Ojciec Sary jest księdzem. Dobrze wie, że nie chce się do tego przyznawać
Miała 12 lat, gdy matka w końcu powiedziała jej, kim jest jej tata. Przez lata był nieobecny w jej życiu, nie chciał przyznać, że ma córkę. Był księdzem. Brytyjka dopiero teraz postanowiła opowiedzieć swoją historię. Dlaczego? Bo jak przyznaje, dzieci księży jest tysiące, tylko nikt nie chce o tym mówić.
04.01.2018 21:58
Sarah Thomas była wychowywana przez matkę. W rozmowie z BBC opowiada, że zawsze chodziły razem do kościoła, obchodziły wszystkie najważniejsze święta. Z biegiem lat Sarah zaczęła zastanawiać się, dlaczego jej rodzina nie jest pełna. Koleżanki miały rodziców po rozwodach, ale ojcowie w pewnym stopniu byli obecni w ich życiu. Sarah nie miała z kolei żadnego kontaktu z tatą. Wiedziała od matki, że jest wykładowcą na uniwersytecie i dużo pracuje.
W 1990 roku, gdy Sarah miała 12 lat, mama w końcu wyznała jej, że jej ojciec jest katolickim księdzem. Pracuje w Londynie. Wyjawiła, że poznała go na studiach. Byli ze sobą dwa lata. Mężczyzna uczył się na księdza. Ona, podobnie jak inne koleżanki ze studiów, lubiła spotykać się z chłopakami z seminarium. Była przekonana, że ich związek to coś poważnego, że partner zmieni plany na przyszłość i wybierze życie z nią. To, jak bardzo się myliła, zrozumiała wtedy, gdy zaszła w ciążę.
Tego samego dnia, w którym wyjawiła partnerowi wiadomość o dziecku, zerwał z nią. Kontaktował się już z nią tylko za pośrednictwem przełożonych z seminarium. Jeden z księży zasugerował, by wyjechała z miasta, urodziła, ale dziecko oddała do adopcji. Matka kobiety nie zgodziła się na to.
Lata milczenia
Sarah urodziła się, ale jej mama celowo nie wyjawiła jej prawdy o ojcu. To miał być sekret. Partner podkreślił, że dopóki nie wyjawi córce i dalszej rodzinie, że to on jest tatą małej, będzie dostawała pieniądze na wychowanie dziecka. Wysyłał listy. Dołączał do nich gotówkę, pisał, żeby pamiętała o umowie.
Po latach Sarah dowiedziała się o wszystkim i chciała spotkać się z rodzicem. Tym razem to ona wysłała list. Odpowiedział dwa lata później. – Byłam taka naiwna i myślałam, że będzie jak w tych wszystkich programach, w których spotykają się bliscy po latach. Biegną do siebie, rzucają się sobie w objęcia, a potem są przyjaciółmi na zawsze. Tak widziałam to w myślach ja i moi przyjaciele – wspomina Brytyjka w rozmowie z BBC.
Cieszyła się na pierwsze spotkanie z ojcem. Pewnie tak, jak cieszyłoby się każde dziecko, które w końcu odnalazło kontakt do rodzica. Tyle że jej tata przyszedł na spotkanie z kościelnym doradcą. Wspomina, że całe spotkanie patrzyła tylko na swoje kolana. Wszystkie pytania, które chciała zadać tacie, nagle wyparowały. Swojego ojca zapamiętała z tego dnia jako zimnego, nieobecnego mężczyznę. Obrazek daleki od tego, który miała w głowie przed spotkaniem.
Pod koniec mężczyzna oznajmił, że jeśli będą chcieli spotkać się jeszcze raz, to może za cztery lata. – Kilka godzin wcześniej myślałam: "To proste, na pewno mnie kocha". A potem okazało się, że nigdy nie będziemy mieć ze sobą styczności. To bolało – mówi.
Miała 14 lat. Przeżyła prawdziwy bunt nastolatki. Imprezowała, nie przejmowała się swoim zdrowiem, ani wyglądem. Po skończeniu szkoły szybko wyprowadziła się z domu. Nie potrafiła jednak ułożyć sobie życia. Dziś przyznaje, że większość jej problemów wynikała z tego, że czuła się bezwartościowa, niepotrzebna. A to miało mieć źródło w braku relacji z ojcem.
Nowe życie
W 1998 roku Sarah miała poważny wypadek. Na wakacjach, po mocno zakrapianej imprezie, spadła ze skały prosto na betonową drogę. Cudem uniknęła śmierci. Miała rozbitą głowę, krwotok wewnętrzny, zapadnięte płuco, przebitą wątrobę. Jej mama zadzwoniła do ojca-księdza. Jak relacjonuje Sarah, powiedziała mu, że jego córka może umrzeć w ciągu następnych kilku dni. Powiedział, że nie przyjedzie.
- Zdałam sobie potem sprawę, że dostałam drugie życie i nie planowałam już bawić się w tę absurdalną grę z moim ojcem. To była jego świadoma decyzja, by nie być częścią mojego życia, ale nie chciałam, żeby to odrzucenie, wpływało na moje życie – przyznaje.
Sarah poświęciła się nauce i pracy. Założyła rodzinę. Dziś ma gromadkę wnuków. Wszystkim otwarcie mówi, że ich pradziadek jest księdzem. Mówi, że pracuje w Londynie i nie jest zbyt towarzyski, że najważniejsza jest dla niego praca.
Brytyjka współpracuje z organizacją Coping International, która pomaga dzieciom księży i ich partnerkom. W ciągu ostatnich lat poznała ponad 100 osób z podobną historią do jej własnej. – Robię to, by pokazać światu, jak wiele jest na świecie dzieci księży, o których nikt nic nie wie. Te osoby są bezbronne wobec instytucji, jaką jest Kościół, co nie jest dobre. Takie sekrety zawsze wychodzą na światło dzienne. Wiele osób jest zachęcanych do tego, by nie mówić nikomu o tym, że ksiądz jest ich ojcem. Wiele osób zmuszonych jest do podpisywania nieoficjalnych porozumień. W końcu też wiele osób dostaje pieniądze za milczenie – przyznaje Sarah i podkreśla, że nie rozumie, dlaczego jej ojciec przez lata mówił ludziom o tym, jak ważna jest rodzina, a swoją całkowicie zignorował.
Kobieta nie widuje swojego ojca. Czasem pisze mu listy, a on przysyła drobne pieniądze na urodziny prawnuków. Sarah ma nadzieję, że kiedyś celibat będzie dla księży opcjonalny i będą mogli zajmować się swoimi rodzinami, skoro już je mają.