"Nie wolno". Wierni już zauważają zmiany w kolędzie

- Wcześniej ksiądz przytulał moje dzieci, czasami brał na ręce najmłodsze. Teraz było to niemożliwe - opowiada Edyta, która ma już za sobą tegoroczną wizytę duszpasterską. Jak twierdzi, była inna, niż w poprzednich latach.

KolędaJak wygląda kolęda 2024/2025? / zdjęcie poglądowe
Źródło zdjęć: © East News | Karol Porwich
Aleksandra Lewandowska

W tradycji katolickiej wizyta duszpasterska, znana powszechnie jako kolęda, stanowi wyjątkowy moment. To czas, kiedy księża odwiedzają domy wiernych, błogosławią je i modlą się z rodzinami. W 2024 roku zwyczaj ten uległ jednak pewnym zmianom, które wywołują u wiernych mieszane reakcje.

Wizyty duszpasterskie, które kiedyś odbywały się bez większych formalności, dziś często wymagają wcześniejszego zgłoszenia chęci spotkania z duchownym. Wiążą się także z nowymi zasadami dotyczącymi kontaktu z dziećmi.

"Wcześniej ksiądz przytulał moje dzieci"

Edyta Rogowska, mama trójki dzieci, opowiada o ostatniej wizycie duszpasterskiej z grudnia 2024 roku, która na długo zapadła jej w pamięć. W jej parafii od jakiegoś czasu obowiązuje zasada wcześniejszego zgłoszenia chęci przyjęcia kolędy.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

"Nawet 1000 zł". Polacy mówią, ile wkładają do koperty na kolędę

- Kiedyś wystarczyło otworzyć drzwi i ksiądz przychodził. W tym roku, mimo że czekałam na wizytę, okazało się, że muszę zadzwonić do parafii i zgłosić chęć spotkania. To wydawało mi się trochę dziwne, bo przecież kolęda to tradycja, a nie coś, co trzeba organizować - mówi w rozmowie z Wirtualną Polską.

To jednak nie wszystko. Podczas wizyty, po krótkiej modlitwie, Edyta zauważyła, że ksiądz unika jakiegokolwiek kontaktu fizycznego z jej dziećmi.

- Wcześniej ksiądz przytulał moje dzieci, czasami brał na ręce najmłodsze. Teraz było to niemożliwe. Zapytałam księdza, dlaczego, a on odpowiedział, że ze względów bezpieczeństwa i w trosce o dobro dzieci wolał nie mieć kontaktu fizycznego. Zaskoczyło mnie to, bo nigdy wcześniej nie było takich obaw - opowiada.

"Musimy być bardzo ostrożni"

Ks. Paweł Ostrowski tłumaczy, że chodzi przede wszystkim o bezpieczeństwo dzieci i wiernych.

- W dzisiejszych czasach musimy być bardzo ostrożni w kwestiach dotyczących kontaktu z dziećmi, zwłaszcza w kontekście przypadków nadużyć, które niestety zdarzały się w przeszłości. W wielu parafiach wprowadzono zasadę, że księża nie powinni mieć kontaktu fizycznego z dziećmi, tj. nie przytulać ich czy nie brać na ręce. Ma to na celu przede wszystkim zapewnienie komfortu zarówno dzieciom, jak i ich rodzicom - wyjaśnia duchowny.

Wspomniana przez niego zmiana obowiązuje m.in. w Archidiecezji Wrocławskiej i jej okolicach. Warto podkreślić, że jest związana zarówno z "ustawą Kamilka", mającą chronić dzieci przed przemocą i wykorzystywaniem seksualnym oraz karami, które zostały nałożone przez Watykan na nieżyjących byłych zwierzchników Kościoła.

"Nie wolno dotykać dzieci wbrew ich woli ani w sposób nieadekwatny do relacji duszpasterskich lub wychowawczych" - brzmi jedna z zasad, wpisana w "Standardy ochrony małoletnich do stosowania w parafiach Archidiecezji Wrocławskiej".

"Szybka modlitwa i krótka rozmowa"

Marta, 42-latka z małego miasteczka, miała podobne doświadczenie, jak Edyta. W jej przypadku kolęda była bardziej formalnością niż chwilą, która miała wnieść do życia duchowego jej rodziny coś wyjątkowego.

- Musiałam zadzwonić do parafii i zgłosić, że chcemy, żeby ksiądz przyszedł. Gdy przyszło do samej wizyty, była to bardzo szybka modlitwa i krótka rozmowa. Ksiądz nawet nie usiadł z nami przy stole, nie zapytał o nasze życie duchowe, nie rozmawialiśmy o niczym ważnym. Wydawało się, jakby był po prostu na misji i chciał jak najszybciej skończyć - stwierdza w rozmowie z Wirtualną Polską.

Jak dodaje, kolęda była dla niej zawsze czasem, kiedy mogła porozmawiać z księdzem o życiu rodziny, problemach duchowych i tych codziennych.

- Zawsze rozmawialiśmy z mężem, że takie wizyty mają głębszy sens, bo oprócz modlitwy ksiądz był świadkiem naszego życia, a my czuliśmy, że nas rozumie. Teraz to wszystko zniknęło. Przychodzi, robi swoje i do widzenia - zauważa.

Ks. Paweł Ostrowski, wikariusz z parafii pw. Najświętszego Serca Jezusowego w Słupsku tłumaczy natomiast, że wprowadzenie obowiązku wcześniejszego zgłoszenia chęci wizyty jest również wynikiem organizacyjnych potrzeb parafii.

- Wiadomo, że ksiądz nie jest w stanie odwiedzić wszystkich rodzin w jednym dniu. Dobre przygotowanie harmonogramu wizyt pozwala na lepsze rozplanowanie czasu, a także na uniknięcie sytuacji, w których ksiądz przyjdzie do pustego domu. Warto też zauważyć, że takie zgłoszenia pomagają w organizacji modlitw w rodzinach - mówi.

"Liczy się obecność i modlitwa"

Niewątpliwie kontrowersyjnym tematem związanym z wizytami duszpasterskimi są każdego roku pieniądze wkładane do koperty. Wielu wiernych zadaje sobie pytanie, jaką kwotę powinno dać się księdzu podczas kolędy i czy jej wysokość jest tak ważna.

- Zazwyczaj zostawiamy taką kwotę, na jaką możemy sobie w danym momencie pozwolić. Nie jest to dla nas wielki wydatek, ale też nie chcemy, żeby ksiądz pomyślał, że nasza ofiara jest nieodpowiednia. Raz w roku można dać więcej - stwierdza Edyta.

Marta, choć zgadza się z jej słowami, zauważa, że w mniejszych miasteczkach i wsiach zdarza się, że wierni wkładają do koperty naprawdę duże kwoty. W zeszłym roku jedna z jej znajomych przekazała na Kościół aż 1000 zł.

Ks. Paweł Ostrowski zaznacza, że kwestia ofiary nie powinna być źródłem presji.

- Dla nas, księży, najważniejsze jest to, żeby kolęda była przeżyciem duchowym, a nie materialnym. Oczywiście, ofiara na rzecz parafii jest ważna, ale nie powinna stanowić podstawowego powodu wizyty duszpasterskiej. Liczy się obecność, modlitwa i wspólnota - mówi z przekonaniem.

Z tego też względu wiele parafii w Polsce wystosowało przed rozpoczęciem wizyt duszpasterskich apele, w których podkreślono, że ofiara podczas kolędy nie jest obowiązkowa.

"Kolęda nie jest momentem do zbierania pieniędzy" - przekazali duchowni z parafii Matki Boskiej Bolesnej w Brzęczkowicach i zaproponowali, aby ofiary były dobrowolne i składane w trakcie niedzielnej mszy świętej.

Na podobny krok zdecydowali księża z parafii św. Michała w Opolu. W liście do parafian zaznaczyli, że nie oczekują ofiar podczas kolędy. Zachęcają natomiast do wspierania młodzieży parafialnej przez wpłaty na wyjazdy i działalność grup ministranckich.

Aleksandra Lewandowska, dziennikarka Wirtualnej Polski

Zapraszamy na grupę FB - #Samodbałość. To tu będziemy informować na bieżąco o wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!

Masz news, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl.

Wybrane dla Ciebie

"Sophisticated silk" hitem na jesień. Manicure w stylu Seleny Gomez robi furorę
"Sophisticated silk" hitem na jesień. Manicure w stylu Seleny Gomez robi furorę
Doświadczył rytuału przejścia. Niewielu wie, z czym to się wiąże
Doświadczył rytuału przejścia. Niewielu wie, z czym to się wiąże
Pokazała zdjęcie Harry'ego. Uwagę zwraca jego nazwisko
Pokazała zdjęcie Harry'ego. Uwagę zwraca jego nazwisko
Przed laty stracił żonę. Dziś jest związany z młodszą o 20 lat modelką
Przed laty stracił żonę. Dziś jest związany z młodszą o 20 lat modelką
Pojawiła się na gali Emmy. Tak wygląda w wieku 43 lat
Pojawiła się na gali Emmy. Tak wygląda w wieku 43 lat
Wskoczyła w suknię z "nagim" dołem. Wow to mało powiedziane
Wskoczyła w suknię z "nagim" dołem. Wow to mało powiedziane
Potwierdzili związek. Minge nie gryzła się w język
Potwierdzili związek. Minge nie gryzła się w język
Zaczynają szukać schronienia. Co zrobić, gdy pojawią się w domu?
Zaczynają szukać schronienia. Co zrobić, gdy pojawią się w domu?
Była jego żoną przez 46 lat. Zmarł dwa miesiące po diagnozie
Była jego żoną przez 46 lat. Zmarł dwa miesiące po diagnozie
Imię wymiera. Nosi je tylko 13 Polek
Imię wymiera. Nosi je tylko 13 Polek
To imię noszą tylko dwie Polki. Ma wyjątkowe znaczenie
To imię noszą tylko dwie Polki. Ma wyjątkowe znaczenie
Jego imię to rzadkość. Nosi je tylko czterech Polaków
Jego imię to rzadkość. Nosi je tylko czterech Polaków