Od kilkunastu lat jeżdżą w to samo miejsce. "Jak urlop, to tylko w Międzyzdrojach"
- Kiedyś moi rodzice wozili mnie, a teraz ja zabieram moje dziecko – opowiada Luiza Kałuska, która od 31 lat spędza wakacje w Kołobrzegu. Co prawda egzotyczne wyjazdy all inclusive cieszą się dużą popularnością, ale nadal nie brakuje Polaków, którzy są weteranami wczasów nad Bałtykiem.
05.08.2019 | aktual.: 05.08.2019 18:15
Chociaż obecnie biura turystyczne potrafią zorganizować wczasowiczom każdą godzinę urlopu, a linie lotnicze kursują w coraz to bardziej egzotyczne miejsca, są ludzie, którzy od kilkunastu, a czasem i kilkudziesięciu lat, wyjeżdżają na wakacje w dokładnie to samo miejsce.
Kołobrzeg - drugi dom
Luiza Kałuska nie wyobraża sobie wakacji bez wyjazdu do Kołobrzegu. Kobieta jest tam co roku od 31 lat i twierdzi, że niezmienne zachwyca ją ta nadmorska miejscowość. – Już za dzieciaka jeździłam do Kołobrzegu. Pierwszy raz w wieku siedmiu lat. – opowiada w rozmowie z WP Kobieta.
Kobieta z dużym sentymentem wspomina wakacje z rodzicami. - Plażowaliśmy do godziny 15-stej, a później spacerowaliśmy po miasteczku. Wtedy było tam mnóstwo targów ze starociami. Pamiętam, jak szukaliśmy "perełek" na straganach. Świetnie się bawiłam – opowiada.
Wakacje w Kołobrzegu stały się nieodłącznym elementem w życiu Luizy. – To jest moja tradycja. Nie zrezygnowałam z niej ani w czasach studenckich, ani gdy założyłam własną rodzinę. Kiedyś moi rodzice wozili mnie, a teraz ja zabieram moje dziecko – opowiada.
Luiza odwiedza Kołobrzeg od kilkudziesięciu lat, ale nie narzeka na nudę. – To miasto jest dobrą bazą wypadową. Oprócz plażowania i spacerowania robimy sobie krótkie wypady po okolicy, bo bardzo lubię oglądać starą architekturę wsi i miasteczek – wyjaśnia.
Kobieta regularnie jeździ nad Bałtyk, chociaż dostrzega, że zmienia się na gorsze. Jej zdaniem kiedyś było tam kameralnie, a nawet trochę dziko. Teraz plaże są zatłoczone, a okolica coraz bardziej przypomina europejskie kurorty. – Na szczęście ja znam ustronne miejsca, w których można spokojnie poleżeć – dodaje z uśmiechem.
Wiele osób po stronie minusów dopisałoby również wysokie koszty pobytu nad morzem. Jednak Luiza potrafi tak zorganizować wyjazd, aby nie zrujnować sobie portfela. – Stawiam na dobra z targów i sama gotuję. To jest duża oszczędność, a poza tym wiem, co jem. Zresztą jakość jedzenia w barach i tak bardzo się popsuła. Kiedyś były dorsze prosto z kutra, dzisiaj do smażalni trafiają w dużej mierze jakieś półprodukty – dodaje.
Kobieta wyraźnie zaznacza, że kołobrzeskie deptaki nie są jedynymi, które widziała w swoim życiu. – Byłam w Hiszpanii, na Węgrzech i czasem jeżdżę na Mazury – wylicza. – Jednak do Kołobrzegu zawsze mnie ciągnie, bo czuję się tam jak w domu – wyjaśnia.
Kiedyś z mamą, teraz z chłopakiem
21-letnia Alicja również stawia na wczasy w Polsce. Ślązaczka jest stałą bywalczynią dwóch górskich miejscowości. – Jeżdżę do Wisły i Ustronia od 10 lat. Najpierw były to wakacje z mamą, babcią, ciociami i kuzynkami, a od sześciu lat z moim chłopakiem – opowiada.
Dziewczyna zna tam doskonale każdy skrawek ziemi, ale nie uważa tego za wadę. – Jest magicznie. Spaceruję ścieżkami, którymi kiedyś chodziłam z mamą za rękę, a teraz chodzę z moim ukochanym. Jem w barach, w których wszystko wygląda i smakuje tak samo od wielu lat – wyjaśnia. – Świat i moje życie zmieniają się, ale polskie góry niezmienne są takie same – dodaje.
Alicja nieśmiało wyjawia jeszcze jeden powód, dla którego stawia na wakacje w ojczyźnie. – Trochę boję się zagranicznych wyjazdów. Nie znam zbyt dobrze języka – mówi.
W Polsce najlepiej
Z kolei Zofia biegle mówi w dwóch obcych językach, a i tak wyznaje zasadę: "jak urlop, to tylko w Międzyzdrojach". Kobieta nie zniechęciła się nawet po czterech latach życia w Turynie, gdzie pracowała jako opiekunka starszej pani. - Wystarczająco nasiedziałam się za granicą. Nie po to wróciłam do Polski, żeby uciekać, gdy mam wolne dni. Gdybyśmy nie mieli dostępu do morza, to pewnie jeździłabym gdzieś dalej, ale na szczęście mamy piękny Bałtyk – tłumaczy.
43-latka dziwi się Polakom, którzy gardzą wczasami w ojczyźnie. – Włosi jeżdżą na południe swojego kraju i są zachwyceni, a my, Polacy, mamy chyba jakiś kompleks polskości. Wolimy kisnąć nad egipskim basenem niż docenić urok polskiego wybrzeża – tłumaczy. - Cudze chwalicie, swego nie znacie - dodaje.
"Choćby wiało, grzmiało i padało"
Weteranów wakacji nad polskim Bałtykiem można znaleźć również w show-biznesie. Chociaż mogłoby się wydawać, że popularne osoby stronią od popularnych miejsc, to jednak są celebryci, którzy wolą polskie parawany niż azjatyckie bungalowy. Annę Nowak-Ibisz od dwudziestu lat można latem spotkać na Helu. "Pani Gadżet" twierdzi, że właśnie tam najbardziej wypoczywa. "No a gdzie ja mam być, jeśli nie tutaj? Jak co roku nie ma nawet mowy, żeby z Helem wygrała jakaś Grecja albo dajmy na to Seszele. Choćby wiało, grzmiało i padało, pakujemy się na każdą pogodę i ruszamy w drogę. Na miłość nie ma rady!” – wyjaśniła.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl