Urodziła dziecko księdzu. "Od dzisiaj nie będziemy się kochać"

– Myślę, że każda kobieta w podobnej sytuacji doświadcza okropnego odrzucenia. Jej poczucie własnej wartości i kobiecości są zniszczone. To nie jest takie proste: "Od dzisiaj nie będziemy się kochać, nie dostanę od ciebie żadnego wsparcia, jesteś teraz obcym człowiekiem, który zajmuje się naszym dzieckiem - mówi Wirtualnej Polsce Monika Białkowska, autorka "Połamanego celibatu".

Urodziła dziecko księdzu. "Od dzisiaj nie będziemy się kochać"Wielu księży zrzuca sutannę dla kobiety (zdjęcie ilustracyjne)
Źródło zdjęć: © East News
135

Zuzanna Sierzputowska, dziennikarka Wirtualnej Polski: Pracując nad publikacją, chciała pani zrozumieć, "dlaczego sposoby na ‘ratowanie kapłaństwa’ są jednocześnie sposobami na wewnętrzne zdemolowanie człowieka, zniszczenie jego emocji i szeroko rozumianego serca". Odnoszę wrażenie, że w przypadku księży żyjących w celibacie mamy pewien paradoks: są osobami żyjącymi dla miłości, a kochać nie mogą…

Monika Białkowska, autorka "Połamanego celibatu": Przyzwyczailiśmy się w Kościele mówić o miłości do Boga tak, jakby ona miała zastępować miłość człowieka i ludzkie relacje. Razem z moimi bohaterami odkrywałam, że miłość Boga i miłość drugiego człowieka nie są wobec siebie konkurencyjne, ale się uzupełniają. Bóg chce, żeby ludzie się znali, kochali, przyjaźnili, byli sobie bliscy. To jest naturalne i dobre. Księża, którzy odeszli i poznali "ludzką" miłość, mówią, że to jest zupełnie inny poziom. Nie jest lepszy ani gorszy, to jest po prostu coś innego. Miłość człowieka jest tak samo potrzebna i ta Boża jej nie zastąpi. A ci, którzy odchodzą i zakładają rodziny, nie przestają kochać Boga.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Skąd Kościół ma pieniądze? Ksiądz szczegółowo wylicza

W opowiedzianych przez księży historiach większość z nich wspominała, że temat tego, jak wygląda i z czym się w istocie wiąże celibat, był w seminariach w zasadzie pomijany.

Kiedy pytałam, jak przyszli księża byli przygotowywani do celibatu, następowała długa cisza. Jeszcze kilka, kilkanaście lat temu w seminariach najczęściej kończyło się na jednych rekolekcjach, pogadance z profesorem, który mówił o historii i duchowym wymiarze celibatu. Mało komu rzeczywiście mówiono o tym, że to jest coś, co będzie nieustannym brakiem w ich życiu. Tymczasem celibatu, utraty możliwości wchodzenia w bliską i wyłączną relację z drugim człowiekiem, nie da się wypełnić różnymi ludzkimi aktywnościami.

Jeden z wypowiadających się w "Połamanym celibacie" księży wspomina, jak w seminarium spotkał duchownych zachowujących się "jak lisy w kurniku"...

To było gorszące i niezrozumiałe dla młodych, którzy odkrywali hipokryzję. Ale to nie jest tak, że ktoś się umówił i świadomie ukrywał jakąś prawdę przed klerykami. Starsze pokolenia księży były nieprzygotowane, nie rozumiały pewnych mechanizmów, nie pracowały z emocjami, tylko je zagłuszały – w związku z czym, co mogły przekazać seminarzystom? Kiedy więc nagromadzone emocje nagle wystrzeliwały, a nie było przestrzeni do rozmów czy zrozumienia, zdarzały się różne niesmaczne sytuacje. Wiele spraw było obracanych w żart.

Jeden ze starszych zakonników powiedział bohaterowi mojej książki, który zamierzał odejść, bo znalazł się w bardzo intensywnej relacji, że jak chce się mleka napić, to nie musi sobie krowy kupować. I że on tego mleka może mu załatwić, ile chce. To pokazuje, że niekoniecznie mamy do czynienia ze złą wolą, tylko pewną niedojrzałością do relacji, przekazywaną z pokolenia na pokolenie. Z niezrozumieniem, czym w ogóle jest relacja kobiety i mężczyzny. I myślę, że w tym tkwi problem, a nie w jakiejś zmowie milczenia i w systemowym "oszukiwaniu biednych chłopców".

Jeżeli klerycy w seminariach będą mieli możliwość rozmowy z psychoterapeutami, jeśli usłyszą wprost, z jakim cierpieniem wiąże się wybór takiej drogi życia, to jest nadzieja, że z czasem celibat będzie podejmowany bardziej świadomie, bez ranienia po drodze siebie i innych.

Musimy też powiedzieć o kobietach, które dla "zakazanej miłości" przez lata żyły w zawieszeniu. Szczególnie poruszająca była dla mnie historia Zofii. Bohaterka wspominała, że w pewnym momencie bliskiej relacji z księdzem czuła do siebie obrzydzenie. Mężczyzna nie miał zamiaru porzucić duszpasterstwa.

Wszystkie te historie kończące się smutno w pewnym sensie wyglądały tak samo. Stawałam przed kobietami mówiącymi mi wprost: "jesteś pierwszą osobą w moim życiu, której opowiadam tę historię". To jest dla nich ogromnie obciążające nawet po latach, że nie mogą lub wstydzą się o tym komukolwiek powiedzieć. Zresztą panie, które weszły ostatecznie w związki małżeńskie z byłymi księżmi, też mówią o tym, że najtrudniejsze dla nich było ukrywanie się, prowadzenie podwójnego życia.

Trzeba też wspomnieć, że wszystkie bohaterki publikacji to kobiety mocno wierzące.

To nie są "złe ateistki polujące na biednego księdza", a kobiety o głębokiej wierze, zmagające się z wyrzutami sumienia. Mierzą się z tajemnicą, z myślami o tym, że zostaną osądzone, nazwane "tą złą, która uwiodła księdza". Na dodatek one wszystkie mocno doświadczają, że relacja, w której się znajdują, nie jest symetryczna. One mogą tylko potulnie czekać, co zdecyduje ksiądz na temat ich wspólnej przyszłości. Jedna z moich bohaterek żyła w takim zawieszeniu przez sześć czy siedem lat, zanim ksiądz odszedł z zakonu.

Nie miała najmniejszego wpływu na to, jaki finał będzie miała sytuacja. A przecież mogło skończyć się tak, że mężczyzna postanowi jednak pozostać duchownym. Co wówczas może zrobić kobieta? Powiedzieć: "Dobrze, zgadzam się. Wybrałeś Boga, On zawsze jest większy. To moja wina, że zmarnowałam siedem lat z życia". Czy to rzeczywiście wyłącznie jej wina? Czy tylko ona odpowiada za relację?

Bardzo chciałam stanąć po stronie tych kobiet, o których mówi się bardzo mało, albo wcale. W Kościele nie mają żadnego głosu. Jeżeli ksiądz zostaje w kapłaństwie, to kobieta jest albo tą głupią, albo tą naiwną. On "wygrywa", bo ocalił swoje kapłaństwo. Ona musi sobie poradzić sama.

A sprawa komplikuje się jeszcze bardziej, jeżeli na świecie pojawia się owoc takiego romansu…

Historia kobiety, która urodziła dziecko księdzu, jest o tyle poruszająca, że ksiądz, ojciec dziecka, zachował się tak, jak powinien w wyobrażeniu ludzi Kościoła. Zdarzył się romans, ale on się opamiętał, skończył relację romantyczną z kobietą, ale utrzymywał kontakt z dzieckiem, płacił alimenty. Posługuje do dziś na parafii i pewnie uchodzi za dobrego księdza. Dopiero wysłuchanie kobiety pokazuje, jak niszczące to było dla niej. Ktoś, kogo kochała i kto ją kochał, nagle obojętnieje, nie okazuje wsparcia, nie mówi jej ani jednego dobrego słowa. Ale wciąż jest w jakiejś relacji, bo musi być ze względu na dziecko.

Myślę, że każda kobieta w podobnej sytuacji doświadcza okropnego odrzucenia. Jej poczucie własnej wartości i kobiecości są zniszczone. To nie jest takie proste: "Od dzisiaj nie będziemy się kochać, nie dostanę od ciebie żadnego wsparcia, jesteś teraz obcym człowiekiem, który zajmuje się naszym dzieckiem". Nad tym tematem powinni kiedyś pochylić się psycholodzy, żeby zobaczyć, jakiej krzywdy doświadcza kobieta.

Poruszę teraz kwestię tego, z czym mierzą się księża wewnętrznie walczący ze swoimi uczuciami. Mam tu na myśli historię Konrada, który chodził od lekarza do lekarza, i długo nie otrzymał prawidłowej diagnozy. W końcu okazało się, że to objawy psychosomatyczne.

To jest ten poziom samotności, którego my często sobie nie uświadamiamy. Niektórzy powiedzą, że w małżeństwie też można być samotnym, i oczywiście tak jest. Ja również żyję sama, ale są ludzie, z którymi mam głębokie relacje, i zawsze mogę do nich zadzwonić. Ksiądz natomiast najczęściej w naturalny sposób odsuwa się od rodziny i nie zwierza się mamie. Kiedy ma kryzys, chce mu się płakać, wraca do pustego domu i najczęściej nie ma nikogo, do kogo mógłby się choćby odezwać.

Czy sytuacja księży katolickich byłaby lepsza, gdyby celibat był dowolny, tak jak w przypadku księży prawosławnych?

Wydaje mi się, że prędzej czy później w Kościele celibat będzie wyborem. Był w Kościele od zawsze, w celibacie żyli mnisi, pustelnicy, ale nie był on ściśle powiązany z funkcją liturgiczną. Dziś księża celibat otrzymują "w pakiecie". Nie wybierają celibatu dla celibatu – wybierają go, bo bez tego nie mogą być księżmi. Nie wiem, czy byłabym za wprowadzaniem wprost takiego rozwiązania, które jest w kościołach wschodnich. Musimy pamiętać, że tam jest określona kolejność: najpierw trzeba się ożenić, a potem przyjąć święcenia kapłańskie. To może narzucać presję, aby wziąć ślub - w naszych warunkach przed 25, 26 rokiem życia.

Rozmawiała Zuzanna Sierzputowska, dziennikarka Wirtualnej Polski

Źródło artykułu: WP Kobieta

Wybrane dla Ciebie

Chcesz zamieszkać na działce ROD? Lepiej zapoznaj się z przepisami
Chcesz zamieszkać na działce ROD? Lepiej zapoznaj się z przepisami
W składzie kości i pazury. Omijaj szerokim łukiem w sklepie
W składzie kości i pazury. Omijaj szerokim łukiem w sklepie
Rozsyp na blasze i wstaw do piekarnika. "Wyżre" cały brud
Rozsyp na blasze i wstaw do piekarnika. "Wyżre" cały brud
Poproś o boba w stylu francuskim. Fryzura odejmuje lat
Poproś o boba w stylu francuskim. Fryzura odejmuje lat
Nigdy nie sadź obok bratków. Padną momentalnie
Nigdy nie sadź obok bratków. Padną momentalnie
Kluczowe dla hortensji. Nie przegap terminu
Kluczowe dla hortensji. Nie przegap terminu
Pokazała nowe paznokcie. "Wifey nails" są teraz w modzie
Pokazała nowe paznokcie. "Wifey nails" są teraz w modzie
Poznał Dodę prywatnie. Ma o niej jednoznaczną opinię
Poznał Dodę prywatnie. Ma o niej jednoznaczną opinię
Bawi się w Dubaju. Wskoczyła w odważną kreację
Bawi się w Dubaju. Wskoczyła w odważną kreację
Alternatywa dla bikini. Strój kąpielowy Hanny Żudziewicz nie ma sobie równych
Alternatywa dla bikini. Strój kąpielowy Hanny Żudziewicz nie ma sobie równych
Znajdziesz za grosze w aptece. "Złoto Madagaskaru" wygładza zmarszczki
Znajdziesz za grosze w aptece. "Złoto Madagaskaru" wygładza zmarszczki
Floodlighting w randkowaniu. Ekspert mówi o konsekwencjach
Floodlighting w randkowaniu. Ekspert mówi o konsekwencjach