umowa o pracę, czas nieokreślony. Mój chłopak już wtedy nie pracował. Nawet nie zauważyłam, kiedy zaczął leżeć i całymi dniami nic nie robić.
Po dwóch kolejnych miesiącach Katarzyna dowiedziała się o ciąży. Marcin zapewnił ją, że dadzą sobie radę. Ona chciała się wyprowadzić, zmusić go do pracy. Częściowo się udało, bo 3 razy w tygodniu zaczął sobie dorabiać. Szybko mu przeszło.
- Przez całą moją ciążę on nie pracował - kontynuuje Katarzyna. - Po porodzie myślałam, że małe dziecko go zmotywuje, ale gdyby nie moi rodzice, to nie dalibyśmy rady wyżyć. I tak żyłam, z dnia na dzień, w permanentnym stresie, że żadna z nas, ani ja, ani moja córka, nie jesteśmy wystarczająco dobre, by on ruszył swoje cztery litery i poszedł dla nas do pracy.
Katarzyna pomagała swoim rodzicom w kuchni, robiła Marcinowi obiady, kawy, śniadania. Teraz opowiada, że właściwie to miała na głowie dwójkę dzieci.
- Jemu po prostu było zbyt dobrze, żeby coś z tym zrobić - opowiada. - Mówił mi, że mam sama zarabiać na siebie, bo on nie będzie mnie utrzymywać.
Marcin nie potrafił utrzymać nawet sam siebie. Katarzyna się z nim rozstała i dzisiaj twierdzi, że Marcin całe życie był uzależniony od rodziców. Najpierw swoich, potem jej.
- Czekam, aż skończy mi się urlop macierzyński, żebym mogła wrócić do pracy i zacząć żyć na własny rachunek. Teraz zwyczajnie nie dałabym rady. Moi rodzice wykazali się ogromną dobrocią, znosząc ostatnie miesiące naszego życia - dodaje Katarzyna.
Niesamodzielni rodzice
Zdarzają się przypadki, że rodzice nie idą po rozum do głowy, tylko wykreślają niechciane dziecko ze swojego życia i idą dalej. Tak jak kilkulatki wyrzucają zabawkę, która się im znudziła.
- Moja kuzynka w bardzo młodym wieku miała dziecko - opowiada Hania. - Wzięła szybki ślub i jeszcze szybszy rozwód. Po paru latach wyprowadziła się i założyła swoją inną rodzinę, a córkę zostawiła na wychowanie swoim rodzicom. I teraz ta dorosła już córka powieliła ten schemat!
Wątków o niesamodzielnych rodzicach mieszkających u dziadków jest wiele, ale jak słusznie zwróciły uwagę kobiety na jednej z grup w mediach społecznościowych, wyprowadzka od rodziców czy własna praca jeszcze nie świadczą jeszcze o samodzielności.
"Znam przypadek, gdy dwójka osób po 40-tce ma dwa samochody, duży dom i dwójkę dzieci" - pisze jedna z internautek. "Matka nie pracuje i jeszcze ciągle ściąga swoją mamę do opieki nad dziećmi, marudząc, jaka jest zmęczona"
"Znam dorosłych, bogatych ludzi z własnym domem, którzy nie potrafią zająć się dzieckiem i oboje uciekają z domu, jak dziecko płacze" - dodaje kolejna.
"Dwoje nierobów i dziecko"
Szukając dalej, natrafiłam na kolejne wątki i historie rodziców tak nieodpowiedzialnych, że znajomi nie daliby im na weekend nawet kwiatka do opieki, o dziecku nie wspominając.
"Pierwszy przykład to moja kuzynka, która mimo niestabilnej sytuacji machnęła sobie dwoje dzieci, a teraz z mężem płaczą, że w sumie to nie mają mieszkania, samochodu, więc próbują wymusić, aby rodzeństwo się zrzekło spadku po rodzicach, bo oni mają dzieci" - pisze jedna z kobiet. "Do tego cały czas podrzucają do kogoś te dzieciaki".
I opisuje kolejną historię opowiedzianą jej przez przyjaciółkę. O tym, jak "dwoje nierobów zrobiło sobie dziecko".
"Dziadkowie zap…..lają i opiekują się wnukiem, i zarabiają na cały ten bajzel, a rodzice siedzą w domu i nic nie robią" - pisze internautka. "Cały dzień przy kompie w domu. Ich wielkim planem na życie jest czekanie jak rodzice umrą, wtedy będą wynajmować po nich pokoje na Airbnb. Oczywiście nawet nie biorą pod uwagę tego, że przecież jest też siostra którą trzeba będzie spłacić, no bo jak to, przecież oni mają dziecko, a ona nie".
Babcie kochające za bardzo
Według psychologów, zdrowe rodzicielstwo powinno oddawać kształt odwróconego lejka. Rodzice powinni dawać dziecku coraz więcej swobody i odpowiedzialności w miarę dorastania, oczywiście zachowując rodzicielskie granice. W przeciwnym przypadku dzieciom będzie ciężko odnaleźć się w nowej rzeczywistości.
- Matki, które kochają "za bardzo", nie mają świadomości, że wyrządzą dzieciom krzywdę - komentuje psycholog Katarzyna Zawisza-Mlost w odniesieniu do synów zbyt przywiązanych do swoich matek. - Myślą, że przychylają im nieba, a tak naprawdę zabierają dla siebie część swoich synów, do której nie mają prawa.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl