Pani prezes i brudne majtki. Co widzą Ukrainki sprzątające w polskich domach
Walu, błagam, wyczyść jeszcze w szufladzie z bielizną, mama tam zawsze zagląda - prosi mnie pani, u której sprzątam. Nie ma jeszcze trzydziestki.Od rana do nocy pracuje w korporacji. Gdy u niej jestem, wyciągam zużyte prezerwatywy zza łóżka, setki papierków po batonach i ciasteczkach. Przed świętami kupiła nowe meble. Nie chciała, żeby jej rodzice wiedzieli, że je na kartonach i nie ma kanapy – opowiada Waleria, Ukrainka, która od pięciu lat sprząta w polskich domach.
OBŁĘD
- Przed świętami Polacy dostają na punkcie sprzątania obłędu. Na przykład ta dziewczyna. Bardzo ją lubię, jest uprzejma, zawsze zostawia pieniądze z górką, ale normalnie dzwoni do mnie raz na dwa, trzy tygodnie. Ostatnio wydzwaniała kilka razy. Pierwszy raz na Boże Narodzenie przyjadą do niej rodzice. Prosiła, żebym wyprasowała każdą rzecz i złożyła w kosteczkę. Dopiero teraz dokupiła część mebli do salonu, poduszki, świeczki. Wszystko, żeby rodzice się nie czepiali.
- Rok temu pewna pani przetrzymała mnie 15 godzin w pracy – opowiada koleżanka Walerii, Oksana. Oksana ma 32 lata, do Polski przyjechała z mężem i dwójką dzieci. - Dostałam zlecenie: wyjąć wszystko z szafek, wyczyścić. „Przecież to wszystko lśni” myślałam. Potem szorowała fugi w łazience, kazała robić mi to na klęczkach, bo lepiej zobaczę brud. Nie, to nie była jej złośliwość, bo potem sama sprzątała, pokazywała mi jak tę fugę wypolerować. A robiła to szczoteczką do zębów. „Dobry dom, Oksanko, musi lśnić” powiedziała.
BRUD
Obłędu dostają nawet ci, którzy na co dzień w domu nie sprzątają- opowiada Waleria. Ostatnio zadzwoniła do mnie pewna pani i zamówiła sprzątanie dla mamy. Drzwi otworzyła mi starsza, wydawało się elegancka, kobieta. Spytała, czy napiję się wody. Podała mi ją w lepkiej, brudnej szklance. Dalej było gorzej. W kuchni fruwały mole spożywcze, ubikacja nie była chyba myta od pół roku.Ślady odchodów zeszły dopiero po trzecim szorowaniu. Potem rozmawiałam z tą panią. Okazało się, że to pani profesor chemii na emeryturze. Nie mogłam uwierzyć, że coś takiego w mieszkaniu mogła mieć wykształcona kobieta.
- Wykształcenie nie ma znaczenia – dodaje Oksana. - Trafiłam do rodziny dziennikarzy, mieszkali w dużym domu. Mieli trzy psy, dwa koty. Sprzątali tylko przed przyjściem gości. „Pani Oksano, błagam, musi pani przyjść” dzwoniła do mnie dzień przed przyjęciem. Przychodziłam na siódmą i przecierałam oczy ze zdumienia. Takiego brudu, przysięgam, nigdy nie widziałam. Zeskrobywałam psie odchody, które już zdążyły zaschnąć na schodach. Z kociej kuwety dosłownie się wylewało, w łazience był taki fetor kociego moczu, że miałam odruch wymiotny. O poupychanych brudnych majtkach nie wspomnę, ręcznikach ze śladami kupy jakby ktoś się nimi podcierał.
- W największym szoku byłam, gdy trafiłam do pani prezes jednego z banków - dodaje Anna, która sprząta mieszkania na Wilanowie, jednej z droższych dzielnic Warszawy. – Prosiła, żebym wyprasowała jej koszule i włożyła do szafy. A w szafie zmięta kupa różnych rzeczy, chciałam to jakoś wyjąć, poukładać, a tu dziurawe i brudne od okresu majtki, szary, powyciągany stanik.
- Już się niczemu nie dziwię w sumie – dodaje Waleria. – Regularnie zmywam kubki z pleśnią w środku, a z lodówki wyrzucam przeterminowane jedzenie. Latem u jednej pani sprzątałam balkon, bo coś okropnie śmierdziało. Okazało się, że to było popsute mięso, które wrzuciła zimą na balkon, żeby nie psuło się dalej.
TAJEMNICE
- W każdy poniedziałek jestem u przystojnego dyrektora w dużej firmie. Ma po trzydziestce, żadnej żony, dzieci. Prowadzi chyba ileś żyć, bo co kilka dni śpi u niego inne dziewczyna, raz, dwa razy w miesiącu z Londynu przyjeżdża „stała” partnerka. Wiem, bo o wszystkim mi opowiada. Czasem dzwoni w panice. „Pani Oksanko, przyjdzie pani dziś poza stałym grafikiem”. Przychodzę więc w piątek i już wiem, o co chodzi. Mam sprzątnąć ślady obecności innej kobiety. Ręcznik rzucony, ślady seksu na pościeli, kieliszki wina. On nawet naczyń do zmywarki sam nie wkłada. Po bałaganie mogę odtworzyć, co się działo poprzedniego dnia.
Anna: - Ludzie myślą, że Ukrainki są przezroczyste, poruszają więc czasem przy nich najdziwniejsze tematy. Pani prezes opowiada koleżance o kochanku, inna zwierza się, że mąż ją zdradza i planuje, jak go finansowo załatwić. Czasem nie chcę tego słuchać, pojawiam się więc przy niej i udaję, że tam sprzątam. Ale ona w ogóle nie reaguje.
Oksana: - Ta dziennikarka, o której opowiadałam wcześniej, często już w południe otwiera martini. Kiedyś dokończyła butelkę i poprosiła: „Mogłabyś skoczyć po martini, a tę butelkę wyrzucić? Będę ci bardzo wdzięczna”. Oczywiście poszłam, bo jak odmówić. Jakieś pięć godzin później mąż wrócił. Ona do niego: "Kochanie, napijemy się martini? Muszę odreagować".
Waleria: - Ja przyznaję, kiedyś doniosłam młodej mamie, u której sprzątałam. Niania, która przychodziła do dwulatka zachowywała się wobec mnie strasznie. Jakbym była służącą. Nie zajmowała się też dzieckiem za bardzo, a kiedyś zastałam ją, jak przeglądała rachunki właścicieli. Notorycznie grzebała im w śmieciach. „Widziałaś, Walu, co oni wyrzucają?” obruszała się. Od niej dowiedziałam się, ile zarabiają. Powinni płacić więcej, naprawdę ich stać – mówiła. Albo: "Co za rodzina. Nigdy nie płacą rachunków na czas".
Anna: - Też kiedyś widziałam, co niania wyprawia. Wyciąga z szafy ubrania pani domu, używa jej kosmetyków, cały czas ogląda telewizję. Nie powiedziałam, bo nie chcę się wtrącać. Nie moja sprawa. Ja po prostu staram się dobrze wykonywać swoją pracę.
SZACUNEK
Oksana: - Ten dyrektor, co ma kilka kochanek, zaprosił kiedyś kolegów. Jeszcze sprzątałam jego gabinet, gdy wszyscy się napili. Zaczęli niewybredne żarty: „A swoją Ukrainkę już bzykałeś” zaczęli go pytać.
Waleria: - Młodzi ludzie na ogół bardzo mnie szanują. Proponują kawę, herbatę, najgorsze są starsze panie, którym sprzątaczki załatwiają dzieci. W każdy piątek jestem u takiej kobiety, cierpi na potworne bóle nóg i pleców, jest gruba, właściwie nie wychodzi z domu, kiepsko się porusza. Ale kiedy mnie widzi, nagle ożywa. „Co za syf! Przecież chyba nie sądzisz, że będę ci płacić za odwalanie?” krzyczy. Sprawdza po mnie każdy kąt, czepia się. Zagryzam zęby, bo wiem, że robi to, bo jest nieszczęśliwa i samotna, ale nieraz u niej płakałam.
Anna: - Nie, ja na takie coś bym się nigdy nie zgodziła. Przeszłam już swoje na początku. Awantury o to, że zjadłam jabłko, skorzystałam nie z tej łazienki co trzeba, źle umyłam kubek. Dla mnie najgorsze są bogate kobiety, często na stanowiskach. To one często traktują nas z góry. Ale coraz więcej Polaków dużo pracuje i potrzebuje sprzątaczek od czasu do czasu. Jest gdzie pracować, lepiej pójść do zwyczajnych ludzi. Tam czyściej i milej. Ile zarabiam? Teraz, przed świętami, już wyciągnęłam ponad 6 tysięcy złotych. Ale napracowałam się. Zasłużyłam.