Orgazmy na depresję. Zalecenie lekarza wywołało falę komentarzy
Chcesz przyłączyć się do krytykujących? Stop. Eksperci przyznają, że seks może leczyć. Nie śmiej się więc z "numerku na receptę".
Historia tej kobiety rozniosła się w sieci jak wirus. Penny Sullivan (dziennikarze zmienili jej imię i nazwisko) opowiedziała dla portalu "Whimn" o tym, jak przez lata leczyła się na anoreksję i depresję. Od dziecka miała problemy z odżywianiem, z psychiką, ale lekarze przepisywali jej tylko kolejne pigułki, kierowali na terapię. W końcu udało się jednak postawić prawidłową diagnozę: choroba afektywna dwubiegunowa. Charakteryzuje się występowaniem epizodów depresji, manii, epizodów mieszanych. Przez kilka tygodni, miesięcy, czuje się wspaniale i nie ma żadnych objawów, a potem przychodzi czas, gdy cierpi.
Penny, która jest mamą trójki dzieci, przyznaje, że pogodziła się z chorobą. Lekarze zalecali przyjmowanie leków, sugerowali, by zapomniała całkiem o alkoholu, żeby więcej ćwiczyła. – Standard – przyznaje w wywiadzie. W końcu trafiła do lekarza, który wprost powiedział jej, by uprawiała więcej seksu. – Powiedział, bym uprawiała tyle seksu, ile jestem w stanie znieść – dodaje.
Część internautów zatrzymała się na tym wyznaniu. Historia stała się wiralem, a w sieci pojawiły się komentarze negatywnie odnoszące się do lekarza. Bo jak mógł odesłać pacjentkę, mówiąc jej, że chorobę wyleczy w łóżku. Przecież seks to nie lek, a depresja to zbyt poważna sprawa, by ją bagatelizować. "Obrzydliwy ten lekarz" – pisze jedna z internautek. Inni historię wprost wyśmiali: "Tak to każdy może leczyć", "Mogła zapytać o to jakiegokolwiek mężczyznę. Takie same zalecenia". To tylko mikroskopijna część komentarzy.
Są i takie: "Możesz mieć tyle orgazmów, ile chcesz. Ale nic nie zatrzyma tych myśli rozbijających się w twojej głowie. Nic nie zatrzyma tej choroby. To uproszczenie, zniewaga chorych".
Co na to sama zainteresowana?
Penny przyznaje za to, że jej pierwszy mąż nigdy nie traktował poważnie seksu. Kochali się rzadko, a głównym powodem miała być choroba kobiety. Bała się bólu. Próbowała z mężem o tym rozmawiać, ale odrzucał jej prośby. To powodowało, że wpadała w jeszcze głębszą depresję. Tego samego miesiąca, w którym dostała to zalecenie od lekarza, zdecydowała się odejść od partnera.
Gdy poznała swojego drugiego męża, wszystko się zmieniło. – Biorę leki i są bardzo ważne w moim leczeniu, ale poprawa życia erotycznego całkiem zmieniła moje podejście do choroby. Pokochałam siebie, swoje ciało. Zrozumiałam swoje potrzeby – przyznaje Penny. Podkreśla, że nie poczuła się urażona zaleceniem lekarza. Wręcz przeciwnie, dopiero wtedy zrozumiała, że wcześniej zaniedbywała tę sferę.
Wyleczyć chorobę w łóżku
- Czy w takich przypadkach nadużyciem byłoby stwierdzenie, że seks leczy? – pytam dr. Marka Juraszka, psychoterapeutę, który sam zetknął się w swoim gabinecie z podobnymi historiami.
- Jak najbardziej nie – mówi mi ekspert. - Uważam, że oczywiście wszystko zależy od historii pacjenta czy pacjentki. Choroby nie wyleczy się w łóżku, ale podczas seksu wyzwalają się ogromne ilości endorfin, pobudza się układ serotoninowy. Wiele przyczyn depresji tkwi w zaburzeni sfery popędowej, czyli seksualnej. Zdarzają się takie przypadki, gdy pacjenci przychodzą na terapię i leczą się z depresji, ale nie wyjawiają, że mają problemy z własną seksualnością. Przyczyny zaburzeń tkwią w takich przypadkach w sferze intymności, którą niesłusznie pomijamy. Życie seksualne jest istotne dla dobrobytu psychicznego – dodaje.
- My, lekarze, często krępujemy się, nie pytamy naszych pacjentów o życie intymne, a ono jest istotne w leczeniu, a czasami w rozwoju choroby. Jest pewien ostracyzm społeczny, jeśli chodzi o tematu seksu – mówi dr Juraszek i przyznaje, że szczególne tabu pojawia się, gdy zestawimy obok siebie seks i depresję. To, że historia chorej zbudziła tyle kontrowersji, zależy także w dużej mierze od edukacji seksualnej. Jeśli nie chcemy opowiadać otwarcie o seksualności, to coraz więcej takich historii będzie nas oburzać. Lekarz, który przepisuje seks na receptę? Pewnie znaleźliby się tacy, u których od razu odezwałaby się klauzula sumienia.
- Opowiadamy o swoich narządach zaimkami "ten", "tam". Edukacja seksualna jest zaniedbana w naszym społeczeństwie. Nadal jest to temat tabu. Marginalizujemy życie seksualne. Lekarze nie chcą pytać, pacjenci też czasem nie chcą odpowiadać. Nie każdy jest przygotowany, by w gabinecie odpowiedzieć na pytanie: "jak wygląda pani seks?". Ja staram się jak najczęściej tę sferę zauważać. Robię to profesjonalnie, taktownie, nie zawsze pytam o to podczas pierwszej wizyty – opowiada psychoterapeuta.
Jak powiedział Freud, są dwie najważniejsze sfery życiaczłowieka: religijność i seksualność. Bez nich nie da się obejść. Seks ważny jest nie tylko w życiu partnerów, ale ma ogromny wpływ na nasze samopoczucie, na psychikę.
Seks na receptę
Wiadomo, że seks wiąże się z przyjemnością i zacieśnianiem więzi z partnerem. Ale prócz tego uprawianie miłości ma wpływ na inne dziedziny naszego życia, na przykład psychikę i zdrowie. - Seks, który będzie długi i intensywny, może mieć podobny wpływ na organizm, co zajęcia fitness: pobudza krążenie, wzmacnia serce. Jednak bardziej istotne będą tutaj korzyści płynące dla naszego zdrowia psychicznego. Rozładowujemy napięcie seksualne, co jest niezbędne dla prawidłowego funkcjonowania organizmu. Jeśli tego nie robimy, może się to zakończyć nerwicą, frustracją. Dzięki regularnemu pożyciu osiągamy stan zrelaksowania, wydzielają się endorfiny, dzięki którym czujemy się szczęśliwsi – mówił w rozmowie z WP Kobieta seksuolog Arkadiusz Bilejczyk.
I nie jest to zachęta do rozwiązłości i niemoralnoś. Choć pewnie znaleźliby się ci, którzy o seksie woleliby nie mówić otwarcie.
Z ostatniego badania "Seksualność Polaków 2017" przeprowadzonego przez prof. Zbigniewa Izdebskiego, polskiego pedagoga i seksuologa wynika, że z roku na rok Polacy coraz mniej interesują się seksem. Seks odgrywa istotną lub bardzo istotną rolę u 40 proc. dorosłych Polaków, a 42 proc. ankietowanych jest zadowolonych ze swego życia seksualnego. Tak jak w poprzednich badaniach bardziej zadowoleni są mężczyźni (55 proc.) niż kobiety (49 proc.).
Tymczasem, jak pokazuje historia Penny i komentarze, jakie wywołała, jeśli nie interesujemy się już tak bardzo uprawianiem seksu, to powinniśmy o nim przynajmniej potrafić rozmawiać. Może wtedy więcej osób nie widziałoby nic zdrożnego w tym, że nasza seksualność i psychika to naczynia połączone.