Nowy trend w koreańskiej pielęgnacji skóry: rubber mask
Koreańscy kosmetolodzy nie próżnują – na podbój rynku ruszyli niedawno z kolejnym innowacyjnym produktem. W południowokoreańskich sklepach pojawiły się modelujące, gumowe maski, inspirowane luksusowymi zabiegami przeprowadzanymi w gabinetach odnowy biologicznej.
09.10.2015 | aktual.: 04.11.2015 21:33
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Koreańscy kosmetolodzy nie próżnują – na podbój rynku ruszyli niedawno z kolejnym innowacyjnym produktem. W południowokoreańskich sklepach pojawiły się modelujące, gumowe maski, inspirowane luksusowymi zabiegami przeprowadzanymi w gabinetach odnowy biologicznej.
Do niedawna koreańskie maseczki kojarzyły się przede wszystkim z produktami typu sheet mask, czyli maskami w formie arkusza. W tym roku doczekały się one godnego następcy: produktów rubber mask. Gumowe maski sprzedawane są jako produkty modelujące, które po nałożeniu na twarz przekształcają się w galaretowatą miksturę. Maseczka z jednej strony działa na skórę, zmuszając substancje aktywne do wnikania w jej głąb, z kolei z drugiej zastyga, upodabniając się do konturów twarzy.
Przed użyciem gumowej maseczki wymagane jest połączenie składników. W zależności od produktu, zakupiony proszek łączy się z wodą lub dołączonym żelem. Uzyskana masa powinna mieć gęstą konsystencję, dlatego czasem warto odczekać kilka minut aż maska zgęstnieje. Na twarz nakłada się grubą warstwę, tak, by stworzyła ona arkusz dający się później ściągnąć w jednym kawałku. Skąd gumowa konsystencja maseczki? Jest ona efektem obecnej w ekstraktach z wodorostów substancji alginian.
Produkty typu rubber mask bogate są oczywiście w szereg innych składników odżywczych i minerałów, dzięki którym maskę ściąga się wraz z zanieczyszczeniami i martwymi komórkami, co pozostawia cerę oczyszczoną, nawilżoną i rozjaśnioną. Taki efekt uzyskuje się po 10-15 minutach wchłaniania przez skórę składników odżywczych. Nie zawsze można jednak spodziewać się takich samych wyników, jakie dają zabiegi wykonywane w gabinecie SPA.
W Korei Południowej profesjonalne zabiegi z wykorzystaniem gumowych masek kosztują od 50 do 100 dolarów, dlatego należy ostrożnie podchodzić do najtańszych zamienników, których cena nie przekracza 10 dolarów. Maseczki premium marki Shangpree, m.in. ze złotem lub srebrem, kosztują 20 dolarów, głównie dlatego, że proszku nie łączy się z wodą, lecz z żelem. Tańsze maski, oferowane np. przez dostępną w sprzedaży międzynarodowej markę Lindsay (w cenie 6 dolarów od sztuki), miesza się z wodą.
Początkowo linia zaproponowana przez Lindsay ograniczała się do masek modelujących z kolagenem i chłodzącym wyciągiem z drzewa herbacianego. Z czasem rozszerzyła się ona o maski lawendową, witaminową i z wyciągiem z nagietka, a ostatnio – także o rubber mask z węglem aktywnym, który słynie z właściwości oczyszczających i matujących. Ich przygotowanie i nałożenie jest w porównaniu do produktów sheet mask bardziej czasochłonne, ale wydaje się tylko kwestią czasu, aż nową koreańską recepturę zaczną wykorzystywać też marki zachodnie.
Małgorzata Mrozek / Kobieta WP