UrodaOd królowej Węgier do kulis Paris Fashion Week. Polacy w świecie urody

Od królowej Węgier do kulis Paris Fashion Week. Polacy w świecie urody

Od królowej Węgier do kulis Paris Fashion Week. Polacy w świecie urody

Polacy lubią cieszyć oko. To wyjaśniałoby ich ogromny udział w budowie przemysłu kosmetycznego.

Polacy posiadają wyjątkowy zmysł piękna. To wyjaśniałoby ich ogromny udział w budowie przemysłu kosmetycznego. W historii branży zapisali się pochodzący znad Wisły chemicy, przedsiębiorcy i charakteryzatorzy. Raz nagradzani, raz znajdujący się w cieniu koncernów lub nazwisk projektantów bądź reżyserów, wybijają się dzięki talentowi i wyczuciu biznesu.

Jednym z pierwszych polskich akcentów w świecie urody była Woda Królowej Węgier, czyli powstała w XIV wieku Larendogra, która uchodzi za dzieło Elżbiety Łokietkówny. Były to pierwsze europejskie alkoholowe perfumy. Choć ich skład był niezwykle prosty (Larendogra była w rzeczywistości nalewką z rozmarynu na alkoholu etylowym), przypisywano im właściwości lecznicze i odmładzające. Na dworach europejskich używano ich aż do XVII wieku. Później jej miejsce zajęła woda kolońska, co wcale nie oznacza, że Woda Królowej Węgier zniknęła z rynku. 15 lat temu jej replikę wprowadziła na polski rynek marka Pollena Aroma.

MM / mtr / WP Kobieta

1 / 7

Polskie korzenie kremu Nivea

Obraz
© PAP

Świat rozpoznawalnych na całym globie kosmetyków skrywa w sobie wiele ciekawostek. Jedna z nich kryje się w historii kremu Nivea. Wszystko zaczęło się od sprzedaży laboratorium Paula C. Beiersdorfa. W 1890 roku kupił je dr Oscar Troplowitz. Niebawem przekształcił je w koncern Beiersdorf i zbudował fabrykę w Eimsbüttel. Jednocześnie kontynuował współpracę z dermatologiem, prof. Paulem Gersonem Unną. Z jego polecenia zatrudnił też dr. Issaca Lifschütza, wynalazcę emulgatora Eucerit. To właśnie ten składnik dał początek marce Nivea.

Wspólna wizja Troplowitza, Paula Gersona Unny oraz Issaca Lifschütza zapewniła im niesłychany sukces. Eucerit, emulgator wiążący wodę i tłuszcz w stabilny krem, stał się bazą dla kremu pielęgnacyjnego. Produkt o śnieżnobiałej barwie zyskał nazwę Nivea, która była połączeniem łacińskich słów nix (śnieg) i nivis (śnieżny). Badania nad kremem dobiegły końca w 1911 roku. W grudniu kultowy kosmetyk trafił do sprzedaży i tym samym został największym osiągnięciem pochodzącego z Polski Oscara Troplowitza.

Dr Oscar Troplowitz okazał się wizjonerem, a jego sukcesami szczycą się dziś Gliwice. To właśnie tam, w 1863 roku, przyszedł na świat farmaceuta. Po siedmiu latach przeprowadził się z rodzicami do Wrocławia. Później działał również w Berlinie, Poznaniu i Hamburgu, w którym prowadził swoją aktywność zawodową. Zbudowana na początku jego prac nad rozwojem niemieckiego koncernu fabryka w Eimsbüttel jest zresztą siedzibą firmy Beiersdorf po dziś dzień.

2 / 7

Rewolucjoniści XX wieku

Obraz
© PAP

Miniony wiek był czasem rewolucji. Oprócz produktów pielęgnacyjnych, na rynek trafiały coraz bardziej innowacyjne kosmetyki do makijażu. Ojcem części z nich był Maksymilian Faktorowicz (ur. 1872 r. w Zduńskiej Woli). Kiedy przeniósł się do Los Angeles, już jako Max Factor, rozpoczął współpracę z gwiazdami Hollywood. Szybko dostrzegł, że patenty z czerwonego dywanu są prawdziwą żyłą złota. By połechtać ego kobiet niezwiązanych ze światem filmu, w 1916 roku rozpoczął sprzedaż cieni do powiek i kredek do brwi. Cztery lata później wprowadził do sprzedaży linię Society Make Up, jednocześnie tworząc nowe, funkcjonujące do dziś określenie make-up.

Max Factor pracował nad kosmetykami do makijażu do 1938 roku, czyli do końca swoich dni. Markę odziedziczył po nim syn, który klientkom zaoferował m.in. tusz do rzęs Mascara Wand z aplikatorem ze szczoteczką. Największy wkład w rozwój mascary ma jednak Helena Rubinstein (na zdjęciu), która na świat przyszła w Krakowie. Początkowo zarabiała przede wszystkim na kosmetykach do pielęgnacji, ale od nowojorskich targów w 1938 roku wiele się zmieniło. Zaprezentowana na wystawie wodoodporną mascara podbiła serce kobiet, które pozostawały jej wierne przez 20 lat. W 1958 roku Helena Rubinstein wprowadziła pierwszy automatyczny tusz do rzęs, co było kamieniem milowym w historii tuszów do rzęs.

3 / 7

Oscarowy charakteryzator

Obraz
© PAP

Jeden z najwybitniejszych Polaków w świecie urody przyszedł na świat w 1946 roku w Sławie. Dzisiaj szczyci się niemal 40 latami przepracowanymi w zawodzie charakteryzatora. Niewykluczone, że jeżeli chodzi o liczbę filmów nominowanych do Oscara, przy których pracował, wśród rodaków przebija go jedynie Janusz Kamiński, operator Stevena Spielberga. Waldemar Pokromski to mistrz w dziedzinie filmowej charakteryzacji, doceniany zarówno w Polsce, jak i za oceanem.

Waldemar Pokromski ukończył wydział charakteryzacji przy Wyższej Szkole Artystycznej w Dreźnie. Od początku lat 70. aż do teraz jego portfolio stale się poszerza. Znajdziemy w nim m.in. charakteryzacje aktorów grających w filmach "Pianista" Romana Polańskiego, "Pachnidło. Historia mordercy" Toma Tykwera, "Listę Schindlera" Stevena Spielberga, "Fałszerze" Stefana Ruzowitzky’ego i "Katyń" Andrzeja Wajdy. Charakteryzator odebrał liczne nagrody i wyróżnienia, w tym "Skrzydła" za wybitne osiągnięcia w dziedzinie sztuki filmowej poza granicami Polski, które otrzymał na 22. Festiwalu Filmu Polskiego w Chicago.

Najnowsze realizacje wyraźnie pokazują, że charakteryzator nie zamierza zwalniać tempa. W ostatnich latach pracował chociażby na planie filmów "Hiszpanka" i "Ludwig II". Odpowiadał także za charakteryzację Roberta Więckowskiego, który wcielił się w rolę Lecha Wałęsy w obrazie "Wałęsa. Człowiek z nadziei" Andrzeja Wajdy. Jak przyznaje w wywiadach, stawiane zadania wymagają od niego nie tylko talentu, ale i cierpliwości. W swojej pracy musi bowiem dostosowywać się do temperamentu aktorów i reżyserów, którzy jak wiadomo, bywają kapryśni.

4 / 7

Debiut na Times Square

Obraz
© PAP

W historii polskiej branży kosmetycznej zapisał się także Wojciech Inglot, twórca marki Inglot Cosmetics (na zdjęciu). Choć powstała w 1983 roku firma słynie dziś z produktów do makijażu, jej początek stanowiła produkcja płynu do czyszczenia głowic magnetofonowych. Przemyski przedsiębiorca jeszcze w latach 80. przerzucił się na kosmetyki, nad którymi zresztą pracował do końca życia. Jego marka rozkwitła jednak stosunkowo niedawno, wraz z początkiem międzynarodowej ekspansji. Pierwszy zagraniczny salon otworzył w 2006 roku w Montrealu w Kanadzie.

Dziś Inglot to dobrze prosperujący biznes, który działa w przeszło 530 salonach w 70 krajach. Marka obecna jest na sześciu kontynentach. W 2009 roku Wojciech Inglot, jako pierwszy Polak, otworzył sklep na Times Square w Nowym Jorku. Dwa lata później jego kosmetyki pojawiły się również w amerykańskim Macy's. Mimo tak szerokiej ekspansji aż 95 proc. kosmetyków marki Inglot produkowanych jest w zakładzie w Przemyślu.

Polski chemik zrewolucjonizował poniekąd życie muzułmanek. Kraje arabskie, choć niecelowo, podbił oddychającym, przepuszczającym wodę lakierem do paznokci O2M. Dzięki jego recepturze kobiety mogły zaprzestać zmywania paznokci przed każdą modlitwą. W islamie modlitwę musi bowiem poprzedzić wudu, czyli m.in. obmycie dłoni. Lakier uniemożliwia kontakt wody z paznokciami, co wśród muzułmanek praktycznie sprowadza się do rezygnacji z ich malowania. Tak było w każdym bądź razie do czasu, aż przepuszczający parę wodną lakier marki Inglot uzyskał status halal, czyli czystego.

Zwieńczeniem sukcesu Wojciecha Inglota miało być m.in. uruchomienie ogromnego, neonowego billboardu na Times Square. Choć do wydarzenia - zaplanowanego na 11 czerwca 2013 roku, czyli 58. urodziny założyciela marki - ostatecznie doszło, biznesmen niestety go nie dożył. Zmarł nagle w lutym tego samego roku.

5 / 7

Polka u boku Pat McGrath

Obraz
© Dariia Day / Facebook

Od jakiegoś czasu umiejętności polskich wizażystek docenia się także za kulisami pokazów i sesji zdjęciowych. Wyjątkowo daleko zaszła 25-letnia Dariia Day (wł. Daria Ślusarczyk), która makijażem zajmuje się od 16. roku życia. Wszystko zaczęło się od wakacyjnego kursu we Wrocławiu i stworzenia małego domowego studio, w którym przyjmowała znajomych i pierwszych klientów. Gdy miała 17 lat, jej umiejętności dostrzegł brytyjski magazyn "Inside Out". Nastolatka nabrała motywacji i tuż po ukończeniu szkoły średniej z rodzinnego Bolesławca wyjechała do Hollywood. Tam rozpoczęła edukację w MKC Beauty Academy.

W Los Angeles Dariia Day działała jako freelancerka. Inny obrót sprawy przyjęły po jej przeprowadzce do Paryża. Początki nie były łatwe. Wizażystka robiła mnóstwo darmowych sesji testowych, aż w końcu skontaktował się z nią dom mody Dior. Udało jej się i dostała pracę przy kampanii kolekcji makijażu. Później wszystko potoczyło się lawinowo. Portfolio polskiej makijażystki poszerzyło się m.in. o sesje dla francuskiego, niemieckiego, brytyjskiego, hiszpańskiego i greckiego Vogue'a czy sesję z Juergenem Teller’em dla Louis Vuitton.

Dariia Day pracuje także za kulisami pokazów mody w Paryżu. Podczas Paris Fashion Week i prezentacji kolekcji na sezon jesień/zima 2015/2016 pracowała w zespole genialnej Pat McGrath. Wśród jej klientów można wymienić m.in. artystkę M.I.A, Simona Bakera, księcia Andreę Casiraghi i Julie Delpy. Młoda Polka, jak widać, uczy się od najlepszych. Dokąd ją to zaprowadzi? Nie wyklucza, że do Nowego Jorku.

6 / 7

Niedokończone dzieło

Obraz
© AKPA

Liczne sukcesy w swojej karierze odnosiła także Gonia Wielocha (na zdjęciu po lewej). Polska makijażystka swoje umiejętności szlifowała, pracując dla marki Helena Rubinstein. Nad Wisłą z jej doświadczenia korzystały m.in. Małgorzata Kożuchowska, Małgorzata Bela i Edyta Górniak. Wizaże Wielochy można było oglądać także na łamach magazynów Vogue, Vanity Fair i Elle. Była również charakteryzatorką, przygotowywała m.in. projekty charakteryzacji dla oper Mariusza Trelińskiego oraz makijaże na potrzeby spektakli, filmów i programów telewizyjnych. Pracowała też z zagranicznymi modelkami, w tym z Claudią Schiffer.

Niestety, jej dzieło pozostało niedokończone. Gonia Wielocha zmarła niecałe trzy lata temu, po roku zmagań z nowotworem mózgu. Choć w świecie makijażu mogłaby zdziałać jeszcze bardzo wiele, pozostały po niej wspomnienia. - Wrażliwa, empatyczna, z wyrafinowanym poczuciem humoru. Nie znałam osób, które by jej nie lubiły. Znałyśmy się od blisko 20 lat. Bardzo często razem pracowałyśmy, wielokrotnie wyjeżdżałyśmy na wspólne wakacje. Gonia była jedną z ulubionych wykładowczyń, gdzie wspaniale opowiadała o historii makijażu i uczyła malować - wspominała ją Monika Jaruzelska.

7 / 7

Świeża krew

Obraz
© Facebook.com/sosenka.official

Dzisiaj świat urody, tak jak i mody, łaknie świeżej krwi. Ogromne szanse ma również Justyna Sosnowska, która działa pod pseudonimem Sosenka. Od niedawna tworzy charakteryzacje postaci z bajek, gier i filmów. W rozmowie przyznała, że chce spróbować swoich sił w przemyśle filmowym typu science fiction. - Tworzenie fragmentów twarzy, całych masek, elementów ciała czy strojów... To jest to, co mi się marzy - powiedziała. Na przykładzie innych znanych Polaków widać, że jeśli tylko odkryją w sobie talent, świat stoi przed nimi otworem.

MM / mtr / WP Kobieta

Wybrane dla Ciebie

Komentarze (0)