O ciężarnej mumii mówi cały świat. Wśród odkrywców była ona
Marzena Ożarek-Szilke jest archeolożką, antropolożką i koordynatorką Warsaw Mummy Project, inicjatywy grupy archeologów i bioarcheologów z Uniwersytetu Warszawskiego. Dowiedli, że znajdująca się w Muzeum Narodowym mumia była kobietą w ciąży. W rozmowie z WP Kobieta mówi, w jakich okolicznościach to do niej dotarło, i czułej nazwie, którą nadała mumii.
Karolina Błaszkiewicz, WP Kobieta: Czuje się pani przytłoczona nagłym zainteresowaniem, które spadło na panią i pani zespół?
Marzena Ożarek-Szilke: Nie, czuję się bardzo szczęśliwa! Śmieję się, że całe te lata nauki i studiów są właśnie dla takich chwil. Mam nadzieję, że tym krokiem przyczynimy się do powrotu egiptomanii. Archeologia jest niezwykle ciekawa, ale trzeba umieć ją zaprezentować. Wierzę, że jak najbardziej to robimy.
Kiedy wcześniej się kontaktowałyśmy, napisała pani takie zdanie: "Moja mumia". Pomyślałam, że ma pani chyba do niej emocjonalny, osobisty stosunek.
Jak najbardziej. Chciałam ją przebadać, odkąd byłam nastolatką. Kiedy miałam 12 lat, zapragnęłam zostać archeologiem Egiptu. Na dniu otwartym w Muzeum Narodowym w Warszawie miałam przyjemność poznać prof. Jadwigę Lipińską. Poświęciła mi wtedy dużo czasu, widząc, że jestem pasjonatką.
Zapytała mnie: "Dziecko, co najbardziej chciałabyś przebadać?", odpowiedziałam: "Te mumie, które tu są". Na wystawie była m.in. mumia naszej kobiety, więc faktycznie mam z nią emocjonalny związek. Samo Muzeum Narodowe było dla mnie takim placem zabaw. Jestem z Warszawy i bardzo często tam bywałam. Znam praktycznie każdy zabytek kolekcji egipskiej.
Co działo się potem?
Zaczęłam interesować się również medycyną, ale kiedy zdawałam na studia, moim jedynym wyborem była archeologia. Byłam tego pewna. Rodzice próbowali mnie namówić, żebym zdawała na coś jeszcze, no bo co, jak się nie dostanę. Stwierdziłam wtedy, że to będzie oznaczać, że się nie nadaję i pójdę do normalnej pracy.
Zobacz też: Polka w Dubaju. Mówi, jak żyje się tam kobietom
Ale dostała się pani.
Dostałam się bez problemu na studia dzienne, chociaż było takie małe wahanie między archeologią a medycyną sądową. Te mumie cały czas chodziły mi po głowie… Jednak nie przypuszczałam, że będę je badać na studiach doktoranckich. Nie wiedziałam wówczas nawet, że w Instytucie Archeologii jest możliwość robienia specjalizacji z antropologii fizycznej. Dodałam ją więc sobie po pierwszym roku do dwóch specjalizacji związanych z Egiptem i tak coraz bardziej w tę antropologię wkraczałam. Egipt oczywiście został numerem 1 i w końcu tam pojechałam.
Gdzie dokładnie?
Na stanowisko Naqlun w malowniczej Oazie Fajum, pracowałam tam jako antropolog fizyczny. Wtedy po raz pierwszy w życiu miałam kontakt ze zmumifikowanymi naturalnie szczątkami ludzkimi. W taki sposób, w 2006 r., zaczęła się moja przygoda z mumiami. Potem pisałam pracę magisterską pod kierunkiem prof. Niwińskiego o współczesnych technikach badań mumii. Aż wreszcie Wojtek Ejsmond i Kamila Braulińska, którzy chcieli badać mumie kotów z Muzeum Narodowego, zwrócili się do mnie z pytaniem, czy nie miałabym ochoty dołączyć do projektu i zająć się mumiami ludzkimi. Powiedziałam, że tak, z ogromną przyjemnością i dzięki poleceniu nas przez panią dziekan Wydziału Historycznego UW prof. dr hab. Elżbietę Zybert muzeum zgodziło się na współpracę z nami.
Przeczytałam, że przypadkiem – wraz z mężem – zauważyła pani coś niezwykłego na skanie słynnej już dzisiaj mumii… A mianowicie nóżkę dziecka.
Pierwsza myśl: "Jest bardzo późno, czas zamknąć komputer, bo widzę coś, czego widzieć nie powinnam" (śmiech). Ale mój mąż, który już wiele tych skanów ze mną wcześniej przeglądał, a to są czasami obrazy-cienie w tomografach, przyszedł i powiedział: "Zobaczyłem zarys dziecka w pozycji embrionalnej. Spójrz, tutaj jest stopa".
W tym momencie przyszło jedno pytanie: "Znasz jakąś mumię w ciąży?". Stwierdziliśmy, że to nie może być prawda, że będziemy z tym pierwsi, że taka mumia musi być w jakimś muzeum, tylko my nie dotarliśmy do artykułu na jej temat. Później Wojciech Ejsmond, który badał kolekcję przez niemal rok i robił kwerendę muzeów, nie doszperał się niczego.
Następnie wiele godzin nad wykonaniem jak najlepszych wizualizacji płodu spędził przed komputerami Marcin Jaworski, archeolog i antropolog specjalizujący się w archeologii nieinwazyjnej, chcieliśmy uzyskać jak najbardziej wyraźny obraz. Uznaliśmy więc, że napiszemy artykuł zilustrowany obrazami przygotowanymi przez Marcina i wyślemy go do bardzo dobrego, recenzowanego pisma – być może ktoś zwróci nam na coś jeszcze uwagę. Artykuł uzyskał pozytywne recenzje i opublikowaliśmy wyniki badań o jedynej takiej mumii na świecie. "Journal of Archaeological Science" opublikował nasz tekst i teraz możemy być dumni, że nam się udało. Znaleźliśmy igłę w stogu siana.
Zastanawia się pani nad tym, kim była ta kobieta?
Bez przerwy. Ja w ogóle mam tak, że badając szczątki z różnych miejsc na świecie, zawsze podchodzę do nich w osobisty sposób - to byli żyjący ludzie, mieli rodziny, które ich kochały. To piękne w nauce, że człowiek jest taką kapsułą czasu. W mumiach, w kościach ludzi, którzy żyli przed setkami, tysiącami lat, jest zapisana historia ich życia, ale też historia konkretnego rejonu świata.
Badając mumię, możemy potwierdzić, jak zaawansowana była egipska medycyna. Egipcjanie zdawali sobie sprawę z bardzo wielu rzeczy, np. z infekcji pasożytniczych, które leczyli sokiem z granatów, paraliżującym układ pokarmowy tasiemca. Mieli dużo pomysłów, a do naszych czasów przetrwało tych informacji niewiele. A zatem – taka mumia jest żywą historią.
Co z nią będzie?
Teraz chcemy zrekonstruować twarz – spojrzeć jej w oczy po tysiącach lat, przywitać się z nią. Zobaczyć, jak wyglądała. Najprawdopodobniej ta pani pochodziła z I w. p.n.e., czyli z czasów Kleopatry. Egipt był wtedy mieszanką kulturową – poza Egipcjanami, żyli tam Grecy i Rzymianie. To bardzo ciekawy czas dla samego Egiptu. Na pewno musiała być tradycjonalistką, bo po śmierci została poddana mumifikacji egipskiej. Metody zastosowanej u niej mumifikacji były bardzo trudne i dlatego też bardzo drogie. Ta kobieta należała więc do elity tamtego świata.
Czy spróbujecie dowiedzieć się, dlaczego zmarła i nie donosiła ciąży?
Na razie chcemy pobrać próbki, by opracować badania na jej szczątkach. Być może miała cukrzycę ciążową, jakiś konflikt serologiczny, objawy zatrucia ciążowego albo po prostu zaczęła ronić i się wykrwawiła? Coś się zadziało. Nie ma jednak śladów na ciele, które wskazywałyby na to, że ktoś ją celowo skrzywdził.
Niestety, śmiertelność kobiet w ciąży i przy porodach w starożytności była bardzo wysoka. Z drugiej strony, nie ma chyba innego takiego tematu w Egipcie, który byłby tak "obstawiony" bóstwami i amuletami jak ciąża i narodziny dziecka. To zagadnienie jest bardzo ciekawe, Egipcjanie zdawali sobie sprawę, że błogosławiony stan był stanem wysokiego ryzyka. Wiemy, że Egipcjanki roniły – choćby w grobowcu Tutenchamona znaleziono płody jego nienarodzonych dzieci, zmumifikowane oczywiście oddzielnie.
Muszę zapytać jeszcze o coś. Nadaliście mumii jakieś robocze imię?
Tak, nazywamy ją Tajemniczą Damą, bo od samego początku była tajemnicą. Do Polski przyjechała jako mumia kobiety. Może odkrywca wiedział, że ma mumię kobiety wyjętą z jakiegoś uszkodzonego kartonażu czy sarkofagu, ale Wężyk-Rudzki zabrał ją do Polski w innym sarkofagu należącym do kapłana Hor-Dżehutiego, co potwierdzono na początku XX w. i wtedy zmieniono płeć mumii na mężczyznę. Długo tak właśnie funkcjonowała.
Pod koniec lat 90. miała pierwsze badania – zrobiono rentgen i tomografię. Doszperaliśmy się tylko do obrazu uzyskanego ze skanów głowy, robionych bardzo starym sprzętem. Tajemnicza Dama pozostawała więc mumią leciwego mężczyzny… Aż do grudnia 2015 r., kiedy wjechała do tomografu.
Pamięta pani ten moment?
Siedziałam przy ekranie, widząc, jak jej kości pomalutku zaczynają się wizualizować i powiedziałam: "Matko, ten nasz kapłan jest trochę zniewieściały". Wszyscy popatrzyli na mnie ze zdziwieniem. Uznałam, że muszę zrobić analizę antropologiczną, bo przecież naukowiec to nie wróżka.
Mumia miała jednak delikatną budowę ciała, ale u mężczyzn też to się zdarza… Później przyjrzałam się zębom i stwierdziłam, że kapłan musiał być wyjątkowo młody… Następne były jednak piersi, kobieca buzia, długie, kręcone włosy… Jak nic, stuprocentowa kobieta. Do tego "kapłan" nie miał penisa. A Egipcjanie przywiązywali do niego dużą wagę. W ten sposób odkryliśmy, że to nie żaden kapłan, ale kobieta. Tak została Tajemniczą Damą. Na koniec badań ujawniła nam swoją największą tajemnicę. Ale mam nadzieję, że odkryje przed nami kolejne – kim jest i dlaczego zmarła. Marzymy o tym.