Burza wokół edukacji zdrowotnej. Ekspertka załamuje ręce
Program edukacji zdrowotnej wywołał niemałe kontrowersje. Choć wstępne plany były inne, przedmiot będzie nieobowiązkowy. Głównym powodem jest część dotycząca edukacji seksualnej. - Kolejny raz upolityczniamy temat, który jest kwestią dobrostanu młodzieży - mówi Antonina Lewandowska, koordynatorka Grupy Ponton, zajmującej się edukacją seksualną młodzieży.
- Edukacja zdrowotna w roku szkolnym 2025 będzie nieobowiązkowa - przekazała podczas rozmowy w RMF FM ministra edukacji narodowej Barbara Nowacka.
Jej słowa były potwierdzeniem informacji, które pojawiły się kilka dni wcześniej. Już w niedzielę 12 stycznia wicepremier i minister obrony narodowej Władysław Kosiniak-Kamysz oznajmił, że edukacja zdrowotna nie będzie przedmiotem obowiązkowym. We wtorek premier Donald Tusk przyznał natomiast, że jest "zwolennikiem, żeby w takiej sytuacji stawiać raczej na dobrowolność niż na przymus".
Edukacja zdrowotna będzie nieobowiązkowa
Przedmiot, który w roku szkolnym 2025/2026 ma zastąpić WDŻ, czyli wychowanie do życia w rodzinie, od początku budził wiele emocji - głównie ze względu na możliwe konflikty ideologiczne. Częścią edukacji zdrowotnej ma być bowiem edukacja seksualna.
Projekt podstawy programowej edukacji zdrowotnej jest dostępny już od jakiegoś czasu. Stąd wiemy, że wśród wymagań dotyczących wiedzy i umiejętności ucznia, które są związane ze zdrowiem seksualnym, znalazły się podpunkty, takie jak:
- "wyjaśnienie pozytywnego znaczenia ludzkiej seksualności; omówienie pojęcia popędu seksualnego i jego zmiany w okresie dojrzewania; wymienienie powodów, dla których ludzie decydują się na aktywność seksualną oraz konsekwencje z nią związane",
- "identyfikowanie zmian dotyczących dojrzewania należących do normy medycznej (np. różne tempo wzrostu, zmiana sylwetki, ginekomastia, nocne polucje, mutacja, wzmożone pocenie się, zmiana zapachu, mimowolne erekcje, owłosienie, wzrost piersi, pojawienie się miesiączki, trądzik, zachowania autoseksualne)",
- "wyjaśnienie procesu zapłodnienia; wymienienie najważniejszych faktów dotyczących przebiegu ciąży, porodu oraz opieki nad noworodkiem",
- "omówienie pojęć orientacji psychoseksualnej i kierunków jej rozwoju (heteroseksualna, homoseksualna, biseksualna, aseksualna); wyjaśnienie pojęć: tożsamość płciowa, cispłciowość, transpłciowość",
- "charakteryzowanie metody antykoncepcji, np. mechanicznej, hormonalnej, chemicznej, naturalnej".
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Edukacja zdrowotna w szkole. Polacy powiedzieli, co sądzą na temat nowego przedmiotu
Wprowadzenie edukacji zdrowotnej wywołało protesty m.in. na Placu Zamkowym w Warszawie, gdzie manifestowano pod hasłem "Tak dla edukacji, nie dla deprawacji". Konferencja Episkopatu Polski uznała edukację zdrowotną za niezgodną z konstytucją, tłumacząc, że wychowanie seksualne leży w gestii rodziców, nie państwa.
Również Grzegorz Braun, były polityk Konfederacji i kandydat na prezydenta w nadchodzących wyborach, zamieścił na swoim profilu na Facebooku post, w którym napisał o edukacji zdrowotnej jako "seksualizacji dzieci".
"Dziękujemy Wam za każdy protest, wywiady, petycje, pisma, nieustający opór, wspólne działania i ochronę naszych dzieci. Udało się zatrzymać to szaleństwo!" - napisał.
Co na to eksperci, w tym edukatorzy i edukatorki seksualne, współpracujący z młodzieżą? Antonina Lewandowska, koordynatorka Rzecznictwa Krajowego FEDERY, należąca do Grupy Ponton, zajmującej się edukacją seksualną, nie ma złudzeń.
- Jestem bardzo ciekawa, czy pan Grzegorz Braun lub inne osoby, które krytykują edukację zdrowotną, zapoznały się z podstawą programową, która została skierowana do konsultacji społecznych. To nie jest w żaden sposób program kontrowersyjny. Jest zgodny z wytycznymi międzynarodowymi. Daje młodzieży zasób wiedzy umożliwiającej m.in. ochronę przed przemocą seksualną, stawianie granic, uczy asertywności. I oczywiście, przekazuje także informacje dotyczące zdrowia reprodukcyjnego i planowania rodzicielstwa, tak jak edukacja seksualna powinna - tłumaczy w rozmowie z Wirtualną Polską.
Dodaje, że to przedmiot, który przede wszystkim ma przekazywać wiedzę o antykoncepcji, o świadomej zgodzie na seks oraz o tym, czym jest przemoc seksualna.
- To wszystko są podstawowe informacje, które każdy człowiek powinien posiadać, bo każdy z nas jest istotą seksualną. I to się nie zmieni - niezależnie, jak głośno przeciwnicy edukacji będą krzyczeć w mediach - mówi.
Rodzice: Bardzo dobrze, że szkoła podejmuje ten temat
- Po raz kolejny upolityczniamy temat, który jest kwestią dobrostanu młodzieży. Bo jeżeli ktoś twierdzi, że przedmiot, który - pomijając edukację seksualną, ma uczyć m.in. o tym, czym jest cukrzyca i jak jej zapobiegać, jest nagle uznawany za zbyt kontrowersyjny, to jak to inaczej określić? - zwraca także uwagę Antonina Lewandowska.
To samo mówi Katarzyna, mama uczennicy siódmej klasy szkoły podstawowej, która nie tylko jest za edukacją zdrowotną, ale także za tym, by była obowiązkowa. Jako rodzic ma dosyć tego, że nauka jej córki zależy od polityków i ich "widzimisię".
- Nasze dzieci żyją w świecie, w którym dostęp do informacji jest łatwiejszy niż kiedykolwiek, a informacje te nie zawsze są rzetelne. Oczywiście, rodzice powinni rozmawiać z dziećmi o tematach zdrowotnych czy związanych z seksualnością, ale spójrzmy prawdzie w oczy - nie wszyscy to robią - zauważa.
- Moja córka na pewno będzie uczęszczała na edukację zdrowotną. I nie dlatego, żebym chciała zrobić jej na złość i miała siedzieć o godzinę dłużej w szkole, ale dlatego, by nauczyła się więcej o swoim ciele, granicach, zdrowiu i o tym, jak dbać o siebie i relacje z innymi. Bardzo dobrze, że szkoła podejmuje ten temat, bo w ten sposób nauczy nasze dzieci nie tylko o aspektach biologicznych, ale również o szacunku do siebie i innych - dodaje Katarzyna.
Paulina, mama 11-letniego ucznia stwierdza natomiast, że "problem tkwi w ludziach niedouczonych".
- To oni najczęściej są przeciwni. Ludzie, którzy nie są dostatecznie wyedukowani i zamknięci na świat. Moim zdaniem wprowadzenie edukacji zdrowotnej to coś, co w szkołach jest bardzo potrzebne. Właśnie teraz jest idealny moment, by poruszyć te tematy w sposób odpowiedni do wieku dziecka, ale jednocześnie dający mu pełniejszy obraz rzeczywistości. Dzieci powinny wiedzieć, jak ważne są ich emocje, jak dbać o swoje zdrowie fizyczne i psychiczne, a także jak rozmawiać o kwestiach związanych z ciałem, intymnością i relacjami. Im wcześniej zaczną rozumieć te zagadnienia, tym łatwiej będzie im unikać błędów w przyszłości. To inwestycja w ich zdrowie i poczucie bezpieczeństwa - zaznacza.
Nauczycielka WDŻ: Nigdy nie miałam nawet klas łączonych
Zdaniem Antoniny Lewandowskiej, edukacja seksualna jest traktowana w Polsce jako "straszak".
- Jej przeciwnicy, osoby o poglądach konserwatywnych czy wręcz fundamentalistycznych, tak naprawdę straszą nią, bardzo często przeinaczając czy wprost kłamiąc na temat tego, czym jest i co przekazują w trakcie zajęć edukatorzy i edukatorki. Już nieraz pojawiały się zmyślone historie, że "szkoła będzie uczyć dzieci masturbacji" - to bzdura. Niestety dezinformacja jest dziś powszechna w debacie publicznej, ale jej skala w przypadku edukacji seksualnej naprawdę przechodzi ludzkie pojęcie - podkreśla Lewandowska.
Beata, która przez 10 lat pracowała jako nauczycielka WDŻ, nie ukrywa, że pokładała nadzieję w nauce edukacji zdrowotnej.
- Dla mnie jako nauczyciela było to wspaniałe doświadczenie. Dzieci zawsze chętnie uczestniczyły w moich zajęciach. Nigdy nie miałam nawet klas łączonych. Dzisiaj jest to jednak przedmiot na "wymarciu", głównie ze względu na kłamliwe doniesienia. Miałam ogromną nadzieję, że nowa władza i jej odnowione oblicze przyciągną uczniów i ich rodziców. Okazuje się jednak, że polityka wygrywa, a razem z nią poglądy - zauważa.
Antonina Lewandowska zwraca jeszcze uwagę na jeden, kluczowy element.
- Kiedy rozmawiamy o edukacji seksualnej, praktycznie się o tym nie wspomina. A jest to już podkreślane także w dokumentacji międzynarodowej. W zeszłym roku Parlament Europejski przyjął dyrektywę, w której podkreśla się, że edukacja seksualna jest również narzędziem przeciwdziałania przemocy. Dzięki niej podnoszona jest świadomość, czym jest przemoc seksualna, w jaki sposób pytać o zgodę, czy dbać o to, żeby osoba, z którą nawiązujemy relację, była pewna, że tego chce. W tej perspektywie edukacja zdrowotna także byłaby więc narzędziem przeciwdziałania przemocy seksualnej - podsumowuje.
Aleksandra Lewandowska, dziennikarka Wirtualnej Polski
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl.